sobota, 27 kwietnia 2013

:(

To jedno z ostatnich zdjęć Marysi zrobione w szpitalu...
W piątek chciałam zabrać ją do domu, na pewno czytaliście że jak wróci doktor porozmawiam z nią i zabierzemy Marysię do domu. Marysia jest już w domu, w piątek ostatni raz się z nią pożegnałam. Boże tak strasznie za nią tęsknię. Wczoraj była pięna pogoda, słońce świeciło i pocieszało wszystkich zgromadzonych na pogrzebie ludzi. Dzisiaj deszcz opłakuje jej grobek i wszysktie piękne kwiaty, któe otrzymała są zroszone kroplami łez. Wiatr niesie z daleka piękny zapach białych róż, pod którymi śpi Marysia. Na dzień przed pogrzebem Marysia dała nam znak, że jest już w niebie i że jest szczęśliwa, prosiłam ją o to. Kiedy późnym wieczorem odprowadzałam moją siostę i jej córeczkę Olę, po przekroczeniu progu naszego domu, Ola krzyknęła - O! biały krzyżyk na niebie!
Tej nocy była pełnia księżyca, księżyc był bardzo duży i żółty, oświetlał sąsiednie domy z ulicy obok, natomiast niebo miało kolor ciemno granatowy, nie było widać żadnej gwiazdy ani chmurki, tylko nad nasyzm domem, duży biały krzyż, taki, jak zostawiają często na niebie samoloty. To był ewidentnie znak od Marysi, że Ona już jest u naszego Ojca. Jest otoczona miłością. Wiem, że kochają ja w ten sam sposób, w któy ja ją kochałam, bo tego uczucia nie da się objąć ludzkim umysłem. Marysia dała mi poznać poznać moc miłości Boga i choć nigdy nie wymówiła do mnie żadnego słowa, tak wiele mnie nauczyła. I choć nie było z jej strony żadnych wyznań, ani zwierzeń, była moim Aniołem, i czystą energią miłości, której nigdy wcześniej nie czułam. To nie jest ziemska miłość, to coś zupełnie innego, co poznamy, gdy przekroczymy bramy niebios.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz