wtorek, 26 stycznia 2016

Szokujący powrót????

Witajcie kochani. NIe odzywałam się baaaarrrddzzzzooo dłuuuuugggoooo. Wiem, przepraszam wszystkich tych, którzy systematycznie odwiedzają mój blog. Ale zrobiłam to celowo. W zasadzie to zmieniło się niewiele i jednocześnie bardzo wiele. Wciąż dostaję serduszka od Marysi. :) Wiem, wiem, są tacy, którzy czekają na kolejne owe dowody komunikacji pozaziemskiej ale i tacy, którzy z tego drwią. NIe zamierzam nikogo przekonywać, ani tłumaczyć. Wiara to kwestia indywidualna i bardzo złożona. Blogowi przyjaciele, którzy są ze mną od początku, zapewne pamiętają moją przyjaciółkę Izabele z USA i naszą podróż do Brazylii. Otóż jest pewien "zbieg okoliczności", o którym opowiem za chwilę. Zacznę od początku. Po śmierci Marysi (  w kwietniu minie już 3 lata) nie chciałam więcej dzieci. Czułam ból i pustkę. Czuję to do dzisiaj, ale wiem jak bardzo cierpiała w swoim kalekim ciele i myśl o tym, że jest w miejscu szczęścia i miłości daje pewien sposób spokój ducha i ukojenie, bo zrozumienie potrafi rozświetlić cierpienie. Tym bardziej, że czuję ją i wiem, że znaki które dostaję są potwierdzeniem tego, że jest blisko i że jest szczęśliwa. Rok później wpadały do mojej głowy myśli o dziecku, i nawet pomimo strachu - wydawały się być przyjazne. Podczas pobytu w Brazylii w lutym 2014 roku rozmyślałam o dziecku - a może nawet w sensie o powrocie duszy Marysi w ciele naszego nowego zdrowego dziecka - myślałam konkretnie o dziewczynce. Podczas pobytu w Brazylii miałam nadzieję, że w jakiś sposób się z nią spotkam, nie wiedziałam jak, ale miałam nadzieję, że przyjdzie do mnie, że da mi wskazówki i odpowiedzi podczas głębokich nawet godzinnych medytacji, które odbywałam. Dostałam tylko odpowiedź, że Marysia nie przyjdzie do mnie, ale i tak powinnam iść do curent - sala medytacji w Casie - domu Jao, gdzie panują niewzykle wysokie wibracje setek medytujących w jednym czasie ludzi. Marysia jednak przyszła do Izy - która praktykuje wytrwale głęboką relaksację i ma naprawdę "otwarty umysł". Przyszła do niej z wizualizacją, której przekaz odebrałam w ten sposób, że teraz powinnam poświęcić czas młodszemu synkowi, a jeśli kiedyś zapragnę DZIECKA , podkreślam - dziecka - to tak się stanie.  Marysia powiedziała jeszcze jedno krótkie zdanie: "Wszystkie zmartwienia, rzeczy o których myślę - mam się nie martwić, bo wszystko układa się idealnie"
Ta wiadomość, choć krótka i nie w pełni taka, jaką chciałam usłyszeć - "czyli, tak będziesz miała zdrową córeczkę"  -  to i tak bardzo mnie wzruszyła i uświadomiła, że właśnie tak powinnam zrobić. Przede wszystkim zaufać Bogu i jej słowom. Faktycznie ten czas poświęcaliśmy głównie synkowi, który potrzebował naszego, głównie mojego wsparcia i obecności w takim stopniu, jak poświęcałam się non stop Marysi. Między czasie wciąż myślałam o dziecku i o tym, co powiedziała Marysia. Minął kolejny roki znowu luty 2015 r już bez żadnych wątpliwości byłam gotowa na dziecko. Bez względu czy bedzie to chłopiec, czy dziewczynka - pragnęłam z całego serca dziecka. Każdego dnia modliłam się do Boga i do Marysi o pomoc- prosząc o to, że jeśli jest mi dane zostać matką i będę mogła cieszyć się zdrowym dzieckiem, to jestem otwarta i pragnę tego najbardziej na świecie. Modlitwy trwały blisko rok i pewnego dnia poczułam, żę jest mi to dane. Nie wiedziałam kiedy to się stanie, ale czułam, że tak może się stać. Wizualizowałam moment zapłodnienia, jak robię test i pojawiają sie dwie kreseczki. Próbowałam wywoływać w sobie to uczucie szcześcia i dziękczynienia, bo wiem, że dzięki takim praktykom dziękczynnym nasze modlitwy zostają wysłuchane i szybciej materializuje się niematerialne. I pewnego sierpniowego dnia   moje pragnienie stało się rzeczywistością. ;) Oczekujemy dziecka. Choć obawa i strach to emocje, które towarzyszą każdym małżonkom oczekującym dziecka - u nas jest podwójnie uzasadniony, bo przecież Marysia nie wiadomo dlaczego urodziła się chora. Nikt tego nie potrafił określić - odpowiedzieć na pytanie dlaczego. ALe teraz wiedziałam, że stało się tak jak Bóg i duszyczka dziecka , która zapragnęła wcielić się w to ciało - zaplanowali to. Pomimo strachu- czułam spokój. Modliłam się o to bardzo długo. I słowa Marysi się sprawdziły - gdy przestanę myśleć o dziecku jako o dziewczynce , a zapragnę nosić pod sercem dziecko- to tak się stanie. I stało się, na przełomie kwietnia i maja ma na świat przyjść nasz synek. Wiemy, że to dar Boży i wierzę, że to błogosławieństwo, że mogę nosić to dziecko. Teraz za to dziękuję i proszę Boga o szczęśliwe rozwiązanie.
A oto wczorajsze serduszko od Marysi (plama pod kubkiem od herbaty i jakiś kawałeczek skórki od chleba powyżej. Podniosłam kubek i oto proszę;) ...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz