Nadszedł weekend. Zaczyna się 3 tydzień choroby Marysi. Wstępuje we mnie coraz większa nadzieja na to, że ona jednak będzie żyć:) Że wróci do domu, do swojego łóżeczka , do czekających na nią misiów i poskładanych kocyków. To dobrze, bo dostała na zająca śliczny dresik, który przygotowany leży na jej półce i oganrniał mnie smutek, kiedy pomyślałam, że nie zdąży go ubrać.... na szczęście sytuacja jest opanowana. Podejrzewam, że wyniki badań będą dopiero pobierane w poniedziałek, bo nasza doktor zeszła rano z dyżuru i w weekend będą lekarze dyżurni, a wiecie, że często nie są to nawet pediatrzy. Myślę, że Marysia wszystkich zaskakuje, i chociaż ciągle potrzebuje tlen, Boże mam nadzieje, że to się skończy i będzie mogła bez niego funkcjonować. Chociaż mamy w domu generator tlenu, to byłoby to strasznie uciążliwe, gdyby musiała być non stop przy nim. Nie wiem nawet jak miałąbym ją nakarmić, czy zanieść do łązienki w celu umycia. No ale nie będę rozstrząsać rzeczy i problemó, które w ogóle mogą nie nadejść. Byłam rano w szpitalu, teraz wróciłam trochę posprzątać w domu, a moja mama przejęła dyżur przy Marysi. Dzisiaj jak dorwę jakiegoś lekarza, to spytam o wyniki posiewy krwi - bo to jest dość istotne badanie i mam nadzieję, że już jest wynik. Marysia coraz częściej otwiera oczka. Jest jeszcze bardzo słaba, ale dodatkowo wzmacniam ją naturalnymi domowymi sposobami oraz dobrodziejstwami ula, czyli propolisem pszczelim, mleczkiem pszczelim i kwasami omega. Będę chciała zająć się teraz przeprowadzeniem rozmów z klubami fitness, w celu pozyskania ich zgody na udział w akcji zbiórki 5 zł do puszek, w zamian za wyprdukowany przeze mnie super zdrowy batonik fitness. Jeśli Marysia będzie czuła się lepiej, to poproszę babcie i może uda mi się wyskoczyć na godzinkę w celu rozmów. Także czeka mnie trochę pracy. No a swoją drogą, zrobiłam w między czasie bułeczki drożdzowe z bynamonem, ulubione moich dzieci i moje też) Jak wam się spodobają, przedstawię przepis:)
ciasto drożdzowe sobie rośnie
posmarowane magicznym farszem zwinięte w rulon
pokrojone na bułeczki
siedzą w cieplutkim piekarniku:)
wyjęte z pieca
efekt końcowy, mniam pycha, posypałąm je jeszcze kardamonem
:)
jak dowiem się więcej od lekarzy na temat wyników, napiszę;) pozdrawiam Was bardzo serdecznie .
Bluzeczki pasują jak ulał :) A te wypieki, hmmm mniam! Ania kiedy Ty dziewczyno masz czas na to wszystko??? Całuję Was :*
OdpowiedzUsuń