Od wczoraj zastanawia mnie pewna myśl - mianowicie taka, czy warto komukolwiek czegokolwiek zazdrościć? Oczywiście każdy z nas zna to uczucie, bo zapewne nie raz go doświadczył. Często zazdrościmy ludziom różnych rzeczy: lepszej pracy, samochodu, domu, sukcesu, pieniędzy, urody, figury, partnera, zdrowego dziecka, mądrzejszego dziecka, i mnóstwa wielu innych rzeczy. To trudna praktyka w pozbyciu lub może wyzbyciu się typowego uczucia zazdrości. Jednak kiedy zrozumiemy, że tkwiąca w nas zazdrość boli i niszczy tylko nas, to może być to dobrym momentem do tego by wreszcie to zmienić. Kiedyś też zazdrościłam różnym ludziom różnych rzeczy. Pamiętam, że kilka lat temu obiektem mojej zazdrości były zdrowe dzieci, a dokładnie dziewczynki. Nie mogłam zrozumieć, że kiedy ja tak strasznie pragnęłam córeczki - otrzymałam chore dziecko, a kobiety, które nie chcą dzieci, wolą różnego rodzaju używki - rodzą je zdrowe. Ta myśl mnie przygnębiała i sprawiała, że mój nastrój się pogarszał, a dobre samopoczucie znikało. Nastąpił jednak przełom w moim życiu i zrozumiałam, że wszystko jest idealne na pewnym etapie, na którym się znajduje. Tę myśl rozwijam w swojej kolejnej książce "Odbicie". Jednak, aby przybliżyć to, o czym mówię, chcę zobrazować to na przykładzie. Każdego z nas zachwyca nieskazitelna przyroda, może piękny kwiat, jego doskonała struktura i ubarwienie. Ale kwiat był niedawno zwykłą, szaroburą nieatrakcyjną cebulką, na którą nikt nie zwróciłby uwagi. Jednak w tamtym momencie, bycia tą cebulką, tym nasionem, był to etap dla tego kwiata najlepszy do dalszego rozwoju. Często zazdrościmy czegoś, nie mając pojęcia jaką drogę musiał ten ktoś przejść, by być w tym miejscu, w jakim jest dzisiaj. Pamiętam, jak koleżanka ubolewała nad ludzką zawiścią, gdzie stykała się z przykrymi komentarzami i obelgami ludzi, którzy zazdrościli jej udanego biznesu. Nie mieli jednak pojęcia ile kosztowało to ich pracy, wysiłku, poświęcenia, kredytów, rozłąk z dzieckiem i przede wszystkim odwagi, by spełniać marzenia. Tłumaczyłam jej wtedy, żeby spojrzała na to z innej strony. Atak na jej osobę oznaczał w pewnym sensie jej sukces. Bo przecież każdy z nas mam takie same możliwości. Każdy może otworzyć działalność gospodarczą i podobnie jak np. moja koleżanka, otworzyć szkołę tańca. Ludzie często krytycznie komentują czyjeś zachowanie, działanie, czy osiągnięcia. I zazwyczaj są to ludzie, którzy sami czymś podobnym nie mogą się pochwalić. Którzy nawet nie podjęli próby zmierzenia się z wyzwaniem, którzy nie mieli odwagi stanąć w życiu przed szansą, bo zwyczajnie stchórzyli. Czy warto więc brać do serca rzucane w naszym kierunku obelgi? Chyba nie. Bo tak jak konstruktywna krytyka może być cenną nauką, tak zwyczajna ludzka zazdrość i krytykowanie czegoś, o czym nie ma się pojęcia - nie zasługuje nawet na najmniejszą uwagę. A jedno jest pewne - zżera od wewnątrz osobę, która wypuszcza z siebie jad zazdrości. Dlatego zamiast zazdrościć innym, może powinniśmy brać z nich przykład i zaczerpnąć wskazówek jak dążyć ku swoim marzeniom? Ja zaczęłam tak robić, i odkąd mam takie podejście, że podziwiam zamiast z góry krytykować, więcej rzeczy mi się udaje;) Ale w związku z tym, sama nie pozostaję poza ludzkimi obelgami w moim kierunku. Jedno jest pewne: Jeszcze się taki człowiek nie urodził, co by każdemu dogodził, a nawet Jezus był krytykowany. Dlatego wychodząc z założenia, że wszystko jest czyimś punktem widzenia i postrzegania, a nie obiektywną prawdą, życie zyskuje prawdziwy, niezniekształcony obraz nas samych.
Odnośnie tego o czym napisałam, możecie przeczytać w komentarzach pod artykułem:
http://www.portel.pl/artykul.php3?i=68487
Marysiu! dziękuję Ci za to zrozumienie.... ;) kocham Cię...
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
Zdecydowanie zdrowiej jest cieszyć się z tym kimś o ma lepiej :-)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Życiowej zwrotnicy" już czekam na "Odbicie"!
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam żyć zasadą "nie osądzaj, bo nie masz obiektywnej wiedzy", to samo o czym piszesz, tylko inaczej sformułowane. Od tej pory zupełnie inaczej patrzę na ludzi. Moje relacje z otoczeniem też się zmieniły. Uspokoiłam się. Przecież ja tak na prawdę nie wiem, dlaczego ktoś jest "zły", kradnie, oszukuje lub po prostu dokucza. Prawdopodobnie ma ku temu przyczynę, o której ja nie wiem, więc nie osądzam. Dużo łatwiej tak mi żyć.
Jak widzisz /czytasz/ Aniu, śledzę teraz Twój blog. Cieszę się, że Ciebie i ten blog znalazłam. Iza
Iza, jesteś naprawdę super babką;) również się cieszę, że nawet ocean nie przeszkadza, byśmy mogły być blisko;) Bardzo ładnie to ujęłaś - nie osądzaj, bo nie masz obiektywnej wiedzy.... jakże łatwo kogoś skreślić, a jak trudno pomóc... Pozdrawiam cię serdecznie!
OdpowiedzUsuń