wtorek, 30 września 2014

Co jest ważne w życiu????

Jak wiele bólu płynie w ludzkich żyłach. Jak wiele głuchych dźwięków brzęczy w ludzkich uszach. Jak wiele rozpaczy tnie ludzkie serca. Jak wielka pustka jest wśród tłumu ludzi. Co dzieje się z człowiekiem, którego ciało nie słucha, którego myśli nawiedzają, którego światło paraliżuje, a nocna cisza jest zbyt głośna. Jak wiele znaczy stan zwany depresją. Ogólny worek kryjący w sobie niziny, głębiny, otchłań i próżnię wariujących emocji , lęków , obaw, dźwięków.
Jak opisać stan, którego nie sposób opisać. Jak bardzo cierpi człowiek otoczony miłością, której nie umie oddać, bo nie może. Jak bardzo cierpi matka, która nie ma siły przytulić własnego dziecka. Jak bardzo dorosłe musi być dziecko, które to rozumie. Jak wielkim wyzwaniem jest następna godzina życia, która każe żyć, bo wokół jest tyle miłości. Jak wielką odwagą jest droga, którą przemierza człowiek, choć od dawna wie, że nie ma z niej wyjścia. Bo sprawdzał, próbował, wyczerpał wszelkie środki. Jak opisać stan umysłu, kiedy własne myśli stają się horrorem, a umysł i tak nie słucha...
Jak szaleńcze staje się życie, które jest istnym piekłem w najpiękniejszych latach życia. Jak doczekać starości, kiedy młodość wykończyła,  ujarzmiła w szponach niemocy własnych pragnień. Jak bardzo cierpi człowiek, który pragnie umrzeć, ale żyć musi, bo chce usłyszeć od Boga - dlaczego , jaki jest cel? Ale przez długie lata, odpowiedzi  nie ma. Śmierć, najlepsza przyjaciółka nie chce teraz przyjść, choć zdesperowany człowiek, zniszczony chorobą własnego umysłu, o nią błaga. Jakim koszmarem może być życie, gdy jest wokół wszystko, rodzina, pieniądze, dom, miłość, wszystko, tylko nie zdrowie. Jak pocieszyć człowieka, który wie, że nie ma leku, który czuje lęk przed następną godziną życia, przed kolejną nocą, kolejnym dniem, kolejną własną myślą. Co czuje człowiek, który nie ma siły by zakończyć tę walkę, bo ciało mu tego odmawia. Co czuje człowiek, który leży i prowadzi wieczną wojnę z armią szalejących w głowie myśli, które nie chcą odejść. Nawet na chwilę, ni w dzień, ni w nocy.
Jest ktoś, kto bardzo cierpi, a ja choć przeszyta empatią, nie potrafię nawet tego opisać. Bo jak inaczej wytłumaczyć ten stan? Jak opisać horror, którego nie sposób obejrzeć, bo oczy bezwiednie zamykają się przed obrazem, a uczy robią się głuche na dźwięki. Jak wyjaśnić stan duszy, który nie pasuje do niczego. Jak wytłumaczyć  Eskimosowi zapach róży??? No jak go opisać? Jak opisać cierpienie przyjaciela, które wykracza poza wszelkie normy, poza wszelkie zrozumienie i poza wszelki sens???
Błagałam dzisiaj Marysię o pomoc dla tej osoby. Z sercem przeszytym współczuciem. I wtedy pojawił się bardzo intensywny zapach. ( opisałam go w książce Odbicie) Ona bez wątpienia była ze mną, cokolwiek to znaczy....
Przyjacielu, modlę się o zrozumienie sensu męki jakim jest Twoje życie...
Marysiu, a Tobie dziękuję, za obecność. Tego również nie potrafię wyjaśnić. Tego nie da się wyjaśnić.

niedziela, 28 września 2014

Już wkrótce nowa, zaskakująca książka "Odbicie"

Kochani, ponieważ dostaję coraz więcej maili i zapytań o termin wydania książki "Odbicie" , chciałabym z radością poinformować, że już wkrótce, bo za 3-4 tygodnie będzie już dostępna;)
Co do dokładnej daty premiery będę naturalnie Was informować. Zdradzę tylko, że szykuję także małą niespodziankę dla ograniczonej liczby osób. Jednak o szczegółach już wkrótce.
Znalazłam wydawnictwo, które uważa moją książkę za wartościową, skłaniającą do refleksji i motywującą. Nawiązałam współpracę i w błyskawicznym tempie ( bo zaledwie w ciągu miesiąca) zostanie ona wydana, specjalnie dla Was drodzy przyjaciele i czytelnicy:)
Wierzę, że zawarta w niej treść, pozwoli Wam znacznie szybciej osiągać własne cele, odnaleźć pasję, zrozumieć zawiłe zależności przyczynowo -skutkowe, dziejące się w naszym życiu, a opisane techniki, które mnie doprowadziły do spełnienia wielu marzeń, również Wam w tym pomogą. Zapewne każdy człowiek zwrócił uwagę w swoim życiu na zbiegi okoliczności, i tzw: " przypadki". No właśnie, czy zastanawialiście się jako one mogą mieć znaczenie w naszym życiu? A co z naszymi myślami? Czy one mają znaczenie?  Na to  i na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w książce "Odbicie", która już wkrótce może być Twoja!




środa, 24 września 2014

"Odbicie" odbiło się czkawką.... Dlaczego? Bo....

Wczoraj odbyło się rozstrzygnięcie konkursu literackiego, o którym pisałam jeszcze przed wakacjami. Konkurs dotyczył dwóch kategorii: Elbląskiej książki Roku - czyli książki, która w roku poprzedzającym została już wydana oraz w kategorii Elbląski Rękopis Roku - czyli napisany tekst jeszcze nie publikowany. Z uwagi na to, iż napisałam dwie książki, a jedna była wydana w zeszłym roku ("Życiowa zwrotnica") mogłam zgłosić do konkursu w tej kategorii i tak też zrobiłam. Ponieważ napisałam "Odbicie", które nie było jeszcze publikowane - mogłam zgłosić tę książkę także do konkursu. W konkursie wzięło udział 14 uczestników. Zanim opowiem, co nastąpiło dalej, pozwólcie, że przytoczę znaczenie słowa konkurs, bo albo jestem ograniczona, albo rozumiem tę definicję na opak.
W powszechnym rozumieniu konkurs to postępowanie mające na celu wyłonienie zwycięzcy bądź kilku zwycięzców spośród grupy najlepszych uczestników spełniających określone kryteria. Zasady przeprowadzenia konkursu określa Kodeks cywilny, a warunki ubiegania się o przyrzeczoną nagrodę ustala organizator konkursu. 
Z definicji wynika, iż celem takiego przedsięwzięcia, jakim jest konkurs, jest wyłonienie co najmniej jednego zwycięzcy. Wydaje się to logiczne, bo skoro np w konkursie, czy w zawodach bierze udział określona liczba uczestników, to bez względu na to, jaki osiągną czas, czy jak precyzyjnie wykonają powierzone zadanie - zawsze wyłoni się ktoś najlepszy z owej grupy. Wyobraźmy sobie zawody sportowe   w biegu na 100 m. Zawsze ktoś będzie najlepszy, pomimo niekoniecznie najlepszego dotychczasowego wyniku, który udało się osiągnąć. Nie może przecież nie wygrać nikt. A jednak okazuje się, ze może! 
Bo jak usłyszałam wczoraj i jak podaje organizator na swojej stronie www - cytuję: 
 "W kategorii Elbląski Rękopis Roku 2013 Kapituła Konkursu nie przyznała nagrody głównej żadnej ze zgłoszonych do konkursu rękopisów."

Jaki był powód?? - otóż tłumaczono się brakiem środków finansowych, apelując przy tym do zgromadzonych tam przedstawicieli z mediów o wsparcie w tym zakresie. Nasuwa się więc pytanie - po co do ch...... to całe zamieszanie?? Po co zawracać ludziom głowy, by pisali, drukowali w 5 bezzwrotnych egzemplarzach, ( w moim przypadku to prawie tysiąc stron) , po co kazali być anonimowym, i czekać na coś, co z założenia nie miało sensu???No właśnie, cały czas staram się to zrozumieć. Całe wczorajsze wydarzenie wzbudziło we mnie pewien niesmak. Otóż zanim rozpoczęła się impreza, przewodniczący komisji ( pan w podeszłym wieku) podszedł do siedzącego w rzędzie dalej mężczyzny ( w podobnym do niego wieku), po czym przywitali się jak przyjaciele i pan przewodniczący złożył gratulacje na jego ręce , po czym siedzący Pan - kolega szepnął tylko : "ciszej". 
Zastanawiałam się, czego mu gratuluje, skoro wyniki są tajne, a personalia startujących w konkursie miały być bezwzględnie zakamuflowane i w związku z czym, uczestnicy musieli posługiwać się synonimami. Pomyślałam sobie, może się znają ( wyglądało to na zażyłą znajomość) i być może gratulował mu czegoś zupełnie innego. Niestety moja wiara w uczciwość przebiegu tego pseudo konkursu została szybko zburzona, gdy tylko doszło do rozstrzygnięć drugiej kategorii, czyli : "Elbląska książka Roku". 
Przewodniczący komisji wymienił nazwisko zwycięzcy, opowiadając z jakiej to on pochodzi rodziny, co się w niej kultywowało,  zachwalił jeden z jego wierszy, mówiąc przy tym coś w tym stylu: Miruś, nie pamiętam, czy ten wiersz był w tym tomiku , czy w poprzednim?? i tu dodał: Bo Pan M.... już zwyciężył kiedyś w naszym konkursie i to jego nie pierwsze wiersze. Pisze bardzo specyficznym językiem, opowiadając w wierszach swoje życiowe perypetie."
Ewidentnie dawało się odczuć zażyłą znajomość pomiędzy oba mężczyznami, zwracającymi się do siebie : Dziękuję Rysiu itp. 
Wzbudziło to we mnie przykre uczucie zwane zawiedzeniem. Myślę, że podobnie jak większość obecnych na sali ( co dawało się odczuć w powietrzu i było widoczne po mimikach twarzy) czuło się podobnie. Ja osobiście czułam się po prostu oszukana. Złożyło się na to jeszcze kilka innych czynników. 
Otóż po radosnej wymianie uścisków i słów wzajemnej adoracji między panami, jeden z nich  - przewodniczący konkursu zaczął czytać recenzje odrzuconych pozycji, czyli wszystkich innych, które nie wygrały. Zaskoczyło mnie w jaki sposób wyrażał się opiniując pracę twórców literackich, którzy wzięli udział w owym konkursie. Oczywiście mówił wysublimowaną polszczyzną, jak przystało na filozofa, używając zwrotów typu : rozwlekle konfabulował", "grzeszy nadmiarem rezonerstwa natury umoralniającej wraz z dominacją tendencji dydaktycznych,  emocjonalną patetyczną elowej polszczyzny. Jednak między wierszami dało się wyczytać znacznie więcej, aniżeli z tej filozoficznej paplaniny. W sali dawało się odczuć ogólne zniesmaczenie i chociaż recenzja mojej książki była w sumie pozytywna, pomimo zarzutu typu: "emocjonalnej patetycznej elokwencji " , to jednak pojawiający się wątek duchowy (religijny) zaważył, że jak to stwierdził przewodniczący - stało się rezerwą komisji oceniającej, pomimo iż książka na pewno będzie miała swoich zwolenników. Następnie była recenzowana inna książka, w której jak się domyślam, autorka pisała o swoich przeżyciach duchowych, za co jej dzieło dostało ciętą ripostę. Uszy mi więdły, jak słuchałam tychże recenzji. Zastanawiałam się jaki ma sens taka krytyka wobec dzieł, które tworzą ludzie, ( nie profesjonalni pisarze) , skoro za ich wysiłek na wstępie podcina się im skrzydła w tak ostentacyjny sposób? Szkoda, że nie zaznaczyli tego w regulaminie, że książki z wątkiem religijnym, lub odnoszące się do sfery duchowej są dyskwalifikowane. 
Chyba powinnam się cieszyć, ze moja książka, jedna i druga, choć nie wygrała, to jednak została oceniona jako godna uwagi. Jednakże wyrażone opinie co do niektórych autorów - swoim ostrym językiem dotykały nawet mnie. Było to niesmaczne i nie miejscu. No bo jak można publicznie urazić jednego z autorów, mówiąc, ze napisał coś tak beznadziejnego, że kapituła w trakcie przerwała czytanie. Wyobrażam sobie, jak było mu przykro. Podejrzewam, że żaden z uczestników nie wróci tam za rok, bo ja nie zamierzam. Niestety znamiona protekcji dają się odczuć na każdym kroku, nawet jak widać prześlizgną się w ramiona kultury, nie po to, by ją wspierać, lecz po to, by znieważać. 
No cóż, życie......
Jednak mam dobą wiadomość dla wszystkich oczekujących na książkę :Odbicie" Jeszcze dzisiaj podejmę rozmowę z wydawnictwem, które chętnie wyda moją książkę i mam nadzieję  ze za miesiąc bede już mogła z przyjemnością złożyć dla Was autograf na pierwszej stronie. Tak naprawdę jestem ciekawa Waszej opinii - jako czytelników, bo w końcu napisałam ją dla Was, a nie dla filozoficznej kapituły. 
Także kochani, już wkrótce więcej szczegółów zapowiadających "Odbicie"







poniedziałek, 15 września 2014

Cmentarni złodzieje

Szkoda, że znowu muszę o tym napisać, ale naprawdę ręce opadają.... 
Marysia przez kilka dni nie miała swoich misiów, bo zostały zabrane do prania. Ponieważ jeden biały miś ze skrzydełkami (aniołek) jest oryginalnym pluszakiem z szytym noskiem utrzymanie go w czystości nie sprawiało żadnego kłopotu. Takie pluszaki świetnie się piorą i po takim czyszczeniu wyglądają jak nowe. Od śmierci Marysi minęło półtora roku. Od tamtej chwili biały miś towarzyszył jej codziennie najpierw na mogiłce, potem przy pomniku. Po raz drugi został zabrany do prania. Wrócił po kilku dniach w nowej odsłonie. Teściowa postarała się i owinęła misie w cylafon, do środka włożyła jasnoróżową świecącą elektryczną gwiazdkę i cylafonik owinęła śliczną różową wstążeczką. Misie prezentowały się naprawdę ładnie. Były włożone do koszyczków i tam sobie siedziały pod przezroczystą kołderką. Miało to na celu zachować je dłużej czyste i lśniące. Misie wyglądały na tyle uroczo, że po chwili niestety zniknęły... Cmentarny złodziej pokusił się na Marysiowe misie i zostawił jedynie koszyczki, w których siedziały dwa białe misie. Naprawdę nie wiem, co kieruje ludźmi, którzy okradają dziecięce groby. Jak można potem trzymać taką zabawkę w domu wiedząc skąd pochodzi, a co gorsza, może jeszcze komuś to sprezentować???? 
Nie mam pojęcia. Nie mniej jednak, wkurzyłam się strasznie, bo ciągle coś ginie. Ludzie potrafią nie tylko zabrać misie, aniołki, wiatraczki, nawet ozdobne znicze, ale także wykopać kwiaty z korzeniami, co też przecież zrobiono na Marysiowym grobie. 
No cóż, Marysiu, kupimy nowego misia, dla Ciebie kochanie! Na poniższym zdjęciu siedzą misie w koszyczkach


Dwa dni póżniej już ich nie ma:(


Mam jeszcze jedną wiadomość: Dostałam dzisiaj zaproszenie, na następny wtorek 23 września , gdyż tego dnia będzie rozstrzygniecie konkursu literackiego, do którego zgłaszałam swoje książki. Zgłaszałam je w dwóch kategoriach. Książka roku ( czyli taka, która została już wydana) - chodzi o Życiową zwrotnicę i druga kategoria - Rękopis roku - czyli moja druga książka, którą napisałam - "Odbicie" . Jestem podekscytowana i zdenerwowana. To dziwne, bo czuję się na tę myśl jakbym szła na jakiś ważny egzamin, a przecież jestem jedną z wielu elblążan, którzy zgłaszali swoją książkę do konkursu. Jeśli wygrałaby moja książka - byłoby cudownie!!!!! No i miałbym gwarancję wydania przynajmniej 100 pierwszych egzemplarzy, na koszt organizatora. Jeśli nie- to nie szkodzi, bo najważniejsze, że znowu ileś osób ją przeczytało i być może znaleźli dla siebie coś cennego ;) 
Ale co ma być to będzie;) Bardzo bym chciała wygrać, nie dlatego by czuć się dobrze, ale dlatego, by także w takiej postaci spełniać swoje marzenia, by wieść o Marysi, o miłości, o sensie życia, o istocie naszych myśli, - nigdy nie umarła, bo choć Marysia fizycznie odeszła na zawsze, nigdy nie odejdzie z  mojego serca, myśli, uczuć, wspomnień. Miłość do niej wciąż płonie, tęsknota choć rozrywa często serce, to jednak ogromne zrozumienie sensu tych wydarzeń, rozświetla cierpiące serce matki, a głucha pustka, napełnia się celowością. Dziękuję Marysiu za wszytko! 
Oczywiście napiszę jaki był werdykt, kto wygrał i co kapituła mówiła na temat moich książek. Wszystkich, którzy mogą i chcą w tym uczestniczyć zapraszam 23 września do Biblioteki przy ul. Świętego Ducha ( sala audiowizualna III piętro) na godzinę 17.00.
Jest to wydarzenie kulturalne z udziałem mediów i każdy może przyjść, wstęp wolny;) 









piątek, 5 września 2014

Szczepić czy nie??????

 Pamiętacie na pewno z niejednego mojego wpisu na temat szczepień, że jest to ryzykowne i ja osobiście jestem temu przeciwna. Wiem, że niektórzy rodzice, nieświadomi wielu powikłań słuchają także często nieświadomych pediatrów i szczepią swoje dzieci. Innego zdania jest natomiast większość neurologów. Ja odmówiłam szczepienia swoich dzieci. Moja śp. Marysia miała abolutny zakaz szczepień - skoro to takie zapobiegliwe, to dlaczego dziecko narażone na znacznie więcej chorób miałoby dostać absolutny zakaz szczepień? - dla mnie to jednoznaczne - bo szkodzą, bo stwarzają zagrożenie zdrowia i życia. Jestem pewna, że po zaszczepieniu w szpitalu, kiedy Marysia urodziła się z problemami i obniżoną odpornością - dostała po tym tej strasznej lekoopornej padaczki ( zresztą jedna z lekarek to zasugerowała) Wiem, że dzisiaj jest musztarda po obiedzie, ale dmuchając na zimne, preferując bardziej zdrowy styl życia i naturalny od modyfikowanych przeróbek , nie szczepię synów już od 6 lat. Oczywiście musiałam udać się na wywiad do sanepidu, gdzie Pan namiętnie próbował mnie przekonać do szczepień i wytknąć mój brak poparcia w tej kwestii (pomijając fakt, że było to 2 tygodnie po śmierci Marysi). W żaden sposób nie wpłynęło t na niego ani chociaż na refleksję na temat tego , czego mówiłam. Nie ważne. Ja trzymam się swojego zdania nadal i go nie zmienię. Gdyby przyszło mi kiedyś urodzić jeszcze dziecko - za Chiny nie pozwoliłabym go zaszczepić NA NIC! Ostatnio dostałam jakiś list z sanepidu grzecznie zmuszający mnie do szczepień z pogróżkami kary i grzywny. Wiecie co zrobiłam? Porwałam go  i wylądował prostu w koszu. Po moim trupie!. Znam przypadki dzieci mocno poszkodowanych p takich szczepieniach. Niektórzy mogą zapytać, to dlaczego dopuszcza się szczepień. Odpowiedź jest prosta. Jak nie wiadomo o co chodzi - to wiadomo o co chodzi. Oczywiście rękę na pulsie trzymają potężne firmy farmaceutyczne, które jak na pewno zauważyliście wymyślają przeróżne suplementy diety na przeróżne według nich cywilizacyjne choroby: na mrowienie , na skórcze, na rzadsze kości ( przecież jest to naturalny efekt starzenia i nie wymaga jakiegoś leczenia  - poza tym sa przypadki śmiertelne po takich suplementach przyjmowanych latami) , na skórcze, na zgagę, na pocenie, na rumiane policzki i  zaraz wymyślą coś na siwienie itp. Bzdury. Naukowcy  są pewni, że to wszystko ma uświadomić człowiekowi problem, który tak naprawdę nie jest problemem, bo większość z tych przypadłości jest tworem natury i nie da się za bardzo cofnąć czasu i nagle stać się super sprawnym czy 20 lat młodszym za pośrednictwem jakiegoś suplementu. Ale cóż pieniądz wmówi człowiekowi wszystko. Dlatego staram się omijać apteki szerokim łukiem, a juz na pewno zrezygnować z suplementów na pierdzenie, siwienie i takie tam....Suplementy to kropla w morzu, szczepionki to dopiero bomby atomowe! Ale to jest moje zdanie. Wy naturalnie możecie mieć inne. Zachęcam jednak do poczytania artykułów organizacji, która pomaga walczyć z bezprawiem powodującym powikłania i nawet śmierć zaszczepionych dzieci. Lekarze i placówki medyczne nie prowadzą statystyk, a zgłaszane problemy zamiatają pod dywan i trzymają w sejfie, by nie wyszły na światło dzienne. Dlatego jest tak cicho o niepożądanych odczynach poszczepiennych. Ale cóż rodzicu - masz głowę, serce i duszę która na pewno za pomocą twojego sumienia podpowie, która decyzja jest słuszna.
 Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP
Historie powikłań poszczepiennych u dzieci, których rodzice złożyli skargi do prokuratury. NOP nie zostały zgłoszone, łącznie z trzema przypadkami śmierci!

W.R.: Dwa lata temu córka została zaszczepiona odra, świnka, różyczka. Oczywiście usłyszałam, że może "dzisiaj" lekko gorączkować. Przed szczepieniem córka nie była badana, pytanie tylko "czy jest zdrowa" - była. Po szczepieniu zauważyliśmy zmiany w jej zachowaniu (nie skojarzyliśmy tego ze szczepieniem) tj. izolowanie się, interesowanie się gdzieś w samotności jakimiś przedmiotami, jak i również brak energii (mówiłam o niej wtedy "TO JEST TAKA MOJA MAŁA ZOSIA SAMOSIA") a patrząc na nią myślałam sobie "co się z Tobą kochanie dzieje, co jeszcze Tobie dać, bo masz takie mało szczęśliwe oczka". Ok 5-6 dni po szczepieniu doszła senność, potrafiła zasnąć pod stołem, budząc się była dalej śpiąca. Doszła do tego gorączka, która tak naprawdę wzięła się z niczego, ani katarku, kaszlu. W 8 dobie od szczepienia w nocy dostała atak płaczu, taki nie do uspokojenia, przy płaczu zwymiotowała śluzem. 9 dnia wszystko dobrze, zero objawów, zdrowa, radosna tylko bardziej senna. Kolejna doba znowu płacz w nocy, wymioty śluzem, gorączka. Rano pojechałam z nią do szpitala właśnie z powodu senności, wymiotów, płaczu. Przyjęli nas, chociaż stwierdzili, że tak naprawdę nic się nie dzieje, ma jedynie zapalenie ucha. Położyli ją do łóżeczka, podłączyli kroplówkę i się już nie wybudziła... Nie zrobili nic, prosiłam aby się ktoś zainteresował nami bo ciągle śpi, usłyszałam "Niech się wyśpi, ma prawo bo ma małą infekcję". Ok. godz 13.30 zaczęła dziwnie oddychać, usłyszałam "To normalne, bo ma katarek". Jednak zażądałam, aby ktoś ją obejrzał. Było już za późno. W trakcie wykonywania badań przestała oddychać. Ok godz. 15 trafiliśmy karetką do szpitala wojewódzkiego, tam tomografia komputerowa, rozległy wylew mózgu, zero szans na przeżycie. Następnego dnia śmierć mózgu. Dwa tygodnie od szczepienia odłączenie od aparatury.

Agnieszka Janicka-Kwiecień: 30 godzin po szczepieniu 6w1 Infarix Hexa (dziecko 2,5 m-ca) - utrata przytomności, brak kontaktu, wyprężenie prawej rączki i nóżki, natychmiast szpital, badania pod kątem padaczki, ale także ogólne. Po 3 dniowej obserwacji wypis do domu, po szpitalu jelitówka i miesiąc ciągnące się przeziębienia, kaszel, katar.... Niekompetentni lekarze, z którymi się spotkaliśmy, do tej pory nie zgłoszony niepożądany odczyn poszczepienny, ale walczymy.

Agata Lange: U nas po Infanrix Hexa i Rotarix obniżenie napięcia w osi, wzmożone napięcie w rękach i nogach, dziecko ciągle senne. brak kontaktu wzrokowego. Po drugiej dawce, na której podanie się zgodziłam mimo złych doświadczeń - biegunka, zatrzymanie rozwoju motorycznego i jeszcze większe napięcie. Dziś nam diagnozują mózgowe porażenie dziecięce, a zmian w mózgu nie ma.


Karolina Rojek: Śmierć po wycofanej szczepionce Euvax B. Historia zmarłej Zuzi opowiedziana przez jej mamę od 8 minuty w Łódzkiej telewizji.http://www.tvp.pl/lodz/informacja/lwd/wideo/01082013-1830/11963097" oraz Pytanie na śniadanie z jej udziałem:http://pytanienasniadanie.tvp.pl/14519912/pozew-ws-szczepien

wtorek, 2 września 2014

Suchy szampon domowej produkcji:)

Czy też czasami denerwuje Cię, że dopiero co umyłaś włosy, a już nie wyglądają najlepiej i zwyczajnie nie chce ci się myć codziennie włosów? Ja mam ten problem. Myję co drugi dzień, ale nazajutrz po umyciu muszę je chwilowo odświeżyć. Świetnie sprawdzają się tzw. suche szampony w sprayu. Jedyna wada - są dosyć drogie i szybko się kończą. Jeśli używałaś kiedyś suchego szamponu, to wiesz, że pozostawia na włosach biały proszek, który po prostu trzeba rozczesać.
Dla blondynek to żaden problem, bo włosy naturalnie są lekko rozjaśnione i fajnie wyglądają - są puszyste, pachnące, świeże i bez problemu można ten jeden dzień przechodzić bez konieczności mycia. Jest to szczególnie wygodne, gdy np myłyśmy wieczorem włosy, mija noc, trzeba biec szybko do pracy, a lustro pokazuje, że nasze włosy nie wyglądają najlepiej. Dlatego wtedy suchy szampon sprawdza się znakomicie. No dobrze, ale jak zrobić samemu taki szampon i zaoszczędzić?
Zamiast wydać ok 20 zł na spray - którym głównym składnikiem jest skrobia ziemniaczana (powder) można zrobić go samemu.
Dla blondynek:
2 łyżki mąki ziemniaczanej +
2 łyżki suszonego i zmiksowanego na proszek rumianku
wymieszać, i wsypać do butelki po dziecięcym pudrze, lub do innego pudełeczka. Nakładać na włosy, przekładając ich warstwy ( z rożnych stron) i palcami roztrzepywać je, po czym rozczesać.
To naprawdę znikomy wydatek, a zrobiony w ten sposób szampon wystarczy na wiele aplikacji i daje dokładnie ten sam efekt co suchy szampon w sprayu. jest nawet 20 krotnie tańszy.
Dla brunetek:
2 łyżki mąki ziemniaczanej +
2 łyżki naturalnego kakao - wymieszać i przesypać do pojemniczka po dizecięcym pudrze. Postępowac dokładnine tak jak w przypadku szamponu dla blondynek. Zaleta - włosy mają lekko czekoladowy odcień i pięknine pachną. ;)
polecam wypróbuj!