poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Znaki miłości od Marysi

W weekend mieliśmy gości - rodzinę z Litwy.  Czas spędzaliśmy w bardzo miłej atmosferze. Przyjechała mojej mamy kuzynka z mężem i dziećmi. Gdy wszyscy poszli już spać, my jak zwykle we trzy rozmawiałyśmy do 3 nad ranem. Tematy były różne. Nie dało się nie wspomnieć o Marysi, znakach, które mi daje, o życiu po życiu i o faktach, które ludzie przekazywali sobie na temat znaków od osób, które odeszły. Nie będę ich dokładnie opisywać, ale nawet moja ciocia z Litwy była świadkiem takiej paranormalnej sytuacji (nie ona jedna- widzieli to wszyscy goście, którzy w tym czasie byli u nich w domu i siedzieli przy stole). Kiedy takie rzeczy mają miejsce, człowiek jest jakby spokojniejszy, bo wie, ze ludzie nie odchodzą na zawsze, że są, że próbują się komunikować, uspokajać nas, i potwierdzać, ze są blisko. Podczas, gdy tak rozmawiałyśmy, płakałyśmy, i przechodziły przez nas wszystkie emocje, poczułam, że Marysia jest blisko i wkrótce dostanę jakiś znak. Nie wiedziełam kiedy i gdzie, ale powiedziałam to głośno. "Wiecie, czuję, że dostanę od Marysi znak, bo ona tu jest i nie chce, żebyśmy płakały".  Na owy znak nie musiałam długo czekać. Rano, kiedy smażyłam racuszki drożdżowe na śniadanie i przewróciłam placuszek na drugą stronę - dotknęło mnie to samo uczucie, kiedy wiem że jest to znak od Marysi. Tego nie można wymyślić, sfabrykować, upozorować. Tak jak nie da się ułożyć serca z chmur, tak nie da się na gorącym smażonym placku zrobić serca, bo niby z czego ? Marysiu, dziękuję, że jesteś....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz