sobota, 30 listopada 2013

Marysia zawsze znajdzie sposób, by mnie pocieszyć...

Dzisiaj chyba w jakiejś reklamie usłyszałam tekst kolędy Cicha noc. Zrobiło mi się smutno, bo uświadomiłam sobie, że chociaż wczoraj były nasze ostatnie Święta z Marysią, co pamiętam bardzo dokładnie - jak je spędzaliśmy, w co była ubrana, a dzisiaj wiem, że już nigdy nie spędzimy razem żadnych Świąt. Przedwczoraj mi się śniła jak niosłam ją na rękach - była taka cieplutka;) , rozmawiałam z nią. To dodaje mi sił i sprawia radość, że chociaż we śnie mogę być blisko niej. Jutro zaczyna się grudzień, więc czas wyszperać z szaf świąteczne stroiki i pozytywki. Właśnie dzisiaj przypadkowo natknęłam się na ulubiony stroik Marysi, który przedstawia scenerię 3 domów na wzgórzu, choinek i zmarzniętej rzeczki, która przepływa  nieopodal domków. Całość jest pięknie podświetlana wieloma barwami, w oknach domów palą się  światła, śnieg błyszczy się srebrem, a scenerii towarzyszy cała paleta melodyjnych kolęd. Marysia lubiła patrzeć na ten stroik, bo za pewne przyciągał on jej wzrok pięknymi barwami i dźwiękiem kolęd. Stroik postawiałam na półce, tam, gdzie zawsze, tylko jakiś smutek mnie ogarnął, że mogą go włączyć tylko jej fotografii. Nie wiem, jak będą wyglądały święta bez Marysi, zapewne będzie smutniej, bo miejsce na sofie nadal pozostanie puste, a pod choinką nie będzie już paczuszki z napisem Marysia. Nie będzie też wspólnej fotografii przy choince. Dzisiaj mam chyba słabszy dzień, poszukując zdjęcia, natknęłam się na filmik z Marysią - ostatni zrobiony za jej życia podczas kwietniowego pobytu w szpitalu. Cieszę się, że właśnie wtedy zamiast opcji zdjęcie - włączyła się opcja film , bo mam jej obraz choć ciężko chorej, ale żywej Marysi, którą dotykałam i tuliłam. Dzisiaj mogę pocałować ekran telefonu, tam gdzie ona się znajduje. Pisze ten post i łzy same kapią mi na kolana. Serce tęskni i z upływającym czasem wcale nie jest lepiej. Cieszę się natomiast z tego, że jej życie zmieniło i wciąż zmienia życie innych rodzin. właśnie chciałam podnieść z kolan listek ręcznika papierowego na który kapały moje łzy i .....  Marysia znowu mnie pociesza - musiałam zrobić zdjęcie - bo ona tu jest i chyba wcale nie chce, żebym płakała. Zobaczcie jaki kształt przybrały kapiące bezwiednie łzy... czy to zbieg okoliczności? - dla niektórych pewnie tak, ale dla mnie to coś innego, coś, co czuję, chociaż nie potrafię tego opisać...

Marysiu, kocham, tęsknię i będę walczyć, by być silną , by pomóc sobie i pomagać za twoim pośrednictwem innym ludziom. Dziękuję ci kruszynko...., mama

wtorek, 26 listopada 2013

:)

Witajcie Kochani!
Ach, moje życie choć bez Marysi - to jednak wszystko kręci się wokół tego, co z nią związane i dlatego żyję bardzo intensywnie. Wiem, że bardzo ważną częścią życia każdego człowieka jest jego wewnętrzy i osobisty rozwój. Dlatego byłam teraz w Warszawie na Intensive Millionaire Mind - trzydniowym intensywnym szkoleniu, po którym padałam zmęczona i od rana kolejna olbrzymia dawka wiedzy i choć szkolenie sporo kosztuje, tym bardziej, że trzeba doliczyć dojazd i noclegi w stolicy - to wiem, że warto!


Od kilku lat szkolę się intensywnie, przeznaczając na to większość zarobionych pieniędzy, ale w ogóle nie żałuję, bo kiedy zaczęłam wdrażać w życie te wszystkie metody, o których słyszałam, czytałam czy dowiadywałam się na szkoleniach - moje życie przechodziło transformację i jeszcze, kiedy Marysia była ze mną, pomimo wielu trosk, bólu, zmartwień, chorób - ja byłam szczęśliwa! Tym właśnie dzielę się w Życiowej zwrotnicy. Ale wiem, że to za mało. Pytacie o kolejną książkę - Odbicie. Wiem, obiecałam że skończę ją w tym roku i chociaż mam strasznie dużo pracy nad projektem, któy dla was przygotowuję, to lubię być słowna i nawet jeśli będę musiała siedzieć po nocach, to skończę ją pisać w tym roku;) I jeszcze w tym roku trafi do wydawnictwa. Także kochani kolejna część - Odbicie tworzy się i dobiega ku końcowi!
Marysia mnie wspiera, bo wciąż dostaję od niej znaki;) Nawet przed chwilą, gdy temperowałam kredki dla synka, nie wiem skąd się wzięły resztki grafitu na różowej kredce, które ułożyły się w kształt serduszka. I kiedy tak sobie temperowałam - różowej nawet nie dotknęłam - to to serce po prostu się pojawiło:) WIem, ktoś może pomyśleć - zbieg okoliczności, ale ja wiem i czuję, że to znak od niej:) Dziękuję córeczko!


Marysiu, kocham Cię i dziękuję za serduszka, dzięki którym to wszystko naprawdę ma sens....

środa, 20 listopada 2013

Co pod choinkę:)???

Synek zapytał wczoraj, czy Marysia będzie z nami na święta, czy będzie dla niej talerzyk i prezent? Powiedziałam, że będzie. Zastanawiam się tylko nad prezentem, bo cóż można podarować komuś kogo fizycznie nie ma??? Chyba zapachowe świece będą dobrym pomysłem:) Można je palić przy stole a reszta powędruje do Marysiowego kącika tuż pod jej fotografię:)
Niedługo zacznie się zakupowe szaleństwo. Tak sobie pomyślałam, że może ktoś z Was będzie zainteresowany podarowaniem swojemu dziecku rewelacyjnej zabawki, którą mam do zaoferowania - Thermomix. Każdy kto ma w domu to urządzenie, lub widział u znajomych, wie, jaki cuda ten sprzęt potrafi zgotować;) i ten zabawkowy themromix jest wyprodukowany przez firmę Vorwerk, wygląda identycznie, jest tylko trochę mniejszy i ma wszystkie elementy i funkcje prawdziwego! Jest nowy, oryginalnie zapakowany i można w nim gotować - tzn dla bezpieczeństwa dzieci - nie grzeje jak prawdziwy, ale można w nim przygotować soki, majonez, masło napoje, wyrabiać ciasto i wszystko co da się zrobić bez funkcji wrzenia. Idealna zabawka dla dzieci, które rozpoczynają swoje podróże kulinarne i stawiają pierwsze kroki w gotowaniu. Thermomix  nie jest w stałej sprzedaży, ponieważ był to produkt wypuszczony na rynek okazjonalnie, dlatego nie każdy może taką zabawkę nabyć. Ja mogę go zaoferować w atrakcyjnej cenie 170 zł. Jeśli chcesz podarować swojemu dziecku taką wyjątkową i niepowtarzalną zabawkę - napisz do mnie maila;) i ustalimy konkrety.



wtorek, 19 listopada 2013

choroba pokrzyżowała plany:()

Niestety, choroba babci Gosi i prezes Fundacji pokrzyżowała plany i spotkanie, o którym pisałam nie doszło do skutku. Jednak ja wychodzę z tego założenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny i widocznie musiało tak być, bo kolejny termin będzie znacznie bardziej owocny i spotkanie na pewno się odbędzie.
Jestem wzruszona z kolei inną sprawą, bo wczoraj spotkałam się z pewnym młodym księdzem, który przeczytał moją książkę Życiowa zwrotnica i dyskutowaliśmy na jej temat ok 2 godziny. Ponieważ ksiądz ten uznał, że opisane w niej zdarzenia są prawdziwym przykładem drogi krzyżowej nie tylko wykorzystał jej przykład na lekcji religii, gdzie nauczana przez niego młodzież mogła zrozumieć jej sens właśnie na podstawie życiowych doświadczeń  - moich doświadczeń. Jestem z tego tytułu bardzo dumna, bo jak widać Marysia dociera wszędzie, nie koniecznie za moim pośrednictwem, ale przesłanie które niosła, a teraz niesie treść Życiowej zwrotnicy, dociera tam, gdzie Bóg uznaje to za stosowne. Bardzo mnie to cieszy. Wiem, że w styczniu będę miała w tamtejszej parafii spotkanie książkowe, na którym podobnie jak w Gniewie, będę mogła podzielić się świadectwem życia Marysi. Ponieważ niektórzy z Was pytają mnie o książkę na prezent dla bliskiej osoby, lub znajomej, która potrzebuje wsparcia w problemach, z którymi się zmierza, to pragnę Was poinformować, że jeśli także chcecie sprezentować komuś książkę na Mikołąjki czy w prezencie gwiazdkowym, napiszcie do mnie maila i przygotuję dla Was specjalną Świąteczną dedykację;) i autograf. Serdecznie Was pozdrawiam Ania.

sobota, 16 listopada 2013

Nowe pomysły, idee, i cele:)

Kochani! Przepraszam Was, że kilka dni byłam nieobecna,  ale miałam strasznie intensywny tydzień, bardzo dużo pracuję i przygotowuję się do czegoś wyjątkowego i specjalnego dla Was :) na razie dopracowuję szczegóły i zastanawiam się jak najlepiej potrafię pomóc rodzinom takim jak moja - rodzinom, które borykają się z niepełnosprawnością, rodzinom, które straciły sens życia, motywację, radość, nadzieję i nie wiedzą w jaki sposób być szczęśliwym mimo wszystko? Ja uczyłam się tego przez wiele lat....i wciąż się uczę, ale to co już umiem, co sprawdziłam i przeżyłam, mogę przekazać innym ludziom, którzy tego potrzebują. Dlatego właśnie to zamierzam zrobić. W poniedziałek czeka mnie intensywny dzień , ale cieszę się, że poznam "babcię Gosię", która przyjedzie z Bydgoszczy, by podzielić się z publicznością swoim doświadczeniem  i wiedzą na temat autyzmu. Jestem bardzo podekscytowana tym spotkaniem. Będę obecna i tam też będę miała swoje 5 minut:) Zapowiem to co wymyśliłam i co zamierzam wykonać;) i wierzę, że Marysia mi w tym pomoże;) Wczoraj dostałam od niej dwa kolejne znaki. Już dawno ich nie było, ale właśnie wczoraj, kiedy intensywnie o niej myślałam i rozmawiałam z nią, czułam i wiedziałam, że Ona wkrótce da mi znak, że czuwa, jest przy mnie i mnie wspiera i już tego samego dnia, kiedy wychodząc z domu na mokrej posadce polbruku , tuż pod moją stopą był jeden suchy kawałek posadzki w kształcie takim  - jak zawsze - serce:) uśmiechnęłam się do siebie. Było ok godzi 17, wiec na dworze było już szaro a ja spieszyłam się i szłam dalej w kierunku mojego auta , myśląc sobie podczas tej krótkiej drogi, że może wymyślam sobie tez znaki, chociaż  ewidentne serce na suchym kawałku polbruku - białe i wyraziste, było czymś nietypowym i niezwykłym, to pomyślałam, że może to moje urojenie? i wtedy, kiedy zrobiłam kilka kroków dalej tuż przed drzwiami mojego auta na kamienistej posadzce, gdzie są miliony białych kamyków, po których codziennie chodzę, tuż pod moją stopą ujrzałam jeden z nich - białe serduszko i wtedy uśmiechnęłam się do siebie, bo nie miałam żadnych wątpliwości, że Marysia potwierdziła swoją obecność. Nie pozwoliła mi zwątpić. To wszystko działo się tak szybko... Kamyk podniosłam i mam go w aucie, potem zrobię zdjęcie;) To niesamowita, te kamienie są kanciaste i nie wiem jakim sposobem znalazł się ten jeden serduszkowy, który moje oczy nie szukając go wcale ujrzały właśnie jego, tak, jakby wyróżniał się kolorem na tle wielu innych białych kamyków, a ja po prostu tylko szłam do auta... Marysiu dziękuję;) To właśnie ona daje mi motywację do ciężkiej pracy każdego dnia, do tego by maksymalnie się skupić nad tym , w jaki sposób mogę podzielić się tym, co posiadam - umiejętnością bycia szczęśliwą mimo wszystko - i w radością w sercu pracuję, by najlepiej jak potrafię pomóc tym, którzy tego potrzebują. Ale o tym po weekendzie;) Pozdrawiam Was kochani! Dziękuję, że czytacie mojego bloga i jesteście ze mną;)

piątek, 8 listopada 2013

Dlaczego inni ludzie są tak ważni w naszym życiu?

No właśnie, dlaczego inni ludzie są tak ważni w naszym życiu? Zabiegany człowiek, zamknięty w swoim  stałym środowisku - dom, rodzina, najbliższe otoczenie, znajomi z pracy i przyjaciele - to enklawa, w której większość ludzi funkcjonuje. To dobrze, że skupiamy się na sobie, rodzinie, przyjaciołach. Ale zastanawiałeś się nad tym,  jakby wyglądało twoje życie, gdybyś zdecydował się wyjść z tego bezpiecznego kokonu i rozejrzeć się wokół? Bo przecież tuż obok ciebie może być ktoś, komu możesz pomóc, ktoś, kto może pomóc tobie, ktoś kogo zainspirujesz, lub ktoś kto zainspiruje ciebie! Czy nie masz czasem wrażenia, że czas pędzi jak szalony, dzień wydaje się być coraz krótszy, a ty nie pamiętasz już kiedy byłeś w kinie, w kawiarni z przyjacielem, kiedy śmiałeś się bez powodu, kiedy byłeś ostatnio z siebie bardzo dumny? Czy zastanawiałeś się nad tym, że są wokół ciebie ludzie, którym bardzo pomogłeś ale i tacy, którzy mogą pomóc tobie otworzyć się na nowe doświadczenie? To niesamowite, jak wszystko jest ze sobą połączone i wzajemnie na siebie oddziałuje. Ja kilka dni temu to przeżyłam, co pozwoliło mi dostrzec ważne w życiu rzeczy dla mnie i dla innych.  Często, kiedy spotykam "starych" znajomych, lub osoby dawno nie widziane, oni znając moją sytuację - pytają, co robię teraz? Wróciłaś do pracy? - Czym się zajmujesz? I wiecie - odpowiadam im, że ja cały czas pracuję, ale nie na etacie, gdzie idę, robię swoje, i 10-tego sprawdzam stan konta, tylko robię to, co sprawia mi naprawdę wielką przyjemność. Nie chce dalej być nauczycielem  teorii, która jak się sama przekonałam wcale mi w życiu nie pomogła.  Chcę uczyć czegoś zupełnie innego, czegoś co płynie z serca i jest prawdziwym narzędziem szczęśliwego życia i rozwijania ducha. Tak, pracuję - odpowiadam. Piszę kolejną książkę i przygotowuję się do realizacji mojego kolejnego marzenia - kontunuowania dzieła Marysi.
Właśnie w ciągu ostatnich 3 dni bardzo to sobie uświadomiłam, a w zasadzie nieświadomie potwierdziły to osoby, z którymi rozmawiałam i które zwróciły się do mnie o pomoc. Jedna koleżanka ma poważne problemy rodzinne, inna przeżywa stres w związku z chorobą jej dziecka. I kiedy rozmawiałyśmy, odczuwam ogromne pragnienie pomocy tym ludziom, ponieważ wiem jak to zrobić.  Nie mówię - wiesz, wszystko będzie dobrze, ale daje im wskazówki, i techniki które niegdyś sama testowałam na sobie i które działają. I wtedy widzę w ich oczach blask, czuję w ich głosie wzruszenie i radość i właśnie wtedy uświadamiam sobie, że są ludzie, którzy potrzebują mojej pomocy!, ludzie, którym naprawdę jestem w stanie pomóc, bo sama nauczyłam się być szczęśliwą mimo wszystko. Dlaczego więc, nie mogłabym podzielić się tym z innymi? Dlaczego nie mogłabym dać im tego, co sama wypracowałam na przestrzeni lat, co wypróbowałam na sobie, coś co działa i przynosi zaskakujące rezultaty? Przecież sama zainwestowałam w to mnóstwo czasu, energii, o pieniądzach już nie wspomnę. Dlaczego więc ktoś nie mógłby skorzystać z mojej wiedzy, doświadczeń i sprawdzonych metod na szczęśliwe życie, by móc świadomie nauczyć się je kształtować i realizować zamierzone cele i osiągać pożądane rezultaty? Dlaczego nie? Skoro mi sprawia to ogromną przyjemność, a innym może to naprawdę pomóc w życiu, dlaczego nie miałabym tego robić?  - przecież właśnie w ten sposób mogę kontynuować misję życia mojej córeczki Marysi i uczyć ludzi w jaki sposób mogą sobie pomóc - w taki sam, w jaki ja uczyłam się przez lata. Dlatego postanowiłam, że będę to robić, że będę nauczać z serca tego, co wznosi człowieka na wyższy poziom, tego, co  działa i tego, co można w praktyce wykorzystać w codziennym życiu, a co jest niezbędne, jeśli naprawdę chcemy zmienić swoje życie na lepsze. Szczegóły na temat takich spotkań seminaryjno- warsztatowych ze mną zdradzę już za 10 dni, a dokładnie 18 listopada w Elblągu w Ratuszu Staromiejskim - tam, gdzie odbywał się mój wieczór autorski.
Tego dnia odwiedzi nas niezwykła kobieta - znana w sieci "babcia Gosia" - przemiła, empatyczna i charyzmatyczna kobieta, która prowadzi bloga dla swojego autystycznego wnuczka Kubusia. Przyjedzie do nas specjalnie z Bydgoszczy, by spotkać się z rodzicami chorych dzieci, dzieci autystycznych i nie tylko, by podzielić się z nimi swoją wiedzą i bogatym doświadczeniem na temat autyzmu - który opisała w swojej książce - "Autyzm - Chaotyczny taniec umysłu". To będzie niezwykłe spotkanie, na które pragnę Was serdecznie zaprosić. Wstęp jest wolny. Spotkanie jest orgaznizowane przy udziale Fundacji dlaczego pomagam z inicjatywy naszej serdecznej koleżanki - prezes fundacji - Anety Szczepińskiej. Ja również jestem zaproszona i czuję się zaszczycona, że mogę wystąpić u boku babci Gosi i także podzielić się z Wami swoim doświadczeniem i zdradzić kilka technik na to, w jaki sposób być szczęśliwym mimo wszystko i osiągać w życiu to, czego naprawdę się pragnie. Więcej szczegółów odnośnie spotkania przekaże Wam kochani po weekendzie. Tymczasem życzę Wam uśmiechu na cały dzień;) Jeśli masz dzisiaj gorszą chwilę, to proszę podejdź do lustra, spójrz sobie w oczy , obejmij się za ramiona i powiedz do siebie - do odbicia w lustrze, kocham Cię! jesteś wyjątkowa, uśmiechnij się! Zobaczysz, jak bardzo twój nastrój się poprawi, a ty się wzruszysz;) To bardzo ważne, by kochać siebie, bo wówczas możesz tą miłością obdarować także innych! ;)))

poniedziałek, 4 listopada 2013

Trudne decyzje

Witajcie kochani!

Chociaż dni zaduszne minęły, to w sercu matki takiej jak ja - trwają one zawsze i każdego dnia. Życie jest naprawdę nieprzewidywalne i dlatego niezwykle ważne jest jego właściwe postrzeganie. Dzisiaj rano oglądałam Dzień Dobry TVN - mój ulubiony program, gdzie zawsze marzyłam o tym, by wystąpić w nim z Marysią i pokazać ją światu -jaka jest niezwykła i jakich niezwykłych rzeczy dokonała w życiu wielu ludzi. I ku mojemu miłemu zaskoczeniu był poruszony dzisiaj bardzo mi bliski i bardzo ważny temat - kiedy matka musi podjąć tę bardzo trudną decyzję w jej życiu  - kiedy musi zdecydować o narodzinach bądź ich braku swojego dziecka, noszonego pod piersią. I tam zobaczyłam w roli kobiety podejmującej trudną decyzję - moją koleżankę ze szkolnych lat Dominikę Figurską. Pamiętam ją jako ładną blondynkę z długimi włosami i zawsze pięknie recytującą wiersze na holu szkolnym podczas apeli;) Dzisiaj wygląda tak samo - chociaż ma trochę krótsze włosy:) jest aktorką i mamą wspaniałych dzieci. Dominika opowiadała dzisiaj o bardzo istotnej rzeczy - o decyzji, którą zdecydowała się podjąć - kiedy usłyszała od lekarza ginekologa - że jej dziecko w łonie może urodzić się chore na zespół Downa lub inny zespół obciążony wadami genetycznymi. Kiedy tego słuchałam- dokładnie wiedziałam, co czuła Dominika, kiedy padły te słowa z ust lekarza. Sama, zanim urodziłam Marysię, leżałam miesiąc na patologii w klinice w Gdańsku, ponieważ mój młodszy synek miał dwu naczyniową pępowinę i było podejrzenie wrodzonej wady serca - czy jak to wtedy określił lekarz  - mogą być także inne wady. Ja, podobnie jak Dominika postanowiłam, że urodzę to dziecko bez względu na to, co będzie. I to była najlepsza decyzja, pomimo, iż Marcin miał dwukrotnie powiększoną komorę serca, płyn w worku osierdziowym, powiększone nerki i faktycznie jego pępowina zamiast 3 naczyń miała tylko 2 , więc wszystko wskazywało na to, że będzie chory. Pragnęłam tego dziecka i wierzyłam, że Bóg się nami zatroszczy. Cudem Marcin urodził się zdrowy i każdym dniem czuł się coraz lepiej. Kiedy Dominika zdecydowała się urodzić synka, pomimo podejrzeń wady genetycznej - dzisiaj mówi o tym głośno i uważam, że jest to niezwykle ważne, bo przecież, gdyby zrobiła to, co sugerował jej lekarz- według prawa, mogła usunąć ciążę - to jej synek nigdy nie pojawiłby się na świecie - a ona, mogłaby mieć wyrzuty sumienia do końca swoich dni. Dzisiaj niesie przesłanie dla matek borykających się z podobnym dylematem- że należy kierować się sercem, a nie opinią lekarza - bo jak widać - życie płata figle i  potrafi nas zaskoczyć w najpiękniejszy sposób. Dlatego drogie mamy - przemyślcie każdą decyzję, zanim ktoś zdecyduje podjąć się ją za Was!