piątek, 6 listopada 2015

Marysia wciąż obecna...

Hmmm, znowu nie zaglądałam jakiś czas, kłopoty z netem i takie tam... Kilka dni temu był dzień, w którym spotykałam się z Marysią w miejscu, gdzie oraz ostatni ją widziałam  czyli na cmentarzu.. To dzień jak co dzień, tylko bardziej uroczysty, z większą dawką wspomnień i zadumy. Choć pogoda dopisała, grobek Marysi prezentował się ślicznie. Jak zwykle siedziały dwa białe misie, 3 aniołki, oraz piękne kwiaty i znicze. Teściowa przyniosła jeszcze wiatraczki, bo te także nieodzownie jej towarzyszą. Marysia, moja najukochańsza córeczka - wciąż jest przy mnie  i wciąż w różnych dziwnych miejscach dostaję od niej znaki. Ostatnio w łazience na podłodze dojrzałam serce z włosa - nie mam pojęcia jak sie tam znalazło i w jaki sposób się tak ułożyło - zawsze mnie to zadziwia. Ach, juz nawet przestałam robić zdjęcia, ale zawsze towarzyszy mi to samo uczucie - ta pewność, taki dreszcz i świadomość że to ona.



Innym razem, gdy obierałam cebulę został kawałek łupiny wielkości małego paznokcia, oczywiście jak się domyślacie w kształcie serduszka - tak wyraźnego i precyzyjnie wykrawanego , że pewnie gdybym chciała tak wyciąć, to zwyczajnie by mi to nie wyszło. A tu proszę;) ach, szkoda że nie zrobiłam fotki, bo to naprawdę zdumiewające;)
Jeszcze całkiem niedawno gdy samżyłam naleśniki i po wrzuceniu na talerz z patelni moim oczom ukazało się... :)

w samym środku;)... I jak tu nie wierzyć w życie pozagrobowe????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz