środa, 24 września 2014

"Odbicie" odbiło się czkawką.... Dlaczego? Bo....

Wczoraj odbyło się rozstrzygnięcie konkursu literackiego, o którym pisałam jeszcze przed wakacjami. Konkurs dotyczył dwóch kategorii: Elbląskiej książki Roku - czyli książki, która w roku poprzedzającym została już wydana oraz w kategorii Elbląski Rękopis Roku - czyli napisany tekst jeszcze nie publikowany. Z uwagi na to, iż napisałam dwie książki, a jedna była wydana w zeszłym roku ("Życiowa zwrotnica") mogłam zgłosić do konkursu w tej kategorii i tak też zrobiłam. Ponieważ napisałam "Odbicie", które nie było jeszcze publikowane - mogłam zgłosić tę książkę także do konkursu. W konkursie wzięło udział 14 uczestników. Zanim opowiem, co nastąpiło dalej, pozwólcie, że przytoczę znaczenie słowa konkurs, bo albo jestem ograniczona, albo rozumiem tę definicję na opak.
W powszechnym rozumieniu konkurs to postępowanie mające na celu wyłonienie zwycięzcy bądź kilku zwycięzców spośród grupy najlepszych uczestników spełniających określone kryteria. Zasady przeprowadzenia konkursu określa Kodeks cywilny, a warunki ubiegania się o przyrzeczoną nagrodę ustala organizator konkursu. 
Z definicji wynika, iż celem takiego przedsięwzięcia, jakim jest konkurs, jest wyłonienie co najmniej jednego zwycięzcy. Wydaje się to logiczne, bo skoro np w konkursie, czy w zawodach bierze udział określona liczba uczestników, to bez względu na to, jaki osiągną czas, czy jak precyzyjnie wykonają powierzone zadanie - zawsze wyłoni się ktoś najlepszy z owej grupy. Wyobraźmy sobie zawody sportowe   w biegu na 100 m. Zawsze ktoś będzie najlepszy, pomimo niekoniecznie najlepszego dotychczasowego wyniku, który udało się osiągnąć. Nie może przecież nie wygrać nikt. A jednak okazuje się, ze może! 
Bo jak usłyszałam wczoraj i jak podaje organizator na swojej stronie www - cytuję: 
 "W kategorii Elbląski Rękopis Roku 2013 Kapituła Konkursu nie przyznała nagrody głównej żadnej ze zgłoszonych do konkursu rękopisów."

Jaki był powód?? - otóż tłumaczono się brakiem środków finansowych, apelując przy tym do zgromadzonych tam przedstawicieli z mediów o wsparcie w tym zakresie. Nasuwa się więc pytanie - po co do ch...... to całe zamieszanie?? Po co zawracać ludziom głowy, by pisali, drukowali w 5 bezzwrotnych egzemplarzach, ( w moim przypadku to prawie tysiąc stron) , po co kazali być anonimowym, i czekać na coś, co z założenia nie miało sensu???No właśnie, cały czas staram się to zrozumieć. Całe wczorajsze wydarzenie wzbudziło we mnie pewien niesmak. Otóż zanim rozpoczęła się impreza, przewodniczący komisji ( pan w podeszłym wieku) podszedł do siedzącego w rzędzie dalej mężczyzny ( w podobnym do niego wieku), po czym przywitali się jak przyjaciele i pan przewodniczący złożył gratulacje na jego ręce , po czym siedzący Pan - kolega szepnął tylko : "ciszej". 
Zastanawiałam się, czego mu gratuluje, skoro wyniki są tajne, a personalia startujących w konkursie miały być bezwzględnie zakamuflowane i w związku z czym, uczestnicy musieli posługiwać się synonimami. Pomyślałam sobie, może się znają ( wyglądało to na zażyłą znajomość) i być może gratulował mu czegoś zupełnie innego. Niestety moja wiara w uczciwość przebiegu tego pseudo konkursu została szybko zburzona, gdy tylko doszło do rozstrzygnięć drugiej kategorii, czyli : "Elbląska książka Roku". 
Przewodniczący komisji wymienił nazwisko zwycięzcy, opowiadając z jakiej to on pochodzi rodziny, co się w niej kultywowało,  zachwalił jeden z jego wierszy, mówiąc przy tym coś w tym stylu: Miruś, nie pamiętam, czy ten wiersz był w tym tomiku , czy w poprzednim?? i tu dodał: Bo Pan M.... już zwyciężył kiedyś w naszym konkursie i to jego nie pierwsze wiersze. Pisze bardzo specyficznym językiem, opowiadając w wierszach swoje życiowe perypetie."
Ewidentnie dawało się odczuć zażyłą znajomość pomiędzy oba mężczyznami, zwracającymi się do siebie : Dziękuję Rysiu itp. 
Wzbudziło to we mnie przykre uczucie zwane zawiedzeniem. Myślę, że podobnie jak większość obecnych na sali ( co dawało się odczuć w powietrzu i było widoczne po mimikach twarzy) czuło się podobnie. Ja osobiście czułam się po prostu oszukana. Złożyło się na to jeszcze kilka innych czynników. 
Otóż po radosnej wymianie uścisków i słów wzajemnej adoracji między panami, jeden z nich  - przewodniczący konkursu zaczął czytać recenzje odrzuconych pozycji, czyli wszystkich innych, które nie wygrały. Zaskoczyło mnie w jaki sposób wyrażał się opiniując pracę twórców literackich, którzy wzięli udział w owym konkursie. Oczywiście mówił wysublimowaną polszczyzną, jak przystało na filozofa, używając zwrotów typu : rozwlekle konfabulował", "grzeszy nadmiarem rezonerstwa natury umoralniającej wraz z dominacją tendencji dydaktycznych,  emocjonalną patetyczną elowej polszczyzny. Jednak między wierszami dało się wyczytać znacznie więcej, aniżeli z tej filozoficznej paplaniny. W sali dawało się odczuć ogólne zniesmaczenie i chociaż recenzja mojej książki była w sumie pozytywna, pomimo zarzutu typu: "emocjonalnej patetycznej elokwencji " , to jednak pojawiający się wątek duchowy (religijny) zaważył, że jak to stwierdził przewodniczący - stało się rezerwą komisji oceniającej, pomimo iż książka na pewno będzie miała swoich zwolenników. Następnie była recenzowana inna książka, w której jak się domyślam, autorka pisała o swoich przeżyciach duchowych, za co jej dzieło dostało ciętą ripostę. Uszy mi więdły, jak słuchałam tychże recenzji. Zastanawiałam się jaki ma sens taka krytyka wobec dzieł, które tworzą ludzie, ( nie profesjonalni pisarze) , skoro za ich wysiłek na wstępie podcina się im skrzydła w tak ostentacyjny sposób? Szkoda, że nie zaznaczyli tego w regulaminie, że książki z wątkiem religijnym, lub odnoszące się do sfery duchowej są dyskwalifikowane. 
Chyba powinnam się cieszyć, ze moja książka, jedna i druga, choć nie wygrała, to jednak została oceniona jako godna uwagi. Jednakże wyrażone opinie co do niektórych autorów - swoim ostrym językiem dotykały nawet mnie. Było to niesmaczne i nie miejscu. No bo jak można publicznie urazić jednego z autorów, mówiąc, ze napisał coś tak beznadziejnego, że kapituła w trakcie przerwała czytanie. Wyobrażam sobie, jak było mu przykro. Podejrzewam, że żaden z uczestników nie wróci tam za rok, bo ja nie zamierzam. Niestety znamiona protekcji dają się odczuć na każdym kroku, nawet jak widać prześlizgną się w ramiona kultury, nie po to, by ją wspierać, lecz po to, by znieważać. 
No cóż, życie......
Jednak mam dobą wiadomość dla wszystkich oczekujących na książkę :Odbicie" Jeszcze dzisiaj podejmę rozmowę z wydawnictwem, które chętnie wyda moją książkę i mam nadzieję  ze za miesiąc bede już mogła z przyjemnością złożyć dla Was autograf na pierwszej stronie. Tak naprawdę jestem ciekawa Waszej opinii - jako czytelników, bo w końcu napisałam ją dla Was, a nie dla filozoficznej kapituły. 
Także kochani, już wkrótce więcej szczegółów zapowiadających "Odbicie"







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz