środa, 2 września 2015

Marysia wciąż jest obecna;)

Jestem jestem… Wiem, nie było mnie tu całe wieki. Szczerze, to nawet myślałam że blog umrze śmiercią naturalną i tak jak odeszła Marysia, wraz z nią odeszły newsy.
Jednak widzę, że to nie takie proste, ponieważ są stali czytelnicy, którym jestem to winna i dlatego blog musi wrócić do życia.Chociaż jest to trudne, bo przecież nie ma głównej bohaterki. Nie ma i jest. Bo jeśli chodzi o znaki, to wciąż je dostaję. Oczywiście nie codziennie i wcale ich nie wypatruję.   Wiem, że gro osób wcale w to nie uwierzy, a wręcz przeciwnie uzna to za jakąś fanaberię, ale szczerze mówiąc zupełnie mnie to nie obchodzi, bo wiem i czuję swoje. Fajnie, że mogę się tym podzielić z wami. Sa bowiem też takie osoby, które wciąż pamiętają, wspominają Marysię i wierzą w jej znaki, bo niektórzy z was sami przecież tego doświadczyliście, kiedy w trudnych chwilach zwróciliście się do Marysi z prośbą, modlitwą o pomoc. Pisałam o tym kiedyś.
Ze mną jest podobnie. Oczywiście myślę o niej codziennie, odwiedzam na cmentarzu, ale kiedy mam problem, modlę się i ONA zawsze jest przy mnie.
Jakieś 3 dni temu miałam duży problem i strasznie stresującą sytuację - tak, że idąc ulica serce waliło mi jak młot i wewnątrz wszystko dygotało. Był upalny dzień, słońce grzało niemiłosiernie, a ja szłam i się modliłam. Powiedziałam coś w tym stylu: Marysiu, proszę cię  - jeśli (ten mój problem) wszystko będzie dobrze daj mi proszę jakiś znak, bo zwariuję. Długo nie musiałam czekać. Myślałam że może za kilka godzin coś poczuję lub po prostu Marysia da o sobie znak. A tu, kilkanaście kroków dalej dostałam jak zwykle serce. Dodam, że tą drogą chodziłam milion razy - niemal codziennie do sklepu i nigdy tego wcześniej nie zauważyłam.


To serce się po prostu na mnie napatoczyło. Jest z kamienia w kamieniu. Piękny kształt i wyrazisty kolor. Poniżej plamy po oleju silnikowym, bo to miejsce parkingowe przy sklepie. Od razu poczułam ulgę. Uśmiech na mojej twarzy pojawił się błyskawicznie i zdążyłam jej tylko podziękować. Aby spotęgować to uczucie i prawdopodobnie rozwiać jakiekolwiek wątpliwości w moim sercu w drodze powrotnej dostałam ponowne serce. Plama z wody, nie wiem skąd się wzięła, bo skwar był niesamowity i każda plama wysychała w mgnieniu oka. Ta zdecydowała poczekać, aż będę wracać ze sklepu by powielić odpowiedź. Będzie dobrze mamusi, nie martw się;)


To mówi samo za siebie i jak tu nie wierzyć w cuda:)