Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
czwartek, 7 lutego 2013
Czy cierpienie może być szczęściem?
Wiem, że serce matki tęski za zdrowym dzieckiem, ale moja córcia ma 4,5 roku, ciągle mi się wydaje jakby miałą roczek. Poza tym że trochę urosła, wydłużyły jej się nogi, ale niestety jest gorzej niż było. Stany padaczkowe spowodowały, że już nie podnosi rączek, bo zrobiły się spastyczne, nie guga, choć wcześniej to potrafiła , urósł jej garb od skoliozy i leżenia i takie tam historie.. Ale kocham ją nad życie i jej walka oraz dzielne znoszenie przeciwieństw losu, jest po prostu mistrzostwem świata. Przestałam już rozpaczliwie podążać za poprawą jej zdrowia, oczywiscie nadal ją systematycznie rehabilitujemy, zdrowo odżywiam, kupuję drogie suplementy naturalnego pochodzenia, ale przestałam popadać w paranoję w tym sensie, że nie walczę za wszelką cenę z jej niepełnosprawnośćią. Zrozumiałam, że będę ją kochać ponad wszystko, bez względu na to jaka będzie. Dzisiaj wiem, że to zdrowe podejście ponieważ ona czuje, że akceptuję ją taką , jaka jest. Nie męczę jej ponad jej siły nadprogramowymi rehabilitacjami, robię tyle co muszę, i co uważam za produktywne. Jednak pragnę, aby wiedziała i czuła ze jest kochana i to czy będzie w lepszej czy gorszej kondycji nie zmieni mojej miłości. Dotąd, kiedy w popłochu szukałam rozwiązań, męcząc ja wiecznymi badaniami, tomagrafami, rezonansami i innym zbędnym wielokrotnym dowodzeniem jej choroby, nie mając czasu, by skupić się nad rzeczami naprawdę ważnymi, nad szcześciem, że w ogóle ją posiadam. Patrzyłam na nią ze łzami w oczach, i tęsknotą w sercu, żę jest inna od mojej wymarzonej córeczki i że nie mogę jej chwycić za rękę i pójść na łąkę i że nie wiem jaki ma głos, co myśli, co lubi, jaki ma charakter, co jej smakuje, co nie i wiele rzeczy nie wiem... Jednak to nie ma znaczenia, bo jest moja, bo nauczyła mnie tak wiele i to właśnie dzięki niej prawdziwie pokochałam życie. Dzięki niej, nauczyłam się jak spełniać swoje marzenia, jak czuć szczęście, pomimo wydawałoby się braku powodów do szczęścia. To zawiłe, a z drugiej strony bardzo proste:) Napisałam o tym książkę, która przechodzi aktualnie proces wydawniczy. Wierzę, za zawarte w niej informacje pomogą rodzicom i ludziom, którzy zetknęli się z chorobą, depresją, osamotnieniem czy inną zyciową traumą zrozumieć i pokonać cierpienie, tak jak zrobilam to ja. To cudowne doświadczenie, które napawa radością i chęcią życia, a problemy stają się jedynie motywacją do osiągnięcia jeszcze więcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz