wtorek, 30 lipca 2013

Sen o niej:)

Wczoraj śniła mi się moja kochana Marysia. Ponieważ śni mi się dość rzadko, zawsze, kiedy mogę spotkać się nią w marzeniach sennych napawa moje serce radością. Widziałam ją taką jak zawsze, co prawda chorą, z chudymi nóżkami, ale uśmiechała się do mnie. Pamiętam, że sprawdzałam wyniki badań, bo znowu dopadła ją infekcja. Dalszy etap snu dotyczył świadomości, że jej nie ma już ze mną, ale szłam doliną, gdzie spotkałam 2 kobiety z małymi dziećmi. Jedna w tym śnie, też straciła niedawno dziecko, jednak zaszła w ciążę po 3 miesiącach i w ten sposób w wózku prowadziła zdrowe dziecko. Była to malutka - roczna i drobna dziewczynka, ubrana w  bawełnianą sukienkę w szaro czarne paski zakończoną falbanką. Zatrzymałam się przy tych kobietach i ona powiedziała, że dziecko to ma także na imię Marysia. Zapytałam więc, czy mogę wziąć ją na ręce- zgodziła się. Dziewczynka byłą bardzo lekka i siedząc na moich kolanach, spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała do mnie: Ja codziennie bawię się z Marysią(tą moją ) - zamilkłam ze zdziwienia. Matka tej dziewczynki również była w szoku, bo dziecko było małe i nie potrafiło jeszcze mówić. Wiedziałam, że chodzi o moją córeczkę, która mieszka teraz w niebie. Ta? - zapytałam, a mogę jutro do was przyjść się pobawić ? zapytałam. Dziewczynka miała szeroko otwarte ciemne oczy i akceptującym skinieniem głowy z aprobatą potwierdziła, że tak. O której godzinie? - zapytałam .... I w tym momencie zerwała się w nocy wichura, to była ta straszna burzowa noc, wiatr wleciał z hukiem do środka i trzasnął oknem. Obudziłam się wyrwana z pięknego snu. Nie wiem, co było dalej i o której godzinie miałam do nich przyjść... Szkoda... ale sen ten ukoił tęsknotę mego serca, bo czułam, że moja córeczka jest bezpieczna, że bawi się z dziećmi, jest radosna i robi to co każda zdrowa dziewczynka, czego wcześniej nie zdołała poznać....Kochani, pozdrawiam Was bardzo serdecznie, wszystkie mamy, które do mnie piszą, życzę Wam wytrwałości w walce o wasze dzieci, miłości i świadomości, że nic nie jest trwałe, a wszystko przemija. Nic nie istnieje bez przyczyny i nic nie zmienia się samoistnie. W zasadzie tej nie ma nic odkrywczego, jednak samo jej   uświadomienie sobie jest ważne, bo decyzja zapoczątkowuje zmianę. Zmiana wywoła niezliczone reakcje zarówno pozytywne jak i negatywne. Bardzo ważna w tym wszystkim jest nasza intencja. Siła dobra podobnie jak huragan ma niewyobrażalną moc. Pociąga to za sobą istnienie łańcucha współzależności, a to pozwala uświadomić człowieka, jak bardzo jest współzależny od innych ludzi, dlatego taż ważna jest odpowiednia intencja płynąca z serca, bo dobro jak bumerang powraca w nieoczekiwanym momencie, ale i zło  - robi to samo. A nasze niewłaściwe często decyzje, wynikające ze strachu, przed tym co może się wydarzyć w konsekwencji naszego kroku, są jak ogromne magnesy, które trzymają nas w miejscu uniemożliwiając rozwój. Tak sobie rozmyślałam nad tym, ile wyzwań każdego dnia pokonuje każdy z nas. Ile przeszkód musi przezwyciężyć, jak często zdać się na odwagę, jak bardzo się czasem zmęczyć, by w ogóle żyć i egzystować. Jak wiele znieść cierpienia i dotyczy to absolutnie każdego człowieka - bo wszyscy jesteśmy tacy sami. Pragniemy szczęścia i znosimy ból. Jedni ból choroby dziecka, śmierć ukochanej osoby, inni znoszą niedostatek finansowy, jeszcze inni martretowanie i bicie, a innym natomiast ludziom żywioł zabiera wszystko. Co więc pozostaje człowiekowi w takich skrajnych sytuacjach, gdy brak sił, a rozpacz rozrywa serce? Bardzo mi się podobają słowa Buddy, który mawiał, że : "Największy skarb, jaki może posiąść człowiek, to wiara w siebie." A co wy o tym myślicie?
J się z tym zgadzam, bo wszystko inne jest nietrwałe i często nieodwracalne. Wiara też jest ulotna i przychodzi oraz odchodzi niczym morska fala. Jednak zawsze można ją w sobie pobudzić i zmotywować się wewnętrznie do działania i chęci dalszego życia. Każdy z musi zapewne sam rozważyć to wewnątrz siebie. Ja wierzę, że choć jest to bardzo trudne, to jednak wiara w samego siebie jest niezwykłym budulcem, który regeneruje w człowieku zgliszcza, które pozostawiło cierpienie. Choć trudno jest każdemu z nas podnieść się po porażce, to tylko wiara, że możemy dać z siebie więcej, że jesteśmy potrzebni innym ludziom, że nasze życie ma głęboki sens, pozwala nam stopniowo uprzątać zgliszcza pozostawione po lawinie cierpienia. Wiara w siebie powoduje, że decydujemy się na coś, co nas przeraża, co wywołuje w nas strach, niepewność. To siła, która pozwala nam robić to, czego inni boją się robić. A kiedy się przełamiemy, kiedy pomimo strachu podejmiemy wyzwanie, nasze życie pnie nas w górę po drabinie rozwoju, możliwości i szczęścia. Gdy będziemy robić w życiu tylko to, co łatwe, nasze życie będzie baaarrrdddzooo trudne, ale gdy zaczniemy robić rzeczy trudne, którym się opieramy, nasze życie będzie łatwe. Dlatego ja podjęłam wyzwanie. Odważyłam się napisać tę książkę, jesienią zaczynam kolejne studia- takie, które mnie pociągają i interesują, czytam, uczę się, chcę szkolić się u najlepszych, tylko po to, by czuć się w życiu szczęśliwą i potrzebną, by moje życie niosło radość i pomoc innym. By dobroć i wsparcie, którą nasza rodzina otrzymywała, gdy Marysia urodziła się chora, potem, gdy każdy dzień był walką o dzień następny, aż w końcu nadszedł czas, gdy ostatni płomień na jej świecy życia zgasł - byli przy nas ludzie o wielkim sercu, byli też tacy ze złymi intencjami, ale to tym wszystkim, którzy pomagali mnie i  Marysi, nie znając nas nawet, to właśnie tym, a może nie tylko tym dokładnie, ale takim ludziom pragnę podziękować z całego serca. I chociaż ich starania nie wskrzeszą już mojej kochanej Marysieńki, chociaż nie cofną czasu, by zacząć wszystko od początku, to z pewnością przyczynią się do nowego zakończenia. A ja zwyczajnie pragnę także być częścią takich dobrych zakończeń w życiu innych ludzi. Jesteśmy przecież dziećmi tego samego Ojca, bez względu na to, czy nazywamy go Bogiem,  Buddą, czy jakkolwiek inaczej. Nasze serca przepełnione tymi samymi uczuciami, tymi samymi pragnieniami i dążeniami świadczą o tym, że ostatecznie zmierzamy w tym samym kierunku.....
Podoba mi się to przesłanie: Każdego ranka budzę się wierząc, że dzisiaj będę niż wczoraj..

piątek, 26 lipca 2013

Myśl o niej wciąż trwa...

Dzisiaj byłam nad morzem, wokół pełno dzieci i ich rodziców. W pewnym momencie przebiegła obok dziewczynka wzrostu Marysi o ciemnych włoskach jak ona, powiedziałam nawet do mamy, zobacz: Marysia! Dziewczynka spojrzała tylko na nas i pobiegła dalej. Spacerowałam brzegiem morza i czułam lekki smutek, a w zasadzie tęsknotę, że nie ma ze mną Marysi. Na razie czekam od niej na znak. W ciągu dnia czytam książki, aktualnie o Dalajlamie - jego naukę , studium buddyzmu w dobie globalizacji. Ciekawa książka, zawierająca wiele wartości, z którymi się zgadzam i którymi żyję;) Mam w zanadrzu jeszcze inną książkę - uwielbiam dobre książki. To zadziwiające, przez ponad 30 lat prawie w ogóle nie czytałam, a od momentu przygody z Marysią w Brazylii - wciąż czytam...
Wspomnienie o Marysi choć na chwilę przyjął piasek..

środa, 24 lipca 2013

Marysia krzyżuje drogi moje i innych ludzi:)


Witajcie kochani!
Niedawno napisała do mnie pewna mama, która wyraziłą zgodę, bym mogła podzielić się treścią tego co napisała:
"Witaj, Aniu
Mam nadzieję, że mogę się od razu tak do Ciebie zwracać.
Z zapartym tchem przeczytałam Marysiowego Bloga. Jesteście niesamowite. Czekam na książkę, bo sama chciałabym sobie poradzić z problemem niepełnosprawności dziecka, który tak na prawdę jest tylko moim problemem... też już praktycznie byłam pożegnana z synkiem, 5 lekarzy mówiło, że nigdy nie odłączymy go od respiratora, a jednak się udało... Podziwiam Cię i zazdroszczę odnalezienia wewnętrznej harmonii... możesz zdradzić sekret jak tego dokonałaś?
Pozdrawiam serdecznie
Marta mama Antusia

 PS Jak zaczęłam czytać o Marysi przyleciała do mnie biała ćma. Pierwszy raz w życiu widziałam taką piękną ćmę :) "

Bardzo wzruszył mnie ten mail i jest jednym w wielu, które do mnie przychodzą, na które zawsze odpisuję. Wierzę, że Marysia w postaci białej ćmy pojawiła się, by skrzyżować nasze drogi. Choć mieszkamy w różnych miastach, mamy ze sobą kontakt, dzięki Internetowi. Mama Antka zapytała jeszcze czy będę poruszać na planowanym jesienią seminarium na temat rodziców chorych dzieci i tego jak samotnie walczą o swoje dzieci, co czują i na ile są samotni w swoim cierpieniu. Marta -mama Antusia napisała także, że : "Pytałaś skąd jestem. Jestem z Poznania, ale z chęcią przejadę się na szkolenie, niezależnie gdzie je zorganizujesz. Mam mały kontakt z mamami dzieci niepełnosprawnych, wszędzie dookoła rodzą się zdrowe dzieci... Czy będziesz też poruszała ten temat? tzn jak się czują rodzice i jak sobie z tym radzą?"
Oczywiście, seminarium mam nadzieję będzie miało charakter nieodpłatny - wierzę, że uda mi się znaleźć miejsce, w którym będę mogła je przeprowadzić i że właściciele sali - nie będą chcieli za to żadnych pieniędzy. Mam kilka pomysłów o tematyce, która będzie przydatna dla uczestników spotkania, bo wiem dobrze, z czym takie rodziny się zmierzają, co czują i jak mogą sobie pomóc, ale mimo to pragnę zapytać w sondażu o to właśnie Was . Dlatego jeśli chcecie lub macie jakiś problem, nierozwiązaną sytuację, czy coś z czym trudno jest wam sobie poradzić - napiszcie proszę. Możecie zaproponować tematykę seminarium, zadać pytanie na które chcielibyście znać odpowiedź. Dzięki temu będę mogła precyzyjnie przygotować część warsztatową pod kątem tego, co Was najbardziej dotyczy i interesuje. Moim celem jest pomoc ludziom w  rozpoznaniu i odkryciu wewnętrznych przeszkód, które uniemożliwiają im osiągnięcie pełni możliwości. Czeka cię zabawa, nauka i przejście na zupełnie inny, nowy poziom życia!
Jeżeli jest coś, co Cię szczególnie interesuje bądź trapi, po prostu zadaj pytanie. Napisz do mnie w komentarzu , bądź ma maila - a na pewno wezmę to pod uwagę, bo pragnę wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie w taki sposób, który pomoże rozwiązać twój problem!
Zatem daj sobie tę możliwość, aby dowiedzieć się jak to jest, kiedy znasz już rozwiązanie twojego problemu i kiedy czujesz się lepiej niż poprzednio:) Czekam niecierpliwie na Twoje propozycje!

Ps. Marto, oczywiście liczę na nasze spotkanie, a co do książki - właśnie się drukuje i już wkrótce zdradzę więcej szczegółów:) Oczywiście zamieszczę informację na blogu, bo wiem, że mnóstwo  osób czeka na książkę, która odpowiada na pytanie w  jaki sposób przestać być osobą biernie poddającą się losowi, jak odzyskać moc, wiarę w siebie  oraz wystąpić poza ograniczające nas ramy życiowych możliwości.
Pozdrawiam wszystkich naszych czytelników, i wierzę, że Marysia każdemu z was podaruje część swojej nieopisanej mocy i mądrości życiowej z jaką przyszła na ten świat, by go opuścić w momencie, gdy  zrozumiałam to, czego Ona chciała mnie nauczyć.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Tęsknota....

Kiedy nadchodzi wieczór, wspomnienia lawiną spływają do głowy. Widzę moją księżniczkę, śpiącą tak jak lubi z podkurczoną nóżką i główką skierowaną w jej ulubioną stronę. Małe usteczka zamknął smoczek, a szmaciana lala zasnęła w objęciach. Białe łóżeczko wyłożone atłasem, miękka poduszeczka i kołysanki wplecione  w warkoczyki delikatnie ją bujały, gdy nieśli ją do snu. Zajęła miejsce zwolnione przez dziecko, które zdążyło się tam wyspać. Obok śpi Kasia, i Kamilka, dalej bliźniaki, za nimi Dominisia i inna Marysia, których wita co rano promień letniego słońca i on jako ostatni mówi im dobranoc. Mogiłka księżniczki wita przechodniów uśmiechem, a wiatraczki radośnie do nich machają. Świeże kwiaty nęcą zapachem,  a porcelanowe aniołki znaczą swoje miejsce. Iskierki płonących zniczy oświetlają dziecięcą kwaterę. Ziemia skrywa śpiące aniołki a kamienne płyty pilnie ich strzegą. Alejka śpiących dzieci zmusza do refleksji i spowalnia krok. A w sercu wyryte znamię wiecznej miłości....















Jeszcze trochę o Marysi

Latem dzieci jest jakby więcej i kiedy widzę spacerujące dziewczynki w każdej potrafię dostrzec Marysię. Wtedy najbardziej mi jej brakuje. Czasami dziewczynki te mają włoski jak moja Marysia, czasami nosek, czasami wystarczy ubranie lub usłyszane słowa jakiejś mamy - Marysiu...
Serce wtedy mocniej zabije i łza zakręci się w oku, bo ja nie przytulę już nigdy swojej Marysi.
Zawsze była i będzie dla mnie wszystkim. Teraz jest moim aniołem stróżem, moją muzą, i bóstwem. Dała coś najcenniejszego i najwartościowszego, dzięki czemu dzisiaj mogę funkcjonować, żyć dalej bez niej, realizować swoje plany i marzenia i cieszyć się życiem. Już wkrótce szczegóły odsłoni książka Życiowa zwrotnica, która z końcem wakacji będzie dostępna. Wiem, że wydawnictwo wymaga cierpliwości, a wiele osób na nią czeka. Dlatego kochani, proszę jeszcze o wyrozumiałość i tym wszystkim osobom, które chciały się zapisać na wyjątkowy egzemplarz - zdradzę, że szykuję dla niestety tylko określonej liczby osób specjalną niespodziankę związaną z książką. Pani Sylwio - wiem, że ta książka odpowie na wiele Pani pytań odnośnie Pani pracy, ale także proszę jeszcze o ciut cierpliwości i myślę że w ciągu najbliższych 2 tygodni będę miała już konkretne informacje z wydawnictwa, którymi oczywiście niezwłocznie się podzielę i powiem jak możecie zdobyć wyjątkowy egzemplarz, specjalnie dla pierwszych osób. Dziękuję Wam za maile i cieszę się, że mogę wam pomóc zrozumieć pewne rzeczy i pomóc radzić sobie z trudami codzienności:)
Marysiu, to Ty jesteś wszystkiego przyczyną;))) dziękujemy!




niedziela, 21 lipca 2013

Refleksje...

Neale DOnald Walsch napisał w Rozmowach z Bogiem, że: "Najgłębszym sekretem jest to, że życie nie polega na odkrywaniu, ale na tworzeniu. Nie odkrywasz siebie, tylko tworzysz siebie. W związku z tym nie staraj się dowiedzieć kim jesteś, staraj się dowiedzieć kim chcesz być." A co wy myślicie o tych słowach? Kiedy przeczytałam tę trylogię jakieś 3 lata temu, moje myśli, przekonania zostały mocno pobudzone. Zaczęłam się już wtedy zastanawiać nad tym przesłaniem, kiedy czytałam po raz drugi, rozumiałam jeszcze więcej, a kiedy czytałam raz trzeci, będąc z Marysią w szpitalu, było to chyba zamierzone, by oswoić się z nadchodzącą śmiercią, która mi ją zabrała. Do tej pory ta trylogia jest moją biblią. To niesamowita książka, podobnie jak życie tego człowieka, która wpadła w moje ręce niby przypadkiem ( bo nie wierzę w przypadki) w odpowiednim miejscu i czasie. Dlatego uważam, że tworzenie jest następstwem odkrycia siebie. Jak człowiek zajrzy w głąb siebie i zrozumie, że jest czymś więcej niż ciałem, to wie, że tworzy swoje życie, które jest przejściową przygodą. Choć czasami ta przygoda nas zaskakuje i płata nam figle, świadomość, że życie w ciele jest przejściowym etapem, ma głęboki sens. Bo przecież, gdyby wszelkie nasze starania, wyzwania z którymi się zmierzamy, nasze chwile szczęścia, tęsknota, rozpacz, choroba, czy nasze osiągnięcia kończyłyby się z chwilą, gdy zamkniemy oczy, jaki sens miałoby nasze życie? Czy gdybyśmy wiedzieli, że po tej przygodzie nic nie ma, to czy nasze życie byłoby takie samo? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? No właśnie, zastanawiam się jaką drogę wybiera każdy z was, zastanawiam się także nad swoją drogą i mam nadzieję, że zmierzam w dobrym kierunku. Choć obiecywałam sobie po kolejnych studiach, że nigdy więcej, to dojrzałam do pewnego pragnienia, i idę na podyplomowe studia na szczęście tylko roczne i to jeszcze w moim mieście:) - na COACHING. :)
Jadę jeszcze do Warszawy na szkolenie i na inne do Gdańska. Pragnę połączyć to , co wiem z doświadczenia, to czego pragnę się nauczyć, by robić w życiu to co uwielbiam robić. Wiem, że czeka mnie ciężka praca, ale wiem też, że jeśli będę robić w życiu to co sprawia mi naprawdę wielką przyjemność, a przy tym będę mogła pomóc innym ludziom - to będzie pełna satysfakcja.
A tymczasem cieszę się, że mogę czerpać siły z  mojej inspiracji - Marysi:)
Kocham Cię, córeczko...tęsknię..



czwartek, 18 lipca 2013

Marysiu!

Marysiu!
niebo bez ciebie blaknie,
smutek głaszcze po twarzy,
miś nocą przytula próbując zastąpić Ciebie
serce pustką przyświeca
szukając Cię w pamięci
łza toczy się z wolna
obmywa oczy stęsknione
a w uszach wciąż dźwięczy muzyka
co kładła cię do snu,
zamknięta w ciemnym dole,
gdy chciałam Cię przebudzić.
i jeszcze kocyk pozostał
gdzie ciałko porzuciłaś
na darmo szukam w nim Ciebie
przytulam, myślę i tęsknię,
Marysiu.!...
nie odpowiadasz,  kochanie,
wiem, wiem, śpisz spokojnie..

wtorek, 16 lipca 2013

Cierpliwie czekam....

Cierpliwie czekam na znak od Marysi. Tęsknię za nią i zawsze, kiedy przez kilka dni nie mam od niej żadnej informacji, pojawia się znienacka. Wiem, że i tym razem tak będzie;) Dzisiaj jest 16 lipca, 10 dni po jej urodzinach, ale także to dzień urodzin mojego starszego syna. Dzisiaj kończy 14 lat. Szkoda, że nie możemy razem świętować kolejnych urodzin. Mój młodszy synek idzie od września do szkoły, wczoraj zrobiliśmy dduuużżżeee zakupy podręczników, przyborów szkolnych, mundurek, i inne niezbędne rzeczy i z przerażeniem stwierdziłam, że koszt takiej wyprawki to ok 700 zł, gdzie 300 to same podręczniki. Ale na szczęście jedna babcia zafundowała książki, a druga zadeklarowała się też coś dorzucić, więc wyprawka pierwszoklasisty nie odbije się zbytnio na domowym budżecie..
Pierwsza klasa to stres nie tylko dla dziecka, ale i dla rodziców:) Ale przecież nie my pierwsi i nie ostatni. Takie przełomy w życiu, kiedy z przedszkolaka dziecko staje się uczniem, - uświadamiają, jak czas płynie nieubłaganie i nim się człowiek obejrzy, z małego dziecka ma nagle w domu dużego chłopca. Nasze życie płynie równie szybko, dlatego może warto czasami przystanąć i zastanowić się nad tym, w jaki sposób je przeżywamy? Czy każdy dzień niesie radość i czy potrafimy cieszyć się tym, że jesteśmy Tu i Teraz? Każdego dnia ludzie odchodzą, rodzą się dzieci. Dlatego właśnie nie warto odkładać marzeń na później. Bo nigdy nie wiemy, czy później nadejdzie i czy będziemy w stanie realizować je tak, jak byśmy zrobili to dzisiaj. Dlatego staram się przeżywać każdy dzień tak, jakby był ostatni. Robię to , na co mam ochotę i cieszę się z otaczających mnie ludzi, rzeczy, i przyrody :) A niebo przy moim domu wczoraj znowu miało kolory tęczy:)

 
Jest jeszcze coś, co zwróciło moją uwagę.. Biały storczyk, który obumarł stojąc na salonowym parapecie, po śmierci Marysi zacząć się zazieleniać i pojawiły się pierwsze pączki. Postawiłam go do Marysiowego "kącika", przy jej fotografii. W mgnieniu oka zaczął kwitnąć jak oszalały, a jego łodyga ugina się od ciężaru pięknych białych kwiatów. Jest ich dokładnie 13 . Nie wiem czy symbolizuje to rok jej odejścia, ale to niewiarygodne, że z uschniętego niemal kwiata rozrósł się tak przepięknie. Czy to przypadek?
 
 
 
 
 

niedziela, 14 lipca 2013

Już po urlopie:)

Wspaniały czas wakacyjny dobiegł końca, teraz jestem w domu i robię porządki i wielki pranie pościelowo bieliznowe po 2 tygodniowej nieobecności:) Uwielbiam patrzeć jak wyprana pościel suszy się na ogrodzie i roznosi zapach świeżości powiewając na sznurach. Wczoraj miałam Powera i sprzątałam cały dzień. Na razie nie mam informacji od Marysi, ale czekam wytrwale na kolejny sen, w którym będę mogła ponownie się z nią spotkać:) Ps. Była przepiękna tęcza, kiedy w trakcie deszczu przebłyskiwało słońce. Ostatnio zauważam bardzo często niebo w kolorach tęczy, podobno może to być znakiem na to, że niebo istnieje naprawdę - tak bynajmniej opisał to - właśnie jako piękną tęczę - 4 letni chłopiec, który przeżył śmierć kliniczną. Hmm , coś w tym jest)

mogiłka Marysi




zdjęcia robione telefonem, więc nie oddają prawdziwego uroku
A jak wygląda droga do Nieba? Tego jeszcze z nas nikt nie wie, ale może wygląda właśnie  tak:?
Wiem, że moja cudowna Pisia jest tam szczęśliwa, ale każdego dnia tęsknota daje o sobie znać. Tule do serca jej fotografię, całuję zimną szybę ramki zdjęcia i wierzę, że te gesty docierają do niej tam, gdzie przebywa. Bardzo pragnę by czuła i wiedziała że wciąż ją kocham i nigdy nie przestanę! Nie będę chyba więcej teraz o tym pisać, bo łzy napływają do oczu, powiało smutkiem, a czas na nostalgię jeszcze nadejdzie, gdy pójdę dzisiaj  pomyśleć o życiu nad jej mogiłką. Marysiu...., Ty wiesz, czego pragnie moje serce i wiesz, co chciałabym ci powiedzieć...

Dzisiejszy dzień zapowiada się słoneczny, więc całe pranie powinno wyschnąć. A dzisiaj na śniadanie?
Mmnnniaaaammm , jajecznica z kurkami, cebulką i koperkiem, pycha! Spróbujcie!, jest naprawdę świetna. Najpierw podsmażam cebulkę, potem dodaję łyżkę masła i smażę kurki, na koniec jajka, sól, pieprz, i posypuję koperkiem. Pycha, Bez kopru też są rewelacyjne;)


smacznego:)

piątek, 12 lipca 2013

Sen o Marysi

Dzisiaj choć obudził mnie ból głowy, to wstałam z uśmiechem na twarzy, bo w końcu śniła mi się moja kochana Marysia. Choć sen jest jak zawsze dwuznaczny i ma formę metafory, to jestem przekonana, że sny należy czytać sercem i uczuciami jakie one generują. Choć nadal widziałam Marysię, tylko trochę mniejszą, którą niosłam w jej białej trumience, ale wyglądała ona jak białe przezroczyste plastikowe pudełko. Niosłam Marysię do sali - chyba szpitalnej i widziałam przez kopułę pudełka jak się uśmiecha i coś mówi. Otworzyłam pudełko i Marysia się uśmiechała do mnie, bawiła rączkami i rozmawiała ze mną. Zapytała czy chcę być pedagogiem. Ja odpowiedziałam jej, że chciałabym prowadzić szkolenia, a córeczka potwierdziła moje plany, jakby sugerując, że zmierzam we właściwym kierunku:) Bardzo się cieszę, bo jestem jeszcze bardziej zmotywowana do nauki i pracy i wierzę, że jeszcze w tym roku jesienią uda mi się zorganizować i przeprowadzić takie seminarium, by móc podzielić się z ludźmi moją receptą na szczęście i tajemnicami, które odkryła przede mną Marysia:) , dzięki którym pomimo cierpienia, z którym przyszło mi się zmierzyć, potrafiłam i nadal potrafię żyć szczęśliwie) Marysiu! Dziękuję kochana!
Dziękuję także wszystkim mamom, które do mnie piszą i którym chociaż trochę mogę pomóc. człowiek czuje wtedy, że ma po co żyć, że wnosi wartość do życia innych ludzi i nawet jeśli jest to jedno zdanie wyrwane z kontekstu, które wywoła refleksję, to może być to dobry początek do zmiany życiowej  perspektywy :) Dziękuję tym mamom za zaufanie, a mamę, z którą rozmawiałam ostatnio przez telefon(chyba Marta) i która oferowała także swoje wsparcie słowne dla innych mam - proszę o ponowny kontakt ze mną:) bo zatraciłam gdzieś numer telefonu:)
Marysiu! kochanie! Dziękuję ci za to, że odwiedziłaś mnie we śnie:) Jestem taka szczęśliwa!:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
 

 
Marysiu! Baloniki dla Ciebie kochanie!:)))

czwartek, 11 lipca 2013

Pyszne kokosanki:)

Jeśli  szukacie przepisu na pyszne ciasteczka i lubicie kokos - to zajrzyjcie proszę do zakładki ciekawe przepisy - tam przepis na rewelacyjne smaczne i "mokre" kokasanki, proste w przygotowaniu, szybkie i smaczne:) Idealne na lato i do kawy z przyjaciółmi:)
zamieszczę także przepis na zdrowy i lekki obiadek z łososiem:)

Marysia:)

Mija dzień za dniem i za chwilę będzie połowa lipca. Chociaż spędzamy teraz urlop nad morzem i zostały nam jeszcze 2 dni nadmorskiego wypoczynku, nie ma dnia, w którym moje myśli nie byłyby blisko Marysi. Nie mogę jej teraz odwiedzać na jej mogiłce, ale mam przy sobie fotografię, którą codziennie mogę pocałować:) Chociaż nie dostaję codziennie znaków od Marysi, to regularnie daje ona o sobie znać w przekazach zrozumiałych przez ludzki umysł - najczęściej w postaci przekazu miłości za pomocą serc z chmurek, lub innych;) Specjalnie dla Pisi przyniosłam wczoraj kwiaty, bo tak mogę czcić pamięć o niej. Chociaż tak bardzo za nią tęsknię, i z jednej strony czuję ogromny smutek, żal, że nie ma jej wśród nas, to z drugiej strony jestem spokojna, bo Pan wezwał ją na swoje salony by zasiliła grono aniołków w Raju:) Jestem szczęśliwa, bo Marysia przychodzi do mnie w postaci znaków, w postaci przekazów innych dzieci, czy przypadkiem znalezionych przedmiotów z nią związanych. Gdy szukałam ręcznika znalazłam w szafce jej skarpetkę, która nie wiem w jaki sposób się tam znalazła. Wiem, że to był znak, za pomocą którego chciała mi powiedzieć, że jest blisko mnie:) Kochana Marysia:)
 
ps. jaki duży orb pod słońcem:)
 
 
ps. życzę Wam cudownych i udanych wakacji, słonecznych dni, uśmiechu i szczęśliwych  pourlopowych powrotów do domu:)

środa, 10 lipca 2013

Marysia wciąż jednoczy ludzi

Splot wydarzeń każdego dnia niesie nowinę, że Marysia wciąż jednoczy ludzi. Robi to na wiele sposobów i cieszę się, że jej życie a teraz nawet odejście, może w jakiś sposób pomóc innym. Wiele kobiet, które niedawno zostało mamami, tymi ciut innymi, bo obdarzonymi innymi, wyjątkowymi dziećmi, pisze do mnie z zapytaniem o rozwój Marysi, rokowania, jakie dawali lekarze, zadają pytania jak sobie radziłam i jak sobie radzę teraz   - jeśli w ogóle się da - piszą. A ja czuję ogromną radość, że mogę z nimi porozmawiać, pocieszyć, przekazać chociaż część tej świadomości, którą przekazała mi Marysia , a przede wszystkim wiem, że skrzyżowanie naszych dróg nie jest przypadkowe. Często, kiedy ja, czy ktoś z rodziny jest na cmentarzu u Marysi, zatrzymują się obok nas różni ludzie i podejmują rozmowę. Większość wyraża swoje szczere kondolencje, a niektórzy zachowują się nawet tak, jakby byli członkami rodziny. Mogiłka Marysi zwraca uwagę i w dniu jej urodzin, kiedy alejką szedł orszak z jakimś pogrzebem, moja mama, która była w tym czasie u Marysi mówiła, że nikt nie patrzył na zmarłego i trumnę, ale wzrok każdego był zwrócony na Marysię. Wiem, że chociaż nie ma tam pomnika, to kwiaty, kolory, baloniki, wiatraczki, aniołki i uśmiechnięta fotografia Marysi przyciągają uwagę. Ludzie się zatrzymują i pytają o Marysię. Mówią, że jest śliczną dziewczynką, że była już odchowana i  żal ogromny ściska serce, że już nie żyje. Inni się np. ze mną witają i mówią że byli wczoraj i podlali jej kwiatki:) To miłe, że nawet po śmierci Marysia skupia wokół siebie miłość w różnym jej wydaniu. Wiele mam zadaje mi pytania, które i mnie nurtowały. To faktycznie długa historia i czasem żeby odpowiedzieć na kilka z nich musiałabym cofnąć się daleko wstecz, a nawet często do początku, bo jest to splot wydarzeń czasowo i skutkowo ze sobą powiązanych. Wiele osób pyta o książkę. Wiem, że na nią czekacie i że trwa to już 5 miesięcy, ale dostałam informację, że w lipcu zacznie się druk i będzie już egzemplarz sygnalny i zapowiedzi. Najprawdopodobniej, książka ta pomoże tym wszystkim mamom zrozumieć i odkryć to, czego dzisiaj nie są w stanie sobie wytłumaczyć. Dlatego tak bardzo chciałabym im pomóc chociaż w ten sposób, bo wiem, że jej napisanie także nie było przypadkowe i że Marysia skrupulatnie to zaplanowała. Być może po jej przeczytaniu zauważysz kilka zmian w sposobie, w jaki patrzysz na siebie i życie:) Tymczasem życzę Wam miłego dnia i celebrowania słonecznych wakacyjnych dni:)

wtorek, 9 lipca 2013

Pyszne letnie gofry

Nad morzem pogoda w kratkę. Z moją przyjaciółką Kasią, jej bratową i bratankiem mamy dużo czasu na rozmowy, odpoczynek i wspomnienia. Dzieci mają tu dobre warunki na odpoczynek, jest świeże powietrze, ogrodzony teren, hamak, bujawka, stolik na dworze. Z jednej strony otacza nas Zalew Wiślany, a z drugiej Morze Bałtyckie. Dzisiaj planujemy pójść na latarnię morską, z której widać przepięknie całą panoramę Krynicy Morskiej. Jak uda nam się tam dotrzeć, zamieszczę zdjęcia:) Ponieważ wyprawa w miasteczko kusi zapachami, które powodują opustoszenie portfela, z uwagi na to że jest 4 dzieci:) postanowiłam zrobić pyszne gofry z budki, ale sama w domu i chciałabym się podzielić przepisem, bo jest sprawdzony, a gofry są pyszne , pulchne i ddduuuużżżooo tańsze niż w budce przy molo.

 
co potrzebujemy na 4-6 gofrów?
ps. ja robię z podwójnej porcji, bo jesteśmy tu w 7 osób a każdy uwielbia gofry:)
 
1/3 szkl oleju
2 szkl mąki
2 szkl mleka
3-4 łyżki mleka
1 łyż. proszku do pieczenia
szczypta soli
2 żółtka (białka ubić na sztywno)
wszystkie skadniki wymieszać mikserem na jednolitą masę i następnie dodać ubite na sztywno białka i delikatnie połączyć
Tak przygotowane ciasto wylać ostrożnie na dobrze rozgrzaną i posmarowaną oliwą gofrownicę i zajadać się do woli:)
czym udekorować?
My ubiłyśmy bitą smietanę ze śmietanki kremówki 30% - tej z biedronki z krótkim terminem przydatności do spożycia - nie z kartonu!
pokroiłyśmy owoce, nektarynki, banany, mandarynkę, można posypać borówką, jagodami, truskawkami, cukrem pudrem, dżemem, nutellą. Ach gofer na zdjęciu miał wszystko od nutelli pod pierzynką z bitej  śmietanki do owoców;)
Smacznego!
ps. Właśnie dostałam smsa od męża z życzeniami  - całkowicie zapomniałam, że dzisiaj (3 dni po urodzinkach Marysi) jest nasza rocznica ślubu...
Ps. Tobie również najlepszego :) kochanie - poukładania spraw w pracy, zawsze miłości, zdrowia, spokoju ducha i ciągłego błogosławieństwa Marysi! buziaki;) Ania
 
 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Znak od Marysi:)

Nad ranem obudził mnie przerażający huk. Wyrwana z jakiegoś niepamiętnego snu z walącym sercem zastanawiałam się, czy coś spadło i się pobiło? - Nie mogłam przypomnieć sobie jaki sen mi towarzyszył, ale zanim przysnęłam nad ranem, (bo mąż wstawał o 5 rano, żeby dojechać do Elbląga do pracy) prosiłam Marysię, by do mnie przyszła. Wczoraj były jej urodzinki i poza informacją od teściowej, która opowiedziała mi sen z Marysią - nie miałam znaku od niej. Aż do dziś rana. Bratanek Kasi - która przyjechała do mnie nad morze( - mama śp. Mai- moja przyjaciółka z południa), zabrała ze sobą swojego 5 letniego Bratanka, który nie stąd ni zowąd przyniósł z korytarza na dłoni skrawek czegoś niebieskiego i z żalem stwierdził, że pękł balon. W tym momencie poznałam huk, który wyrwał mnie rankiem ze snu. gdy otworzył dłoń, niebieski skrawek balona, miał wyrazisty kształt serduszka i nie miałam wątpliwości, że to znak od Pisi:) Prosiłam ją o znak od dwóch dni i bardzo chciałam, aby była blisko mnie szczególnie w dniu jej urodzin. Jednak ona postanowiła przyjść dzisiaj. Czasami tak się zdarza, że za pośrednictwem właśnie dzieci przychodzi do mnie i niby przypadkiem - ale czuję że tak nie jest - daje mi cudowne znaki:)
 
Prawda, że słodkie serduszko?
 
Ps. Sen mojej teściowej dzień przed Marysiowymi urodzinami. Zaznaczam, że snów nigdy nie należy rozumieć dosłownie - tak jak słów Pisma Świętego. Dlatego interpretacja słów jest bardzo osobista i często dwuznaczna. Ja chciałam się podzielić jak ja odczytałam sen - zresztą moja teściowa miała podobne pozytywne odczucia:)
Sniło jej się, że wraz z moją szwagierką wykopały Marysię, otworzyły trumnę, a Marysia otworzyła oczka. Żyłam była zdrowa, radosna i uśmiechnięta. Zabrały ją do domu. Marysia wyglądała tak jak zasnęła w trumience - miała białe rajstopki, sandałki z różyczką, białą sukieneczkę zdobioną materiałowymi różyczkami, uczesane warkoczyki podpięte w spiralki różanymi spineczkami. Cały dzień była w domu teściowej , biegała, śmiała się, bawiła, była zdrowa. Ach Boże , szkoda że tego nie widziałam nawet we śnie! Jednak sen kończył się tak, że gdy dzień dobiegał końca, teściowa kazała Marysi wrócić do siebie i położyć się spać. Powiedziała, że rodzice będą źli, że one ją stamtąd zabrały. Marysia nie chciała kłaść się spać, była radosna i świetnie się bawiła, ale w końcu zasnęła. Sen kończy się jak z horroru - bo teściowa z moją szwagierką włożyły z powrotem Marysię do trumienki i zawiozły na cmentarz, gdzie ponownie ją zakopały  - śpiącą, tak jak w dniu pogrzebu.
ps. wierzę w przekaz snów i pierwsze wrażenie jakie odniosłam po usłyszeniu tego snu było takie, że Marysia chciała nam pokazać, że jest zdrowa, radosna i szczęśliwa, że może w końcu biegać , bawić się i śmiać;)  Kochana córeczka! Marysiu, tęsknię, ale jestem szczęśliwa, że jesteś wśród dzieci zdrowa i radosna i możesz robić te wszystkie fantastyczne rzeczy, jak dzieci zdrowe! :) A sami wiecie, że czasami potrafią się śnić niestworzone rzeczy, lub zupełnie nie mające sensu opowieści, jednak istotne jest odczucie jakie w związku ze snem pozostaje;) Tu była radość, że Marysia jest szczęśliwa i pewność, że jest jej dobrze tam, gdzie teraz jest, wśród Aniołów;)

sobota, 6 lipca 2013

5 urodziny Marysi

06 07 08 - to data urodzin mojej kochanej cudownej Marysi. Z reguły taki dzień jest pełen radości i przygotowań do celebracji tego wydarzenia, pieczenia ciast, oczekiwania na urodzinowy tort i gości. Dzisiaj niestety po raz pierwszy będzie inaczej. Mąż był rano na mogiłce u Marysi. Dostała zamiast torta 2 bukiety kwiatów, zamiast zabawki zniczowe serce, a zamiast świeczek 5 baloników. Ja jestem z chłopcami nad morzem. Dzisiaj mąż do nas dojedzie na weekend. Spotkam się dzisiaj także z moją przyjaciółką Kasią:) Bardzo się z tego cieszę. Ale łzy cisną się do oczu, kiedy patrzę na zdjęcie Marysi. Tutaj również ma ona swoje baloniki, a gdy szukałam nici, aby je połączyć, znalazłam w szafce jeszcze kolorowe świeczki z zeszłego roku, które zawsze były tu na jej torciku. Strasznie mi smutno, że nie mogę nawet przytulić swojego aniołka:( Dobrze tylko, że mogę się wypłakać i wierzę, że Marysia w jakiś sposób przyjdzie do mnie dzisiaj, tak jak ją o to prosiłam kilka dni wcześniej. Wiem,  że nie chciałaby, abym płakała. Przygotowałam właśnie dla niej symboliczne piernikowe serduszko ze świeczkami. Synek chciał je zjeść i zapytał dla kogo to ? -  dla Marysi, bo dzisiaj są jej urodzinki? - zapytał. -  Tak odpowiedziałam i jeszcze większy smutek ścisnął me serce.
Synek tylko z braterską tęsknotą w głosie, powiedział mmmm Marysiu.... Jak mogłam uczcić jeszcze jej narodzenie? Dzisiaj miałaby 5 lat, a leży samotnie w swoim białym pudełku, tylko z lalą i aniołkiem...
Wszystkiego najlepszego kochanie! Zdmuchnęłam za nią świeczki, jak zawsze:) a w sercu  żarzy się tęsknota i wspomnienia....
 
 
 
 

czwartek, 4 lipca 2013

Jedno życie się kończy, drugie zaczyna....

Wczoraj odezwała się do mnie pewna młoda kobieta, którą los obdarzył podobnym wyzwaniem. Kiedy ja żegnałam swoją córeczkę, ona cieszyła się narodzinami swojej:) Niestety jej kruszynka ma podobne problemy jak Marysia - przede wszystkim małogłowie. Mama tej 2 miesięcznej dziewczynki, jest kolejną osobą, która poprzez forum, czy bloga zwraca się do mnie z listą pytań. Bardzo się cieszę, że te osoby do mnie trafiają i pytają. Pamiętam, kiedy ja serfowałam nocami po Necie, by znaleźć jakiekolwiek informacje na temat choroby, wyroków lekarzy i rokowań. To były najtrudniejsze chwile w życiu, bo czym więcej czytałam, tym scenariusz był czarniejszy. To co w tej całej traumie rodzących się chorych dzieci jest pozytywne, to to, że lekarze nigdy nie mogą zagwarantować tego , że będzie dobrze lub będzie źle. Inaczej los wielu rodzin z góry skazany byłby na niepowodzenie. Wspomnienia ożywają, kiedy czytam, że mama Zuzi mierzy jej codziennie obwód główki, jeżdżą od specjalisty do specjalisty , wysłuchują tych wszystkich strasznych rzeczy i są traktowani przedmiotowo i odsyłani od Annasza do Kajfasza - dokładnie w taki sposób, kiedy my byliśmy na początku swej drogi w poszukiwaniu prawdy. Pamiętam, kiedy ja pragnęłam porozmawiać z kimś, kto będzie mnie rozumiał, kto doda otuchy lub zwyczajnie wysłucha. Wiem, że znajomi nie rozumieją jej sytuacji, a już na pewno nie wiedzą co czuje. Wiem, znam to bardzo dokładnie. Cieszę się, że mogę z nią porozmawiać i przekazać te wszystkie dobre rzeczy, których ja doświadczyłam. Cieszę się ogromnie, że mama Zuzi ma w sobie dojrzałą mądrość i dokładnie rozumie, co pragnę jej przekazać. Podobnie jak ja, wierzy, że zatańczy kiedyś salsę przed lekarzami i pokaże im jakie są fajne, tak, że zamuruje ich ze zdziwienia. Miałam dokładnie te same uczucia i marzyłam,  ze kiedyś wprowadzę Marysię nawet kulejącą z uwagi na jej krótszą nóżkę i zadziwię lekarzy. Ale dzisiaj doszłam do wniosku, że niczego nikomu nie muszę udowadniać i jestem wdzięczna za każdą chwilę jej życia, za każdy świadomy uśmiech, za każde najkrótsze spojrzenie i zapach, który stalową liną miłości wiąże mnie z nią do dzisiaj. Kiedyś myślałam, że muszę ją uzdrowić, by udowodnić naszą wygraną. Dzisiaj wiem, że Marysia była absolutnie kimś wyjątkowym w moim życiu i choć bardzo za nią tęsknię, niczego bym nie zmieniła. W końcu jej dusza jest dorosła i zdrowa, a chore było tylko ciało, które jej dusza sama wybrała. Dlatego zrozumiałam, że nie mogę w to ingerować i żądać od niej, by była kimś innym niż była. To tak, jak bym miała pretensję, ze jest za niska, za chuda, ma nie ten kolor skóry, czy inne powierzchowne atrybuty, które i tak z czasem przemijają. Wiem, że była idealna i nie dorastam jej do pięt. Ale zostałam wyróżniona jako jej mama i za to jej dziękuję:) Moje życie jest pełniejsze i bardziej świadome i właśnie tego życzę wszystkim ludziom, a przede wszystkim tym rodzinom, które borykają się cierpieniem, które wydaje się , tak ja mnie się kiedyś wydawało nie do przeżycia....
Marysiu... Twoje miejsce na sofie wciąż jest Twoje....

środa, 3 lipca 2013

Trudne dni bez Marysi

Zdawało mi się, że czas leczy rany i z każdym dniem bez Marysi będzie mi łatwiej. Tymczasem to tylko złudzenie.... Wczoraj zadzwoniłam do męża, zapytać co słychać, co w pracy, chciałam tak po prostu podagać. Jestem z dziećmi nad morzem, a on musi pracować. Odebrał telefon i zaczął płakać, a w zasadzie szlochać. Płaczący mężczyzna nie jest obiektem spotykanym zbyt często... Chociaż zdarzało się, że razem płakaliśmy, to jednak jego łzy zawsze były efektem silnego smutku. Zapytałam co się stało? Nic- ledwo odpowiedział... Jest mi strasznie smutno, że Marysi już nie ma z nami. - wyszlochał. Po sekundzie płakaliśmy już razem. Nasza rozmowa w zasadzie na tym się skończyła. On miał doła całego dnia, ja również nie mogłam pozbyć się myśli o Marysi. W zasadzie nie ma nawet jednego dnia bym o niej nie myślała, a teraz, kiedy zbliżają się jej urodzinki, smutek zdaje się być jeszcze większy . Przeglądałam właśnie zdjęcia, które potrzebne są do stworzenia filmiku na cześć 5 urodzin Marysi. W takich chwilach wspomnienia wracają i potęgują uczucie tęsknoty i ogromnego żalu, który żadnymi siłami woli nie chce opuścić człowieka. Marysia jest szczęliwa, wiem, bo regularnie daje o sobie znać, ale my, opuszczeni, samotni , którym śmierć zabrała dzieci, pragniemy tylko ich  szczęścia.. Dzień dobry, Marysiu! , kochanie - powtarzam po przebudzeniu każdego dnia . Co słychać? I tu głuche echo odbija tylko mój głos... WIdzę tylko jej uśmiech na fotografii i to musi mi wystarczyć. Na dobranoc całuję błękitnego misia, który o dziwo wciąż pachnie Marysią! Tulę go tak, jakbym tuliła Marysię, bo wiem, że każdej nocy on układał ją do snu. W mojej matczynej samotności staram się być dzielna, tak, jak dzielna była Marysia.
Kochana córeczko, porzuciłaś swe ciałko, bo było ci ciasno, bolało, bardzo cię ograniczało. A dzisiaj jesteś wolna, możesz fruwać w przestworzach, może mieszkasz w białej róży niczym calineczka? może przemierzasz łąki na skrzydle habrowego motyla, może tańczysz z Mają i Krzysiem na łące, a może radośnie pędzisz na różowym rowerku, którego nigdy nie miałaś? Może rysujesz kredkami, które nadal czekają w szufladzie, a może po prostu biegasz boso po trawce? Co robisz córeczko? WIdzisz, możesz robić rzeczy, których twoje ciałko ci nie pozwalało!...Proszę, przyjdź do mnie na chwilę w dniu twoich 5 urodzin, bym mogła cię poczuć, przytulić, powiedzieć ci , że kocham.... Powiedz córeczko jedyna, czy ból po tobie ucichnie? czy smutek trochę osłabnie, czy łzy przestaną wciąż płynąć? Powiedz, córeczko, kiedy znowu sie spotkamy?

wtorek, 2 lipca 2013

Kilka słów o Marysi

Okres letni jest szczególnym czasem urlopowym, gdzie rodziny spędzają razem czas. Dodatkowo widać dookoła mnóstwo dzieci. Czasami zdarzy mi się, że zobaczę dziewczynkę podobną do Marysi lub usłyszę, jak ktoś zwraca się do dziecka Marysiu i wtedy łezka w oku się kręci.
CIeszę się, ze mam wakacje, że tydzień jestem  z dziećmi nad morzem, ale niestety mąż musi pracować i zastępuje go moja siostra z córką do wspólnego urlopowania. Za tydzień przyjeżdza do mnie moja bliska koleżanka z Nowego Sącza -  dzieli nas jakieś 700 km i w końcu się zobaczymy:) Łączy nas wiele wspólnego- poznałyśmy się 3 lata temu w szpitalu w Krakowie na IOIM-ie , gdzie leżały nasze coreczki. NIestety jej córcia także odeszła 2 miesiące przed Marysią. Bardzo lubię Kasię i będziemy miały cały tydzień na rozmowy, wspomnienia, łzy i śmiech:)
WIem, że ona też źle znosi samotne wieczory i tęskni za swoją córeczką. Ja jeszcze częśto łapię się na tym, że robiąc zakupy, chcę kupić coś dla Marysi. Jest teraz sporo przecen i kiedy byliśmy w weekend z mężem i młodszym synem w Gdańsku - oglądałam ubranka, które chciałam kupić Marysi. Były takie cudne, że zrobiło mi się strasznie smutno, że już nigdy nic jej nie ubiorę. Nawet wczoraj, kiedy przyjechałam do naszego domku nad morzem, znalazłam w szafce jeszcze skarpetki w różowe kwiatki Marysi, które nosiła w zeszły sezon.. Takie chwile chwytają za serce, a łza sama pojawia się w oku. Dodatkowo za 4 dni, 6 lipca Marysia ma urodziny. Zawsze był tort, świeczki , goście i życzenia. Dzisiaj nie wiem, jak uczcić jej pierwsze urodziny, spędzane samotnie w białym pudełku pod ziemią.. Może zamiast świeczek, symbliczne balony na grobku pozwolą uczcić pamięć o Niej. Na razie zaniosłam jej aniołka, skoro nie mogę podarować jej nic więcej.. Cieszę się także z faktu, że poznam jedną z naszych blogowych przyjaciółek, która jest z nami od początku i śledzi losy Marysi. To miłe, że spotkam się z kimś, kogo znam na razie tylko wirtualnie;) Moniu, czekam na spotkanie!
ps. Jak myślicie czy zamiast 5 świeczek - 5 baloników na patyku umieszczonych na mogiłce Marysi to dobry pomysł jako symbol urodzin?