czwartek, 28 stycznia 2016

Paskudny komar w Brazylii

Zapewne słyszeliście o wirusie, który roznosi komar w Brazylii i w innych krajach Ameryki południowej. Wstrząsnęła mnie ta wiadomość, bo w ostatnim czasie urodziło się tam kilka tysięcy dzieci z mikrocefalią, czyli małogłowiem - chorobą, którą dotknięta była moja Marysia.
To straszne, jak widziałam w wiadomościach kobietę (młodą Brazylijkę która trzymała na rękach małą córeczkę z małogłowiem -jestem w stanie rozpoznać to na odległość). Biedna kobieta - nie wie co ją czeka. Była uśmiechnięta, bo noworodek znacząco nie różni się od zdrowych dzieci, dopiero z czasem jego rozwój znacząco się zatrzymuje a nawet cofa. Strasznie mi szkoda tych matek, bo sama to przeszłam i pamiętam jak obsesyjnie codziennie mierzyłam główkę Marysi z nadzieją, że chociaż milimetr urosła. Straszne.... Będę się modlić za te kobiety, które są w ciąży, by uniknęły zarażenia, bo to może być dramatem nie tylko dla nich, dla ich dzieci, ale całych rodzin.
Media podają, że :

dopiero pod koniec ubiegłego roku zaczęto  szczególnie uważnie przyglądać się temu wirusowi, gdy okazało się, że w Brazylii lawinowo narasta liczba urodzeń dzieci z mikrocefalią (małogłowiem) – przez lata rodziło się ich 200 rocznie, a w 2015 r. takich noworodków było aż 3 tysiące. W całym kraju odnotowano również prawie 1,5 mln zakażeń wśród osób dorosłych, ukąszonych przez komary – z czym jednak można sobie dać radę, bo jak na razie nie jest to infekcja (poza noworodkami) śmiertelna.
Komary Aedes dobrze są znane w Ameryce, bo mogą przenosić znaną od dawna i częstą w tym regionie dengę. To również choroba wirusowa, której w tropikach można uniknąć, chroniąc się przed ukłuciami komarów. Denga występuje w ponad 100 krajach tropikalnych i stanowi obecnie najczęstszą infekcję wirusową przenoszoną przez owady na świecie, ale to Zika stała się dziś bohaterką i synonimem zła – z uwagi na poważne niebezpieczeństwo dla kobiet w ciąży oraz Brazylię, do której przyjeżdżają z całego świata tysiące turystów.
Na szczęście zatrzymują się oni z reguły w dużych miastach i na plażach, gdzie nawet wśród rdzennych Brazylijczyków nie ma na razie żadnej paniki. Zika to codzienny temat w mediach i rozmawia się o tym na ulicach Sao Paulo lub Rio de Janeiro, ale wszyscy mają świadomość, że ostrożni powinni być zwłaszcza mieszkańcy biedniejszych regionów tego kraju, położonych tam, gdzie komary Aedes są szczególnie aktywne.
Władze Brazylii namawiają kobiety do odłożenia planów macierzyńskich, ponieważ zarażenie Ziką jest szczególnie niebezpieczne w I trymestrze ciąży. Podobne zalecenie wydano również w sąsiadującej Kolumbii, pewnie dlatego, by przeczekać kilka miesięcy, aż służby sanitarne jakoś zapanują nad sytuacją.
Amerykańskie Centrum Zwalczania Chorób Zakaźnych zaleca zaś, aby w związku z epidemią kobiety w ciąży nie podróżowały do Ameryki Środkowej i Południowej (z wyjątkiem Argentyny i Chile, gdzie komarów Aedes ponoć się nie spotyka).
Do tego typu informacji trzeba podchodzić rozsądnie. Szczepionki przeciwko wirusowi Zika jeszcze nie ma, stąd władze wolą dmuchać na zimne, gdyby epidemia wymknęła się spod kontroli. Ale toczona od setek lat przez człowieka wojna z komarami – roznosicielami malarii, dengi czy teraz tej najnowszej zarazy – nie przyniosła jak na razie zwycięstwa. Do pewnych rzeczy trzeba się chyba lepiej przyzwyczaić.

Boże jak dobrze, że mieszkamy w innym klimacie atmosferycznym. Choć Brazylia jest piękna i przeżyłam tam niezwykłe chwile przeistoczenia, i chętnie kiedyś jeszcze odwiedziłabym to miejsce, ale zdecydowanie wolałabym pojechać tam z podziękowaniem za łaski niż z prośbami o zdrowie, to jednak teraz zdecydowanie wolę być na miejscu;)
Marysiu! opiekuj się z nieba wszystkimi dziećmi z mikrocefalią oraz ich rodzinami.

wtorek, 26 stycznia 2016

Szokujący powrót????

Witajcie kochani. NIe odzywałam się baaaarrrddzzzzooo dłuuuuugggoooo. Wiem, przepraszam wszystkich tych, którzy systematycznie odwiedzają mój blog. Ale zrobiłam to celowo. W zasadzie to zmieniło się niewiele i jednocześnie bardzo wiele. Wciąż dostaję serduszka od Marysi. :) Wiem, wiem, są tacy, którzy czekają na kolejne owe dowody komunikacji pozaziemskiej ale i tacy, którzy z tego drwią. NIe zamierzam nikogo przekonywać, ani tłumaczyć. Wiara to kwestia indywidualna i bardzo złożona. Blogowi przyjaciele, którzy są ze mną od początku, zapewne pamiętają moją przyjaciółkę Izabele z USA i naszą podróż do Brazylii. Otóż jest pewien "zbieg okoliczności", o którym opowiem za chwilę. Zacznę od początku. Po śmierci Marysi (  w kwietniu minie już 3 lata) nie chciałam więcej dzieci. Czułam ból i pustkę. Czuję to do dzisiaj, ale wiem jak bardzo cierpiała w swoim kalekim ciele i myśl o tym, że jest w miejscu szczęścia i miłości daje pewien sposób spokój ducha i ukojenie, bo zrozumienie potrafi rozświetlić cierpienie. Tym bardziej, że czuję ją i wiem, że znaki które dostaję są potwierdzeniem tego, że jest blisko i że jest szczęśliwa. Rok później wpadały do mojej głowy myśli o dziecku, i nawet pomimo strachu - wydawały się być przyjazne. Podczas pobytu w Brazylii w lutym 2014 roku rozmyślałam o dziecku - a może nawet w sensie o powrocie duszy Marysi w ciele naszego nowego zdrowego dziecka - myślałam konkretnie o dziewczynce. Podczas pobytu w Brazylii miałam nadzieję, że w jakiś sposób się z nią spotkam, nie wiedziałam jak, ale miałam nadzieję, że przyjdzie do mnie, że da mi wskazówki i odpowiedzi podczas głębokich nawet godzinnych medytacji, które odbywałam. Dostałam tylko odpowiedź, że Marysia nie przyjdzie do mnie, ale i tak powinnam iść do curent - sala medytacji w Casie - domu Jao, gdzie panują niewzykle wysokie wibracje setek medytujących w jednym czasie ludzi. Marysia jednak przyszła do Izy - która praktykuje wytrwale głęboką relaksację i ma naprawdę "otwarty umysł". Przyszła do niej z wizualizacją, której przekaz odebrałam w ten sposób, że teraz powinnam poświęcić czas młodszemu synkowi, a jeśli kiedyś zapragnę DZIECKA , podkreślam - dziecka - to tak się stanie.  Marysia powiedziała jeszcze jedno krótkie zdanie: "Wszystkie zmartwienia, rzeczy o których myślę - mam się nie martwić, bo wszystko układa się idealnie"
Ta wiadomość, choć krótka i nie w pełni taka, jaką chciałam usłyszeć - "czyli, tak będziesz miała zdrową córeczkę"  -  to i tak bardzo mnie wzruszyła i uświadomiła, że właśnie tak powinnam zrobić. Przede wszystkim zaufać Bogu i jej słowom. Faktycznie ten czas poświęcaliśmy głównie synkowi, który potrzebował naszego, głównie mojego wsparcia i obecności w takim stopniu, jak poświęcałam się non stop Marysi. Między czasie wciąż myślałam o dziecku i o tym, co powiedziała Marysia. Minął kolejny roki znowu luty 2015 r już bez żadnych wątpliwości byłam gotowa na dziecko. Bez względu czy bedzie to chłopiec, czy dziewczynka - pragnęłam z całego serca dziecka. Każdego dnia modliłam się do Boga i do Marysi o pomoc- prosząc o to, że jeśli jest mi dane zostać matką i będę mogła cieszyć się zdrowym dzieckiem, to jestem otwarta i pragnę tego najbardziej na świecie. Modlitwy trwały blisko rok i pewnego dnia poczułam, żę jest mi to dane. Nie wiedziałam kiedy to się stanie, ale czułam, że tak może się stać. Wizualizowałam moment zapłodnienia, jak robię test i pojawiają sie dwie kreseczki. Próbowałam wywoływać w sobie to uczucie szcześcia i dziękczynienia, bo wiem, że dzięki takim praktykom dziękczynnym nasze modlitwy zostają wysłuchane i szybciej materializuje się niematerialne. I pewnego sierpniowego dnia   moje pragnienie stało się rzeczywistością. ;) Oczekujemy dziecka. Choć obawa i strach to emocje, które towarzyszą każdym małżonkom oczekującym dziecka - u nas jest podwójnie uzasadniony, bo przecież Marysia nie wiadomo dlaczego urodziła się chora. Nikt tego nie potrafił określić - odpowiedzieć na pytanie dlaczego. ALe teraz wiedziałam, że stało się tak jak Bóg i duszyczka dziecka , która zapragnęła wcielić się w to ciało - zaplanowali to. Pomimo strachu- czułam spokój. Modliłam się o to bardzo długo. I słowa Marysi się sprawdziły - gdy przestanę myśleć o dziecku jako o dziewczynce , a zapragnę nosić pod sercem dziecko- to tak się stanie. I stało się, na przełomie kwietnia i maja ma na świat przyjść nasz synek. Wiemy, że to dar Boży i wierzę, że to błogosławieństwo, że mogę nosić to dziecko. Teraz za to dziękuję i proszę Boga o szczęśliwe rozwiązanie.
A oto wczorajsze serduszko od Marysi (plama pod kubkiem od herbaty i jakiś kawałeczek skórki od chleba powyżej. Podniosłam kubek i oto proszę;) ...