Rozdział nie z tej bajki
Ten rozdział nigdy miał nie powstać. Zupełnie nie pasuje do treści książki. Ale niestety, zawarta w nim teść jest prawdziwa, jak cała reszta, a życie samo zweryfikowało scenariusz.
Rozpoczynający się miesiąc marzec 2013 roku zapowiadał się fascynująco. Moja córeczka Marysia była w świetnej formie. Znacznie lepiej radziła sobie z połykaniem pokarmów, była radosna, częściej się uśmiechała. Zalotnie zerkała na mnie spod gęstwiny rzęs, gdy do niej mówiłam. To były jedne z tych szczęśliwszych dni, kiedy życie rodzinne kwitło, a w domu unosiła się pozytywna energia. I choć minęło 4,5 roku od jej przyjścia na świat, od pewnego czasu miałam w sobie niesamowitą moc i chłonęłam życie pełną piersią.
Z niecierpliwością oczekiwałam dnia, w którym ponownie mieliśmy polecieć do Turcji, w celu uczestnictwa Marysi w delfinoterapii. Niestety wybrany majowy termin z różnych przyczyn nie doszedł do skutku. Zastanawiałam się, dlaczego pojawiają się komplikacje, ale trzymając się zasady, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, zrobiłam krótki zapis w swoim kalendarzu. Zanotowałam jedynie, że chociaż dzisiaj nie znam powodu owej gmatwaniny, to już wkrótce okaże się, jaka jest tego przyczyna. Nie byłam zła, może bardziej intrygował mnie fakt, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, nie udało nam się zarezerwować właśnie tego turnusu. Obiecałam sobie, że jak już poznam powód, wrócę do swoich notatek i uzupełnię zapis. Tymczasem znalazło się wolne miejsce w pierwszym terminie
Ten rozdział nigdy miał nie powstać. Zupełnie nie pasuje do treści książki. Ale niestety, zawarta w nim teść jest prawdziwa, jak cała reszta, a życie samo zweryfikowało scenariusz.
Rozpoczynający się miesiąc marzec 2013 roku zapowiadał się fascynująco. Moja córeczka Marysia była w świetnej formie. Znacznie lepiej radziła sobie z połykaniem pokarmów, była radosna, częściej się uśmiechała. Zalotnie zerkała na mnie spod gęstwiny rzęs, gdy do niej mówiłam. To były jedne z tych szczęśliwszych dni, kiedy życie rodzinne kwitło, a w domu unosiła się pozytywna energia. I choć minęło 4,5 roku od jej przyjścia na świat, od pewnego czasu miałam w sobie niesamowitą moc i chłonęłam życie pełną piersią.
Z niecierpliwością oczekiwałam dnia, w którym ponownie mieliśmy polecieć do Turcji, w celu uczestnictwa Marysi w delfinoterapii. Niestety wybrany majowy termin z różnych przyczyn nie doszedł do skutku. Zastanawiałam się, dlaczego pojawiają się komplikacje, ale trzymając się zasady, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, zrobiłam krótki zapis w swoim kalendarzu. Zanotowałam jedynie, że chociaż dzisiaj nie znam powodu owej gmatwaniny, to już wkrótce okaże się, jaka jest tego przyczyna. Nie byłam zła, może bardziej intrygował mnie fakt, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, nie udało nam się zarezerwować właśnie tego turnusu. Obiecałam sobie, że jak już poznam powód, wrócę do swoich notatek i uzupełnię zapis. Tymczasem znalazło się wolne miejsce w pierwszym terminie
kwietniowego turnusu. Co prawda woda w akwenie jest
w tym czasie dosyć chłodna, ale spodziewane korzyści
przeważyły o rezerwacji tego turnusu. Czułam silne
podekscytowanie na myśl o ponownym spotkaniu z tymi
niesamowitymi zwierzętami, a zarazem ogromną
ciekawość, czym zaskoczy nas Marysia.
Delfiny to duże, często 2,5 metrowe, silne zwierzęta, ważące nawet 80 kg. Obdarzone jednak wyjątkową łagodnością, niesamowitą zwinnością i „lekkością”. Te niebywałe ssaki, o przyjemnej jedwabistej, lekko tępej skórze w kolorze ciemnego srebra. Stanowią one przyjemny obiekt obserwacji, zachwycając doskonałością natury. Specyficzny wyraz pyszczka delfinów, przypominający łagodny uśmiech sprawia, że samo patrzenie na te ssaki nastraja pozytywnie. Kontakt z delfinem, to nie tylko przeżycie niemal artystyczne, ale też prawdziwa terapia, polegająca na absorbcji przez pacjenta, emitowanych przez sonar delfina ultradźwięków, które działają stymulująco na układ nerwowy człowieka.
Podczas zeszłorocznej terapii, po raz pierwszy zobaczyliśmy i usłyszeliśmy szczery śmiech naszego dziecka, które dotąd szczędziło nam tego widoku. To było dla nas absolutnie niewiarygodne przeżycie, dla którego życie zyskało sens. Marysia nigdy nie wypowiedziała żadnego słowa, więc dźwięki szczerego śmiechu dziecka, brzmiały niczym najpiękniejsza symfonia, rozbrzmiewająca w uszach. To jak wyczekiwanie narodzin, jak pierwsze ruchy płodu noszonego pod sercem matki. To jak pierwszy dotyk maleńkiej istotki, która zrodziła się z ciebie. Tak, właśnie taki był uśmiech Marysi. To była chwila, w której otwarło się niebo, a przepływające światło miłości, zniewalało w ekstazie.
Delfiny to duże, często 2,5 metrowe, silne zwierzęta, ważące nawet 80 kg. Obdarzone jednak wyjątkową łagodnością, niesamowitą zwinnością i „lekkością”. Te niebywałe ssaki, o przyjemnej jedwabistej, lekko tępej skórze w kolorze ciemnego srebra. Stanowią one przyjemny obiekt obserwacji, zachwycając doskonałością natury. Specyficzny wyraz pyszczka delfinów, przypominający łagodny uśmiech sprawia, że samo patrzenie na te ssaki nastraja pozytywnie. Kontakt z delfinem, to nie tylko przeżycie niemal artystyczne, ale też prawdziwa terapia, polegająca na absorbcji przez pacjenta, emitowanych przez sonar delfina ultradźwięków, które działają stymulująco na układ nerwowy człowieka.
Podczas zeszłorocznej terapii, po raz pierwszy zobaczyliśmy i usłyszeliśmy szczery śmiech naszego dziecka, które dotąd szczędziło nam tego widoku. To było dla nas absolutnie niewiarygodne przeżycie, dla którego życie zyskało sens. Marysia nigdy nie wypowiedziała żadnego słowa, więc dźwięki szczerego śmiechu dziecka, brzmiały niczym najpiękniejsza symfonia, rozbrzmiewająca w uszach. To jak wyczekiwanie narodzin, jak pierwsze ruchy płodu noszonego pod sercem matki. To jak pierwszy dotyk maleńkiej istotki, która zrodziła się z ciebie. Tak, właśnie taki był uśmiech Marysi. To była chwila, w której otwarło się niebo, a przepływające światło miłości, zniewalało w ekstazie.
Dlatego zachłanni tych wrażeń i poprawy zdrowia
córeczki, zdecydowaliśmy zrobić wszystko, aby zapewnić
jej możliwość ponownego uczestnictwa w terapii. Koszt
był dość wysoki, jak dla przeciętnego zjadacza chleba
i oscylował blisko rocznego dochodu netto, ale owa
terapia była dla nas absolutnym priorytetem. Wszystko
wydawało się iść we właściwym kierunku, aż do dnia, w
którym Marysia zwyczajnie zagorączkowała. Miałam
nadzieję, że to zwykła „trzydniówka”, która przejdzie
równie szybko, jak się pojawiła. Podałam jej leki
przeciwgorączkowe i zwyczajnie obserwowałam.
Wiedziałam, że jeśli będę wyczekiwała symptomów
choroby, one na pewno się pojawią. Dlatego przepełniona
ufnością, liczyłam na pomyślne zakończenie.
„I tylko jedno może unicestwić marzenie – strach przed
porażką”.
Paulo Coelho
Zapragnęłam zmiany
Wizja siebie pięć lat starszej, tkwiącej wciąż w punkcie wyjścia, nie była pocieszająca. Postawiłam na zmianę. Początki naturalnie nie były łatwe. Zaczęłam od czytania książek, w których poszukiwałam recepty na udane życie. Przeczytałam masę poradników, oglądałam reportaże, uczestniczyłam w szkoleniach doskonalenia umysłu, podjęłam medytację. Zaczęłam rozumieć potęgę ludzkiego umysłu, ale niewiele się zmieniało. Rozumiałam, że ludzkie myśli są twórcze, i że to one materializują niematerialne, jednak nijak nie przekładało się to na rzeczywistość. Dlatego postanowiłam przetestować na sobie wszystko, czego się dowiedziałam, a co mogłoby odmienić moje życie na lepsze. Obiecałam sobie odnieść sukces, cokolwiek miałoby to oznaczać i sprawdzić, co dokładnie się do tego przyczyni.
Zrozumiałam, że życie to przygoda i tak zaczęłam je traktować!
Tak, zdecydowanie życie to przygoda, to podróż, którą każdy musi przebyć w wybrany przez SIEBIE sposób. Jest wiele możliwości, wiele dróg, mnóstwo rzeczy do odkrycia i ścieżek, na które można wkroczyć. Może to być przyjemna przechadzka po ścieżce usłanej miękką, soczystą trawą, po której z radością się spaceruje, obserwując bogactwo roślinności i przecudnych barw, rozpościerających się wokół
Paulo Coelho
Zapragnęłam zmiany
Wizja siebie pięć lat starszej, tkwiącej wciąż w punkcie wyjścia, nie była pocieszająca. Postawiłam na zmianę. Początki naturalnie nie były łatwe. Zaczęłam od czytania książek, w których poszukiwałam recepty na udane życie. Przeczytałam masę poradników, oglądałam reportaże, uczestniczyłam w szkoleniach doskonalenia umysłu, podjęłam medytację. Zaczęłam rozumieć potęgę ludzkiego umysłu, ale niewiele się zmieniało. Rozumiałam, że ludzkie myśli są twórcze, i że to one materializują niematerialne, jednak nijak nie przekładało się to na rzeczywistość. Dlatego postanowiłam przetestować na sobie wszystko, czego się dowiedziałam, a co mogłoby odmienić moje życie na lepsze. Obiecałam sobie odnieść sukces, cokolwiek miałoby to oznaczać i sprawdzić, co dokładnie się do tego przyczyni.
Zrozumiałam, że życie to przygoda i tak zaczęłam je traktować!
Tak, zdecydowanie życie to przygoda, to podróż, którą każdy musi przebyć w wybrany przez SIEBIE sposób. Jest wiele możliwości, wiele dróg, mnóstwo rzeczy do odkrycia i ścieżek, na które można wkroczyć. Może to być przyjemna przechadzka po ścieżce usłanej miękką, soczystą trawą, po której z radością się spaceruje, obserwując bogactwo roślinności i przecudnych barw, rozpościerających się wokół
kwiatów. Można spacerować tą ścieżką z lekkością,
w podskokach, z rozkoszą stawiając bose stopy na
miękkim dywanie natury, pachnącym kwiatami i wonią
ziół. Można też, idąc przez życie, podziwiać motyle,
owady i rozśpiewane ptactwo lub śpiewać w rytm muzyki
własnej duszy i napawać serce radością z przeżywanej
chwili, zupełnie nie zważając na to, co czeka dalej.
Jest możliwość wybrania innej ścieżki, która również doprowadzi do celu – na skraj życia. Można wybrać ścieżkę kamienistą, betonową, która w rozgrzanym słońcu będzie palić nasze stopy lub wędrować po bruku, potykając się i raniąc nogi. Można widzieć wokół odległy horyzont lub ogromne skaliste góry, które z każdym krokiem wydawać się będą coraz większe – wrastając niemal w chmury.
Można wybrać jeszcze inną ścieżkę albo obie na raz. Wędrować przez soczyste łąki, a mimo to, wypatrywać chwastów, które poranią nam stopy. Odganiać owady w obawie, że użądli pszczoła, a obserwując niebo wypatrywać chmur i zastanawiać się, gdzie znaleźć schronienie podczas burzy?
Jest jeszcze inna droga życia. Przemierzając brukiem, można z radością podziwiać napotkane źdźbło trawy, której udało się przedrzeć przez ściskające ją kamienie. Radować się słońcem, które ogrzewa i choć wędrując, potyka się, wystarczy zamknąć oczy, by wsłuchać się w odgłosy otaczającej natury. Można napełnić piersi powietrzem i wędrować dalej z pewnością w sercu, że następny odcinek ścieżki zachwyci czymś większym, aniżeli źdźbło trawy. Widząc kwiat, poczuć jego zapach rozkosznie pieszczący zmysły.
Zawsze mamy wybór!
Jest możliwość wybrania innej ścieżki, która również doprowadzi do celu – na skraj życia. Można wybrać ścieżkę kamienistą, betonową, która w rozgrzanym słońcu będzie palić nasze stopy lub wędrować po bruku, potykając się i raniąc nogi. Można widzieć wokół odległy horyzont lub ogromne skaliste góry, które z każdym krokiem wydawać się będą coraz większe – wrastając niemal w chmury.
Można wybrać jeszcze inną ścieżkę albo obie na raz. Wędrować przez soczyste łąki, a mimo to, wypatrywać chwastów, które poranią nam stopy. Odganiać owady w obawie, że użądli pszczoła, a obserwując niebo wypatrywać chmur i zastanawiać się, gdzie znaleźć schronienie podczas burzy?
Jest jeszcze inna droga życia. Przemierzając brukiem, można z radością podziwiać napotkane źdźbło trawy, której udało się przedrzeć przez ściskające ją kamienie. Radować się słońcem, które ogrzewa i choć wędrując, potyka się, wystarczy zamknąć oczy, by wsłuchać się w odgłosy otaczającej natury. Można napełnić piersi powietrzem i wędrować dalej z pewnością w sercu, że następny odcinek ścieżki zachwyci czymś większym, aniżeli źdźbło trawy. Widząc kwiat, poczuć jego zapach rozkosznie pieszczący zmysły.
Zawsze mamy wybór!
Ale która z tych dróg jest tą właściwą? Według
mnie – żadna nie jest lepsza od drugiej. Ponieważ, nie ma
słusznej drogi, którą należy kroczyć. Jest tylko droga,
którą samodzielnie w życiu się wybiera i rolą człowieka
jest sprawić, aby to właśnie ona stała się tą właściwą. Jak
powiedział William James: „Gdy musisz dokonać wyboru
i tego nie robisz, to to też jest wybór, Twój wybór”. Dlatego
niezależnie od tego, na której z dróg się jest, tylko ty
decydujesz, w jaki sposób ją przemierzysz. Tylko ty
decydujesz o tym, co piękne, co wartościowe, o tym,
z czego czerpać radość. Nie należy nieustannie myśleć,
co będzie jutro, bo jutro może nigdy nie nadejść! Trzeba
żyć, cieszyć się, wybierać dla siebie tylko najlepsze
z wachlarza życia. W każdej sekundzie istnienia, dawać
z siebie więcej, niż wydaje się, że można dać. Wspinać
się coraz wyżej, bo wszystkie marzenia są tuż obok!
Wszystkie odpowiedzi zależą od ciebie! Zobaczysz kwiat,
czy ujrzysz w nim chwast? Weź więc życie w swoje ręce,
nie mów, że już taki los! Nawet, kiedy wszystkie drzwi
zatrzasną się przed tobą, nawet wtedy, gdy zagubisz się
w labiryncie życia, gdy nie będziesz widział nic prócz skał,
to pamiętaj, że we wszystkim jest szczelina, przez którą
zawsze przedostaje się światło, a ono ponownie oświetli
ci drogę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz