wtorek, 26 sierpnia 2014

Anegdotka

Kochani, czasem wyłapuję z Internetu fajne anegdoty, bo one uczą najlepiej. Jedną z nich, chciałabym się dzisiaj z wami podzielić;) Co myślicie o tej?
Był sobie człowiek, który wędrował od miasta do miasta i szukał dobrych ludzi. W jednym zatrzymywał się dłużej, w innych już po kilku godzinach wiedział, że to nie to i że na pewno musi szukać dalej. – Ludzie tutaj są źli, zimni, przebiegli i niesympatyczni – mówił i wyruszał na dalsze poszukiwania. Kiedyś przybył do miasta, o którym słyszał od dawna.
– Tak, to tutaj znajdę szczęście – myślał. Ludzie stąd są prawdziwymi aniołami. Tutaj osiądę, moja wędrówka dobiegła kresu. Wynajął piękne, słoneczne mieszkanie na poddaszu i rozkoszował się szczęściem. Któregoś dnia ktoś skradł mu rower. Jego złość, żal i frustracja nie miały końca. – Nawet tutaj? W mieście, które miało okazać się rajem? Nawet tutaj są źli ludzie? Złodzieje, oszuści, kłamcy. Obiecywali, że tu zaznam szczęścia – płakał, krzyczał i rzucał talerzami. Kiedy się w końcu uspokoił, ktoś zapukał do jego drzwi.
– Ma pan świetny rower, ale zauważyłem, że brakuje powietrza w oponach. Dopompowałem je i przejechałem się wokół parku, żeby sprawdzić, czy dobrze jeździ – powiedział młody mężczyzna. Kiedy mój bohater wyjrzał przez okno, zobaczył, że rower aż lśni. Chłopak nie tylko dopompował opony, ale również go wypolerował.
Nie oceniaj za szybko. Nie wściekaj się, daj czas światu i sobie.
I nie noś w sobie goryczy z poprzednich miejsc, związków, sytuacji. To już było, teraz staje się nowe, tylko daj temu szanse!
Autor nieznany.
Zastanów się:
Jaka była Twoja pierwsza myśl po przeczytaniu?
Jaka mądrość płynie dla Ciebie z tej przypowieści?
Co chcesz z tej przypowieści zapamiętać  dla siebie?

Już wkrótce:)


Czasem pewne rzeczy w życiu wydają się być przesądzone, codzienność monotonna, a możliwości ograniczone.
I kiedy wszystko idzie nie tak, a życie szokuje sentencją zdarzeń, człowiek ma dwa wyjścia: poddać się ograniczającej go niemocy lub odnaleźć wewnętrzną siłę, która doprowadzi do spełnienia. Książka, która już wkrótce się ukaże,  to prawdziwa historia (kontynuacja „Życiowej zwrotnicy”), opisująca jak zaskakująco krucha jest granica pomiędzy rozpaczą, a szczęściem. Dzięki tej lekturze dowiesz się, w jaki sposób porzucić uczucie bezsilności i totalnie odmienić swoje życie na lepsze. Kilka prostych zasad opisanych w tej publikacji może uczynić Twoje życie nadzwyczajnym. Ta literatura uzdrowi Twoją duszę i pomoże Ci lepiej zrozumieć samego siebie. Dowiesz się jak odnaleźć swoją pasję, w jaki sposób materializować swoje plany, jak skutecznie rozładować stres, jakie cenne informacje mogą kryć się w zbiegach okoliczności. Za pomocą tej książki nauczysz się wykorzystywać swoją własną energię, by lepiej Ci służyła oraz dowiesz się dlaczego myśli i emocje są tak ważne w życiu. W jaki sposób uczynić z nich precyzyjne wskazówki. Skuteczność takiego postępowania znakomicie ilustrowane są  przykładami z wydarzeń życia. Przygotuj się zatem na chwile pełne radości, zabawy i wzruszenia, które pozwolą Ci wkroczyć w zupełnie inny wymiar. 



 



sobota, 23 sierpnia 2014

Pyszny placek ze śliwkami

Gdy weszłam do domu, w kuchni stały 3 wiadra śliwek węgierek. Pyszne, miękkie soczyste.  Od razu zabrałam się za przetwory. Kilka słojów śliwek do ciasta na zimę, kilkanaście słoiczków gęstych i pysznych powideł. Mmmmmm, smakują wybornie na ciepłej bułce z prawdziwym masłem, a z reszty szybki placek napakowany śliwkami:)
składniki ( na normalną blaszkę)
- 3 szklanki mąki
- 6 łyżek kwaśnej śmietany
- 6 łyżek kefiru lub jogurtu naturalnego
- 3 duże jaja
- 8 łyżek oleju
- 3/4 szklanki cukru
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- około 600-700 g śliwek
- cukier puder do posypania

wykonanie:
- jajka ubijamy z cukrem do białości. Do ubitych jaj dodajemy na zmianę mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, kefir/śmietanę i olej.  Ciasto powinno być gładkie i dość gęste.
- blaszkę wykładamy papierem do pieczenia, przekładamy do niej ciasto, wyrównujemy łyżką, temperaturze 180 stopni przez około 50- 60 minut. Upieczone i przestudzone posypujemy cukrem pudrem ( możemy wymieszać go z cynamonem). Ja dodałam cynamon także na wierzch śliwek - jest pysznie i aromatycznie: 
Oto gotowe ciasto przed upieczeniem: Ps. Wybrałam mniejszą blachę, a resztę przelałam do silikonowych foremek i napakowałam borówkami. 

Poniżej reszt

Ps. Teraz się piecze, potem dorzucę zdjęcie cieplutkiego placka. Smacznego! :)


oto gotowy placek:)



środa, 20 sierpnia 2014

Dziwne....

NIe było mnie kilka dni, ale przed wyjazdem zostawiłam w Marysiowym kąciku wazon ze świeżo ciętymi kwiatami. Mama takie same postawiła u siebie w domu. Kiedy wróciłyśmy, kwiaty u mamy zgniły i zwiędły, natomiast kwiaty Marysi pomimo iż miały wodę w wazonie i stały ok tygodnia, nie zwiędły, nie zgniły, tylko uschły, nadal zachowując swój urok:) Nie wiem, dlaczego tak sie dzieje, bo wszędzie indziej gdzie postawię kwiaty, np na stole w wazonie w tym samym pokoju - kwiaty po pewnym czasie więdną i gniją, jeśli postoją za długo. Natomiast w Marysiowym kąciku zachowują się zupełnie inaczej. To takie dziwne i w dodatku taka sytuacja jest za każdym razem. Co jest tego przyczyną?? NIe mam pojęcia. Ale tak jest i ta odrobina magii bardzo mi odpowiada. Może to kolejny dowód na to, że życie po życiu istnieje??? Każdy niech odpowie sobie sam na to pytanie. 




Ostatnio rzadziej pisze na blogu, ale pomimo wakacji spędzam je dość intensywnie i myślę nad powrotem do branży, więc szkolę się, by szkolić dalej. Interesuje mnie doradztwo biznesowe, marketing i pisanie biznesplanów. Mam już pewne doświadczenie w tym zakresie i chcę dalej rozwijać się w tym kierunku. To jest rzecz, która pomimo wielu przygotować i ciężkiej pracy , daje mi dużo satysfakcji, dlatego postanowiłam, ze będę dalej się rozwijać, by spełnić swoje marzenia. Jednego jestem pewna, że warto przeżywać życie robiąc to, co sięk ocha, co nas kręci, co sprawia, że pomimo iż nam się nie chce, to i tak to robimy i najważniejsze że chcemy to robić. To, że jesteśmy obserwatorami własnego postępu i możemy dać innym coś, czego potrzebują, a co sprawia nam osobistą radość. Dlatego świat jest tak ukształtowany, że rozrzucił talenty i predyspozycje zawodowe po ludziach,  jak kwiaty po łące, by tworzyły one wzajemny i zależny ekosystem opierający się na współistnieniu i współzależności. Jak dobrze, kiedy ma się poczucie, że można dać coś innym i że nadal jesteśmy komuś potrzebni....

piątek, 8 sierpnia 2014

Refleksja...

Każdego dnia wstaję rano, witam się z dziećmi i z Marysią, mówiąć w myślach , dzień dobry kochanie.  Przecieram fotografie Marysi z kurzu i szybę z odcisków ust po złożonych tam całusach. Przypominam sobie jej uśmiech, zapach, głos, jedwab rączek i niewinne pełne radości ale i często bólu spojrzenie. Pamiętam wszystkie trudności i każdą chwilkę szczęścia. Każdą łzę rozpaczy i każdy promyk nadziei. Dzisiaj zastanawiam się, czynadal wygląda tak samo,kiedy się z nia żegnałam? Tęsknota zamieszkuje serce matki, która nie jest w stanie zapomnieć , zrestartować uczuć , wymazać z pamięci. Wciąż zadaje sobie pytanie: "co mogłam zrobić lepiej ?" O czym zapomniałam, czego nie dopełniłam? Choroba przynosi nam cierpienie , ale niemożność fizycznego miłowania- jeszcze większe . Jak wyglądałaby dzisiaj, jutro? Może kiedyś umiałaby powiedzieć : mama... A może jeszcze nie czas? Może tam po drugiej stronie powie mi wszystko o czym usta jej milczały? Życie tak prędko upływa , czas nie będzie stał w miejscu, tylko wspomnienia nie idą naprzód uwiazane łańcuchem przeszłości. Tyle w życiu znosimy o tak wiele walczymy...dlaczego? Może właśnie po to by czasem pomyśleć dokąd zmierzamy ? Może do takiej refleksji kiedy powiemy :dziekuję"Dziekuję za każdy problem, który pokonałam, dziękuję za ludzi , którzy byli blisko, dziekuję za miłość, którą poznałam, dziekuję za to, ze żyję, ze wciąż moge iść dalej. I choć łańcucha przeszłości nie zerwę, przesłanie zabiorę ze sobą i wezmę ciebie za rękę, bo przecież idziemy tę samą drogą...



"Kiedy Bóg chce Ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot. Im większy podarunek otrzymujesz, tym większym kłopotem Bóg go maskuje."(Norman Vincent Peale)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Znaki miłości od Marysi

W weekend mieliśmy gości - rodzinę z Litwy.  Czas spędzaliśmy w bardzo miłej atmosferze. Przyjechała mojej mamy kuzynka z mężem i dziećmi. Gdy wszyscy poszli już spać, my jak zwykle we trzy rozmawiałyśmy do 3 nad ranem. Tematy były różne. Nie dało się nie wspomnieć o Marysi, znakach, które mi daje, o życiu po życiu i o faktach, które ludzie przekazywali sobie na temat znaków od osób, które odeszły. Nie będę ich dokładnie opisywać, ale nawet moja ciocia z Litwy była świadkiem takiej paranormalnej sytuacji (nie ona jedna- widzieli to wszyscy goście, którzy w tym czasie byli u nich w domu i siedzieli przy stole). Kiedy takie rzeczy mają miejsce, człowiek jest jakby spokojniejszy, bo wie, ze ludzie nie odchodzą na zawsze, że są, że próbują się komunikować, uspokajać nas, i potwierdzać, ze są blisko. Podczas, gdy tak rozmawiałyśmy, płakałyśmy, i przechodziły przez nas wszystkie emocje, poczułam, że Marysia jest blisko i wkrótce dostanę jakiś znak. Nie wiedziełam kiedy i gdzie, ale powiedziałam to głośno. "Wiecie, czuję, że dostanę od Marysi znak, bo ona tu jest i nie chce, żebyśmy płakały".  Na owy znak nie musiałam długo czekać. Rano, kiedy smażyłam racuszki drożdżowe na śniadanie i przewróciłam placuszek na drugą stronę - dotknęło mnie to samo uczucie, kiedy wiem że jest to znak od Marysi. Tego nie można wymyślić, sfabrykować, upozorować. Tak jak nie da się ułożyć serca z chmur, tak nie da się na gorącym smażonym placku zrobić serca, bo niby z czego ? Marysiu, dziękuję, że jesteś....