niedziela, 5 października 2014

Anna Przybylska nie zyje....

Ta wiadomość powaliła mnie dzisiejszego poranka. Oczy samoistnie się otwarły z niedowierzania, a usta wykrzywiły na znak niezgody. Jak to możliwe? Taka piękna kobieta, i szybka analiza: matka 3 dzieci - podobnie jak ja, Anna, tak jak ja, ok 37 lat - tak jak ja.... To niewiarygodne!
Przecież była szczęśliwą mężatką, matką, piękną kobietą, świetną aktorką. Mogła jeszcze żyć wiele lat i być ikoną seksapilu, a ty, choroba... która dopadnie każdego, bez względu na wiek, urodę, majętność, pozycję społeczną. To straszne. W takich chwilach człowiek uświadamia sobie, że przecież to jest ruletka, że my jesteśmy elementem tej ruletki. Co się wtedy dzieje się w głowie? jakie myśli napływają? Może takie, że człowiek robi szybką analizę swojego życia, wyszukuje rzeczy za które może dziękować , co wczoraj zrobił źle, komu odmówił i jak może jeszcze to naprawić?, czym się podzielić, czego nie skąpić, co odstąpić, komu pomóc? Bo przecież tylko takie życie nawet, kiedy nas zaskoczy, daje spokój ducha i zadowolenie z przeżytych lat.
Jeszcze nie mogę się otrząsnąć, chociaż przecież tak naprawdę jej nie znałam, nigdy nie zamieniłyśmy nawet jednego zdania, ale jako kobieta, matka, żona, jest przecież dokładnie takim samym człowiekiem jak ja. I dlatego tak boli, kiedy ktoś tak młody musi odejść zostawiając wszystko  co ma i wszystko co kocha...
Dlatego oczy uniosłam w górę i na głos wypowiedziałam swoje myśli: Boże dziękuję CI, że jesteśmy zdrowi i żyjemy!
Oraz w myślach zrobiłam rekonesans swoich uczynków i naniosłam poprawki. Wiem, co powinnam zmienić, komu pomóc, a wątpliwości co do pewnych decyzji - w sekundę zostały rozwiane. I chyba to jedyna pozytywna rzecz, którą da się wydobyć z przykrych sytuacji. Dziękczynienie, za to, że żyjemy, że kochamy, że chodzimy i że jesteśmy zdrowi. Bo dopóki mamy to, ze wszystkim sobie poradzimy i każdy problem wcześniej czy później rozwiążemy. Czego i Wam życzę!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz