wtorek, 9 kwietnia 2013

Nowe ustrojstwo...

 Stan Marysi na razie się nie zmienia. To chyba powód do radości, bo zawsze mogłoby byc gorzej, Parametry dwutlenku węgla nadal są wysokie w granicach 90 , jednak dobrze, że nie wzrastają. Rączka jest nadla opuchnięta, ale wydaje się być ciut mniej nabrzmiała. Wkucie z lewej nóżki powędrowało dzisiaj z powrotem na prawą. Marysiam ma podniesione leki padaczkowe do maksymalnych dawek na swoją wagę ciała, dostaje wlewy z clonozepamu, a mimo to wciąż ma stan padaczkowy. Teraz, podobnie jak wczoraj udało jej się przysnąć, po męczących napadach. Niestety osłuchowo jest troszkę gorzej i pojawił się skurcz oskrzeli, dlatego włączono jej dodatkowo wziewne sterydy. Miałam dzisiaj możliwość upajać się jej cudownym niemowlęcym feromonem, który są w stanie czuć tylko matki. Choć ojcowie kochają swoje dzieci myślę równie silnie, jak matki, to jednak nie mają takiego daru niezrozumiałego kontaktu wyższego rzędu poprzez ludzki feromon, który emitują dzieci. Bóg bardzo sprytnie to wymyślił, że nawet zdesperowana matka w szoku poporodowym nieśwaidoma łączącego jej feromonu z włąsnym dzieckiem, powoduje, że jej serce mięknie i potrafi kochać dziecko niewyobrażalną miłością. Marysia jest dla mnie anielskim wcielenim boskiej istoty, wobec któej moja miłość nie ma granic.
Posted by Picasa

1 komentarz: