piątek, 18 kwietnia 2014

Wesołego Alleluja!

Kochani!
Przede wszystkim życzę Wam na nadchodzące Święta radości ze zmartwychwstania Pańskiego, ale także świadomego przeżywania tego wydarzenia, dzięki którym jest dla nas miejsce w domu Ojca. życzę wam, abyście spędzili ten weekend z tymi, których kochacie, świadomi i szczęśliwi, że wciąż możecie zasiadać przy wspólnym stole. To niby takie oczywiste, ale czasem zdarza się tak, że to, co tak bardzo oczywiste, w jednej chwili zmienia się w dramat. Dlatego życzę wam radości i świadomości, miłości do ludzi i wdzięczności za możliwość oddychania, smakowania i oglądania.  Te   święta będą wyjątkowe, inne, bo ponownie nie ma Marysi. Ta świadomość pozwala silniej niż cokolwiek innego skłonić do głębokiej refleksji nad życiem i upływem czasu. Dokładnie rok temu, ona była w szpitalu, a my spędziliśmy święta w szpitalnej sali.  Oddział opustoszał, za oknem leżał biały puch i tylko tykanie medycznego sprzętu robiło zamęt.  Serce nadal krwawi, a w głowie rodzi się uświadamiający szok- że za kilka dni minie rok! Cały rok, odkąd Marysi  z nami nie ma. To wciąż wydaje się tak niedawno... Dzisiaj kurier dowiózł z południa Polski Marysi nagrobek. Stoi na zielonej trawie w przydomowym ogrodzie i za każdym razem, gdy przechodzę obok - czuję silną potrzebę by zatrzymać się na chwilę, popatrzeć Marysi w oczy na widniejącej fotografii a serce ściska imadło tęsknoty. Pomniczek jest cudowny - jeśli tak można powiedzieć o nagrobku. Jest dokładnie taki, jaki powinna dostać. To już ostatnia rzecz, którą możemy jej podarować. Jest inny, niepowtarzalny, wyjątkowy, dokładnie taki, jaka była Marysia.... Inna niż przeciętne dziecko. Dzisiaj cały dzień o niej myślałam. W zasadzie każdego dnia , absolutnie każdego dnia o niej myślę, ale dzisiaj te myśli niemal mnie prześladowały - w tym sensie, że nie chciały opuścić mojego umysłu nawet na chwilę. Tęsknota daje o sobie znać. Ale Marysia jak zwykle wie jak mnie pocieszyć, i to w momencie, kiedy kompletnie tego nie oczekiwałam. Mama, która stała w kuchni obok mnie zapytała - jak to się dzieję, ze ja tego nie dostrzegam? tylko ty to widzisz- ale  faktycznie, to niesamowite znaki... Znak był niepodważalny. Zrobiłam zdjęcie, ale zatrzymam go w swojej galerii. To niepodważalny dowód, że Ona jest przy mnie zawsze.
I tak, jesteśmy rok starsi, rok bardziej doświadczeni, rok mocniej świadomi i choć tęsknota wyciska łzy to zrozumienie napełnia pustkę celowością, i rozświetla cierpienie światłem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz