sobota, 18 lipca 2015

Ale sobie wybrał miejsce na toaletę...

Dzisiaj mocno się wkurzyłam. Jak nie hieny cmentarne, to liście, ptaki i inne historie. Wybrałam się z moim synkiem i rodzicami na spacer do Marysi. Bardzo się ucieszył, że idzie odwiedzić siostrę, bo był 10 dni nad morzem, więc zdążył się stęsknić;) Wzięliśmy ze sobą także Milkę - pieska rodziców. Pogoda była wspaniała, więc spacer sprawił nam dużo przyjemności - przyjemne z pożytecznym. Jednak to co ujrzałam - nieźle mną wstrząsnęło - otóż na Marysiowym serduszku równolegle po przeciwnej stronie - wyschnięta kupa jakiegoś ptaka. Z pewnością wiecie jaki kwas to ustrojstwo posiada i jak np skutecznie potrafi się weżreć na przykład w lakier samochodu itp. Oczywiście po jej usunięciu został brzydki żółty ślad. Próbowaliśmy czyścić to na różne sposoby - najpierw wodą, potem delikatnie piaskiem, ale ślad i tak został. Jutro pobiegnę z mleczkiem do czyszczenia i jeszcze raz spóbuję, ale nie wiem naprawdę jak to usunąć, w końcu pomnik zrobiony jest z kamienia - białego kwarcytu. Może macie pomysły czym to usunąć? Jeśli nie zejdzie musze pomyśleć co tam umieścić - bo wygląda fatalnie.



poniedziałek, 6 lipca 2015

jestem;)

Z wyrzutami sumienia zaglądam dzisiaj na tę stronę, do tego stopnia, że zapomniałam hasła, by się tu zalogować i chwilę to trwało. Ponad miesiąc mnie nie było. Ale cóż, o czym pisać, jeśli bohaterki bloga nie ma. Nie jestem zwolenniczką obnażania się z codziennych czynności typu zdjęcie kawy lub ciastka i napis na fb - moje śniadanie. Potem selfi i znowu jakiś wpis. WIem, że nie niektórzy to lubią  i nie schodzą ze stron facebooka. Ja zaglądam tam sporadycznie. ALe do rzeczy. Zawsze znajdzie się coś, o czym można pisać. A chociażby znalazłam sobie nowe zajęcie - nowy rodzaj biznesu,którym się teraz zajmuje, który bardzo lubię , sprawia mi dużo przyjemności i daje satysfakcję finansową. Jestem niezależna godzinowo i pracuję tyle ile mam ochotę i kiedy ją mam, a że mam codziennie, więc pracuję. Na szczęście nie mam parcia nad głową, że muszę biec w pocie czoła na 7 rano do roboty i siedzieć przykuta do biurka w jednym miejscu. O co to , to nie dla mnie;)
Co jeszcze dzieje się w moim życiu ?
Codziennie myślę o Marysi i modlę się do niej, by wróciła. Jeśli nie jej duszyczka, to inna, gotowa zamieszkać pod moim sercem, a potem w moim domu. Pragnę tego ponad wszystko, ale to nie takie proste, bo zawsze jest to ale i są obawy, które ciężko przezwyciężyc jest mojemu mężowi. On nie chce ryzykować. Ja z kolei jestem otwarta na przyszłość i pewna, że jeśli Bóg dałby nam dziecko, tym razem byłoby zdrowe. Dzisiaj jest szczególny dzień
06 lipca - urodziny Marysi
06-07-08
to magiczna data, kiedy ona przyszła na świat. Dzisiaj miałaby tort z siedmioma świeczkami, koleżanki i prezenty. A dostała 7 baloników, bo pamiętam ten dzień i tę radość przeplataną rozpaczą. Dzisiaj padał deszcz, tak jak wtedy, gdy na świat przyszła Marysia. Może to anioły płakały, że przede mną stało wyzwanie, o którym nie miałam pojęcia. Dzisiaj mam w pamięci moją niespełna 5 letnią córeczkę, której twarz tak dobrze pamiętam, która wciaz była mała ( 92 cm ) pomimo wieku i wciąż była moją kochaną kruszynką. Dzisiaj serce z białego kwarcytu przykryło ten widok na zawsze. Dzisiaj mogłam zanieść jej misia i baloniki. Choć tylko tak moge uczcić jej urodzinki, to jednak w sercu gości ona codziennie, bez niepotrzebnej demonstracji. Nie ma dnia w moim życiu, bym choć przez chwilę o niej nie pomyślała. To dziwne. To tak naturalne jak zrobienie rano siku. Po prostu tak trzeba i już i tak jest w mojej głowie, Marysia jest w mojej pamięci i moim sercu nieprzerwalnie silnie i wyraźnie. Z wciąż tak samo wielką miłością i tęsknotą. NIc się nie zmieniło. Jedynie tylko to, że nigdy przenigdy jej już nie przytulę, nie dotknę , nie zobaczę i nie pocałuję.
Reszta uczuć jest wciąż taka jak dawniej, a świeca miłości wciąż pali się ogromnym płomieniem..