sobota, 30 maja 2015

Gdzie na urlop???

No właśnie, kochani, wiem, że pisuję ostatnio coraz rzadziej, ale jak wiecie przeznaczeniem bloga było wsparcie merytoryczne dla rodziców mających chore dzieci, a główną bohaterką bloga miała być MARYSIA - i jej codzienne zmagania i sposoby pokonywania przeszkód życiowych. Trudno pisać jest o kimś, kogo fizycznie nie ma z nami od dwóch lat. Ale znaki od Marysi dostaję regularnie. I nie są to wymyślone czy wyczekiwane znaki. Ostatnio nawet przestałam robić im zdjęcia, bo niczego nikomu nie muszę udowadniać. Czuję to całym sercem i to wystarczy.
Wciąż poznaję ludzi, którzy wynoszą nauki wskazówki z życia Marysi i to jest bardzo budujące. Bo jaki sens miałaby śmierć, która nie pozwoliłaby zostawić żadnego śladu po człowieku. Chyba dlatego o to w tym wszystkim chodzi - żyć tak, by inni kroczyli naszymi śladami dochodząc dalej niż my…
Ps. Już wkrótce kończę ten syrop sosnowy - więc napiszę co wyszło;)
A wracając do tematu, właśnie wróciłam z urlopu. Tydzień z last minute w Egipcie. Wszystko byłoby fantastycznie, gdyby nie to, że każdego z mojej rodziny po kolei dopadła egipska przypadłość "zemsta Faraona" - czyli objawy chorobowe spowodowane nieprzystosowaniem organizmu do tamtejszej flory bakteryjnej. I ja z moją mamą przeleżałam jeden dzień plackiem w łóżku z okropnymi bólami mięśni, głowy gardła - wszystkiego. Egipskie specyfiki ( tamtejsze leki) pomogły, ale wycierpieć trzeba było. Moich synów i to w dniu wyjazdu dopadło także, ale z innej strony - biegunka i wymioty. Na lotnisku młodszy synek wymiotował dosłownie wszędzie - nawet do koszy na śmieć, bo w takim wypadku nie ma szansy by dobiec do WC, jeśli jest daleko. To był koszmar. I jeszcze jedno, mój mąż i ja wróciliśmy z bolącym uchem. Bez antybiotyku się nie obyło. To pierwszy nasz urlop z przejściami, ale i tak trzeba się cieszyć tym, że nie przechodzimy tego za każdym razem jak niektórzy. Polecam urlop za granicą. Murowana pogada, było 45 stopni w cieniu , 52 na słońcu. Nic tylko siedzieć cały dzień w basenach, a było ich sporo, fajne zjeżdżalnie, sztuczna fala, pontony, brodziki, cebula, dla każdego coś fajnego;) W opcji all inclusive ( już za ok 1500 zł od osoby) full opcja z wyżywieniem, przelotem, między posiłkami przekąski w barach przy plaży, lody, kawa z pianką, lokalne alkohole ile się chce i ile da się przetrawić. U nas w kraju nie spędzi się wakacji w luksusowym hotelu z taką full opcją wyżywieniowo- alkoholową + atrakcje: baseny, cowieczorne show w amfiteatrze no i gwarantowana pogoda. ;) Dlatego warto zaoszczędzić w ciągu roku by wybrać się na taki urlop;) Zobaczcie kilka zdjęć;)

Powyżej ja i mój starszy przystojny synek;)


Moi synkowie w basenie przyhotelowym

 

Babcia z Marcinkiem w sklepie z pamiątkami;) 



Basen ze sztuczną falą


Przejażdzki w centrum deptaku w mieście na wielbłądzie;)


skoki do basenu 

pontonowe zjeżdzalnie;) pojedyńcze lub dwuosobowe - super sprawa!

sobota, 16 maja 2015

co dla dziecka na Dzien Dziecka???? :)

Kochani, zastanawiacie się jaki prezent zrobić swojemu dziecku na Dzień Dziecka?
Otóż w Gdańsku jest największa w Polsce wystawa klocków lego. Trwać będzie do 21 czerwca. Mój synek właśnie zaliczył wystawę ze swoją ciocią. Z pewnością jest zachwycony tak jak chyba wszyscy zwiedzający. Jest nawet replika  TITANICA 11 metrowa!

Link do wystawy:

http://www.wystawaklockow.pl/gdansk.php

 Zobaczcie kilka zdjęć;)




niedziela, 3 maja 2015

Wiem, wiem, dawno mnie tu nie było. 23 kwietnia minęła druga rocznica śmierci 

Marysi.  Miałam napisać elaborat o mojej tęsknocie i o tym, jak te dwa lata mineły 

w mgnieniu oka.  Jednak nie mogłam się za to zabrać. Odkąd Marysia odeszła nie 

ma dnia ( naprawdę - to niebywałe, ale nie ma takiego dnia, abym o niej nie 

myślała). Nie przypuszczałam, że miłość może trwać i trwać, a pamięć i 

wspomnienia są obecne i tak naturalne jak codzienne mycie zebów. Często nie 

pamiętam co wczoraj jadłam na obiad, ale o niej nigdy nie zapominam. Wciąż w 

głowie przewijają się obrazy i dźwięki. Łzy wciąż ciekną po policzkach a serce 

przebija sztylet tęsknoty. 


Chciałam tak wiele powiedzieć, ale ból jest zbyt duży, nawet wtedy, kiedy 

rozumiem, czuję i wiem, że tam gdzie jest, jest jej lepiej. Marysia wciąż się ze mną 

komunikuje. Czuję że jest. To mnie pociesza i nadaje sens. Pamiętam, że jak 

umarła, miałam takie dziwne przeświadczenie, że ona jeszcze do mnie wróci. Jej

dusza, w jakiś sposób, może wcieli się w ciało nowego dziecka, może wnuka, a 

może wyśle do mnie duszyczkę, w której oczach zobaczę Marysie. Nie wiem skąd 

przyszły mi do głowy takie myśli, ale po prostu przyszły i wciąż są obecne. Wciąż 

na nią czekam. Czekam na to, czego razem nie mogłyśmy robić, chodzić za rączkę, 

wariować, turlać po łóżku, skakać, chodzić do sklepu i kupić lizaka, przymierzyć 

buciki, w których zatańczy i porozmawiać choćby o tym, co lubi co jej smakuje, a 

co nie. Takie przyziemne sprawy, które były dla nas nieosiągalne. 

Kiedy Marysia odeszła, czułam bunt i nie chciałam nawet myśleć o żadnych 

dzieciach. Patrzenie na młode matki z małymi dziećmi sprawiało mi ogromny ból. 

Od jakiegoś czasu jest inaczej. Rok temu pojawiło się pierwsze pragnienie bycia znowu matką. To pragnienie było analizowane bardzo dogłębnie jak trudne równanie z fizyki kwantowej, by upewnić się, czy jest ono prawdziwe. Dzisiaj nie mam wątpliwości. Jest najprawdziwsze na świecie. Pranienie rośnie  a moje myśl krażą wokół ciąży. Niby nic takiego, ale graniczy to z cudem. Mój mąż bardzo się boi i nie chce ryzykować. Rozumiem go, bo też czułam ten strach.A co jeśli.
Jednak dzisiaj wiem, i czuję głęboko w sercu, że gdyby w naszym życiu pojawiło się jeszcze dziecko, byłoby zdrowe. Zupełnie zdrowe. Czuję to sercem i modlę się o to każdego dnia. Wierzę w opatrzność Boską i pokładam w Bogu moje pragnienie. Jeśli Bóg uzna, że powinnam byc jeszcze matką- zatroszczy się o to. Nie wiem, jak to się stanie, bo wbrew pozorom wcale nie tak łatwo zajść w ciążę przypadkowo. Jesteśmy dorośli i dojrzali oraz świadomi wielu rzeczy. Stąd ta przesadzona ostrożność. Ale ufam. Mąż zna moje pragnienie. Ale chyba nie ma pojęcia o jego sile. Ja ufam i wierzę. To napawa mnie radością i wytrwałym wyczekiwaniem. 

Wierzę i czekam….

Majówkę spędziliśmy nad morzem. Spacery, podziwianie przepięknych wiosennych kwiatów, i ten wspaniały zapach budzącego się do życia lasu. Śpiew ptaków i bogactwo kolorów. Oczywiście udało mi się w tym roku zebrać młode pędy sosny w lesie i będe przygotowwywac wspaiały syrop na kaszel i przeziębienie. Kiedyś taki miałam i jest naprawdę bardzo bardzo skuteczny! 
Jak go zrobić napiszę może już jutro  i przedstawię zdjęcia z przygotowań. 

Tak jak co roku robię wspaniały syrop z mniszka lekarskiego - który całą zimę profilaktycznie podaję mojej rodzinie zamiast cukru do herbatki, tak w tym roku zrobię ten wspaniały dar i cud natury. Jego zbawienne działanie odczuwane jest niemal natychmiast. :) 
A teraz kilka zdjęć z naszej majówki:))

To też była majówka, na dwa miesiące przed narodzinami Marysi...


A to wczorajsza majówka… 7 lat później.






A to rzucone z noża płatki czosnku, które niechlujnie ułożyły się w dobrze mi znane serduszko;) Choć byłam zaabsorbowana kolacją, nie sposób było tego nie zauważyć;))) Dziękuję Marysiu!
Dodaj napis