wtorek, 31 grudnia 2013

Dziękuję Wam!

Kochani! Chcę bardzo serdecznie Wam podziękować za to, że byliście ze mną w tym jeszcze starym 2013 roku. Mam również nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w Nowym 2014 roku. Z tej właśnie okazji, chciałam Wam życzyć przede wszystkim bezpiecznego i szampańskiego Sylwestra, niezapomnianych wrażeń, a w Nowym Roku spełnienia wszystkich postanowień noworocznych i zamierzonych celów. Życzę Wam, byście potrafili dostrzegać piękno życia w każdym mijającym dniu i byście stawali się najlepszymi sobą dla siebie oraz dla innych. Jaki będzie ten Nowy Rok?  - mam nadzieję, że nie tylko dla mnie, ale i dla Was - lepszy. Sylwestra spędzam w domu z rodziną i podobnie jak w zeszłym roku - wypuszczę w niebo lampion, tym razem nie Marysi  a dla Marysi. Oby to światełko miłości dotarło do jej duszyczki. Pewnie i tym razem , podobnie jak podczas Świąt - będą łzy, ale będzie też pewnie chwila refleksji nad wszystkim co przemija i nic nie jest trwałe. Dlatego warto wykorzystać dany nam czas, na radowanie się z samego bycia tu na Ziemi, bo nie będzie nam dane drugi raz przeżyć tych samych chwil. Dlatego tak ważne jest potrafić czuć radość tak po prostu, bez powodu i przyczyny. To jest wyuczalne - wystarczy wiedzieć co należy robić i ćwiczyć. A potem każdy dzień potrafi wnosić radość w serce człowieka i przywracać uśmiech na twarzy;) Już wkrótce będę mogła podzielić się tym z Wami podczas seminarium, które planuję przeprowadzić na przełomie stycznia i lutego w Elblągu. Coraz więcej osób o to pyta, więc po Nowym Roku przygotuję dla Was krótkie video, w którym przedstawię szczegóły:)
Tymczasem życzę Wam kochani raz jeszcze wkroczenia w Nowy Rok w sposób, w jaki Wy tego pragniecie;)

wtorek, 24 grudnia 2013

Co na Święta?

Cóż Wam życzyć mogę - kochani? Czas Świąt Bożego Narodzenia - to czas szczególny, kiedy wszyscy ludzie się jednoczą i w tym dniu wszyscy wspólnie świętują, choć w wielu domach... Życzę Wam tego , co sobie - mimo wszystko  - nadziei, uśmiechu i zrozumienia, że wszystko jest po coś i nie bez przyczyny, że pewne rzeczy, które nas dotykają - takie po prostu muszą być, a my sami powinniśmy odnaleźć w nich światło. Niech to światło Betlejemskiej gwiazdy otula Wasze domy i ogrzewa serca, by nikt, nie czuł się samotny.. Czasami otacza nas tak wielu ludzi, a w sercu szaleje samotność, dlatego tak ważne jest, by w tym szczególnym czasie dostrzegać innych ludzi i każdemu podarować uśmiech. Życzę Wam kochani, aby na waszych stołach zawsze był chleb, który będziecie łamać, a strojna choinka jak od wieków dumna  i pełna obfitości cieszyła każde oko i serce, szczególnie dzieci. To takie piękne, kiedy możemy obserwować radość dzieci.... Kochani! serc pełnych miłości, aby to wzniosłe uczucie trwało nie tylko w tym wyjątkowym okresie Świąt, ale życzę Wam, aby wam towarzyszyło każdego dnia.
A rodzicom, którzy musieli na zawsze pożegnać swoje dzieci - życzę, aby bardzo silnie poczuli ich obecność podczas wigilijnej wieczerzy. Życzę nam, aby nasze aniołki zawsze były w naszych sercach oraz sercach i pamięci każdego, kto stanął na ich drodze. Życzę Wam drodzy rodzice - by Wasze aniołki wspierały Was i prowadziły w tej ziemskiej wędrówce, bo teraz One, będą Waszym światłem... Spełnienia marzeń! Ania..
A dla naszych aniołków kolęda dla nieobecnych w poście poniżej.

niedziela, 22 grudnia 2013

sobota, 21 grudnia 2013

To czas pełen miłości....

Marysiu!
Cóż mogę życzyć sobie na te święta? Me usta pierzchną od suszy twego dotyku..., ma dusza błądzi w poszukiwaniu Ciebie, moje myśli wirują samotne wciąż szukając Ciebie, a moje serce? Me serce wciąż płonie ogniem nieprzebranej miłości, Ogniem, który hartuje wątpiący umysł, osusza łzy i zrasza duszę kroplami nadziei oraz wiary, że Ty czekasz na mnie a nasze spotkanie będzie bardzo wyjątkowe, jak coś z pogranicza magii, ale zanim to nastąpi, to ja idąc w Twoje ślady - wykonam powierzone mi ziemskie zadanie - najlepiej jak potrafię. Więc wspieraj mnie proszę i nauczaj, bym wciąż wzrastała, tak jak robiłaś to każdego dnia będąc ze mną... Kocham CIę - to takie banalne, a jednocześnie oddaje wszystko co czuję, wszystko, a może nawet nad to, bo jakież inne ziemskie słowo mogłoby pomieścić ogrom tegoż uczucia, jego delikatność i moc, kruchość i wytrwałość, coś, co dociera bardzo głęboko i przeszywa serce i duszę wznosząc się wyżej, niż umysł może dosięgnąć.
Dziękuję Ci za wszystko , kochanie! twoja na zawsze, mama.

środa, 18 grudnia 2013

Jakie będą te Święta?

Tak teraz przedświąteczny szał, zakupy, prezenty, wkrótce strojenie choinki, a u nas? pytanie jakie będą te święta? Pierwsze, bez Marysi. Puste miejsce przy stole, wolne miejsce na sofie, samotnie wisząca w szafie sukienka, i różowe kozaczki, które stoją na półce jak nowe  - pamiętając jeszcze kształt stópki Marysi.... Ulubiony sernik, którego już nie zje. Kołysanki i kolędy, których nie posłucha i całusy, których nie przyjmie. Czego życzyć sobie wzajemnie w tym roku? Chyba niezachwianej wiary, nadziei i wciąż gorejącej w sercu miłości. Miłości, która nigdy nie umrze, bo wyryła się w sercu na wieki. Choć tęsknota przychodzi jak wiatr, czasem spłynie ulewnym deszczem, a czasem huraganem. Ale obiecałam jej, że będę niosła dobrą nowinę i choć płaczę kiedy nikt nie widzi to oczyszczenie to jest niezbędne, by pamiętać te wspaniałe chwile, i przywracać uśmiech na twarzy i radość w sercu:) Marysia mnie nauczyła i dowiodła, że niemożliwe jest możliwe, bo dokonałam w życiu kilku rzeczy, które wydawały mi się wcześniej niewykonalne... Wierzę, że już wkrótce, za jakieś 2-3 miesiące, będę mogła podzielić się z wami czymś wyjątkowym i dać dowód na to, że niemożliwe jest możliwe, jeśli w to uwierzymy i bardzo tego pragniemy. Ale to na razie odległy temat. Teraz muszę  się skupić nad tym by skończyć pisać : "Odbicie" oraz nad planowanym spotkaniem z Wami,  z każdym, kto będzie tego potrzebował i oczywiście chciał. Kochani, zapewne jeszcze napiszę przed Świętami, ale już dzisiaj pragnę Wam życzyć przede wszystkim Świąt pełnych miłości i radości. Świąt przy boku bliskich wam osób, przy stole 12 potraw w lasku świec i tle kolęd. Dziękuje także każdemu, kto zdecydował się na moim niedzielnym spotkaniu w pafafii nabyć i przeczytać moją książkę Życiowa zwrotnica. Bardzo się cieszę, że  Marysię poznaje coraz więcej ludzi. To kolejne marzenie, które się spełnia... Także i  Wam życzę spełnienia Waszych marzeń!

czwartek, 12 grudnia 2013

Marysia i jej świadectwo znowu wyrusza w drogę:)

Ach, właśnie wróciłam do domu, po przemiłym spotkaniu z księdzem Kamilem L. To młody i bardzo sympatyczny człowiek. Rozmawialiśmy ok godziny, a czas tak szybko zleciał jak 5 minut... Rozmowa o Marysi - choć nadal mnie porusza, to jednak sprawia mi ogromną radość, że mogę się nią nadal szczycić nawet teraz, kiedy fizycznie nie ma jej przy mnie. Dzisiaj znowu ktoś mnie poprosił o modlitwę do duszyczki Marysi i wsparcie. Wiem, że ta mała istotka kocha wszystkich ludzi i absolutnie wstawi się za każdym, kto się do niej zwróci. Wracając do mojego spotkania, to dostałam wspaniałą propozycję,  aby w sobotę 14 grudnia uczestniczyć w Adwentowym Dniu Skupienia Młodzieży Diecezji Elbląskiej, które odbędzie się w Parafii Św. Józefa w Pasłęku.
Będę miała ok godzinę czasu, by podzielić się tą niezwykłą historią życia Marysi. Oczywiście zgodziłam się z przyjemnością, ponieważ jak zawsze marzyłam, aby Marysię poznał cały świat. Wiem, że byłą wyjątkowym dzieckiem, ponieważ zmieniła tysiące ludzi, którzy bezpośrednio, czy pośrednio się z nią zetknęli. Miała w sobie coś takiego, coś, czego nie rozumiem, taką cichą i jednocześnie ogromną moc jednoczenia i miłości, że niemal każdy kto ją poznał od razu to wyczuwał. Dlatego jej życie, chociaż spowite cierpieniem, było niezwykłe - podobnie jak życie Jezusa, który przyszedł na świat dać nam świadectwo. Życie Marysi, która nigdy nie powiedziała żadnego słowa, zupełnie żadnego nawet tak prostych i podstawowych słów jak ma, ta, da - tak wiele mi wyjaśniła. Za to jestem wdzięczna i naprawdę szczęśliwa, choć bardzo tęsknię i płaczę   - to czuję w sercu, że było to wyjątkowe doświadczenie i błogosławieństwo bycia matką tak wyjątkowej istoty. Dlatego dzisiaj z wdzięcznością w sercu dziękuję Bogu, że mogłam ją mieć...
Kochani, zapraszam was na to spotkanie w Pasłęku. Ks. Kamil jest naprawdę charyzmatycznym człowiekiem przepełnionym pozytywną energią i ten dzień na pewno będzie wyjątkowy!

 
A oto komentarz, który potwierdza to, że Marysia naprawdę zmienia ludzkie życie na lepsze, z czego bardzo ale to bardzo się cieszę, bo każdy! bez wyjątku każdy zasługuje na szczęśliwe życie i pewnie gdyby każdy takie miał, nie byłoby przemocy i wojen na świecie... Dlatego każda nawet najmniejsza zmiana, czy refleksja jest niezwykle cenna.
 
Tu Emilia z Olsztyna. Zajrzałam na blog choć bałam się, ze będę płakać-jednak wcale nie płaczę,a uśmiecham się. Marysia ma na zdjęciach takie piękne,rozumne oczka.Myślę,że była szczęśliwym dzieckiem,bo pomimo cierpień zaznała prawdziwej matczynej miłości,bliskości i poczucia bezpieczeństwa.Na zdjęciach jesteś taka jaką Cie zapamiętałam: silna,zaradna i pomimo wszystko radosna,bez względu na wszystko uśmiechnięta. Imponujące to wszystko,bo pamiętam Marysie malusieńką i w bardzo złym stanie,a Ty tyle dla niej jeszcze wywalczyłaś...jaka duża była i ten uśmiech w wózeczku po delfinoterapii... NIESAMOWITE!!! Dziękuję,ze miałam możliwość Was poznać :-) Widok tego jak opiekowałaś się Marysią,ten zapał,ta energia bardzo mi zaimponowały .Nasze spotkanie,choć zupełnie przypadkowe miało wpływ na przewartościowanie mojego życia i wyłuskanie tego co jest w nim najważniejsze. Jeszcze raz dziękuje i wyrażam podziw dla siły Twojej miłości do Marysi-ona aż przebija przez te zdjęcia

środa, 4 grudnia 2013

Dziękuje Ci!

kochani!

Chciałam wam podziękować, za to, że jesteście ze mną. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne. Jesteście nie tylko moimi i Marysi blogowymi przyjaciółmi, ale i moją inspiracją. Tak się cieszę, że mam tak wielu przyjaznych ludzi wokół siebie. Bez tego życie byłoby szare i  puste. Większość z was jest niezwykłymi rodzicami wyjątkowych dzieci. Wiem, z jakimi borykacie się problemami na co dzień. I jak wiele wysiłku was to kosztuje. Nawet rodzice zdrowych dzieci mają mnóstwo różnych problemów, które spędzają im sen z powiek. Każdy człowiek pragnie szczęścia, choć tak różnie je rozumiemy. Dla każdego z nas może ono oznaczać zupełnie coś innego, ale każdy pragnie po prostu być szczęśliwy. Dlatego jesteśmy w stanie tak wiele poświęcić, tak bardzo się staramy, przezwyciężamy wiele trudności, które pojawiają się w naszym życiu. Potrafimy wiele znieść i wiele przeszkód pokonać. I wciąż się uczymy, walczymy o lepsze jutro. Ja także walczyłam. Każdego dnia zmagałam się chorobą Marysi i bywały całe tygodnie, kiedy nie spałam tylko po to, by zapewnić jej taką opiekę, jakiej potrzebowała. Wiem, że wielu rodziców robi dokładnie to samo. Walczy i nie poddaje się. I chociaż czasami paraliżuje nas strach, to walczymy, bo ucieczka, jest o wiele gorsza od przegranej, ponieważ klęska zawsze może stać się dla nas źródłem doświadczenia i nauką. Ucieczka natomiast jest zwykłym walkowerem i daje nam tylko jedną możliwość - głoszenie zwycięstwa naszego wroga - naszego strachu, który nie pozwala nam na życie takie, jakiego pragniemy.  Dzisiaj ktoś znowu zaczepił mnie, podziękował za książkę, wyraził uznanie i zapytał, czy piszę kolejną książkę i kiedy będzie mógł ją przeczytać. Wiecie co najbardziej mnie wzruszyło? Że ta książka  była dla tej osoby wartościową refleksją, która sprawiła, że ta osoba, poczuła się lepiej, niż poprzednio. To dla mnie niezwykle cenne. I za to wam - wszystkim czytelnikom dziękuję! Takie chwile uświadamiają, że powinnam dać wam więcej  - więc to wszystko, co opisuję w kolejnej książce, to co robiłam, to co wdrażałam w życie, i sprawdzałam, to co testowałam i to co działa - chciałam wam podarować wcześniej niż ukaże się to w książce. Dlatego zdecydowałam, że spotkam się z każdym z was, na przełomie stycznia i lutego, by w ciągu jednego dnia- przekazać wam wszystkie techniki i potężne narzędzia, dzięki którym w sposób świadomy i zamierzony będziecie mogli kształtować swoje życie. Nauczę was tego wszystkiego, co sama zgłębiałam przez lata i co dalej praktykuję. Wiem, jak często człowieka łapie chandra, ale wiem też jak sobie z nią poradzić. Wiem, dlaczego większość ludzi nie dostaje w życiu tego, czego pragnie i wiem jak to zmienić. Wiem jak ważna i potrzebna jest w życiu głęboka relaksacja, której także pragnę was nauczyć. Zależy mi, abyście mieli możliwość przećwiczyć to wszystko na sobie. Bo wiedza teoretyczna jest niczym bez wdrożenia jej w życie. Dlatego chcę dać wam praktyczne wskazówki w postaci konkretnych ćwiczeń, które jeśli tylko zechcecie - odmienią wasze życie na zawsze! Ja jestem szczęśliwa, bo zrozumiałam fundamentalną zasadę miłości, która mówi, że jest ona trwała jak sól. I nawet miłość pogrzebana nie znika, tak jak nie znika słony smak soli rozpuszczonej w wodzie. On się tylko przeobraża. I tak jak pory roku są częścią natury, tak my jesteśmy częścią ewolucji. Żeby pojąć świat, trzeba się najpierw od niego oddalić. Pobyt w Brazylii wśród dzikiej przyrody i absolutnej ciszy trwającej wiele dni, uświadomił, że kiedy ból z radością się zejdzie - tworzy tak spójny  związek , żę nie sposób go rozdzielić.  Cisza bywała bolesna i bywa nadal. Ale to właśnie ona kształtuje duszę. w każdym z nas drzemie potencjał, o którym dzisiaj często nie mamy pojęcia, że nosimy go w sobie. ale każde dzisiaj zrodzone jest z wczoraj. I to wczoraj wpływa na nasze dzisiaj, a nasze dzisiaj, kształtuje nasze jutro. Dlatego niezwykle cenne jest odnalezienie prawdziwego siebie w tej ziemskiej wędrówce i zrozumienie, że naprawdę można być szczęśliwym mimo wszystko! - wystarczy, że zna się 7 potężnych narzędzi, które totalnie odmieniają życie. I ja chcę nie tylko opowiedzieć ci o tych narzędziach, ale także nauczyć cię praktycznego ich zastosowania w życiu. Wierzę, że twoje życie, może być jeszcze piękniejsze, jeśli poznasz te fundamentalne sekrety ludzi, którzy potrafią być szczęśliwi mimo wszystko! Dlatego już dzisiaj możesz zrobić coś, co pozwoli ci odnaleźć pełnię twoich możliwości, byś stał się najlepszym sobą.
Bo czy nie masz czasami wrażenia, że jest w tobie coś, coś czego nie rozumiesz,
coś, co znajduje się głęboko w tobie, co nie pozwala ci iść naprzód, jak gdyby ktoś za ciebie wyrokował twoje życie ?
I to coś powoduje, że nie możesz zrobić nic więcej? 5 lat, 56 dni, 17 godzin i 48 minut - tyle czasu zajęło mi znalezienie odpowiedzi. I już wkrótce, pomogę także Tobie wprowadzić twoje życie na zupełnie inny, nowy poziom życia.
Jeśli jesteś gotów, by stanąć przed szansą  - już dzisiaj możesz zająć swoje miejsce na tym wyjątkowym intensywnym, jednodniowym seminarium - "Jak być szczęśliwym mimo wszystko", które odbędzie się jako pierwsze w Elblągu, potem w Warszawie oraz Olsztynie.
Wystarczy, że napiszesz do mnie maila, podając swoje imię, nazwisko i nr tel, a otrzymasz ode mnie już wkrótce maila zwrotnego z ważnymi dla ciebie, szczegółowymi informacjami.
Skąd masz wiedzieć, czy to seminarium jest dla Ciebie?
odpowiedz na poniższe pytania:

  •       Czy uważasz, że pracujesz ciężko, dajesz z siebie wszystko, a niewiele z tego masz?

·       Czy twoja obecna sytuacja życiowa jest dla ciebie źródłem frustracji?

·       Czy straciłeś pewność siebie i martwi cię twoja przyszłość?

·       Czy stres chodzi za tobą jak cień i nie wiesz jak się go pozbyć?

·       Czy odzywa się w tobie czasem taki „cichy głos”, który cię demotywuje i nie wiesz co zrobić by zamilkł?

·       Czy czasami boisz się podjąć pewne ważne dla ciebie decyzje?

·       Czy chciałbyś wiedzieć w jaki sposób głęboko i skutecznie się   relaksować?

·       Czy chciałbyś wiedzieć w jaki sposób przyciągać do twojego życia sprzyjające ci okoliczności?

·       Czy chciałbyś wiedzieć, dlaczego większość ludzi nie dostaje w życiu tego, czego pragnie i czy chciałbyś wiedzieć jak to zmienić???? – jeśli tak, to seminarium „Bądź szczęśliwy mimo wszystko” jest właśnie dla Ciebie!
 
Jeśli na przynajmniej 5 odpowiedziałeś twierdząco - to powinieneś poznać skuteczne i  jakże potężne narzędzia, które odmienią Twoje życie!
zatem napisz do mnie maila, na adres: zyciowa.zwrotnica@o2.pl

 a już wkrótce otrzymasz specjalne nagranie video i szczegółowe informacje na temat seminarium.
 

 

sobota, 30 listopada 2013

Marysia zawsze znajdzie sposób, by mnie pocieszyć...

Dzisiaj chyba w jakiejś reklamie usłyszałam tekst kolędy Cicha noc. Zrobiło mi się smutno, bo uświadomiłam sobie, że chociaż wczoraj były nasze ostatnie Święta z Marysią, co pamiętam bardzo dokładnie - jak je spędzaliśmy, w co była ubrana, a dzisiaj wiem, że już nigdy nie spędzimy razem żadnych Świąt. Przedwczoraj mi się śniła jak niosłam ją na rękach - była taka cieplutka;) , rozmawiałam z nią. To dodaje mi sił i sprawia radość, że chociaż we śnie mogę być blisko niej. Jutro zaczyna się grudzień, więc czas wyszperać z szaf świąteczne stroiki i pozytywki. Właśnie dzisiaj przypadkowo natknęłam się na ulubiony stroik Marysi, który przedstawia scenerię 3 domów na wzgórzu, choinek i zmarzniętej rzeczki, która przepływa  nieopodal domków. Całość jest pięknie podświetlana wieloma barwami, w oknach domów palą się  światła, śnieg błyszczy się srebrem, a scenerii towarzyszy cała paleta melodyjnych kolęd. Marysia lubiła patrzeć na ten stroik, bo za pewne przyciągał on jej wzrok pięknymi barwami i dźwiękiem kolęd. Stroik postawiałam na półce, tam, gdzie zawsze, tylko jakiś smutek mnie ogarnął, że mogą go włączyć tylko jej fotografii. Nie wiem, jak będą wyglądały święta bez Marysi, zapewne będzie smutniej, bo miejsce na sofie nadal pozostanie puste, a pod choinką nie będzie już paczuszki z napisem Marysia. Nie będzie też wspólnej fotografii przy choince. Dzisiaj mam chyba słabszy dzień, poszukując zdjęcia, natknęłam się na filmik z Marysią - ostatni zrobiony za jej życia podczas kwietniowego pobytu w szpitalu. Cieszę się, że właśnie wtedy zamiast opcji zdjęcie - włączyła się opcja film , bo mam jej obraz choć ciężko chorej, ale żywej Marysi, którą dotykałam i tuliłam. Dzisiaj mogę pocałować ekran telefonu, tam gdzie ona się znajduje. Pisze ten post i łzy same kapią mi na kolana. Serce tęskni i z upływającym czasem wcale nie jest lepiej. Cieszę się natomiast z tego, że jej życie zmieniło i wciąż zmienia życie innych rodzin. właśnie chciałam podnieść z kolan listek ręcznika papierowego na który kapały moje łzy i .....  Marysia znowu mnie pociesza - musiałam zrobić zdjęcie - bo ona tu jest i chyba wcale nie chce, żebym płakała. Zobaczcie jaki kształt przybrały kapiące bezwiednie łzy... czy to zbieg okoliczności? - dla niektórych pewnie tak, ale dla mnie to coś innego, coś, co czuję, chociaż nie potrafię tego opisać...

Marysiu, kocham, tęsknię i będę walczyć, by być silną , by pomóc sobie i pomagać za twoim pośrednictwem innym ludziom. Dziękuję ci kruszynko...., mama

wtorek, 26 listopada 2013

:)

Witajcie Kochani!
Ach, moje życie choć bez Marysi - to jednak wszystko kręci się wokół tego, co z nią związane i dlatego żyję bardzo intensywnie. Wiem, że bardzo ważną częścią życia każdego człowieka jest jego wewnętrzy i osobisty rozwój. Dlatego byłam teraz w Warszawie na Intensive Millionaire Mind - trzydniowym intensywnym szkoleniu, po którym padałam zmęczona i od rana kolejna olbrzymia dawka wiedzy i choć szkolenie sporo kosztuje, tym bardziej, że trzeba doliczyć dojazd i noclegi w stolicy - to wiem, że warto!


Od kilku lat szkolę się intensywnie, przeznaczając na to większość zarobionych pieniędzy, ale w ogóle nie żałuję, bo kiedy zaczęłam wdrażać w życie te wszystkie metody, o których słyszałam, czytałam czy dowiadywałam się na szkoleniach - moje życie przechodziło transformację i jeszcze, kiedy Marysia była ze mną, pomimo wielu trosk, bólu, zmartwień, chorób - ja byłam szczęśliwa! Tym właśnie dzielę się w Życiowej zwrotnicy. Ale wiem, że to za mało. Pytacie o kolejną książkę - Odbicie. Wiem, obiecałam że skończę ją w tym roku i chociaż mam strasznie dużo pracy nad projektem, któy dla was przygotowuję, to lubię być słowna i nawet jeśli będę musiała siedzieć po nocach, to skończę ją pisać w tym roku;) I jeszcze w tym roku trafi do wydawnictwa. Także kochani kolejna część - Odbicie tworzy się i dobiega ku końcowi!
Marysia mnie wspiera, bo wciąż dostaję od niej znaki;) Nawet przed chwilą, gdy temperowałam kredki dla synka, nie wiem skąd się wzięły resztki grafitu na różowej kredce, które ułożyły się w kształt serduszka. I kiedy tak sobie temperowałam - różowej nawet nie dotknęłam - to to serce po prostu się pojawiło:) WIem, ktoś może pomyśleć - zbieg okoliczności, ale ja wiem i czuję, że to znak od niej:) Dziękuję córeczko!


Marysiu, kocham Cię i dziękuję za serduszka, dzięki którym to wszystko naprawdę ma sens....

środa, 20 listopada 2013

Co pod choinkę:)???

Synek zapytał wczoraj, czy Marysia będzie z nami na święta, czy będzie dla niej talerzyk i prezent? Powiedziałam, że będzie. Zastanawiam się tylko nad prezentem, bo cóż można podarować komuś kogo fizycznie nie ma??? Chyba zapachowe świece będą dobrym pomysłem:) Można je palić przy stole a reszta powędruje do Marysiowego kącika tuż pod jej fotografię:)
Niedługo zacznie się zakupowe szaleństwo. Tak sobie pomyślałam, że może ktoś z Was będzie zainteresowany podarowaniem swojemu dziecku rewelacyjnej zabawki, którą mam do zaoferowania - Thermomix. Każdy kto ma w domu to urządzenie, lub widział u znajomych, wie, jaki cuda ten sprzęt potrafi zgotować;) i ten zabawkowy themromix jest wyprodukowany przez firmę Vorwerk, wygląda identycznie, jest tylko trochę mniejszy i ma wszystkie elementy i funkcje prawdziwego! Jest nowy, oryginalnie zapakowany i można w nim gotować - tzn dla bezpieczeństwa dzieci - nie grzeje jak prawdziwy, ale można w nim przygotować soki, majonez, masło napoje, wyrabiać ciasto i wszystko co da się zrobić bez funkcji wrzenia. Idealna zabawka dla dzieci, które rozpoczynają swoje podróże kulinarne i stawiają pierwsze kroki w gotowaniu. Thermomix  nie jest w stałej sprzedaży, ponieważ był to produkt wypuszczony na rynek okazjonalnie, dlatego nie każdy może taką zabawkę nabyć. Ja mogę go zaoferować w atrakcyjnej cenie 170 zł. Jeśli chcesz podarować swojemu dziecku taką wyjątkową i niepowtarzalną zabawkę - napisz do mnie maila;) i ustalimy konkrety.



wtorek, 19 listopada 2013

choroba pokrzyżowała plany:()

Niestety, choroba babci Gosi i prezes Fundacji pokrzyżowała plany i spotkanie, o którym pisałam nie doszło do skutku. Jednak ja wychodzę z tego założenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny i widocznie musiało tak być, bo kolejny termin będzie znacznie bardziej owocny i spotkanie na pewno się odbędzie.
Jestem wzruszona z kolei inną sprawą, bo wczoraj spotkałam się z pewnym młodym księdzem, który przeczytał moją książkę Życiowa zwrotnica i dyskutowaliśmy na jej temat ok 2 godziny. Ponieważ ksiądz ten uznał, że opisane w niej zdarzenia są prawdziwym przykładem drogi krzyżowej nie tylko wykorzystał jej przykład na lekcji religii, gdzie nauczana przez niego młodzież mogła zrozumieć jej sens właśnie na podstawie życiowych doświadczeń  - moich doświadczeń. Jestem z tego tytułu bardzo dumna, bo jak widać Marysia dociera wszędzie, nie koniecznie za moim pośrednictwem, ale przesłanie które niosła, a teraz niesie treść Życiowej zwrotnicy, dociera tam, gdzie Bóg uznaje to za stosowne. Bardzo mnie to cieszy. Wiem, że w styczniu będę miała w tamtejszej parafii spotkanie książkowe, na którym podobnie jak w Gniewie, będę mogła podzielić się świadectwem życia Marysi. Ponieważ niektórzy z Was pytają mnie o książkę na prezent dla bliskiej osoby, lub znajomej, która potrzebuje wsparcia w problemach, z którymi się zmierza, to pragnę Was poinformować, że jeśli także chcecie sprezentować komuś książkę na Mikołąjki czy w prezencie gwiazdkowym, napiszcie do mnie maila i przygotuję dla Was specjalną Świąteczną dedykację;) i autograf. Serdecznie Was pozdrawiam Ania.

sobota, 16 listopada 2013

Nowe pomysły, idee, i cele:)

Kochani! Przepraszam Was, że kilka dni byłam nieobecna,  ale miałam strasznie intensywny tydzień, bardzo dużo pracuję i przygotowuję się do czegoś wyjątkowego i specjalnego dla Was :) na razie dopracowuję szczegóły i zastanawiam się jak najlepiej potrafię pomóc rodzinom takim jak moja - rodzinom, które borykają się z niepełnosprawnością, rodzinom, które straciły sens życia, motywację, radość, nadzieję i nie wiedzą w jaki sposób być szczęśliwym mimo wszystko? Ja uczyłam się tego przez wiele lat....i wciąż się uczę, ale to co już umiem, co sprawdziłam i przeżyłam, mogę przekazać innym ludziom, którzy tego potrzebują. Dlatego właśnie to zamierzam zrobić. W poniedziałek czeka mnie intensywny dzień , ale cieszę się, że poznam "babcię Gosię", która przyjedzie z Bydgoszczy, by podzielić się z publicznością swoim doświadczeniem  i wiedzą na temat autyzmu. Jestem bardzo podekscytowana tym spotkaniem. Będę obecna i tam też będę miała swoje 5 minut:) Zapowiem to co wymyśliłam i co zamierzam wykonać;) i wierzę, że Marysia mi w tym pomoże;) Wczoraj dostałam od niej dwa kolejne znaki. Już dawno ich nie było, ale właśnie wczoraj, kiedy intensywnie o niej myślałam i rozmawiałam z nią, czułam i wiedziałam, że Ona wkrótce da mi znak, że czuwa, jest przy mnie i mnie wspiera i już tego samego dnia, kiedy wychodząc z domu na mokrej posadce polbruku , tuż pod moją stopą był jeden suchy kawałek posadzki w kształcie takim  - jak zawsze - serce:) uśmiechnęłam się do siebie. Było ok godzi 17, wiec na dworze było już szaro a ja spieszyłam się i szłam dalej w kierunku mojego auta , myśląc sobie podczas tej krótkiej drogi, że może wymyślam sobie tez znaki, chociaż  ewidentne serce na suchym kawałku polbruku - białe i wyraziste, było czymś nietypowym i niezwykłym, to pomyślałam, że może to moje urojenie? i wtedy, kiedy zrobiłam kilka kroków dalej tuż przed drzwiami mojego auta na kamienistej posadzce, gdzie są miliony białych kamyków, po których codziennie chodzę, tuż pod moją stopą ujrzałam jeden z nich - białe serduszko i wtedy uśmiechnęłam się do siebie, bo nie miałam żadnych wątpliwości, że Marysia potwierdziła swoją obecność. Nie pozwoliła mi zwątpić. To wszystko działo się tak szybko... Kamyk podniosłam i mam go w aucie, potem zrobię zdjęcie;) To niesamowita, te kamienie są kanciaste i nie wiem jakim sposobem znalazł się ten jeden serduszkowy, który moje oczy nie szukając go wcale ujrzały właśnie jego, tak, jakby wyróżniał się kolorem na tle wielu innych białych kamyków, a ja po prostu tylko szłam do auta... Marysiu dziękuję;) To właśnie ona daje mi motywację do ciężkiej pracy każdego dnia, do tego by maksymalnie się skupić nad tym , w jaki sposób mogę podzielić się tym, co posiadam - umiejętnością bycia szczęśliwą mimo wszystko - i w radością w sercu pracuję, by najlepiej jak potrafię pomóc tym, którzy tego potrzebują. Ale o tym po weekendzie;) Pozdrawiam Was kochani! Dziękuję, że czytacie mojego bloga i jesteście ze mną;)

piątek, 8 listopada 2013

Dlaczego inni ludzie są tak ważni w naszym życiu?

No właśnie, dlaczego inni ludzie są tak ważni w naszym życiu? Zabiegany człowiek, zamknięty w swoim  stałym środowisku - dom, rodzina, najbliższe otoczenie, znajomi z pracy i przyjaciele - to enklawa, w której większość ludzi funkcjonuje. To dobrze, że skupiamy się na sobie, rodzinie, przyjaciołach. Ale zastanawiałeś się nad tym,  jakby wyglądało twoje życie, gdybyś zdecydował się wyjść z tego bezpiecznego kokonu i rozejrzeć się wokół? Bo przecież tuż obok ciebie może być ktoś, komu możesz pomóc, ktoś, kto może pomóc tobie, ktoś kogo zainspirujesz, lub ktoś kto zainspiruje ciebie! Czy nie masz czasem wrażenia, że czas pędzi jak szalony, dzień wydaje się być coraz krótszy, a ty nie pamiętasz już kiedy byłeś w kinie, w kawiarni z przyjacielem, kiedy śmiałeś się bez powodu, kiedy byłeś ostatnio z siebie bardzo dumny? Czy zastanawiałeś się nad tym, że są wokół ciebie ludzie, którym bardzo pomogłeś ale i tacy, którzy mogą pomóc tobie otworzyć się na nowe doświadczenie? To niesamowite, jak wszystko jest ze sobą połączone i wzajemnie na siebie oddziałuje. Ja kilka dni temu to przeżyłam, co pozwoliło mi dostrzec ważne w życiu rzeczy dla mnie i dla innych.  Często, kiedy spotykam "starych" znajomych, lub osoby dawno nie widziane, oni znając moją sytuację - pytają, co robię teraz? Wróciłaś do pracy? - Czym się zajmujesz? I wiecie - odpowiadam im, że ja cały czas pracuję, ale nie na etacie, gdzie idę, robię swoje, i 10-tego sprawdzam stan konta, tylko robię to, co sprawia mi naprawdę wielką przyjemność. Nie chce dalej być nauczycielem  teorii, która jak się sama przekonałam wcale mi w życiu nie pomogła.  Chcę uczyć czegoś zupełnie innego, czegoś co płynie z serca i jest prawdziwym narzędziem szczęśliwego życia i rozwijania ducha. Tak, pracuję - odpowiadam. Piszę kolejną książkę i przygotowuję się do realizacji mojego kolejnego marzenia - kontunuowania dzieła Marysi.
Właśnie w ciągu ostatnich 3 dni bardzo to sobie uświadomiłam, a w zasadzie nieświadomie potwierdziły to osoby, z którymi rozmawiałam i które zwróciły się do mnie o pomoc. Jedna koleżanka ma poważne problemy rodzinne, inna przeżywa stres w związku z chorobą jej dziecka. I kiedy rozmawiałyśmy, odczuwam ogromne pragnienie pomocy tym ludziom, ponieważ wiem jak to zrobić.  Nie mówię - wiesz, wszystko będzie dobrze, ale daje im wskazówki, i techniki które niegdyś sama testowałam na sobie i które działają. I wtedy widzę w ich oczach blask, czuję w ich głosie wzruszenie i radość i właśnie wtedy uświadamiam sobie, że są ludzie, którzy potrzebują mojej pomocy!, ludzie, którym naprawdę jestem w stanie pomóc, bo sama nauczyłam się być szczęśliwą mimo wszystko. Dlaczego więc, nie mogłabym podzielić się tym z innymi? Dlaczego nie mogłabym dać im tego, co sama wypracowałam na przestrzeni lat, co wypróbowałam na sobie, coś co działa i przynosi zaskakujące rezultaty? Przecież sama zainwestowałam w to mnóstwo czasu, energii, o pieniądzach już nie wspomnę. Dlaczego więc ktoś nie mógłby skorzystać z mojej wiedzy, doświadczeń i sprawdzonych metod na szczęśliwe życie, by móc świadomie nauczyć się je kształtować i realizować zamierzone cele i osiągać pożądane rezultaty? Dlaczego nie? Skoro mi sprawia to ogromną przyjemność, a innym może to naprawdę pomóc w życiu, dlaczego nie miałabym tego robić?  - przecież właśnie w ten sposób mogę kontynuować misję życia mojej córeczki Marysi i uczyć ludzi w jaki sposób mogą sobie pomóc - w taki sam, w jaki ja uczyłam się przez lata. Dlatego postanowiłam, że będę to robić, że będę nauczać z serca tego, co wznosi człowieka na wyższy poziom, tego, co  działa i tego, co można w praktyce wykorzystać w codziennym życiu, a co jest niezbędne, jeśli naprawdę chcemy zmienić swoje życie na lepsze. Szczegóły na temat takich spotkań seminaryjno- warsztatowych ze mną zdradzę już za 10 dni, a dokładnie 18 listopada w Elblągu w Ratuszu Staromiejskim - tam, gdzie odbywał się mój wieczór autorski.
Tego dnia odwiedzi nas niezwykła kobieta - znana w sieci "babcia Gosia" - przemiła, empatyczna i charyzmatyczna kobieta, która prowadzi bloga dla swojego autystycznego wnuczka Kubusia. Przyjedzie do nas specjalnie z Bydgoszczy, by spotkać się z rodzicami chorych dzieci, dzieci autystycznych i nie tylko, by podzielić się z nimi swoją wiedzą i bogatym doświadczeniem na temat autyzmu - który opisała w swojej książce - "Autyzm - Chaotyczny taniec umysłu". To będzie niezwykłe spotkanie, na które pragnę Was serdecznie zaprosić. Wstęp jest wolny. Spotkanie jest orgaznizowane przy udziale Fundacji dlaczego pomagam z inicjatywy naszej serdecznej koleżanki - prezes fundacji - Anety Szczepińskiej. Ja również jestem zaproszona i czuję się zaszczycona, że mogę wystąpić u boku babci Gosi i także podzielić się z Wami swoim doświadczeniem i zdradzić kilka technik na to, w jaki sposób być szczęśliwym mimo wszystko i osiągać w życiu to, czego naprawdę się pragnie. Więcej szczegółów odnośnie spotkania przekaże Wam kochani po weekendzie. Tymczasem życzę Wam uśmiechu na cały dzień;) Jeśli masz dzisiaj gorszą chwilę, to proszę podejdź do lustra, spójrz sobie w oczy , obejmij się za ramiona i powiedz do siebie - do odbicia w lustrze, kocham Cię! jesteś wyjątkowa, uśmiechnij się! Zobaczysz, jak bardzo twój nastrój się poprawi, a ty się wzruszysz;) To bardzo ważne, by kochać siebie, bo wówczas możesz tą miłością obdarować także innych! ;)))

poniedziałek, 4 listopada 2013

Trudne decyzje

Witajcie kochani!

Chociaż dni zaduszne minęły, to w sercu matki takiej jak ja - trwają one zawsze i każdego dnia. Życie jest naprawdę nieprzewidywalne i dlatego niezwykle ważne jest jego właściwe postrzeganie. Dzisiaj rano oglądałam Dzień Dobry TVN - mój ulubiony program, gdzie zawsze marzyłam o tym, by wystąpić w nim z Marysią i pokazać ją światu -jaka jest niezwykła i jakich niezwykłych rzeczy dokonała w życiu wielu ludzi. I ku mojemu miłemu zaskoczeniu był poruszony dzisiaj bardzo mi bliski i bardzo ważny temat - kiedy matka musi podjąć tę bardzo trudną decyzję w jej życiu  - kiedy musi zdecydować o narodzinach bądź ich braku swojego dziecka, noszonego pod piersią. I tam zobaczyłam w roli kobiety podejmującej trudną decyzję - moją koleżankę ze szkolnych lat Dominikę Figurską. Pamiętam ją jako ładną blondynkę z długimi włosami i zawsze pięknie recytującą wiersze na holu szkolnym podczas apeli;) Dzisiaj wygląda tak samo - chociaż ma trochę krótsze włosy:) jest aktorką i mamą wspaniałych dzieci. Dominika opowiadała dzisiaj o bardzo istotnej rzeczy - o decyzji, którą zdecydowała się podjąć - kiedy usłyszała od lekarza ginekologa - że jej dziecko w łonie może urodzić się chore na zespół Downa lub inny zespół obciążony wadami genetycznymi. Kiedy tego słuchałam- dokładnie wiedziałam, co czuła Dominika, kiedy padły te słowa z ust lekarza. Sama, zanim urodziłam Marysię, leżałam miesiąc na patologii w klinice w Gdańsku, ponieważ mój młodszy synek miał dwu naczyniową pępowinę i było podejrzenie wrodzonej wady serca - czy jak to wtedy określił lekarz  - mogą być także inne wady. Ja, podobnie jak Dominika postanowiłam, że urodzę to dziecko bez względu na to, co będzie. I to była najlepsza decyzja, pomimo, iż Marcin miał dwukrotnie powiększoną komorę serca, płyn w worku osierdziowym, powiększone nerki i faktycznie jego pępowina zamiast 3 naczyń miała tylko 2 , więc wszystko wskazywało na to, że będzie chory. Pragnęłam tego dziecka i wierzyłam, że Bóg się nami zatroszczy. Cudem Marcin urodził się zdrowy i każdym dniem czuł się coraz lepiej. Kiedy Dominika zdecydowała się urodzić synka, pomimo podejrzeń wady genetycznej - dzisiaj mówi o tym głośno i uważam, że jest to niezwykle ważne, bo przecież, gdyby zrobiła to, co sugerował jej lekarz- według prawa, mogła usunąć ciążę - to jej synek nigdy nie pojawiłby się na świecie - a ona, mogłaby mieć wyrzuty sumienia do końca swoich dni. Dzisiaj niesie przesłanie dla matek borykających się z podobnym dylematem- że należy kierować się sercem, a nie opinią lekarza - bo jak widać - życie płata figle i  potrafi nas zaskoczyć w najpiękniejszy sposób. Dlatego drogie mamy - przemyślcie każdą decyzję, zanim ktoś zdecyduje podjąć się ją za Was!

środa, 30 października 2013

Czy można nauczyć świnie śpiewu?

Wiecie, to takie trudne prowadzić blog... Dlaczego trudne? Bo nie jest to tylko witryna internetowa, ale swoista księga zwierzeń, w której przelewane myśli odkrywają duszę człowieka jak karty. A często zdarza się, że owe karty trafiają w niewłaściwe ręce i wtedy do magicznych odsłon duszy dodają kwasu, który ją wypala. Tak też się stało z rodzicami zaprzyjaźnionego bloga śp. Krzysia, który odszedł w podobnym czasie jak Marysia. I kiedy rodzice Krzysia tak jak ja i wiele innych matek dzieli się na blogu swoimi emocjami, to zawsze znajdzie się ktoś, kto wbije sztylet w serce swoim komentarzem. Ja też padłam ofiarą owego Marcina, który w najbardziej podły sposób nazywając ich śp. chorego synka  "ułomnym potworem" bardzo rani i tak rozdartą już duszę matki po stracie ukochanego dziecka.
Zobaczcie co odpisał tata śp. Krzysia owemu Marcinowi, który nazywa nasze rodziny i nasze dzieci potworami: jest tam też mój komentarz

http://krzysiowemaleconieco.com/2013/10/30/meska-rozmowa-o-smierci-i-ulomnosci/#comments

A  wracając do tego , co chciałam napisać w zadumie towarzyszącej zbilżającym się Świętom Zmarłych...
cytuję fragment mojej kolejnej książki "Odbicie". On chyba odda to, co czuje matka rozłączona od swego dziecka na zawsze...


. Powrót do domu okazał się trudniejszy, niż myślałam. Na stole w salonie stał bukiet białych goździków, otulających dużą fotografię Marysi. Nieopodal tliła się na wpół wypalona biała świeca. Uściskałam męża i nie mogłam opanować łez. Każdy kąt mieszkania przypominał Marysię. Miejsce na sofie, gdzie zawsze leżała, było teraz puste. Pozostał tylko kocyk i poduszka. Gdziekolwiek zajrzałam, wszędzie były jej rzeczy. Kolorowe łyżeczki, miseczki, kaszki, herbatki i kubeczki. Na bieliźniarkach wisiały poprane wcześniej ubranka, w pokoju stało puste łóżeczko, w którym czekały na nią  przytulanki przykryte różową kołderką w szare słoniki. Nad łóżeczkiem wisiały jak zawsze kolorowe drewniane aniołki, z których jeden trzymał napis MARYSIA.  Na stoliku nocnym leżały smoczki i gumeczki z puklami jej ciemnych włosków. Na półce niżej paczki pampersów, butelki. W pokoju stał Marysiowy wózek, mata do rehabilitacji. W kuchni rządek jej leków i wszystko wyglądało jak zawsze, poza jednym szczegółem - nigdzie nie było Marysi. Serce szalało z rozpaczy, kiedy patrzyłam na te wszystkie rzeczy. Wzięłam w dłonie jej piżamkę z pełną świadomością, że już nigdy więcej jej nie ubierze. W szafie z ubraniami, leżał nowiutki szaro-różowy dresik, który czekał na powrót Marysi do domu i miał być Wielkanocnym prezentem. Mogłam przytulić jedynie błękitnego misia, który intensywnie pachniał córeczką. Cokolwiek zrobiłam, sprawiało mi ból, a tęsknota rozrywała serce. W domu panował mrok, a wszystkie komnaty wypełniał silnie wyczuwalny smutek. Pigułka nasenna zdawała się być jedynym rozwiązaniem na przymusowy odpoczynek i pozbycie się tych strasznych emocji. Zostało kilka godzin snu, bo rankiem czekało mnie spotkanie z moim aniołem w prosektorium.
....
Tego dnia czekały nas trudne zakupy. Dzień był słoneczny i w powietrzu dawało się wyczuć nutę wiosny. Ponieważ zbliżał się maj, ludzie ochoczo kręcili się po sklepach planując wymianę garderoby. Pojechałam z mężem, by wybrać dla niej ostatnią sukienkę. Sklep był wypełniony ludźmi, którzy chętnie przebierali w wiosennej kolekcji ubranek dla swoich dzieci. Ekspedientka z uśmiechem spytała czy sukienkę, którą oglądamy potrzebujemy na uroczystość komunijną? Nie miała przecież pojęcia,  że sukienka nie ozdobi żadnego przyjęcia, ale ostatecznie nas  pożegna. W końcu nie są codziennością dziecięce zakupy do trumny. Sukienki były prześliczne. Wisiały w rządkach posortowane rozmiarami w kolorze białym, ecru i bladoróżowym. Gdyby tylko Marysia żyła i potrafiła chodzić, kupiłabym je wszystkie, bo były tak urocze. Wybrałam wyjątkową anielską śnieżnobiałą sukienkę, w połowie ozdobioną pięknymi materiałowymi różyczkami i przepasaną aksamitną wstążką, spod której wyłaniała się lekko plisowana spódniczka na tiulowej podszewce, dodającej sukni objętości. Wierzch sukienki lśnił bielą obsypaną srebrzystym pyłem brokatu. Sukieneczka wyglądała cudnie. Dobraliśmy do niej jeszcze białą bluzeczką z falistymi rękawkami i całość przepięknie się komponowała. Marysia zawsze była wyjątkowa, dlatego pragnęłam aby nawet teraz tak wyglądała. Jej włoski powienien zdobić błyszczący diadem - pomyślałam. Wstąpiliśmy do kilku salonów ślubnych w nadziei, że znajdziemy tam coś właściwego. Ekspedientki pracujące w salonach ślubnych przemiło nas witały pytając, czego potrzebujemy. Na wieść o diademie dla małego dziecka, były przekonane, że chcemy upiększyć włoski na uroczystość chrztu. Niestety, nasza uroczystość w niczym nie przypomiała tego miłego obrzędu i była raczej najgorszą, jaka może spotkać rodziców. Ponieważ Marysia była dzieckiem znacznie mniejszym od równieśników, każdy diadem był zbyt duży na rozmiar jej główki. Znalazłam jednak coś, co przykuło moją uwagę. Były to przepiękne spinki na metalowej klamerce, których prześliczna biała róża opleciona szyfonowym tiulem z mieniącym srebrnym brokatem idelanie komponowała się z treścią sukienki. Marysia miała ciemne włoski, więc  białe i łososiowe różyczki pasowały wręcz idealnie. Zostały nam jeszcze buciki. W sklepie z obuwiem dziecięcym nie było żadnego problemu w wyborze letnich sandałków. Od razu zauważyłam białe skórzane dziewczęce sandałki ozdobione białą różą. Mieliśmy komplet. Będzie wyglądała jak śpiący aniołek. Nie będzie już marzła....

Zbliżał się moment ostatniego pożegnania. Tylko jedna noc dzieliła mnie od tego wyzwania. Rodzina już spała, a ja siedziałam w salonie samotna, próbując zrozumieć to wszystko. Tak wiele chciałam jeszcze wyznać i powiedzieć  Marysi, ale skreśliłam tylko kilka słów, które były sentencją uczuć rodzących się w sercu. Postnowiłam, że nazajutrz odczytam je na uroczystości pogrzebowej.

„Dla mojej kruszynki”...

Czymże jest miłość?

To takie trudne pytanie.

Miłości nie da się zdefiniować, ani wcisnąć w ciasne ramy ludzkiego umysłu.

Miłość to prawdziwy dowód na istnienie Boga.

Miłość nie zna egoizmu, nie dba o własne interesy, nie troszczy się o Ego.

Miłość nawet w bólu niesie ukojenie, bo Bóg jest miłością.

Dziękuję Ci Panie za Marysię. To ona niczym ANIOŁ zstąpiła z Nieba, by obdarzyć nas czymś najpiękniejszym - tchnieniem TWOJEJ! BOSKIEJ miłości!

To Ona naczyła nas kochać prawdziwie, na zawsze, bezwarunkowo i ponad wszystko.

To Ona Była najpiękniejszym darem z niebios, jaki mogliśmy od Ciebie otrzymać.

Choć nigdy nie powiedziała "mamo", tak wiele słów przekazała.

Choć nigdy mnie nie objęła, tak wiele miłości mi dała.

Tak wiele serc rozpaliła i ludzkich istnień zmieniła.

To Ona PANIE, jest wszystkim, ku czemu człowiek zmierza... Bezkresem TWOJEJ miłości...

Dziękuję Ci, że to właśnie mnie wybrałeś na jej matkę”.

 

 



wtorek, 29 października 2013

Ten trudniejszy czas....

Wczorajszej nocy czytałam książkę. W zasadzie każdego dnia coś czytam....Ach nie mam już tyle czasu na czytanie, bo większość każdego dnia poświęcam nad pracą nad swoją kolejną  książką "Odbicie" oraz nad własnym rozwojem wewnętrznym. Przygotowuję dla Was niespodziankę, o której wspominałam. Wczoraj jednak był ten trochę gorszy dzień, kiedy przykre wspomnienia wracają, jest noc, rodzina śpi, a ja czuwam. Często siedziałam z Marysią, gdy wszyscy spali, a ja kończyłam pisać Życiową zwrotnicę i poszukiwałam wydawnictwa. Rozmawiałam wtedy z Marysią i pytałam jej co myśli o tej książce, którą mnie natchnęła i którą stworzyła? Ona jednak nie odpowiadała, patrzała tylko na mnie mądrymi oczkami z powagą i zrozumieniem. I siedziałyśmy tak obie prowadząc dialog bez odpowiedzi z jej strony. Ale jej spojrzenie odpowiadało. Przenikało grube ściany mego umysłu, by wprost w sercu umieścić odpowiedź. Boże do dzisiaj nie wiem, czy rozumiała cokolwiek, co do niej mówiłam. A jeśli tak? to może mówiłam zbyt mało? Jeśli mówiłam czasem zbyt mało, to czułością dopowiadałam resztę. Całowałam ją tysiące razy dziennie i mówiłam: wybacz Marysiu, że cię tak męczę tym całowaniem, ale nie potrafię się powstrzymać, a twój feromon doprowadza mnie do obłędu miłości. Ona cierpliwie to znosiła, nigdy się nie uskarżała. I wczoraj bardzo pragnęłam pocałować ją znowu. Świadomość naszej rozłąki od 6 miesięcy wydaje się być niczym wczorajszy dzień, który się kończy i zaraz przecież będzie nowy, ten lepszy. Ale ten dzień, nie chce się skończyć. Zostawił misia i fotografie.. A ja siedząc na łóżku obserwowałam ciszę. Spokojny oddech śpiącego męża i swoje myśli, które prowadziły monolog z Pisią. Nawet cisza nie była cicha, a przez uchylone w sypialni okno dochodziły odgłosy nocy. Słyszałam jak liście tańczą przesuwane przez wiatr, niczym odgłosy małych stópek biegnących dzieci. Wsłuchiwałam się uważnie w ten rytm, który odbijał życie w tych martwych opadłych liściach. One tańczyły... Czy Marysia lubiła tańczyć pomyślałam? - tańczyła ze mną wtulona w me ciało, jak ptak, nie dotykając stopami ziemi, a teraz? może tańczy jak te liście, sama? dokładnie czując podłoże na którym lekko wznosi się i opada. Może to jej małe stópki słyszałam? Tęskniłam, chociaż wszystko spało, to noc nie była głucha ani cicha... Marysia opowiadałam szmerem wiatru i tańcem liści, powiewem rześkości wlatującym dyskretnie przez okno, tykaniem zegara i lśniącą łzą w oku, która jedna za drugą spadała na poduszkę. I teraz także rozmawiałyśmy, ja mówiłam do niej sercem, a ona słuchała. Ja mówiłam, a ona wiedziała, znała każde słowo, o którym pomyślałam nim zdążyłam je wypowiedzieć. Ona wiedziała. Ucałowałam misia tak czule, a on przypomniał jej zapach...

poniedziałek, 28 października 2013

Po wizycie w Gniewie

W Gniewie,  wcale nie było gniewnie, a wręcz przeciwnie;) Ostatnia niedziela chociaż wyglądała inaczej niż zwykle, była dla mnie naprawdę przemiłym doświadczeniem. Wraz z mężem udaliśmy się do Gniewu do parafii Św. Mikołaja, gdzie dzięki inicjatywie mojej serdecznej koleżance Ani Nowak, zostaliśmy zaproszeni przez proboszcza ks. Zbigniewa Rutkowskiego na spotkanie w celu przekazania parafianom świadectwa naszego życia. Dzień pomimo deszczowej pogody, wypadł fantastycznie. Przemiły i bardzo życzliwy proboszcz owej parafii przyjął nas z otwartym sercem. Niemal cały dzień spędziliśmy na plebanii i tam też poczęstowano nas obiadem i deserem. Ks. proboszcz jest bardzo energicznym i żywiołowym człowiekiem i potrafi robić wiele rzeczy na raz, więc nie ma tam nawet mowy  chwili nudy czy stagnacji. Zawsze się coś ciekawego dzieje, wokół niego kręci się dużo ludzi , a sam kapłan jest jak ojciec - choć młody, to szczery, prawdziwy i otwarty dla wszystkich ludzi. Po kilku mszach świętych miałam możliwość kilkuminutowej opowieści o naszej historii , o Marysi i w sekwencji o tym, że choć nasze drogi często różnią się od dróg, które wyznacza dla nas Bóg, to jednak jego wybory są dla nas zawsze najlepsze. Czasami trzeba dosięgnąć dna, by to zrozumieć. I o tym jest właśnie nasza historia, która potwierdza, że trauma choroby upragnionego dziecka, potem śmierć własnego dziecka jest Bożym przesłaniem dla wielu z nas, którzy wielu spraw w życiu nie rozumieją, a samo takie cudowne dziecko jak Marysia było bożym wysłańcem, nauczycielem, choć zamkniętym w drobnym kalekim ciele, to z krystalicznie czystą duszą, mądrą, świadomą, która wiedziała, że przybywa na ten świat na krótko, ale dokona zmian w życiu tysięcy rodzin. I tak też się stało. W niedzielę 80 książek Życiowej zwrotnicy trafiło do nowych rodzin, tak, że znowu zabrakło książek! Obiecałam parafianom, że doślę egzemplarze, które będą mogli odebrać u księdza proboszcza. Byłam naprawdę wzruszona i przemiło zaskoczona tym, w jaki sposób ludzie mnie przyjęli. To jedno z tych wspaniałych uczuć, kiedy czujesz, że robisz coś dobrego, że pomagasz, że wspierasz, że dzięki tobie, ktoś czuje się lepiej. Były kobiety, które podchodziły do mnie podczas podpisywania książek i mówiły, że już dzisiaj przeczytały, że książka jest piękna i czekają na kolejną. Naprawdę takie słowa, są najpiękniejszym podziękowaniem i uznaniem a dla mnie namacalnym dowodem na to, że życie Marysi i przesłanie jakie ono niosło niczym mgła rozpościera się na coraz szersze obszary, obejmując swym zasięgiem coraz więcej rodzin. Trzymam kciuki za Julkę, Agatę i wiele innych osób, z którymi rozmawiałam i które zwierzały mi się ze swoich utrapień. Wierzę, że nasze spotkanie nie było przypadkowe i całym sercem modlę się, by znalazły w tej książce to, co pomoże im podźwignąć własny ciężar problemów, z którymi się borykają. Dziękuję wszystkim zgormadzonym parafianom, którzy zechcieli mnie wysłuchać i którzy z uśmiechem na twarzy witali mnie. To wspaniałe doświadczenie. Dziękuję ks. proboszczowi za przemiłe przyjęcie i ogromne serce, pozostałym księżom, Mateuszowi i Krzysztofowi za poświęcony czas i sympatię. Dziękuję Ani, bo bez niej to spotkanie nie miałoby miejsca. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z tymi wspaniałymi ludźmi zarządzającymi parafią św. Mikołaja;) DZIĘKUJĘ!!!!
 
A to przed wyjazdem znak od Marysi, że będzie mnie wspierać. Prosiłam ją o to wcześniej i kiedy weszłam do łazienki zakręcić wodę - zobaczyłam to;)
 
A to już w drodze na spotkanie;)
 
A to pyszna kawa, którą nas poczęstowano;)
 
Dziękujemy:)!
 

piątek, 25 października 2013

Już wkróce niespodzianka;)

Tak, jeszcze w październiku postaram się przygotować dla Was małą niespodziankę, nad którą obecnie pracuję. Choć moją głowę zaprząta wiele myśli i pomysłów, które pragnę zrealizować, to jednak one wszystkie krążą wokół tego, by dalej rozwijać siebie, ale i w jak największym stopniu przekazać Wam wszystkie moje doświadczenia i zdobytą wiedzę, by każdy z Was mógł lepiej radzić sobie w różnych trudnych sytuacjach. Kiedy moja codzienność kręciła się wokół Marysi, nie miałam świadomości, że to wszystko stanie się podwaliną moich dzisiejszych działań. Wiele rzeczy jakbym musiała przejść tylko po to, by potrafić je opanować, zrozumieć i dokonać w nich takiej transformacji, która trudną codzienność zmieniałaby na głęboką świadomość, dzięki której będę potrafiła żyć szczęśliwie. Dokonałam tego i resztę mego życia pragnę dzielić się tym ze światem. Choć droga przede mną długa i wyboista, to wierzę, że właśnie to da mi ogromną satysfakcję i spełnienie. Dlatego dołożę wszelkich starań, by przygotować dla Was coś wyjątkowego...
Ale o tym już wkrótce.
Teraz muszę się jeszcze przygotować do spotkania z parafianami z okolic Gniewu, gdzie wyruszam z Życiową zwrotnicą i będę miała przyjemność pochwalić się dokonaniami mojej niezwykłej Marysi oraz świadectwem głoszonym przez Was- odbiorców Marysiowego przesłania. Czuję się zaszczycona, że tak wielu z Was, którzy przeczytali książkę Życiowa zwrotnica, mogę  świadomie nazwać cząstką mojej historii. I to naprawdę jest powód do dumy, za co Wam dziękuję! Relacje ze spotkania umieszczę w poniedziałek na blogu;)
Tymczasem Marysiu! wspieraj mnie proszę, bym zawsze godnie cię reprezentowała;) ...mama....

środa, 23 października 2013

Minęło już 6 miesięcy....

Dzisiaj jest piękny dzień, słoneczny, niemalże wiosenny, dokładnie taki, kiedy 6 miesięcy temu żegnałam swoją kruszynkę. To niebywałe, że to co wydaje się być wczoraj, jest odległe tak bardzo w czasie. Wciąż mam w pamięci jej obraz, dotyk skóry, zapach. Jednak to tylko film zapisany na twardym dysku podświadomości. Bo przecież czym innym jest wyobrażenie o zapachu róży, a czym innym rzeczywiste zanurzenie w jej płatkach swoich nosdrzy. Dlatego ja mogę tylko marzyć o mojej Marysi, której nie przytulałam od tak dawna. Wiem, że dopóki stąpać będę po ziemi, nie spotkam jej, chyba że.... zjawi się w mym śnie tak realna, że chociaż w marzeniu sennym zaznam rzeczywistej chwili. Nie mniej jednak, zostało tylko wspomnienie i wciąż żywe uczucie miłości, które nawet na dźwięk jej imienia przeszywa mnie dogłębnie. Kiedy robiłam pranie, znalazłam jej malutką różową skarpetkę, którą ostatnio nosiła. Rozwieszałam pranie i nawet nie zwróciłam na nią uwagi. Kiedy wiatr kilkakrotnie zrzucił ją z bieliźniarki, dopiero ją dostrzegłam i zrozumiałam, że to jej skarpetka. Nie mam pojęcia skąd się wzięła w praniu i jak tam trafiła.???? Wiem, że to jeden ze znaków, które człowiek otrzymuje, a na które nie zwraca uwagi. Takie dziwne sytuacje uspokajają i głuchym głosem serca mówią: mamusiu, ja jestem tuż obok ciebie, chociaż mnie nie widzisz. Nie płacz za mną, bo ja wciąż  żyję.
W najbliższą niedzielę wybieram się do Gniewu- w okolicach Tczewa, na spotkanie z parafianami, by opowiedzieć o Marysi. Zabiorę także ze sobą Życiową zwrotnicę. Moje marzenie się spełnia - coraz więcej ludzi poznaje niezwykłą Marysię, z dzięki książce wieść o niej może docierać w przeróżne zakątki Ziemi. To niezwykłe uczucie dymy z bycia matką tak wspaniałego dziecka. :) Dziękuję Marysiu!

piątek, 18 października 2013

Kongres kobiet 17.10 2013 panel niepełnosprawność VIDEO


Ponieważ kongres kobiet odbył się w środku dnia o godz. 12 więc spora liczba osób, któa chciałaby uczestniczyć w owym wydarzeniu zwyczajnie nie mogła. Chciałam wczoraj opisać jakie tematy poruszaliśmy i który temat według mnie jest fundamentalny, więc zobaczcie sami... Oczywiście poruszaliśmy w dalszej części rozmowy takie problemy jak budowanie specjalnie przygotowanych domów dla niepełnosprawnych, którzy tracą swoich opiekunów, lub ci opiekunowie- rodzice sami podupadną na zdrowiu i wówczas oni również wymagają opieki medycznej. Pani Elzbieta Gelert powiedziała, że 2 najważniejsze poruszone na kongresie problemy zostaną objęte debatą sejmową - kompleksowość o której mówiłam, i wciąż niejasna sytuacja z zasiłkami oraz budowa takich ośrodków. Oczywiście na rezultaty musimy poczekać, ale najważniejsze, że temat jest dyskutowany i brany poważnie pod rozwagę.









czwartek, 17 października 2013

Regionalny Kongres Kobiet Warmii i Mazur - postulaty

Kochani blogowicze!
Tak jak pisałam wcześniej, zostałam zaproszona na Regionalny Kongres Kobiet Warmii i Mazur , który odbył się dzisiaj 17.10.2013 r w Centrum Spotkań Europejskich Światowid. Gości witała Pani dziennikarka i Rzeczniczka Kongresu Kobiet - Dorota Warakomska.
Brałam udział w I panelu dyskusyjnym - jakże mi bliskim- dotyczącym niepełnosprawności. Moderację nad panelem sprawowała Pani Elżbieta Gelert oraz Anetta Szczepińska z Fundacji Dlaczego pomagam.
Panel dyskusyjny miał na celu wypracowanie postulatów, głównych nurtów problemowych, związanych z niepełnosprawnością i w efekcie przedłożenia ich w Sejmie RP.
Jako pierwsza wypowiadała się Krystyna Piskorz-Ogórek, dyrektorka Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie. Poruszała istotne sprawy dotyczące absurdu dofinansowywania sanatoriów dla seniorów, a braku dofinansowywania rehabilitacji dla dzieci. Przedstawiała statystyki zachorowań , która w zastraszającym tempie niestety wzrasta. Problemem jest także to, że technologia idąca do przodu pozwala na uratowanie dziecka ze skrajnego wcześniactwa, co jest częstą przyczyną wad wrodzonych. Jako druga wypowiadałam się ja. O czym mówiłam? Chciałabym załączyć filmik, w którym moglibyście Państwo sami posłuchać poruszonego przeze mnie problemu, jednakże uda mi się go prawdopodobnie dopiero jutro zgrać. W każdym bądź razie, kiedy zastanawiałam się jaki kluczowy i najbardziej istotny problem powinnam poruszyć, każdy wydawał mi się ważny i kluczowy. Dlatego zadałam pytanie uczestniczącym w kongresie osobom, czy zastanawiali się kiedykolwiek nad tym, z jakim pierwszym problemem zderza się rodzina, w której pojawia się niepełnosprawne dziecko? Bo ja nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, do momentu, kiedy los zdecydował, że to właśnie ja musiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie. W moim odczuciu powinna powstać Grypa wsparcia, która z urzędu powinna zaproponować pomoc rodzinie, w której pojawił się problem niepełnosprawności. Gdyby zrozpaczona matka dostała wędkę w postaci kompleksowej i rzetelnej informacji zebranej w jednym miejscu - w postaci np. profesjonalnych broszur, jakże łatwiejszy byłby start w tę trudną rzeczywistość. Często nie mamy pojęcia, jaki rodzaj pomocy udzielają konkretne instytucje i do kogo możemy zgłosić się po pomoc. Według mojej opinii to fundamentalna pomoc, która powinna zostać udzielona każdej potrzebującej rodzinie. Następnie wypowiadała się wicemarszałek Sejmu RP Wanda Nowicka, która zobrazowała większość ważnych problemów dotyczących niepełnosprawności. Jadwiga Król także dotknęła istotnego problemu dotyczącego pomocy finansowej  ze strony Państwa, a Pani Elżbieta Gelert spisywała poruszane problemy i podsumowała nasze spotkanie.






wtorek, 15 października 2013

Serduszko od Marysi

Dzisiaj, zresztą podobnie jak każdego dnia, każą wolną chwilę poświęcam na czytanie książek, ciekawych artykułów, pisanie, czy inną formę samodoskonalenia. Poza tym jak każda kobieta, sprzątam, gotuję, ale zamiast zajęć fitnessu douczam się j. angielskiego. I tak mija cały dzień, bo zawsze jest coś do zrobienia. Przyszły tydzień planuję poświęcić kontynuowaniu mojej drugiej książki i może jeszcze w październiku uda mi się przygotować dla Was niespodziankę o której pisałam. Dzisiaj odwiedziła mnie moja jedna z przyjaciółek - dziewczyna, na która zawsze mogę liczyć. Basiu - wielki szacunek;) Odwiedził mnie również mój serdeczny kolega ksiądz - tak nie przejęzyczyłam się. Ksiądz:) Znam 3 księży, z którymi jestem na Ty i traktujemy się jak grono znajomych. To ciekawi młodzi ludzie, z poczuciem humoru i pozytywną energią. Mieliśmy dużo tematów do obgadania i na zmianę śmialiśmy się i płakaliśmy. Oczywiście temat Marysi nie mógł zostać pominięty, bo kiedy wypisywałam dedykację w Życiowej zwrotnicy, energia Marysi była obecna. Nasze skupienie na osobie Marysi było tak silne, że Ona znowu dała o sobie znać;) Na kubku kawy koleżanki, po wewnętrznej stronie ustawione niby bokiem, jednak wprost ku mojemu spojrzeniu ujrzałam to;)
I znowu to samo uczucie;)
Już dawno nie dostałam znaku, a dzisiaj, kiedy przez godzinę intensywnie rozmawialiśmy o Marysi, jej energii i przesłaniu jakie niosło jej życie, Ona dała o sobie znać;) Powiedziałam do moich przyjaciół - zobaczcie - Marysia tu jest;) Tematem naszej rozmowy było min to, że wiem, że życie nie kończy się z chwilą śmierci. Pytałam księdza, co myśli na ten temat i generalnie opowiadaliśmy o świadectwach tego, co doświadczyliśmy i właśnie wtedy Marysia potwierdziła wszystko, o czym rozmawialiśmy:)
dziękuję KOCHANIE!

poniedziałek, 14 października 2013

Możesz poprawić życie dzieci niepełnosprawnych - wiesz jak?

Witajcie kochani!
Dziękuję Wam za to, że jesteście blisko mnie myślami i duchem, nawet, kiedy nie było ostatnio żadnego wpisu. Ach w ten weekend sporo się działo. W piątek w nocy wyruszyłam do Warszawy na 2 dniowy międzynarodowy kongres i dopiero dziś w nocy wróciłam. Takie szkolenia są dość kosztowne i kiedyś myślałam, że wydatek kilkuset czy kilku tysięcy złotych na teki samodoskonalenie, to zbędny wydatek. Dziwiło mnie, że ludzie decydują się tak dużo zapłacić za wiedzę. Dzisiaj jednak należę do tamtej grupy ludzi, którzy stawiają na rozwój, na wiedzę, ale nie taką strikte akademicką, bo jest wielu magistrów i inżynierów, którzy nie mają pracy. Ale stawiam na wiedzę praktyczną, na wskazówki, idee, myśli, słowa, które inspirują i potrafią odmieniać życie. Właśnie na ostatnim takim 3 dniowym seminarium, na którym byłam w maju, zainspirowałam się tak mocno, że od tamtej chwili dokładnie wiem, czego chcę od życia, jaka jest moja misja i co sprawia mi radość. A nade wszystko, wiem jak to osiągnąć. I chociaż popełniam błędy, to jednak prę do przodu i z każdym miesiącem zdobywa nową wiedzę, praktykę i mogę celebrować swoje własne,  chociaż na razie drobne sukcesy. I związku z tym, szykuję dla Was pewną niespodziankę, o którą niedługo Wam podaruję.
Ten tydzień zapowiada się bardzo pracowity, a w  najbliższy czwartek cały dzień spędzę na kongresie kobiet, gdzie  będę brała czynny udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym problemu niepełnosprawności w kraju. Na kongresie będę dzięki zaproszeniu Anety Szczepińskiej - prezes Fundacji Dlaczego pomagam. Zostaną tam poruszone różne problemy dotyczące także innych spraw, takich jak Kobiety mówią - dość przemocy!, i przedsiębiorczość kobiet.  Uzyskane postulaty przedłożymy na ręce obecnej na kongresie Pani prezydentowej, Pierwszej Damy RP Anny Komorowskiej, która przedłoży postulaty w sejmie. Jest nadzieja, że sprawy dla nas ważne zostaną wzięte pod uwagę i uważnie rozpatrzone. Jest kilka spraw, które od zawsze mnie nurtowały i powinny zostać znalezione rozwiązania problemów,  z którymi zderzają się rodziny osób niepełnosprawnych. Wydawało by  się, że ten temat już mnie nie dotyczy, ale to błędne myślenie, ponieważ właśnie te problemy stanowiły dotychczas całe moje życie i wiem, jak ciężko jest takim rodzinom uzyskać pomoc. Dlatego skoro mam na to wpływ i mogę coś zmienić, albo przynajmniej spróbować, zainicjować taką zmianę, to zrobię wszystko, aby tego dokonać. Jutro będę się do tego solidnie przygotowywać. Jednak chciałam zapytać Was, jako ekspertów od niepełnosprawności. Czy  jest coś, co szczególnie Wam przeszkadza i co chcielibyście zmienić w obecnym systemie? Jestem ciekawa Waszej opinii na ten temat, bo niektórzy z Was, będąc rodzicami takich wyjątkowych dzieci, które wymagają znacznie większej uwagi i opieki  - wiedzą  najlepiej, co należy zmodernizować. Każdy Wasz komentarz wezmę poważnie do serca i będę się starała poruszyć go podczas dyskusji. Zastanówcie się, co was martwi, co kuleje w obecnych przepisach, czego wam brakuje, co trapi? Po kongresie podzielę się z Wami wypracowanymi postulatami.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego dnia;)

środa, 9 października 2013

Czy warto zazdrościć??

Od wczoraj zastanawia mnie pewna myśl - mianowicie taka, czy warto komukolwiek czegokolwiek zazdrościć? Oczywiście każdy z nas zna to uczucie, bo zapewne nie raz go doświadczył. Często zazdrościmy ludziom różnych rzeczy: lepszej pracy, samochodu, domu, sukcesu, pieniędzy, urody, figury, partnera, zdrowego dziecka, mądrzejszego dziecka, i mnóstwa wielu innych rzeczy. To trudna praktyka w pozbyciu lub może wyzbyciu się typowego uczucia zazdrości. Jednak kiedy zrozumiemy, że tkwiąca w nas zazdrość boli i niszczy tylko nas, to może być to dobrym momentem do tego by wreszcie to zmienić. Kiedyś też zazdrościłam różnym ludziom różnych rzeczy. Pamiętam, że kilka lat temu obiektem mojej zazdrości były zdrowe dzieci, a dokładnie dziewczynki. Nie mogłam zrozumieć, że kiedy ja tak strasznie pragnęłam córeczki - otrzymałam chore dziecko, a kobiety, które nie chcą dzieci, wolą różnego rodzaju używki - rodzą je zdrowe. Ta myśl mnie przygnębiała i sprawiała, że mój nastrój się pogarszał, a dobre samopoczucie znikało. Nastąpił jednak przełom w moim życiu i zrozumiałam, że wszystko jest idealne na pewnym etapie, na którym się znajduje. Tę myśl rozwijam w swojej kolejnej książce "Odbicie". Jednak, aby przybliżyć to, o czym mówię, chcę zobrazować to na przykładzie. Każdego z nas zachwyca nieskazitelna przyroda, może piękny kwiat, jego doskonała struktura i ubarwienie. Ale kwiat był niedawno zwykłą, szaroburą nieatrakcyjną cebulką, na którą nikt nie zwróciłby uwagi. Jednak w tamtym momencie, bycia tą cebulką, tym nasionem, był to etap dla tego kwiata najlepszy do dalszego rozwoju. Często zazdrościmy czegoś, nie mając pojęcia jaką drogę musiał ten ktoś przejść, by być w tym miejscu, w jakim jest dzisiaj. Pamiętam, jak koleżanka ubolewała nad ludzką zawiścią, gdzie stykała się z przykrymi komentarzami i obelgami ludzi, którzy zazdrościli jej udanego biznesu. Nie mieli jednak pojęcia ile kosztowało to ich pracy, wysiłku, poświęcenia, kredytów, rozłąk z dzieckiem i przede wszystkim odwagi, by spełniać marzenia. Tłumaczyłam jej wtedy, żeby spojrzała na to z innej strony. Atak na jej osobę oznaczał w pewnym sensie jej sukces. Bo przecież każdy z nas mam takie same możliwości. Każdy może otworzyć działalność gospodarczą i podobnie jak np. moja koleżanka, otworzyć szkołę tańca.  Ludzie często krytycznie komentują czyjeś zachowanie, działanie, czy osiągnięcia. I zazwyczaj są to ludzie, którzy sami czymś podobnym nie mogą się pochwalić. Którzy nawet nie podjęli próby zmierzenia się z wyzwaniem, którzy nie mieli odwagi stanąć w życiu przed szansą, bo zwyczajnie stchórzyli. Czy warto więc brać do serca rzucane w naszym kierunku obelgi? Chyba nie. Bo tak jak konstruktywna krytyka może być cenną nauką, tak zwyczajna ludzka zazdrość i krytykowanie czegoś, o czym nie ma się pojęcia - nie zasługuje nawet na najmniejszą uwagę. A jedno jest pewne - zżera od wewnątrz osobę, która wypuszcza z siebie jad zazdrości. Dlatego zamiast zazdrościć innym, może powinniśmy brać z nich przykład i zaczerpnąć wskazówek jak dążyć ku swoim marzeniom? Ja zaczęłam tak robić, i odkąd mam takie podejście, że podziwiam zamiast z góry krytykować, więcej rzeczy mi się udaje;) Ale w związku z tym, sama nie pozostaję poza ludzkimi obelgami w moim kierunku. Jedno jest pewne: Jeszcze się taki człowiek nie urodził, co by każdemu dogodził, a nawet Jezus był krytykowany. Dlatego wychodząc z założenia, że wszystko jest czyimś punktem widzenia i postrzegania, a nie obiektywną prawdą, życie zyskuje prawdziwy, niezniekształcony obraz nas samych.
Odnośnie tego o czym napisałam, możecie przeczytać w komentarzach pod artykułem:

http://www.portel.pl/artykul.php3?i=68487




Marysiu! dziękuję Ci za to zrozumienie.... ;) kocham Cię...

poniedziałek, 7 października 2013

Recenzje czytelników


Kochani, przepraszam, że tak chaotycznie zamieszczam poszczególne fragmenty, ale filmiki bardzo  długo się ściągają. Jestem zobowiązana tym wszystkim, którzy obdarowali mnie pięknymi recenzjami i chociaż kilka postanowiłam odczytać na moim wieczorku autorskim. Bardzo dziękuję!





niedziela, 6 października 2013

Framenty książki "Życiowa zwrotnica" z wieczoru autorskiego debiut liter...

Kochani! Ponieważ nasi blogowi przyjaciele bardzo chcieli uczestniczyć w wieczorze autorskim, jednak dzieląca nas często odległość  - uniemożliwiła to. Dlatego pomyślałam sobie, że dzięki krótkim filmikom, które moja siostra nagrała telefonem, przybliżę przebieg wieczorku tym wszystkim, którzy nie mogli z różnych przyczyn uczestniczyć w spotkaniu. Chociaż takie fragmenty nie oddają całości, to jednak  większości odzwierciedlają to, jak wyglądało spotkanie.
Poniżej jest zamieszczony czytany fragment książki Życiowa zwrotnica.




Rdzeń wieczorku próbuję właśnie przerobić na filmik i jeśli mi się uda, to jutro  go zamieszczę;)

Wieczór autorski na żywo z Życiową zwrotnicą...


Czy zdarza się wam czasami, że o czymś myślicie, jesteście przekonani, że powiedzieliście słowa brzmiące w sposób, w który potraficie powtórzyć, a potem okazuje się, że powiedzieliście tylko część, a reszta pozostała w waszej głowie, była to myśl, która nie została wypowiedziana? No właśnie, mnie się to zdarzyło i ten błąd popełniłam całkiem niedawno, na swoim wieczorku autorskim. Zastanawiam się, ilu z Was by go wychwyciło? Ja go słyszę i mnie poraża, bo to są moje słowa, które zabrzmiały nie tak, jak tego chciałam. No dobrze, nie będę już zrzędzić, tylko powiem co zrobiłam źle: powiedziałam, że wieczór będzie spontaniczny - bo faktycznie taki był...I chciałam, aby taki był. Ale dodałam jeszcze fragment niedokończonej myśli - mianowicie powiedziałam, że się do tego nie przygotowywałam - I tu brakuje dalszej myśli która została w mojej głowie. Ciąg dalszy miał brzmieć, że się nie przygotowywałam, ponieważ nie posiadam żadnego spisanego przemówienia, gdyż słowa, które pragnę Państwu przekazać będą płynęły z mojego serca. Nie wiem, czy popełniłam jeszcze jakiś błąd. Filmik, który zamieszczę jest tylko częścią tego, co mówiłam, ale postaram się Wam moi blogowi przyjaciele zobrazować prawie całość i będę starała się zamieszczą po kolei kolejne fragmenty z wieczorku. Achchch... emocje trzymają mnie do tej pory:) ale jestem szczęśliwa, pomimo błędów, które popełniłam, bo dzięki nim się uczę. Następnym razem wiem, czego nie zrobić, aby nie urazić gości. Bo przecież długo zastanawiałam się nad tym, co powiedzieć, jak najkrócej opisać zawartość książki, a powiedziałam coś zupełnie innego. Ale nie mam do siebie żalu, bo samokrytyka nie jest destruktywna, a wręcz przeciwnie, jest bardzo pouczająca. I prowadzi wciąż naprzód. Popełnione w życiu błędy nigdy nie cofają w rozwoju, a wręcz burzą zastój. Dlatego każde takie doświadczenie jest moim nauczycielem, któremu jestem wdzięczna;) Marysiu! Tobie przede wszystkim... Bo to Ty nauczyłaś mnie życia, a tę naukę teraz kontynuuję Ja. Bardzo się cieszę, że jest tak wiele osób, które naprawdę chciały się ze mną tam spotkać. Dziękuję Wam! ;)))





sobota, 5 października 2013

Dlaczego ludzie płakali na wieczorku autorskim????

Kochani!
Wczoraj odbył się mój wieczór autorski poświęcony książce "Życiowa zwrotnica".
Tyle emocji we mnie tkwiło i zdaje się, że jeszcze mnie nie opuściły. Pragnę zacząć od tego, że dziękuję z całego serca wszystkim przybyłym gościom. Na spotkaniu było blisko 70 osób. Co prawda liczyłam na większą frekwencję, ponieważ wiele osób, które deklarowały przybycie - zwyczajnie nie przyszły. Tym bardziej chciałabym podziękować tym wszystkim, którzy znaleźli te 2 godziny swojego cennego czasu w piątkowe popołudnie, by spotkać się ze mną. Dziękuję Anecie Szczepińskiej - prezes Fundacji Dlaczego pomagam za pomoc w przygotowaniu tego wieczorku. Czułam się zaszczycona, że wiele osób przybyło na to spotkanie. A jak to wszystko wyglądało?? Powiedziałam na początku, że wieczór będzie spontaniczny. Nie miałam w zasadzie żadnego scenariusza, ponieważ trudno było przewidzieć ile osób przybędzie, czy rozwinie się dyskusja i jaka będzie energia zwrotna przybyłych gości. I pod tym względem nie przygotowywałam się do tego, ponieważ uznałam, że słowa, które będą wypływały z serca i myśli, które napłyną do głowy, będą najlepsze. Nie chciałam odczytywać przemówienia i takiego nie miałam. Aczkolwiek wewnętrznie byłam przygotowana na wiele emocji, na słowa, które chciałam przekazać, fragmenty książki, które odczytałam i przepiękne recenzje czytelników. Wieczorek zaczęłam od powitania gości oraz od kilku słów, no może kilkunastu:) na temat książki.. Część oficjalna spotkania trwała ok godzinę czasu. Były łzy wzruszenia i nie tylko ja poddałam się wpływowi emocji. Było skupienie, zaduma i zapewne wiele refleksji, które malowało się na twarzach słuchających mnie gości. Mama i teściowa były pomocne przy wydawaniu książek, które następnie podpisywałam i dedykowałam. Byłam wzruszona i szczęśliwa. Otrzymałam przepiękne kwiaty i drobne cudowne upominki. Ten wieczór napełnił moje serce radością i wdzięcznością, że tak wielu ludzi chciało słuchać tego, co ja pragnęłam przekazać. Teściowa odczytała list - przesłanie, które poczuła wewnętrznie i którym natchnęła ją Marysia w przeddzień uroczystości. Wiele osób szukało w torebkach chusteczek i wiele dyskretnie ocierało z twarzy łzy wzruszenia. Ja też byłam w gronie tych osób. Wieczór był pełen emocji. Otrzymałam tyle ciepłych słów, tyle uśmiechów, tyle kwiatów i podziękowań... Moje marzenie się spełnia. Coraz więcej ludzi poznaje naszą historię - poznaje niezwykłą Marysię, która swoim krótkim życiem niesie przesłanie. I ono niczym mgła dyskretnie opada na serca kolejnych osób, które mówią ;Stop!, zatrzymam się, pomyślę, zastanowię, co jest dla mnie ważne. Coraz więcej osób otwiera zaspane życiem oczy i uśmiecha się. Energia Marysi obecna na kartach "Życiowej zwrotnicy",  dokonuje niezwykłych rzeczy... A  ja czuję przeogromną radość, widząc coraz więcej uśmiechów, łez wzruszenia i tego swoistego wewnętrznego zrozumienia, które odbija się na twarzach wielu ludzi. Jestem szczęśliwa. Dziękuję za to Marysi. Każdego dnia się uczę, rozwijam, poznaję. Każdego dnia rozumiem więcej i osiągam więcej i naprawdę nie wiem, gdzie????? leży granica....
Dziękuję raz jeszcze każdemu z osobna i wszystkim razem, za to, że zechcieli się ze mną spotkać, którzy przyszli, a nawet przyjechali z daleka na to spotkanie. To jest dla mnie naprawdę bardzo cenne.  Dziękuję także mamom  i przyjaciółce Basi za pomoc w pieczeniu ciast, przygotowaniu poczęstunku, oraz firmie gastronomicznej Romantica za udostępnienie zastawy kawowej.  Jestem im bardzo wdzięczna;)!



 



 

Jeśli uda mi się załączyć film z wieczorku, to w najbliższym czasie go załączę;)