czwartek, 22 maja 2014

Kiedy doskwiera tęsknota...

Gdy odwiedzam Marysię łza zawsze zaszkli się w oku, choć wzbraniam się od niej świadomie, bo wiem że śmierć, podobnie jak narodziny, dojrzewanie i starzenie są naturalnym etapem cyklu zwanego życiem, to jednak tak trudno oddzielić świadomość od emocji...
Choć pocałunki oddane na porcelanowej fotografii są z porcelany, ale ich źródło wypływa z serca.  Gdzie jesteś Marysiu? Zapytałam w duszy? Tak tęsknię córeczko! Choć wiem, że na mnie czekasz, tak często myślę: co robisz, gdzie jesteś, co myślisz? Wiem, ze Ty znasz już całą tajemnicę życia i śmierci. Mówisz jedynie, kocham...
Przyniosłam CI dzisiaj córeczko Maryję co stała nad twym łóżeczkiem. Niech strzeże cię nocą i tutaj. Pamiętasz Marysiu, przywiozłam ją z Medjugorie. Cóż więcej mogę ci ofiarować? Letniej sukienki nie kupię, sandałków nie założę. Choć wiesz o tym dobrze, że jeszcze nie odwykłam i czasem się gubię, że Ciebie nie ma. Zapominam, tak, jak gdybyś wciąż przy  mnie była. Ale wiem że jesteś. Bo poprosiłam cię o serduszko z chmur, tak dawno mi go nie dałaś. I być może ktoś powie, że to przypadek, ale zaraz potem gdy to mówiłam wchodząc do auta, spojrzałam w niebo zamykając drzwi i oto co ujrzałam;) Choć czas rozmył je na zdjęciu, to dusza czuje twą obecność, tak silnie i tak z przekonaniem, jak zawsze. Dziękuję córeczko...



2 komentarze: