środa, 2 kwietnia 2014

Marzenia przychodzą różnymi ścieżkami...

Czy kiedykolwiek w swoim życiu miałeś takie dni, kiedy myślałeś że gorzej już być nie może, że wszystko co robisz jest przeciwko tobie, a każdy kolejny dzień kładzie ci nowe kłody pod nogi? Czy kiedykolwiek powiedziałeś sobie, że to o czym marzysz - nie uda się, że nie dasz rady? Czy czasami uważałeś, że pewne rzeczy są niemożliwe do zrobienia, bo tak ci się po prostu wydawało, a może ktoś tobie to powiedział? - może jedna, a może kilka osób?
Ja kiedyś właśnie tak myślałam, że szczęście w realizacji marzeń jest dziełem przypadku, że niektórzy po prostu rodzą się szczęściarzami, podczas gdy inni są skazani na wiecznego pecha i żyłam w takim przeświadczeniu tak długo, aż pewnego dnia, moje życie wywróciło się do góry nogami i zrozumiałam, że bycie szczęśliwym jest kwestią wyboru, a nie przypadku! Jak powiedział William James : "Kiedy musisz dokonać wyboru i tego nie robisz - to to też jest wybór - twój wybór!"
Wtedy zrozumiałam, jak wiele potrafimy stracić tylko dlatego, że przedwcześnie coś osądzamy, że z góry uznajemy coś za stracone i niemożliwe. I właśnie wtedy nastąpił przełom. Postanowiłam wziąć odpowiedzialność za swoje życie i przeszłam długi proces zmian- które opisałam w skończonej właśnie przeze mnie książce "Odbicie". I wtedy zaczęły dziać się cuda, które dzięki determinacji, mojej pracy, odwadze, którą często musiałam się wykazać, dzięki stawieniu czoła strachowi i przede wszystkim silnemu pragnieniu i mocnej wierze w powodzenie - zaczęłam podejmować działania, przed którymi wcześniej prawdopodobnie bym stchórzyła, lub odłożyła na półkę z napisem: "marzenia". Wtedy też silne pragnienie spowodowało, że uwierzyłam w rzeczy, które wcześniej wydawały mi się niemożliwe i zaczęłam działać. I wtedy pojawiła się pomoc - sprzyjające zbiegi okoliczności ułatwiały realizację celu i potęgowały moją wiarę w jego powodzenie. I tak udało mi się polecieć do Brazylii, do Turcji na delfinoterapię z córeczką, spełniło się moje marzenie o podróży do USA, oraz ponownym pobycie w Brazylii, pragnienie dzielenia się z misją dzieci chorych, niepełnosprawnych, które przychodzą na świat - często na bardzo krótko, by tak wiele nam przekazać - także się zrealizowało w postaci nieplanowanej nigdy wcześniej "Życiowej zwrotnicy". Jest jeszcze wiele innych rzeczy, które po drodze przyszły, udowadniając, że wszystko czego pragniemy jesteśmy w stanie doświadczyć, pod warunkiem, że mamy na ten temat niezachwianą wiarę,  silne w sercu pragnienie i podejmujemy wszystkie niezbędne kroki, często tez te trudne, zniechęcające, tylko po to,  by udowodnić sobie, że jesteśmy w stanie tego dokonać. Dla każdego z nas będą to inne wyzwania i inne trudne sprawy, z którymi przychodzi nam się zmierzyć. Każdy przecież ma inny charakter , inną osobowość i inne sprawy określa mianem łatwych , czy trudnych. Jednak każdy człowiek ma marzenia, do których albo dąży i w nie wierzy, albo przygląda im się z cichą tęsknotą i od czasu do czasu obetrze je z kurzu, przywołując je w pamięci. Jeszcze za życia Marysi, pragnęłam dzielić się z ludźmi tym, czego mnie nauczyła  - choć tak trudno to przedstawić i ubrać w słowa... I stało się to w postaci chociażby moich książek, czy takich chwil jak te- kiedy zadzwoni ktoś i poprosi czy mogę przyjechać i przeprowadzić spotkanie z młodzieżą, by na podstawie mojej historii opowiedzieć im o rozumieniu znaczenia miłości, oraz poczucia szczęścia mimo trudnych życiowych spraw.. Choć zawsze pojawia się stres, w końcu to wystąpienie przed ponad 200 osobami, gdzie trzeba zaciekawić ich opowieścią, sprawić, by zaangażowali się w historię i jej przekaz - co nie jest rzeczą łatwą -to jednak zawsze daje mi to dużą satysfakcję, ponieważ jest to jedno z moich marzeń - dzielić się z innymi miłością, którą przyszło mi poznać i doświadczyć. I choć mogłabym odrzucać takie oferty, zaoszczędzając przy tym swój wolny czas, eliminując strach i stres, omijając czas na przygotowanie się do takiego 2 godzinnego wystąpienia - to jednak wiem, że jest to właśnie jedna z tych ścieżek, która wiedzie do rozwoju i poczucia wypełniania życiowej misji, jednocześnie stanowi mały odłam własnego marzenia. Nie od razu będą to przecież wystąpienia na miarę światowych dyskusji, ale właśnie poprzez małe gesty i czyny - realizujemy siebie... Dlatego wierzę, że każdy człowiek ma swoją własną misję do spełnienia, czasem potrzeba wielu lat, by ją odnaleźć i zidentyfikować, ale kiedy się tego dokona - człowiek czuje się spełniony, czego z całego serca życzę, bo to w końcu my wszyscy wnosimy wkład w życie na Ziemi i my wszyscy tworzymy naszą rzeczywistość.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz