wtorek, 29 października 2013

Ten trudniejszy czas....

Wczorajszej nocy czytałam książkę. W zasadzie każdego dnia coś czytam....Ach nie mam już tyle czasu na czytanie, bo większość każdego dnia poświęcam nad pracą nad swoją kolejną  książką "Odbicie" oraz nad własnym rozwojem wewnętrznym. Przygotowuję dla Was niespodziankę, o której wspominałam. Wczoraj jednak był ten trochę gorszy dzień, kiedy przykre wspomnienia wracają, jest noc, rodzina śpi, a ja czuwam. Często siedziałam z Marysią, gdy wszyscy spali, a ja kończyłam pisać Życiową zwrotnicę i poszukiwałam wydawnictwa. Rozmawiałam wtedy z Marysią i pytałam jej co myśli o tej książce, którą mnie natchnęła i którą stworzyła? Ona jednak nie odpowiadała, patrzała tylko na mnie mądrymi oczkami z powagą i zrozumieniem. I siedziałyśmy tak obie prowadząc dialog bez odpowiedzi z jej strony. Ale jej spojrzenie odpowiadało. Przenikało grube ściany mego umysłu, by wprost w sercu umieścić odpowiedź. Boże do dzisiaj nie wiem, czy rozumiała cokolwiek, co do niej mówiłam. A jeśli tak? to może mówiłam zbyt mało? Jeśli mówiłam czasem zbyt mało, to czułością dopowiadałam resztę. Całowałam ją tysiące razy dziennie i mówiłam: wybacz Marysiu, że cię tak męczę tym całowaniem, ale nie potrafię się powstrzymać, a twój feromon doprowadza mnie do obłędu miłości. Ona cierpliwie to znosiła, nigdy się nie uskarżała. I wczoraj bardzo pragnęłam pocałować ją znowu. Świadomość naszej rozłąki od 6 miesięcy wydaje się być niczym wczorajszy dzień, który się kończy i zaraz przecież będzie nowy, ten lepszy. Ale ten dzień, nie chce się skończyć. Zostawił misia i fotografie.. A ja siedząc na łóżku obserwowałam ciszę. Spokojny oddech śpiącego męża i swoje myśli, które prowadziły monolog z Pisią. Nawet cisza nie była cicha, a przez uchylone w sypialni okno dochodziły odgłosy nocy. Słyszałam jak liście tańczą przesuwane przez wiatr, niczym odgłosy małych stópek biegnących dzieci. Wsłuchiwałam się uważnie w ten rytm, który odbijał życie w tych martwych opadłych liściach. One tańczyły... Czy Marysia lubiła tańczyć pomyślałam? - tańczyła ze mną wtulona w me ciało, jak ptak, nie dotykając stopami ziemi, a teraz? może tańczy jak te liście, sama? dokładnie czując podłoże na którym lekko wznosi się i opada. Może to jej małe stópki słyszałam? Tęskniłam, chociaż wszystko spało, to noc nie była głucha ani cicha... Marysia opowiadałam szmerem wiatru i tańcem liści, powiewem rześkości wlatującym dyskretnie przez okno, tykaniem zegara i lśniącą łzą w oku, która jedna za drugą spadała na poduszkę. I teraz także rozmawiałyśmy, ja mówiłam do niej sercem, a ona słuchała. Ja mówiłam, a ona wiedziała, znała każde słowo, o którym pomyślałam nim zdążyłam je wypowiedzieć. Ona wiedziała. Ucałowałam misia tak czule, a on przypomniał jej zapach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz