Ach, uwielbiam to miejsce, choć brudne i biedne, to jednak tutaj - w Abadiani, małej wiosce położonej z Brazylii 100 km od stolicy, Joao - zwany Janem od Boga, od wielu lat przyjmuje pielgrzymów z całego świata, którzy przybywają tu z różnymi osobistymi sprawami. Poznałam kilkoro Polaków mieszkających w USA, i jedna z kobiet - Elżbieta została cudownie uzdrowiona. Wiem, że wielu ludzi nie wierzy w tego rodzaju energię, ale to nic innego jak własna energia, którą każdy człowiek dysponuje bez względu na to czy w to wierzy, czy nie, oraz pragnienie i wiara w powodzenie płynąca z serca. Joao jest medium, w którego ciało wstępują tzw. entities - duchy świętych, którzy na prośbę chorego i za pośrednictwem Jana, leczą chorych. Sam Jan objaśnia otwarcie, że to nie on leczy, a robi to Jezus. On jest tylko pośrednikiem. Dzieją się tu tak niesamowite rzeczy, że pewnie sama będąc jedynie słuchaczem nie uwierzyłabym. A jednak widziałam, słyszałam, rozmawiałam. Oczywiście nie wszyscy zostają uzdrowieni - ale nawet sam Jezus nie uzdrawiał wszystkich, bo przecież czasami człowiek niby chce wyzdrowieć, ale jego dusza już nie. Dlatego to takie trudne. Czasami ktoś ma po prostu taką misję i choroba ma czegoś go nauczyć. To temat rzeka i na pewno nie da się tego streścić w tym poście. Jednakże kobieta z którą dzisiaj rozmawiałam - przyjechała z 4 bardzo dużymi guzami raka w okolicy brzucha. Jest tu od miesiąca i już pierwszego dnia Joao zlecił jej operację mentalną - duchową. Polega ona na tym, że 24 h należy leżeć w łóżku i w tym czasie dokonują się niezwykłe rzeczy. Większość ludzi jest w trakcie tych 24 h otumaniona i bardzo senna. Wiele osób także gorzej się czuje, co jest związane z przeprowadzaną operacją. Kobieta opowiadała, że w jej takcie tak się okropnie czuła, tak bardzo bolał ją brzuch, że zjadła w ciągu nocy opakowanie proszków nasennych. Guzy były dobrze wyczuwalne gołą ręką. Nieprzespana noc minęła w bólu. Elżbieta opowiadała, że kiedy doszła nocą do toalety, ogarnęło ją zwątpienie, czy oby na pewno duchy świętych takich jak patron tego miejsca - święty Iancio de Loyola, św. Augusto, pomogą jej uleczyć raka, dla którego lekarze nie widzieli ratunku? Kobieta ze łzami w oczach opowiadała, jak w toalecie ukazała jej się przepiękna postać kobiety ubranej w białą szatę, która miała cudnie śliczną twarz, a na głowie miała jakby ułożona w plisach niebieską hustę, opadającą jej na ramiona. Była pewna że to matka Boska. Nie była w stanie się odezwać, ale sama w myślach mówiła do siebie, żę przecież stoi, patrzy trzeźwymi oczami i nit jest to sen. To stało się następnego dnia - zszokowało Elżbietę dogłębnie. Po guzach nie było śladu! 7 dnia, kiedy święci przychodzą zdejmować "szwy" trzeba ponownie zastosować się do obowiązujących reguł. Czyli spędzić noc w białej odzieży rano wypić szklankę błogosławionej wody. Kobieta zrobiła to wszystko i kiedy wstała z łóżka wyczuła na brzuchy dziwne zgubienie. Był to zabliźniony szew pooperacyjny, zagojony na którym widać było ślady nici różowy odcień skóry. A przecież nikt jej nie ciął! Kobieta jest całkowicie zdrowa, szczęśliwa i mówi, że czuje się o niebo lepiej. Może już normalnie jeść, bo wcześniej guz żołądka powodował, że wszystko co zjadła wymiotowała. Joao potwierdził jej ,że jest całkowicie zdrowa i nie musi już tutaj wracać. Niektórym osobom zleca czasami nawet kilkakrotną lub kilkunastokrotną wizytę i faktycznie ludzie ci za każdym pobytem - czują się lepiej i odzyskują siły. Zapewne niektórzy z was w to nie uwierzą, ale nie mam o to żalu. Pewnie wcześniej też byłoby mi trudno w to uwierzyć, gdybym tu nie byłą, nie rozmawiała z tymi ludźmi i nie widziała na własne oczy. Moja mama też została uleczona z tego, o co prosiła! Nie mogła od roku podnieść prawej ręki, leżeć na brzuchu, na prawym boku i do tego stopnia ją bolało, że nie była w stanie sama zapiąć biustonosza, a czasem nawet się ubrać. podczas pobytu na kryształowym łóżku całą prawa storna strasznie mamę bolała, aż się w pewnym momencie wystraszyła. Poddała się jednak temu co się działo i powiedziała sama do siebie - że skoro tak jest - to widocznie tak ma być i jej aniołowie wiedzą co mają robić. Po kilku godzinach kiedy szykowałyśmy się do snu, leżąc w łóżku - nagle i przypadkowo mama zorientowała się, że leży na wznak i prawą rękę ma pod głową! Przeżyła szok i radość, bo nawet nie zauważyła kiedy została uleczona. Wcześniej ręka drętwiała i nie było mowy żeby na nią położyć głowę. Ze łzami w oczach zaczęła dziękować i pierwsze co zrobiła - sama - bez mojej pomocy rozpięła biustonosz;) Tu dzieją się naprawdę niezwykłe rzeczy.....
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
i stalo sie...zdjety biustonasz ulozyl sie w ksztalt serca.To na pewno byl znak od Marysi
OdpowiedzUsuń