niedziela, 29 czerwca 2014

Objawienie Marysi!!!!!!!!!!!!!!

Pamiętacie jak pisałam o swojej podróży do Ameryki i potem o przeżyciach w Abadianii w Brazylii ???? Każdy kto czytał "Życiową zwrotnicę"wie jak niezwykła jest Brazylia i ta mała mieścina Abadiania, w której dzieją sie cuda...
Dosłownie! Wielu znalazlo tam uzdrowienie, wielu dostało nowe życie... Ja też dostałam tam lekcję, dzieki której moje życie sie zmieniło. To był początek. Potem, ten niezwykły zbieg koliczności kiedy dzięki Marysi, delfinoterapii i Brazylii - , poznałam Izę. Kobietę z USA, chorą na chroniczną bezenność. Nawet nie jestem w stanie opisać bezmiaru cierpienia i bezradności związanej z tę paskudną chorobą. Iza - młoda kobieta ok 40 , matka dwójki dzieci, szczęśliwa mężatka, - wydawałoby sie mająca na wszystko pieniądze - ale , właśnie jest jedno ale... ale pozbawiona radości życia poprzez  miliony wylanych łez w poduszkę, na której nie można zmrużyć oka. I czar pryska. Bajkowe życie Amerykanki wcale nie jest takie bajkowe, bo brakuje najważniejszego - zdrowia. I tak rozpoczęła sie moja znajomośc z Izą, która szybko przerodziła się w niebanalną  przyjaźń.  To, co wydarzyło się wtedy w Current room, było niezwykłe i stanowiło początek nowej drogi.
Iza dostała szansę, zdrowie, życie. I chociaż nie wszystko układało sie bajkowo - to cel jest inny. Iza ma nauczać, Musi jeszcze wiele znieść i przezwyciężyć, by pomagać innym ludziom zmęczonym chrobą, by być świadectwem. Dla mnie już nim jest.
Iza jest od kilku dni ponownie w Brazylii w Abadianii- tam otrzymała pomoc i tam po nią poleciała ponownie. Rzeczy, które dzieją się w current room, są ciężkie do przedstawienia ziemskimi słowami - wiem, bo choć byłam tam chwilę, zanim zemdlałam, doświadczyłam siły energii, która jest tam obecna.
A teraz dostałam list od Izy.
Dla mnie ma żadnej wątpliwości. Fragmentem chciałabym sie z Wami podzielić. Osobiste przesłanie, które dostałam, zachowam dla siebie.
Marysiu! dziekuję!!! Jestem taka szczęśliwa, że łzy wzruszenia, wydają sie nie mieć końca. Kocham Cię, córeczko!


Kochana Aniu,
Piszę do Ciebie dopiero dzisiaj, ale musiałam się trochę wyciszyć,
zebrać uczucia i przeżycia w słowa....

Otóż w Current odwiedziła mnie Marysia!!!

Jak zwykle w Current nie mam żadnych wątpliwości, co do tego, co się
tam dzieje. Jak z tamtąt wychodzę, to jest tak ogromne zderzenie
rzeczywisości, którą znam na co dzień z tym Czymś nienamacalnym w
Current, że nie umiem sobie z tym poradzić. Jestem tu, widzę, czuję, a
pozostaję sceptykiem. Niewierny Tomasz ze mnie i tyle.

Energia Marysi była prawdziwa. Tak prawdziwa, że jak to teraz piszę, to
czuję Jej radość i niemalże Jej obecność.

Marysię poczułam jako Energię bardzo radosną, pełną szczęścia i
bardzo ruchliwą. Co chwilę czułam ją gdzie indziej, a to po lewej
stronie, a to po prawej, a to skaczącą wokół mnie. Skojarzyła mi się
z wesołą iskierką, takim płomyczkiem. Nie miałam żadnych
wątpliwości, że to Marysia. Od razu to czułam, chociaż nigdy jej nie
poznałam. Ale zapytałam się: Marysiu, to Ty? Potwierdziła.
Aniu, ona była jednym wielkim szczęściem i radością. Gdybyś tylko Ty
to mogła odczuć! Odkąd tu jestem poczułam już obecność kilku Dusz.
Oprócz jednej, której nie umiałam zidentyfikować, za każdym razem
wiedziałam, czyją Energię czuję. Ale żadna z tych Dusz nie miała w
sobie ani w połowie tej pozaziemskiej radości, która biła od Marysi.

Oczywiście wzruszyłam się, zaczęłam jej za wszystko dziękować, itd.
I nagle przed sobą zobaczyłam takie ogromne różowe serce. Był to
jasny, trochę taki różowy jak kolor różowych kryształów. Ale od tego
serca biło ciepło i Marysia powiedziała, że teraz takie serce jest
symbolem jej Duszy.
Czy mogłam mieć jeszcze jakieś wątpliwości?
A potem Marysia powiedziała mi (nie widziałam nic oprócz tego serca i
ciągle czułam jej ruchliwą energię, ale wyraźnie wiedziałam, co
mówi):

- że nie byłaś gotowa się z nią spotkać, tak jak ja mogę teraz;
byłoby to dla Ciebie tak emocjonalne i wręcz nie do "przeżycia", że po
prostu jeszcze nie mogłaś tak blisko Jej odczuć i w taki sposób, i
jeszcze długo nie będziesz gotowa, ale masz się tym nie martwić, bo Ona
ciągle przy Tobie jest i w końcu kiedyś spotkasz Ją jeszcze raz. I ona
wie, że Ją czujesz na ile jesteś gotowa ją odczuć.

 Marysia powiedziała mi jeszcze: pamiętaj, że
przyszłość w ziemskim rozumieniu nie jest możliwa do przewidzenia, bo
ciągle dokonujemy wyborów, którymi zmieniamy nasze losy.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Życiowa zwrotnica na językach.

Dostałam wczoraj sms-a.: "Pozdrawiamy z Gniewu, gdzie wspominamy Pani książkę: Życiowa zwrotnica: na klubie książki - ksiądz proboszcz."
Zapewne pamiętacie jak w którymś z postów pisałam o mojej wizycie w parafii. Miałam wtedy swoje 5 minut na to, by streścić życie Marysi, a w zasadzie przesłanie, które ono niosło. Ta historia poruszyła wiele serc i nadal porusza. I chociaż mijają kolejne miesiące, kiedy nie mam jej przy mnie, to nie dnia, bym o niej nie myślała. Nadal jestem jej matką i w sercu będę na wieki. Taka mnie naszła chwila refleksji, kiedy myślę o ludziach, którzy przychodzą na świat. Każdy z nich ma pewną rolę do odegrania. Jedni stają się bandytami, by pokazać innym zło w najczarniejszej postaci, innych skręca choroba, by zdrowi dziękowali za pełnię mocy, którą mają . Jeszcze inni marzą o kromce chleba, podczas gdy bogacze serwują sobie filiżankę kawy za 350 Euro. Czy to źle ? Chyba nie, bo przecież z jakiegoś powodu tak właśnie funkcjonuje świat. To ludzie pokazują nam go z wielu różnych perspektyw, odgrywają swoje role - każdy taką - do jakiej został stworzony. I czasem wiele spraw i lat i niedokonanych rzeczy umyka ludziom przez palce, bo nie mają czasu. Bo są zapracowani, bo wciąż za czymś pędzą. A gdzie chwila dla bliskich? Gdzie odczucie wdzięczności za to, co mają? Każdy ma coś, za co może dziękować,: może to być zdrowie, praca, wygląd, dom, rodzina, dzieci, cokolwiek. Tak rzadko to doceniamy. A dzisiaj, kiedy idę pożegnać kolegę z naprzeciwka, łza kręci się w oku. Młody, 33 letni Kamil- ojciec, mąż, brat, syn, przyjaciel, kolega. Dla wielu znaczył bardzo wiele. Zmagał się z paskudnym rakiem mózgu i chociaż wbrew temu, co mówili lekarze- stanął na nogi, walczył z chorobą jak najodważniejszy wojownik.  Bardzo go za to podziwiam i doceniam. Nie jeden dawno by się poddał, ale Kamil kilka lat walczył i nigdy nie zwątpił. Pamiętam, kiedy jako dzieci bawiliśmy się na wspólnym podwórku, on nosił okulary z jednym zaklejonym szkłem. Był przez to charakterystycznym chłopcem. Wesoły, jako dziecko, i jako mężczyzna. Zakochany w 5 letnim synku i żonie. A tu nagle bramy niebios się otworzyły i zaprosiły go w ostatnią podróż. On jest szczęśliwy. Nie wątpię w to. Ale tych, których zostawił - cierpią. Przeżywają gorycz taką, jaką ja dokładnie pamiętam i nadal odczuwam po stracie Marysi. Tak dobrze znam to uczucie bezsilności, kiedy człowiek po prostu musi zaakceptować fakt, że ten kogo najbardziej kochamy, opuszcza nas. To trudne, bardzo trudne powiedzieć dziecku, że nigdy nie zobaczy taty. Tak jak ja musiałam powiedzieć, ze nigdy moi chłopcy nie zobaczą siostry. Takie chwile uświadamiają jeszcze bardziej, że życie to chwila, która jak motyl jest piękna, barwna, i bardzo delikatna i krucha. I jak motyl pojawia się, by zniknąć nam z oczu. To chwila, która nie trwa wiecznie i chociaż wydaje nam się, że jeszcze tyle lat mamy przed sobą, to przecież nikt nie wie, czy lat, miesięcy, dni godzin, czy chwil. Odejście Marysi zmieniło we mnie właśnie ten pogląd - nawet kiedy jestem bardzo zła na kogoś, to staram się zawsze postępować tak, by nie krzywdzić innych, a przynajmniej im nie szkodzić. I cieszyć się każdą chwilą nudy, radości, zmartwienia, każdym dniem i każdym wyzwaniem. Dlatego kochani, w tej chwili refleksji pomyślcie o tych, których kochacie i pomyślcie za co możecie być dzisiaj wdzięczni.

wtorek, 17 czerwca 2014

Marysia bohaterką....

Dzisiejszej nocy śniła mi się moja cudowna córeczka. Pamiętam, że  trzymałam ją na rękach , tuliłam i karmiłam. Była taka jak zawsze, szczupła, lekka, pachnąca, cieplutka i mruczała coś delikatnie swoim dziecięcym głosem. To cudowne, kiedy podczas snu mogę się z nią spotykać. Szkoda, że nie jest to każdej nocy. Ale ciesze się, że przychodzi do mnie we śnie.
Marysia jest bohaterką... Napisałam tak, ponieważ dostałam wczoraj pięknego maila, od Pani Sylwi R., czytelniczki bloga, ale i świeżo upieczonej magister, która pisała swoją pracę w oparciu o losy Marysi. Miałyśmy ze sobą wcześniej kontakt mailowy, bo pani Sylwia oprócz tego, że przeczytała moją książkę "Życiowa zwrotnica", to zadawała pytania dodatkowe, niezbędne na potrzeby pracy magisterskiej. Jak pisała, związała się emocjonalnie z Marysią i całą tę historią. Wczoraj dostałam od niej maila, który bardoz mnie wzruszył i przyznam się, że wywołał u mnie łzy radości:)
Załączam jego treść, za zgodą Pani Sylwi:
"Witam Pani Aniu, chciałabym się juz oficjalnie pochwalić, iż w czwartek
zostałam Panią Magister :) nie byłoby to możliwe bez Pani udziału w
moich badaniach za co jeszcze raz pragnę z całego serca podziękować.
Dzięki Pani oraz Marysi nauczyłam się wielu nowych rzeczy, dostałam od
Was też niesamowite pokłady siły i energii. Mam nadzieje, że będę
miała okazję kiedyś poznać Panią osobiście, porozmawiać oraz
posłuchać wielu mądrości życiowych, którymi dzieli się Pani na
każdym kroku. Jestem wierną 
czytelniczką bloga, jak również czekam na kolejną Pani książkę. W
załączniku przesyłam zdjęcia z pracy.

Pozdrawiam
Sylwia.R"
a dodatkowo dostałam zdjęcia pierwszej strony obronionej pracy magisterskiej oraz strony drugiej - podziękowania:


To wspaniałe, że są ludzie, którzy dzielą swoje życie i emocje z innymi, a ta napisana praca, z pewnością jest bardzo wartościowa nie tylko dla komisji oceniającej, ale i dla każdego, kto się z nią zetknie. 
Pani Sylwio! Jeszcze raz dziękuję! 
ps. Książka " Odbicie" czeka na rozstrzygnięcie konkursu, które będzie po wakacjach we wrześniu. Wtedy napiszę dokładnie kiedy zostanie wydana. Pozdrawiam gorąco wszystkich moich czytelników! 

sobota, 14 czerwca 2014

kolacja z sushi udana;)

No tak, kolacja z przygotowanym własnoręcznie sushi - udana;) Chociaż nie wszyscy dotarli, to w kameralnym 6 osobowym gronie fajnie spędziliśmy czas;) Uwielbiam sushi. Muszę przyznać, ze to zrobione przez nas - przeze mnie i męża- nie odbiegało od tego z restauracji, a znajomi mówili, że jest przepyszne. Wszystko zjedliśmy! Zrobiłam z podwójnej porcji, czyli z 10 kg do sushi i wielu dodatków. Oprócz sushi na naszej japońskiej kolacji były jeszcze kalmary w cieście i sajgonki z sosem słodko-pikantnym z chilli. Przygotowanie sushi to fajna zabawa, choć najwięcej "troski" trzeba poświęcić wręcz ceremonialnemu sposobowi przygotowania odpowiedniego ryżu. Potem tylko umiejętne rozłożenie ryżu na algach morskich i dodatki jak łosoś, surimi, papryka, ogórek, awokado, krewetki, wasabi, szczypiorek, pędy bambusa kiełki, kawior, i następna ceremonia - zwijania alg;) ręcznie wychodziło nam znacznie lepiej niż przy użyciu specjalnej maty bambusowej. Na koniec jeszcze sos sojowy, imbir marynowany, wasabi, i mmmm pycha!...
Zobaczcie jak się udało nasze sushi;)
smacznego!








czwartek, 12 czerwca 2014

Nowe zmiany w życiu...

Wiem kochani, że ostatnio niewiele pisze, ale jestem zabiegana... Hm, zastanawiacie się cóż takiego mogę robić:)? Może zacznę od tego, że książka "Odbicie" napisana  - jak już wiecie i złożona do konkursu. Kapituła czyta zgłoszone prace w okresie wakacyjnym, a rozstrzygnięcie będzie dopiero po wakacjach. Gdyby nie chodziło o pieniądze, to już z pewnością byłaby wydana, ale cóż, jeśli jest możliwość wzięcia udziału w konkursie - a nagroda niebagatelna, bo wydanie pierwszego nakładu dla zwycięzcy finansowane przez organizatora konkursu - samo mówi za siebie. Warto spróbować. Jeśli wygram - będzie wspaniale:)! Jeśli nie, tak czy siak po wakacjach będę wydawać książkę, bo wiem, że mnóstwo osób na nią czeka;) Wciąż dostaję nowe zapytania o termin wydania. Kochani, na pewno będzie to jesienią tego roku.
No dobrze, co jeszcze się dzieje. Oprócz tego, że Marynia wciąż daje o sobie znać za pomocą subtelnych myśli, snów, wyraźnych znaków, to ja postanowiłam powrócić do czynnego zawodu. Jednak kto pracuje w szkolnictwie wie, jak wygląda ten rynek pracy... nowe zwolnienia nauczycieli, brak nowych etatów, coraz mniejsze nabory , generalnie nieciekawie. No i proszę, jadę sobie autem i w radiu słyszę ogłoszenie, ofertę szkoleniowo-doradczą dla zwolnionych nauczycieli i innych osób pracujących w oświacie. Warmińsko Mazurski Zakład Doskonalenia Zawodowego w Olsztynie wygrał przetarg unijny i ma określone środki pieniężne na dofinansowanie sektora zwalnianej oświaty w zakresie pieniężnym - przy zakładaniu własnej działalności gospodarczej oraz finansowaniu studiów podyplomowych. jakby nie patrzeć, każdy znajdzie coś dla siebie. Fakt faktem,   trzeba zacząć od tego, że albo się wie, w jakim kierunku chcemy się przekwalifikować, albo mieć pomysł na własny biznes. Ja właśnie taki mam. Ale to dopiero początek. Bo jak się domyślacie - cała procedura wymogów, kilkunastostronicowy wniosek z zarysem biznesplanu trzeba złożyć w Olsztynie. Potem testy psychologiczne,  i rozmowa kwalifikacyjna w Olsztynie. Jeśli się przejdzie pomyślnie ten etap, następnie 4 dniowe intensywne szkolenie z małej przedsiębiorczości, czyli wiecie ZUS, podatki i itd  - niezbędne wiadomości przy zakładaniu własnej firmy a potem 3 dniowe szkolenie z pisania biznes planu. Trzeba dojeżdżać do Olsztyna. Niektórzy zrezygnowali, bo no właśnie nie wiem dlaczego? - może przeraził ich stos dokumentów, które trzeba wypełnić,niektórzy nie przeszli pomyślnie rozmowy kwalifikacyjnej, a reszta intensywnie planuje swoje biznesy.
No więc ja też to robię, dużo czasu spędzam na badaniu rynku, piszę, planuję, wyliczam... Jeszcze przede mną jakieś 20 godzin by dokończyć mój biznesplan i zobaczymy co będzie dalej. Tak czy siak , uważam że to świetna oferta i jeśli można ruszyć z własnym pomysłem na biznes za unijne pieniądze - to jest to świetna okazja, żeby wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć pracować na własny rachunek. Tego właśnie chcę;) Będę miała także czas na pisanie trzeciej, być może już ostatniej książki.
Dlatego kochani! Jeśli pracujecie w oświacie w woj. warmińsko-mazurskim, lub zostaliście zwolnieni, wejdźcie na stronę WZMDZ w Olsztynie i zachęcam do składania podań. Czym więcej osób będzie miało własne dochodowe biznesy, tym lepsza będzie gospodarka, bo przecież wszyscy wzajemnie jesteśmy od siebie zależni, krawiec, o d piekarza, on od lekarza, lekarz od l=nauczycieli, oni od sklepikarza i tak w kółko. Każdy musi jeść, ubrać się, wypoczywać i bawić i na to wszystko zapracować. Dlatego życzę wam powodzenia i jeszcze w ciągu miesiąca jest kolejny nabór chętnych;)
ps. Tak na marginesie;) Zaprosiliśmy na jutro gości i będę z mężem przygotowywać sushi- na azjatycką kolację. Mam nadzieję, że nauka nie poszła w las i wszystko będzie tak jak należy, a sushi zaskoczy gości;) Oczywiście podzielę się z wami relacją z przyjęcia i zdjęciami:) Tymczasem pozdrawiam was kochani serdecznie i do usłyszenia niebawem;)

wtorek, 10 czerwca 2014

cicha łza...

Choć tak blisko na co dzień, gdy odwiedzam cmentarz, tak daleko zarazem. Choć w pamięci wciąż buzię jej widzę, zapach główki czuje, choć jedwab malutkich dłoni pamiętam, to... wspomnienia jak ciernie wbite w me serce, choć przywołują uśmiech miłości, zalewa je łza głuchej tęsknoty. Marysia wciąż daje mi znaki. Niektóre fotografuję, inne odciskają się w moim sercu, jak niegdyś jej ciałko wtulone w mą pierś.
Chociaż doceniam życie i cieszę się przeżytym w zdrowiu każdym dniem, to matczyne wspomnienia wyrywają się z ram logiki i imadłem ściskają milczące gardło.
Marysiu! Tak wiele wyjaśniłaś odchodząc... Dziękuję CI za tę naukę. Sercem na wieki z TOBĄ! mama...


https://www.facebook.com/photo.php?fbid=543659952410579&set=a.349947361781840.1073741829.100002997364445&type=1&theater


środa, 4 czerwca 2014

Obrzydliwy komentator powrócił

Tak , zapewne pamiętacie te wszystkie niehumanitarne komentarze na temat mojej zmarłej Marysi. WIem, że na wstrząsnęły one wszystkimi czytelnikami bloga. Moderowanie komentarzy pomogło na jakiś czas, dopóki mogły komentować osoby z otwartym IP. Kiedy sprawa ucichła, przynajmniej na moim blogu - burza rozszalała się na blogu mamy Krzysia, z takimi  samymi obraźliwymi, a wręcz plugawymi i skandalicznymi komentarzami odnośnie zmarłego Krzysia.
Niestety, chociaż nie widzicie tych komentarzy, bo każdy wpisany komentarz trafia najpierw do mnie na skrzynkę w celu zatwierdzenia - to jednak wciąż je dostaje. Parszywy komentator twierdzi, że : "chce mu się rzygać na widok tego mutanta" - czyli mojej córeczki.
Zastanawiam się czy nie zebrać sił i nie dobrać się do tyłka temu podłemu komentatorowi, który tak bezwstydnie obraża i poniża zmarłe dzieci i ich rodziców. Daleka jestem od tego, aby życzyć mu śmierci tego, kogo najbardziej kocha - o ile ma jakiekolwiek ludzkie uczucia - bo zaczynam w to wątpić - ale ostrzegam po raz ostatni, że jeśli sytuacja się powtórzy - to nie zostawię tego bez echa!
Tymczasem, chcąc zamieścić jakiś komentarz od dziś - będzie widoczne jego IP.
Więc zobaczymy skandaliczny obłudniku ile masz odwagi. Skro nie szczędzisz słów i rzucasz błotem   w najbardziej idealne istoty, jakie żyły na świecie - niepełnosprawne dzieci, które nigdy nikomu nie wyrządziły nawet myślą najmniejszej krzywdy - to może będziesz mieć źdźbło odwagi i się ujawnisz. Może przedstawisz swoje imię, napiszesz co takiego stało się w twoim życiu, że tryskaj jadem gorszym od żmii? Może znajdzie się ktoś, kto ci wybaczy? A może wręcz przeciwnie? Jakie to łatwe tak anonimowo wchodzić z brudnymi buciorami w czyjeś życie, prawda? A jak trudno pokazać swoją plugawą twarz publicznie! Widzisz to co nas różni - to przepaść. Bo ja dostrzegam doskonałość Boską w niedoskonałym ciele, a ty widzisz mankamenty, których nawet nie jesteś godzien.
Ale wiesz, w życiu niegdy nic nie wiadomo, nic nie jest pewne i wszystko przemija. I jaką masz gwarancję, że nie staniesz się "szkaradą" - tak jak oceniasz moje dziecko? Co wtedy powiesz o sobie? że jesteś mutantem? Może będziesz się modlić o śmierć, a ona nie przyjdzie, dopóki nie zaznasz wszystkich krzywd na własnym ciele, które wyrządziłeś innym? Może  sprawiedliwość wszechświata, która powraca do nas jak bumerang doświadczy cię o nowe przeżycia? CO wtedy zrobisz???? Odpowiedz sobie na to pytanie.
A moje zmarłe , podkreślam IDEALNE dziecko zostaw w spokoju!!!!

wtorek, 3 czerwca 2014

Tęsknota łamie serce....

Robiłam dzisiaj porządek w komputerowych plikach. I nawet nie mam pojęcia skąd znalazły się krótkie filmiki z Marysią, podczas jej rehabilitacji, które zostały uwiecznione przez przypadek - przez nieudolne posługiwanie się przez moją mamę aparatem;) Chcąc zrobić zdjęcia wciskała opcję nagrywania i w ten właśnie sposób, mam przed sobą Marysią jak żywą. W takich momentach, kiedy wydaje się ona być na wyciągnięciu dłoni  - serce płacze krwawymi łzami. Słyszę jej głos, widzę falujące kiteczki , czuję na sobie spojrzenie. Niemal rozpoznaję jej dziecięcy zapach. Jest tak blisko, a zarazem tak nieosiągalna. Czasem taka gorzka świadomość że już nigdy więcej jej nie dotknę, nie przytulę, nie zobaczę, rozrywa mą duszę od wewnątrz. Miłość owiana tęsknotą płonie jeszcze większym ogniem, jeszcze bardziej dotkliwym, jeszcze mocniej odczuwalnym, a wszystkie te emocje gasi kubeł zimnej świadomości, że przecież ona nie żyje. Nie tutaj, nie w tym wymiarze. Nie wiem dlaczego natknęłam się na te wszystkie filmy. Nie widziałam ich od kilku lat. Dzisiaj wspomnienia jak huragan powracają z nieprzebraną siłą,  by wystawić strapioną dusze matki na najcięższą z prób.
Czy ją wytrzymam? Choć łzy cisną się do oczy- wiem, że tak jej dusza zdecydowała
choć żal rozrywa serce - wiem, jaki był cel jej życia
choć tęsknota wprawia w odrętwienie - wiem, że Ona nie chce, bym płakała
choć pustka tak wielka - czuję że ona jest przy mnie
choć zmysły wariują i krzyczą - Marysia śle mi przesłanie.

TE króciutkie żywe obrazy dla wszystkich którzy znali Marysię i ją pamiętają oraz dla tych, którzy znają ją tylko z bloga.