środa, 23 października 2013

Minęło już 6 miesięcy....

Dzisiaj jest piękny dzień, słoneczny, niemalże wiosenny, dokładnie taki, kiedy 6 miesięcy temu żegnałam swoją kruszynkę. To niebywałe, że to co wydaje się być wczoraj, jest odległe tak bardzo w czasie. Wciąż mam w pamięci jej obraz, dotyk skóry, zapach. Jednak to tylko film zapisany na twardym dysku podświadomości. Bo przecież czym innym jest wyobrażenie o zapachu róży, a czym innym rzeczywiste zanurzenie w jej płatkach swoich nosdrzy. Dlatego ja mogę tylko marzyć o mojej Marysi, której nie przytulałam od tak dawna. Wiem, że dopóki stąpać będę po ziemi, nie spotkam jej, chyba że.... zjawi się w mym śnie tak realna, że chociaż w marzeniu sennym zaznam rzeczywistej chwili. Nie mniej jednak, zostało tylko wspomnienie i wciąż żywe uczucie miłości, które nawet na dźwięk jej imienia przeszywa mnie dogłębnie. Kiedy robiłam pranie, znalazłam jej malutką różową skarpetkę, którą ostatnio nosiła. Rozwieszałam pranie i nawet nie zwróciłam na nią uwagi. Kiedy wiatr kilkakrotnie zrzucił ją z bieliźniarki, dopiero ją dostrzegłam i zrozumiałam, że to jej skarpetka. Nie mam pojęcia skąd się wzięła w praniu i jak tam trafiła.???? Wiem, że to jeden ze znaków, które człowiek otrzymuje, a na które nie zwraca uwagi. Takie dziwne sytuacje uspokajają i głuchym głosem serca mówią: mamusiu, ja jestem tuż obok ciebie, chociaż mnie nie widzisz. Nie płacz za mną, bo ja wciąż  żyję.
W najbliższą niedzielę wybieram się do Gniewu- w okolicach Tczewa, na spotkanie z parafianami, by opowiedzieć o Marysi. Zabiorę także ze sobą Życiową zwrotnicę. Moje marzenie się spełnia - coraz więcej ludzi poznaje niezwykłą Marysię, z dzięki książce wieść o niej może docierać w przeróżne zakątki Ziemi. To niezwykłe uczucie dymy z bycia matką tak wspaniałego dziecka. :) Dziękuję Marysiu!

4 komentarze:

  1. Marysia i te przesliczne krucze kucyki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestes b.madra kobieto Aniu.Gosia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marysia to jedno z tych cudów które miała Pani Aniu możliwość miec i nadal ma w sercu:)W końcu przeczytałam i ja Pani ksiazke i jestem pod wielkim wrażeniem siły i determinacji z jaka Pani walczyła o Marysie.Mam nadzieje ze bede potrafiła także i ja znaleźć sobie chociaż polowe tej siły i w końcu pogodzić sie z niepełnosprawnością moje corki...Ps.jak tylko znajdę wiecej czasu postaram sie napisać wiece moich refleksji związanych z książki,i jezeli mozna to na maila.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Kochane! Bardzo mi schlebiacie;) ale to ja dziękuję, że mam dla kogo pisać swoje myśli i emocje, właśnie dla Was, moich i Marysi blogowych przyjaciół:) dziękuję!
    a odnośnie książki i refleksji - chętnie je poznam - proszę pisać na maila. pozdrawiam wszystkich czytelników;)

    OdpowiedzUsuń