Nam dorosłym wydaje się często, że z racji wieku, doświadczenia jesteśmy znacznie lepsi i mądrzejsi od naszych dzieci. Po części tak jest. Uczymy ich, wychowujemy, przekazujemy tradycję, przestrzegamy, chronimy, pielęgnujemy. Ale wiele z tych zachowań ma charakter zachowawczy. Gdy nasze dziecko jest złe i zaczyna płakać, mówimy: "Nie płacz, jesteś już dużym chłopcem..." Płaczą tylko maluchy", lub coś w tym stylu. Czy to dobre zabraniać dziecku płakać? Mówić mu, że wyrzucanie z siebie złości i innych negatywnych emocji za pomocą płaczu jest złe?, wstydliwe? I potem rośnie nam dziecko, które kumuluje przez lata w sobie różne toksyczne emocje, bo zostało tak nauczone: "nie wolno tobie, tak nie wypada, co inni powiedzą" No właśnie, na kim zależy nam bardziej? Na innych? Czy na naszych dzieciach? Przecież opinia publiczna zawsze będzie różnoraka i ilu oceniających - tyle ocen. Ważne, aby wzbudzać w dziecku poczucie własnej wartości, by go słuchać, liczyć się z jego zdaniem i traktować problemy dziecka- jako godne uwagi tematy do dyskusji. Sama wielokrotnie się na tym przyłapałam, że moje dziecko miało swój dziecięcy "problem", z zabawką, kolegą w przedszkolu, czy czymkolwiek innym. Wydawało mi się to tak błahe i bez znaczenia, że mówiłam, daj spokój, nie przejmuj się, to nieistotna drobnostka. Tym czasem, gdy się głębiej zastanowić, każdy problem dziecka na etapie jego rozwoju - jest dostosowany do jego wieku, potrzeb i otaczającego go świata, który rozumie w tym momencie tak, a nie inaczej. Kiedy tak naprawdę dzieci zaczynają mieć swoje problemy. Jak twierdza naukowcy, po wkroczeniu w 5 rok życia. Dziecko wówczas ma świadomość swojej odrębności i uczy się różnych emocji. Kiedy nie pozwalamy dziecku na ekspresję emocji - krzywdzimy go, narzucając która z emocji jest lepsza od drugiej. A przecież każdy z nas odczuwa dokładnie te same emocje w różnych sytuacjach. złość, gniew, irytację, wściekłość, czy radość, współczucie, miłość, podekscytowanie. A gdyby role się odwróciły i byłby nad nami ktoś, kto w naszej złości zabraniałby nam przekląć, trzasnąć drzwiami, krzyknąć? Czy czulibyśmy się z tym dobrze? Nie sądzę. Emocjom trzeba dać upust. Co ważniejsze - każdym emocjom. Tym pozytywnym, radosnym i tym negatywnym, związanym ze złością. Jeżeli będziemy je kumulować w sobie, to przyjdzie moment, ze miarka się przebierze i zwyczajnie eksplodujemy. Wówczas dopada nas depresja, chandra, i może się zdarzyć, ze powiemy o wiele za dużo, że zrobimy coś głupiego, czego potem bardzo żałujemy i na nowo źle się z tym czujemy i tak koło się zamyka. Dlatego to my powinniśmy uczyć się od naszych dzieci, po pierwsze:
CIESZYĆ SIĘ BEZ POWODU
po drugie:
BYĆ CIĄGLE CZYMŚ ZAJĘTYM
po trzecie:
DOMAGAĆ SIĘ Z CAŁYCH SIŁ TEGO, CZEGO SIĘ PRAGNIE.
A jak radzić sobie z czyhającym na każdym rogu stresem? Jest kilka naprawdę prostych technik, które przynoszą spektakularne efekty. Odkąd zaczęłam je stosować, moje życie nabrało zupełnie innych barw. O tym i innych przydatnych "trikach"na życie - napisałam w swojej książce:
"ODBICIE"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz