Choć tej jesieni jest prawdziwie pięknie i kolorowo, to jednak jest to czas, kiedy do serca zagląda smutek, który przenika i częściej przypomina o tym co było, co minęło, co nigdy nie wróci, co pękło i rozprysło się w powietrzu jak bańka mydlana, o tym co serce dźwiga i o tym, za czym dusza tęskni. Kiedy odwiedzam Marysię na cmentarzu ( nie lubię tego nazewnictwa) wolę w miejscu, gdzie pożegnałam ją po raz ostatni, wszystkie kwatery przybierają barwy jesieni. Na pomnikach coraz więcej kwiatów, zniczy. Ludzie jakby budzili się i przypominali sobie o tym, że tam jest ktoś im bliski, znany, niegdyś kochany. I choć czas ten wypominków daje się odczuć już od października, to zaraz w listopadzie zanika. Pierwszy śnieg przykrywa białą pierzynką resztki zachowanych kwiatów, przysypuje płomienie tlących się zniczy, a mróz skutecznie przegania odwiedzających, którzy zaledwie chwilę przystają przy grobie. Resztę czasu w roku, jest znacznie smutniej, czasem minie się kogoś pędzącego z bukietem kwiatów, lub lampką w dłoni. Słońce woli gościć na piaszczystych wydmach, aniżeli przy grobach bliskich. I choć zapewne są oni w ich sercach, to odwiedziny i refleksja przy grobie zanika, oddala się. Ale serce matki, nigdy nie zapomina. Bo każda matka wie, że kocha swoje dziecko najbardziej na świecie i dla nikogo nie byłaby w stanie tak bardzo się poświęcić. Choć kochamy rodziców, rodzeństwo, mężów, partnerów, rodzinę, to miłość matki do dziecka jest absolutnie wyjątkowa. Dlatego tak trudno matce, która musiała oddać swe dziecko otchłani czarnej ziemi, zapomnieć, pozbyć się drzemiących emocji rozpaczy, które jak niczym z iskry tworzą potężny pożar szalejącej duszy. Ale rzeczywistość to jak kubeł zimnej wody, które wyciąga z letargu i obmywa gorące łzy. I każe usiąść. Pomyśleć, wspomnieć, przytulić kocyk, który pozostał i fotografię. I zamiast płakać, każe dziękować, że byłam matką, wciąż jestem, ze kochałam i doznałam tego, co najwartościowsze w życiu. Dziękuję Marysiu!...
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
Aniu, domyślam się, że taka tęsknota jest bardzo, bardzo trudna. I bardzo Ci współczuję, bo nie na tym powinno polegać macierzyństwo. Pamiętaj jednak, że to tylko martwe ciałko zostało "pochowane" w ziemi, Marysia jest z Tobą i przy Tobie non stop. Radosna i nieograniczona ciałem. Kiedyś jeszcze się z nią spotkasz...
OdpowiedzUsuń