piątek, 26 kwietnia 2013

Ostatnia droga...

Mojej Marysi już nie ma. Taką pustkę czuję w sercu. Choć wiem, że jest szczęśliwa i że nie cierpi, to  tak ciężko mi żyć bez niej. Nie mogę znaleźć dla siebie miejsca. Dom wydaje się taki pusty! Miałam tak mało czasu, by się nią cieszyć. Choć wiele łez wylałam, cierpiąc na widok jej zmagań z chorobą, to zawsze przy niej byłam, całowałam, tuliłam.  Nawet wczoraj w prosektorium, gdy miała gęsią skórkę, tuiłam ją i obiecałam, że rano ją ubiorę, by nie marzła. Nawet widok jej zmarzniętego ciałka dawał ukojenie sercu, bo mogłam ją przytulić i pocałować. Włoski pachniały szampnonem, a ona oliwką. Choć nie miała swojego niemowlęcego feromonu, była moja. Dzis rano pojechałam ją ubrać. Założyłam pampersika jak zwykle, rajstopki, bluzeczkę w faliste rękawki i kupioną specjalnie dla niej anielską sukieneczkę. WYglądała cudownie. sukieneczka z tiulowym wykończeniem dodawała objętości, a warstewka woalu sypnięta srebrem z różczki dobrej wróżki czyniła z niej księżniczkę. Marysia miała kolczyczki z cyrkonii, swoją laleczkę, która była z nią do konca w szpitalu, kryształowe bransoletki, przywiezione z naszej podróży z Brazylii, sandałki z różyczką. W rączce trzymała bukiecik z różowych goździków, i różowy różaniec z drzewa sandałowego. Miała także cudownego aniołka lśniącego złotem i purpurą, którego przypięłam jej do kokardki na sukience. Włoski uczesałam w 2 warkoczyki, które zwinęłam w spiralki i spięłam różyczkowymi spineczkami.
Na wstępie mszy odczytałam słowa, które wczoraj umieściłąm w poście, choć to zaledwie kropla w oceanie mojej miłości do niej. Dziękuje Bogu, że wybrał mnie na jej matkę, ale z jej odejściem me serce krwawi tryskającym i nieopisanym bólem. Nikogo nigdy bardziej nie kochałam. Choć mam dzieci i kocham je strasznie mocno, to Marysia była Aniołem, wobec której czułam i czuję miłość, jaką nie da określić słowami. Jestem przekonana, że tak właśnie wygląda miłość Boga do nas. Bez względu na wygląd, charakter, cechy fizyczne, bez względu na wszystko miłość jest tak ogromna, że wielokrotnie płakałam z radości i szczęścia, gdy na mnie spojrzała. Nawet dzisiaj, gdy tuliłam ją w trumience, miała lekko otwarte oczka, które ukradkiem spoglądały na mnie, jakby chcąc powiedzieć, mamusiu, nie płacz, jestem szczęśliwa, nie widzisz? Ogrzałam jej zmarzniętą rączkę i chciałam zabrać do domu. Wziąć na ręce, przytulić. Nieustannie powtarzałam jej jak bardzo ją kocham. ale moje słowa nie są wystarczające by wyrazić ogrom uczucia.

 
 
Dziękujemy wszystkim, którzy zechcieli uczestniczyć w ostatniej drodze Marysi. Dziękuje również tym , którzy nie mogli przyjechać, jednak sercem byli blisko.
 
 
Podczas ceremonii pochówku, leciały 3 cudowne kołysanki, mówiące, spij córeczko niech wiatr wplata w wakoczyki kolorowe sny.
 
Boże nie mogę się pozbierać! NIe byłam świadoma tej ogromnej pustki. Choć boska miłość do Marysi pozbawiona egoizmu pozwalała jej odejść, choć mówiłam jej , żeby się nie bała, że jeśli zdecyduje, niech idzie do Pana. Tam nie będzie cierpieć. Tak bardzo pragnęłam , by nie cieerpiała. Przygotowywałą nas bardzo długo na swoje odejście, ale żaden czas nie jest dobry, kiedy kogoś kocha się w tak niewyobrażalny sposób.
 
Płakałam, kiedy urodziła się chora, bo moje serce rozrywał żal, że moje dziecko nie jest doskonałe. NIe zdawałam sobie wtedy sprawy, że ona właśnie była doskonała. Była czystą postacią Boga, któy zechciał do mnie przyjść, by tak wiele mnie nauczyć. Wiem, że dzięki niej jestem lepszym człowiekiem i że świat dzięki takim aniołom staje się lepszy. WIerzę głęboko, że kiedyś się spotkamy w Domu Ojca. bo gdyby nie ta świadomość, pękłoby mi serce z bólu po jej stracie.
Posted by Picasa

7 komentarzy:

  1. [*] dla Aniołka Marysieńki kochanej

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. [*] spoczywaj w spokoju Aniolku.
    Aniu najszczersze wyrazy wspolczucia.
    Zycze tobie i twojej rodzinie duzo sily i milosci w tych trudnych dla was chwilach.
    Mimo ze nie widzialysmy sie wiele lat i pewnie mnie nie pamietasz mimo wszystko myslami jestem z toba.
    przeczytalam dzisiaj twoje wszystkie wpisy i bardzo mnie poruszyly. podziwiam cie za twoja sile.
    mialas wspaniala coreczke i mimo ze nie ma jej teraz przy tobie wierze ze i tak zawsze bedzie przy tobie. bedzie cie wspierac w trudnych dla ciebie chwilach i czuwac nad toba i twoimi bliskimi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze dla rodzica to choroba i strata dziecka...tego pierwszego ja już doświadczyłam,o drugim nie mam odwagi myśleć,boje sie...dlatego podziwiam panią (tak samo jak mamę sp.Maji)za ta sile.Dla wielu jest Pani przykładem wielkiej miłości matki do córki.Miec taka mamę to dar i odwrotnie.Jest Pani wielka Pani Aniu,Marysie bedzie sie wami opiekowała tam z góry ...Jeszcze raz najszczersze kondolencje:(Marysia jest jednym z najpiękniejszych aniolkow u Pana Boga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniołku Najdroższy[*]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń