niedziela, 7 kwietnia 2013

Znowu ataczki

 Marysia dzisiaj zapewne czułąby się lepiej, bo w końcu nadszedł dzień bez gorączki. Jednak mordują ją ciągłe napady. Oczywiście bierze swoje leki przeciwpadaczkowe, które ma zlecone na stałe od urodzenia, dodatkowo silne wlewy z clonozepanu, jednak efekty są jedynie tymczasowe. Dodatkowo spuchła jej rączka, na któej ma założone wkucie, wenflon. Mam tylko nadzieję, że to wina zepsutego wenflona, a nie jakiś poważniejszey problem. Pielęgniarki kazały obserwować, ale ja raczej byłąbym skłonna by wyjąć wkucie, które i tak siedzi już 4 dzień. Jeśli leki pójdą bokiem a nie w żyłę to strasznie boli, a  Marysia nawet nie zapłącze. Jest bardzo słaba i nawet nie wiem, jak silny odczuwa ból, czy dyskomfort. Podczas zabiegów zakładania wkucia, pobierania krwi po posiewu i czasami nawet kulkunastokrotnego szukania żyłki, w miejscach bardzo bolesnych jak stopa!, policzek , łydka., tylko otworzyła oko lub drgnęła jej nóżka na nak bólu. Nie miała kruszynka siły zapałakać. NIe wiem co z tą rączką. Poczekamy jeszcze trochę i chyba konieczna będzie interwencja.
Posted by Picasa

1 komentarz:

  1. Moja biedna Marysia dlaczego ją tak męczą te ataki :( jeszcze ta rączka :(

    OdpowiedzUsuń