środa, 28 stycznia 2015

Na razie wstęp..

Tak sobie pomyślałam, że otworzę swoją książkę i fragment po fragmencie będę ją upubliczniać, tak, aby każdy kto jeszcze nie czytał - zdecydował, czy chce do niej zajrzeć i mieć swój egzemplarz papierowy:)

I fragment:
WPROWADZENIE
Książka, którą trzymasz w ręku, miała być typowym poradnikiem, jak odnaleźć i zastosować krok po kroku gotowy przepis na szczęście. Życie jest jednak przewrotne i weryfikuje czasem porządek ludzkich planów. Dlatego nigdy nie wiadomo, w którą stronę zawieje wiatr. Tak też się stało ze mną. Życie samo napisało rozdział, który miał nigdy nie powstać, i który zupełnie odbiega od recepty na szczęście, paradoksalnie, stanowiąc jego nieodłączną część. To prawdziwa historia, która szokuje sentencją zdarzeń, a jednocześnie jest motorem inspiracji i przepisem na szczęście, wykiełkowanym na gruncie cierpienia. To książka, która pokazuje, jak być szczęśliwym mimo wszystko. Jak osiągnąć sukces, spełnienie zawodowe, realizować marzenia, odzyskać zdrowie. Ta książka zabierze cię w podróż, która – jeśli tylko zechcesz – odmieni twoje życie! Przygotuj się więc na chwile pełne radości, zabawy i wzruszenia, które pozwolą ci wkroczyć w zupełnie inny wymiar życia.
PRZEDMOWA
To nie jest poradnik!
Tak, to nie jest typowy poradnik bajkowego życia. To prawdziwa historia, której skutki będą trwały, wywierając wpływ na coraz większą rzeszę ludzi. I tak, jak odcisk dziecięcej dłoni na lustrze, pozostaną znacznie dłużej niż samo dotknięcie. To, co zdarza się na co dzień w życiu, jest zwierciadłem emocji, myśli i związanych z nimi uczuć, które emitujemy. Ta książka, to uwieńczenie moich duchowych poszukiwań. Cieszę się, że trafiła właśnie w twoje ręce, bo skoro ją trzymasz – to znaczy, że z jakiegoś powodu powinieneś ją przeczytać i zapewniam cię, że nie był to przypadek! Jak powiedział W. Myśliwski: „Nie ma czegoś takiego jak przypadek. Cóż to bowiem jest przypadek? To tylko usprawiedliwienie tego, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć”. Zanim jednak poddasz to ocenie, spróbuj proszę przebrnąć przez jej rozdziały, a kiedy to zrobisz, przekonasz się, że twoje życie może nabrać nieco innego wymiaru. Wystarczy, że podejmiesz słuszną decyzję, by ją przeczytać. I nie zdziw się, gdy ta książka cię zaskoczy, gdy zmieni twoje życie na lepsze! Być może zainspiruje ideą, która napełni cię nową radością życia.
Zastanów się proszę, czy jest choćby jedna sfera w twoim życiu, którą pragniesz polepszyć? Nawet jeśli żyjesz wygodnie, w dostatku, to czy istnieje coś, czego z chęcią przyjmiesz więcej do swojego życia? Może więcej miłości, zdrowia, wolnego czasu, pieniędzy, podróży, przyjaciół, pasji czy zrozumienia. Czyż nie tak? Człowiek pragnie ciągłego rozwoju, zadowolenia, zdrowia
i wszystkiego, co składa się na szeroko rozumiane szczęście.
Być może czytałeś różne książki na temat rozwoju osobistego lub uczestniczyłeś w takich szkoleniach, a może słuchałeś na ten temat płyt CD? Czy osiągnąłeś pożądany efekt? Może nie do końca satysfakcjonujący, a może wręcz przeciwnie – należysz do tej grypy szczęśliwców, którzy osiągnęli już wszystko, o czym marzyli. Jeśli jednak tak się nie stało, to być może nadszedł właściwy czas, abyś po lekturze tej książki, odnalazł właściwą drogę, wiodącą ku twojemu spełnieniu.
PODZIĘKOWANIA
Pragnę podziękować wielu ludziom, każdemu
z osobna i wszystkim razem. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Przede wszystkim jestem wdzięczna mojej niezwykłej córeczce Marysi, której przyjście na świat zmieniło życie nie tylko moje, ale i wielu innych rodzin. Dzięki niej zrozumiałam niezrozumiałe i nauczyłam się czerpać nieprzebraną radość życia, pomimo traumy, która mnie w życiu dotknęła. Dziękuję także rodzinie, przyjaciołom, znajomym. Dziękuję ludziom, którzy stanęli na mojej drodze życia, bo wiem, że nic nie dzieje się przypadkiem i wszystko jest doskonałe na etapie, w którym obecnie się znajduje. Jestem wdzięczna za dar życia i za to, że mogę swoją radosną nowiną dzielić się z tobą – właśnie za pomocą tej książki.
„I co mi tam najwęższa z bram i jaką karą chcą mnie skruszyć, gdy Panem doli mej – ja sam i sam sternikiem mojej duszy”.
W. E. Henley
Przytrafiają się sytuacje, które uznajemy za dziwne, niezwykłe, czy traumatyczne. Ze mną było dokładnie tak samo. Moja kariera zawodowa skończyła się szybciej, nim zdążyła się rozwinąć. Mając dwadzieścia kilka lat, chłonęłam życie pełną piersią. Pracowałam, kończyłam kolejne studia, prowadziłam szkolenia, miałam dwóch synów, męża, wspaniałe życie, jak na młodą kobietę i mnóstwo planów na przyszłość. W wolnym czasie przeczytałam jakąś książkę, dotyczącą potęgi podświadomości. Wyniosłam z niej chwilę refleksji, po czym zaabsorbowana pracą zawodową i codziennością szybko zapominałam o tym, co przeczytałam. Moje życie w fizycznym świecie toczyło się swoim torem, doświadczając mnie raz o wzloty, raz o upadki. A ja myślałam, że to wynik losu, szczęścia, pecha, czy tak zwanego przeznaczenia, aż do dnia, który wywrócił moje życie do góry nogami. Będąc u szczytu – jak mi się wówczas wydawało – eksplozji rozwoju osobistego, kiedy otwierały się przede mną szerokie drzwi kariery zawodowej, urodziłam trzecie dziecko – upragnioną i wymarzoną córeczkę – Marysię. Szczęście trwało zaledwie kilka chwil, do momentu diagnozy lekarzy: padaczka lekooporna, małogłowie, obustronny niedosłuch, niedowład czterokończynowy, zespół wad wrodzonych Klippla-Trénaunay’a, naczyniakowatość.
I żadnych nadziei na przyszłość.
– „Macie Państwo bardzo chore dziecko – usłyszeliśmy – a na uszkodzenie mózgu niestety nie ma lekarstwa, przykro nam...”
Ta wiadomość spadła na moją rodzinę niczym grom z jasnego nieba, a ja kompletnie nieprzygotowana na pasmo traumatycznych wydarzeń, przez blisko 4 lata błądziłam po bezdrożach myśli, w poszukiwaniu prawdy. Pewnego dnia, na krańcu świata odkrywam tajemnicę życia, uzyskując odpowiedzi na wiele pytań, które człowiek sobie w życiu stawia, a przede wszystkim na to, dlaczego spotyka nas to, co nas spotyka i czy mamy na to wpływ? Historię tę opowiedziałam w swojej książce pt. „Życiowa zwrotnica”.
I wtedy zaczęły dziać się cuda...
Któregoś dnia usiadłam z filiżanką kawy w ręku i dotarło do mnie, że minęły niemal cztery lata, od traumy narodzin chorego dziecka. Cztery długie lata. Zrobiłam w głowie rekonesans i doszłam do wniosku, że przez ten cały czas więdłam. Narzekałam na zły los, ubolewałam nad swoją niedolą, obwiniałam wszystko i wszystkich dookoła. Włożyłam mnóstwo energii w poszukiwaniu winowajcy zaistniałego stanu rzeczy, zupełnie zapominając o tym, kim byłam wcześniej. Dotarło do mnie, że jestem prawie pięć lat starsza, i pomimo iż pędziłam w kołowrotku życia, to nadal tkwiłam w punkcie wyjścia.
Zadałam sobie wtedy pytanie:
Gdzie będę za kolejne pięć lat, jeśli nadal będę tym, kim jestem dzisiaj? Jak będzie wyglądało moje „jutro”, jeśli „dzisiaj” nie zrobię czegoś ze swoim życiem?
To, co ujrzałam, dogłębnie mną wstrząsnęło! Zobaczyłam siebie – tak, siebie tkwiącą w tym samym miejscu, krzątającą się po domu w wyciągniętych
dresach, wykonującą te same czynności. Zobaczyłam smutny obraz siebie, jako trochę starszą kobietę, z kilkoma nowymi zmarszczkami i poszarzałą twarzą.
I wtedy przeżyłam wizualizacyjny szok!
Wizja każdych następnych pięciu lat frustrowała mnie coraz bardziej, aż ujrzałam siebie na łożu śmierci żałującą, że przeżyłam swoje życie pogrążona w żalu, z powodu ciężkiej choroby upragnionego dziecka.
Dotarła do mnie świadomość, że natychmiast muszę zrobić coś, co odmieni mój los i tylko ode mnie zależy czy tak się stanie. Postanowiłam wziąć odpowiedzialność za swoje życie i przeszłam proces, który przedstawię w kolejnych rozdziałach tej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz