niedziela, 28 grudnia 2014

Sposób na cmentarnych złodziei

Święta upłynęły w miłej rodzinnej atmosferze, przede wszystkim w zdrowiu i w kwitnącej miłości. Choć czas płynie nieubłaganie i najbardziej widać go "po dzieciach", to my przezywamy ponowne zakochanie;) Choć miłość w naszym związku była obecna cały czas, to teraz człowiek coraz częściej uświadamia sobie jak to wspaniale mieć osobę, którą się kocha z wzajemnością;) szczególnie wtedy,   gdy obok nas wciąż są osoby samotne, opuszczone, rozwiedzione.  Dlatego te święta dla nas były takie cudowne - w gronie osób, które się kocha i na których można polegać;) Jak to fajnie po kilkunastu latach z jednym partnerem czuć, że to jest ta właściwa dla nas osoba. I tego życzę każdemu nie tylko w okresie Świąt, ale także wtedy, gdy będziemy wchodzić w NOWY 2015 Rok. Każdy z nas składa sobie życzenia, pomyślności, zdrowia, radości, pieniędzy i szczęścia, ale tak rzadko zdobywamy się na odwagę, żeby powiedzieć bliskim że ich kochamy. Może warto przy okazji toastu z lampką szampana witając Nowy Rok powiedzieć zgromadzonym bliskim że się ich kocha. Może rodzicom, dzieciom, szwagrom teściom, przyjaciołom.  Pomyślcie, jakie to wspaniałe kiedy słyszymy to z ust bliskich nam osób.  To może być fajny sposób przezwyciężenia własnych słabości i pokonania oporów. 
A wracając do tematu, chyba znalazłam sposób na cmentarnych ograbiaczy Marysiowego grobu. Czy przyniesie to zamierzony efekt? Hmm, nie wiem, ale zapewne w ciągu najbliższych kilku dni się przekonam. Jeśli to nie pomoże, to chyba odpuszczę i zaakceptuję fakt, że inni ludzie bardzo potrzebują mieć cmentarne ozdoby w domowym zaciszu. No cóż, tabliczka z prośbą od Marysi - jest widoczna, no chyba że poniosę i tabliczkę;) zobaczymy…
Ps. kochani! Udało mi się odzyskać dane z komputera;) Dobra wiadomość - będę pisać i już wkrótce przedstawię kilka fragmentów.


środa, 24 grudnia 2014

Marysia ograbiona...

Na cmentarnych złodziei nie ma rady… Marysia zostaje systematycznie ograbiana z różnych drobiazgów. Kilka dni temu dostała aniołka i piękny czerwony porcelanowy domek z białym ośnieżonym daszkiem. Na białym pomniczku Marysi - prezentował się wspaniale. NIestety nie zagościł tam długo. Przedwczoraj Marysia dostała dwa ledowe aniołki zamknięte w szklanych bąbkach. Ślicznie wyglądały szczególnie jak się ściemniało. Wczoraj jednego już nie było:( 
Wciąż zastanawiam sie nad tym co kieruje tymi ludźmi. Czy taki ktoś postawi dekorację na Świątecznym stole i podczas Wigilii będzie podziwiał coś, co ukradł z dziecięcego grobu? A może komuś podaruje? NIe mam pojęcia. Ale wpadłam na pewien pomysł jak temu zaradzić. Myślę, że po Świętach - wypróbuję go i opiszę na blogu. Mam nadzieję, że zadziała;) 
A przy okazji życzę Wam kochani Świąt spędzonych wśród osób, które kochacie i od których tę miłość otrzymujecie. Stół nie musi być obfity, ale serce powinno być wypełnione miłością. Tego Wam i sobie życzę:) 
A Tobie Marysiu, dziękuję za to, że odwiedziłaś mnie dzisiaj w moim śnie;) 

 domek jeszcze stał..
 Tu juz go nie było i jednej bąbki z aniołkiem też nie;(

piątek, 19 grudnia 2014

Gigant Monsanto zabija ludzkość!

Monsanto – Historia Zniewolenia Ludzkości


Wszystkie gigantyczne korporacje nastawione są wyłącznie na zyski ale Monsanto zdecydowanie przewyższa rywali, konsekwentnie niszczy naturalne środowisko i przejmuje kontrole nad żywnością, zmieniając życie na ziemi w piekło.


Tak brzmi tytuł szokującego artykułu na temat oszustw koncernów i powolnego masowego gładzenia ludzkości. 
Artykuł jest długi, ale warto go przeczytać, bo otwiera oczy na prawdę, Link podesłała mi koleżanka Justyna, która bardzo dużo czyta na temat chorób i naturalnych sposobów leczenia.  Kiedy przeczytałam artykuł doznałam szoku. Warto go przeczytać, bo wiele wyjaśnia., Producenci szkodliwych substancji z pełną świadomością zatruwają ludzkość. To tak jak cyjanek - powoli, ale skutecznie. Dlaczego rodzi się tak dużo zdeformowanych i chorych dzieci, dlaczego nawet najmłodsi chorują na raka, dlaczego umieralność jest w wieku 50+ ????
Poniżej fragmenty artykułu. Jest on znacznie dłuższy, więc na koniec zamieszczam link do całości. Ps. A co Wy o tym myślicie???
Pierwszym produktem Monsanto była  sacharyna chemiczna, sprzedawana koncernowi Coca-Cola Company jako sztuczny środek słodzący. Już wtedy  Amerykański rząd wiedział, że sacharyna jest trująca i w 1917 roku pozwał firmę domagając się zaprzestania produkcji, po kilkuletnim procesie rząd USA przegrał sprawę w sądzie, otwierając tym samym puszkę Pandory, która zaczęła zatruwać świat. (1)

Lata 1920 – 30

Monsanto rozszerza działalność o produkcję chemikaliów przemysłowych i leków, staje się największym na świecie producentem aspiryny, kwasu siarkowego, kwasu acetylosalicylowego, (toksycznego oczywiście).
Monsanto wprowadza na rynek silnie toksyczny polichlorowany bifenyl (PCB), który zostaje uznany za cud przemysłu chemicznego i jest  powszechnie stosowany w przemyśle. PCB  jest bardzo szkodliwą substancją, wywołuje nowotwory, choroby układu immunologicznego i nerwowego, uszkodzenia wątroby, bezpłodność, a także uszkodzenie płodu u kobiet w ciąży.  Dziś PCB jest uważane za jedno z najpoważniejszych zagrożeń chemicznych na świecie. Szeroko stosowany jako smary, płyny hydrauliczne, oleje, wodoodporne powłoki i płynne uszczelniacze. Dokumenty przedstawione w sądzie pokazały, że  Monsanto było w pełni świadome skutków śmiertelnych, ale ukryło je przed społeczeństwem, aby jak najdłużej utrzymać gigantyczne przychody ze sprzedaży  PCB. 

Lata  1960 – 70

Monsanto, wraz z partnerem w chemiczną korporacją  Dow Chemical, produkuje dioksyny  do powstania silnie toksycznego środka Agent Orange, który został wykorzystany przez armie USA w inwazji na Wietnam. W wyniku użycia Agent Orange ponad 3 miliony osób zostało skażonych , pół miliona wietnamskich cywilów zmarło, pół miliona wietnamskich dzieci urodziło się z wadami wrodzonymi, a tysiące amerykańskich weteranów wojskowych zmarło lub choruje do dziś!

Monsanto ponownie trafia do sądu, śledztwo wykazało, że pracownicy korporacji wiedzieli o śmiertelnych skutkach dioksyn w Agent Orange, kiedy sprzedawali  go rządowi. Po raz kolejny okazało się, że korporacja kłamała przedstawiając  własne „badania”, które wykazały, że  dioksyny były  bezpieczne  i nie stwarzały żadnych problemów zdrowotnych . 
Monsanto nawiązuje ścisłą współprace z koncernami: I.G. Farben  i Bayer. Firmy wspólnie korzystają  ze swojej  wiedzy i wprowadzają na rynek  aspartam,  bardzo szkodliwe neurotoksyny, wykorzystywane w przemyśle spożywczym. Kiedy opinia publiczna została zaniepokojona informacjami dotyczącymi toksyczności sacharyny, Monsanto wykorzystało okazję, by przedstawić kolejny produkt słodzący, który po latach okazuje się kolejną trucizną.
W  1983 roku Monasnto po raz kolejny ( sacharyna) zaczyna współprace z koncernem Coca Cola sprzedającym dietetyczną colę z aspartamem. Zgodnie z oczekiwaniami, wyniki  sprzedaży  Coca Cola poszybowały do nieba. Pozostali producenci napojów bezalkoholowych szybko zapominają o swoich początkowych zastrzeżeniach, że aspartam jest szkodliwą trucizną  chemiczną i wprowadzają go do swoich produktów.Ponadto, 80% skarg złożonych do FDA w sprawie dodatków do żywności dotyczy aspartamu, który jest obecny  w ponad 5000 produktów. Do najbardziej popularnych produktów zawierających aspartam należą: dietetyczne  napoje gazowane  i napoje dla sportowców, gumy do żucia, mrożone desery, ciasteczka, ciasta, witaminy, leki, napoje mleczne, herbaty i  kawy instant, jogurty oraz żywność dla dzieci!
Monsanto zdaje sobie sprawę, że ptaki, a zwłaszcza pszczoły są kluczem do ich monopolu, ze względu na ich zdolność do zapylania roślin, co w naturalny sposób przyczynia się do tworzenia żywności poza firmą. Gdy pszczoły próbują zapylać rośliny GMO lub kwiaty, zostają otrute i umierają. W rzeczywistości, proces wyginięcia pszczół już trwa od momentu kiedy wprowadzone zostały uprawy GMO.
Aby odeprzeć  wszelkie oskarżenia, że korporacja celowo przyczynia się do wyginięcia pszczół, Monsanto wykupiło  udziały w Beeologics, największej firmy zajmującej się badaniem pszczół,  która poświęciła się  badaniu zjawiska wyginięcia pszczelich kolonii.

czwartek, 18 grudnia 2014

Złośliwość rzeczy martwych

Ostatnie kilka dni chodzę strasznie zestresowana. Otóż jak wiecie, kilka miesięcy temu zaczęłam pisać trzecią książkę. Spędziłam nad nią wiele dni, nocy tygodni. Włożyłam całe serce. Czasem bywało tak, że jakieś zdanie, myśl wpadła mi do głowy nocą gdy się obudziłam, lub jeszcze nie spałam, to biegłam szybko to zapisać. Miałam 60 stron fantastycznego tekstu książki. To chyba najlepszy tekst, jaki udało mi się stworzyć. Wszystko miałam w komputerze - i kilka dni temu komputer odmówił posłuszeństwa i nie można go włączyć. Na domiar złego komputer dostałam w prezencie od mamy w tym roku, podczas podróży do USA. Kosztował dwukrotnie tyle co przeciętny dobrej klasy laptop i miał to być sprzęt, który się nie psuje MacBook Air marki Apple.,
Mam teraz same kłopoty, bo musze jechać do innego miasta szukać serwisu Apple., a telefonicznie informowano mnie, że z tych komputerów bardzo trudno jest odzyskać dane.
Płakać się chce. Miałam tam wszystko: wszystkie zdjęcia Marysi zrzucone z telefonu  - wszystkie, których przecież nie powielę, bo Marysia nie żyje. Miałam wszystkie prezentacje multimedialne do szkoleń, do mojej pracy, wszystkie kopie moich książek, no i najważniejsza ta, na której tak bardzo mi zależy - niesamowita historia kobiety, którą zaczęłam opisywać.
Ale wiecie co, wierzę w cuda i mam cicha nadzieję w sercu, że wszystko odzyskam i będę mogła zrobić kopie na pendrive lub gdzie indziej. Proszę o wstawiennictwo Marysie - a ona zawsze mi pomaga, nawet wtedy gdy zapadły się pod ziemie klucze od samochodu, a dokładnie, byliśmy zrozpaczeni, bo był tylko jeden kluczyk. Mój mąż położył kluczyk - zgadnijcie gdzie:)
Na podwórku, kiedy mył samochód, włożył klucz do koszyka od roweru, , potem rzuciła tam jakąć bawełnianą szmatkę i na śmierć o tym zapomniał. Szukaliśmy wszędzie i nic. Poprosiłam z całego serca Marysię, by pomogła, bo w niej jedyna nadzieja. I wiecie co, nigdy bym tam nie zajrzała, ale jakaś wyższa siła po prostu mnie tam zaprowadziła. Dziękuję Marysiu:)
Teraz chciałabym prosić także Was - bo wiem, że spora liczba moich stałych blogowych przyjaciół i wiernych czytelników, jest ciekawa książki, którą zaczęłam pisać. I powiem wam, że nie ma takiej możliwości by to odtworzyć, ponieważ zdania były inspirowane sercem, myślą, czasem i energią. Tak samo jak dzisiaj, nie potrafiłabym odtworzyć w takim samym stopniu Życiowej zwrotnicy, czy Odbicia. To wena chwili,natchnienia. Proszę więc was o pozytywną myśl wysłaną w kierunku moim i komputera, oby stał się cud i udało się odzyskać dane, a to będzie dla mnie najpiękniejszy prezent na Święta. Proszę Was po prostu o pozytywną myśl wysłana do  mnie. Przyjmuje je wszystkie do serca i już teraz bardzo bardzo wam za to dziękuję. ;)))

piątek, 12 grudnia 2014

Dlaczego warto podarować książkę?

Kochani, książka, to od lat jeden z wielu prezentów, który jest nie tylko miłym gestem, ale od zawsze w modzie, na czasie i świadczy przede wszystkim o naszym poczuciu piękna i kultury. W dobie internetu, audiobooków, filmów, i ogólnej cyfryzacji - zapominamy o tym, że właśnie wieczór z książką i kubkiem gorącej herbaty z imbirem i cynamonem, może przenieść nas w świat marzeń, inspiracji, baśni, namiętności, wzruszeń... Każda książka niesie w sobie pewne przesłanie. Są oczywiście książki lepsze i gorsze, ale każdy z autorów z pewnością starał się przekazać w niej najlepiej jak potrafił wszystko, z czym chciał się podzielić z czytelnikiem. 
Jaką książkę podarować bliskiej osobie? Często wybieramy książkę pod kątem zainteresowań, czy potrzeb osoby, której  chcemy ją podarować. Nie zawsze nam się to udaje - szczególnie w przypadku, gdy nie znamy dobrze tej osoby, bądź zawartości książki.
Książka "Odbicie" z pewnością jest literaturą skierowaną do każdego - dlatego, że przedstawia życie bez "ochów" i "achów", z wszystkimi jej walorami i potknięciami. Pokazuje mroczną stronę życia ale i tę wykraczającą poza normy realności i codzienności, jakie znamy. Przedstawia sposoby, na faktyczną realizacje własnych marzeń, poprawę bytu i tłumaczy dlaczego pewne niuanse naszego życia mają tak ogromne znaczenie? Książka podsuwa pomysły w jaki sposób nie przegapić ważnych wskazówek i jak skutecznie uwrażliwić naszą intuicję, by kontaktowała się z nami częściej i dawała skuteczne rozwiązania naszych problemów. Czy jest to możliwe? - Oczywiście, że tak. Wystarczy, że przeczytacie "Odbicie" i spróbujecie przećwiczyć na sobie kilka tych niezwykłych technik. Zobaczycie jak bardzo rozświetli się wasze życie, które zacznie odbijać zupełnie coś innego, niż to, co widoczne na zewnątrz.
"Odbicie" to książka - która daje do myślenia i przewartościowania celów, pasji i tego, kim pragniemy naprawdę być. Warto do niej zajrzeć!
Tym bardziej, że "

Uwaga !!! 
TYLKO TERAZ NA ŚWIĘTA 
50% CENY ZA NOWĄ KSIĄŻKĘ ODBICIE!!!

Nie zwlekaj - podaruj przyjacielowi to co najlepsze - książkę, która znacząco wpłynie na pozytywne zmiany w jego życiu!
Co zrobić, aby otrzymać Nowiutkie "Odbicie" z autografem za jedyne 12,50 zł ????
Wystarczy że kupiłeś lub zamierzasz kupić Odbicie a za drugi egzemplarz zapłacisz tylko połowę ceny!
Promocja skierowana jest do każdego, kto wcześniej kupił książkę, i chciałby podarować egzemplarz mamie, bratu, siostrze, sąsiadce, przyjaciółce, osobie, wobec której ma dług wdzięczności.... oraz Każdemu, kto dopiero zamierza ją przeczytać a drugi egzemplarz komuś podarować.  Książka skierowana jest dla KAŻDEGO!

Oto najnowsza recenzja; 
Anna Ptak pisze:
"Chciałabym podziękować za twoją piękną książkę. Mam nadzieję, że tak jak ty, ja również odnajdę radość życia. Nie mam chyba wyjścia - skoro ty po takich przeżyciach potrafiłaś to zrobić, to i ja chyba dam radę. Codziennie słucham Twojej płyty i to naprawdę działa:)! Z niecierpliwością czekam na kolejną twoją książkę  - mam nadzieję, że nie skończyłaś z pisaniem:) Pozdrawiam serdecznie - twoja wierna czytelniczka - Ania"
A jakie jest Twoje zdanie??
Ps. Napisz do mnie by kupić Odbicie w promocyjnej cenie! na fb lub na maila : rybcia303@o2.pl





czwartek, 11 grudnia 2014

CO na Święta dla tych, co odeszli???

W sklepach już widać świąteczną krzątaninę, w tle słychać kolędy, tłumy ludzi, żywe karpie, pełne kosze zakupów oraz wszędzie świąteczne dekoracje, ozdobne torebki na prezenty i papier pakowny. Jednym słowem - ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA. Każdy zastanawia się, czym w tym roku zaskoczyć rodzinę, jak uszczęśliwić dzieci i co podarować bliskim, których się kocha. To oczywiste. A ja choćbym chciała kupić Marysi motylkowy pamiętnik, czy nową lalę, albo czerwoną sukienkę w gwiazdki - niestety nie mogę. Mogę wziąc to w ręce, obejrzeć i zastanowić się, czy rozmiar 92 cm nadał byłby aktualny?, a może już by podrosła, minęło przecież 1,5  roku, odkąd nie ma jej wśród żywych:(
Odkładam więc sukienkę i biorę w rękę znicz, i choinkę, którą postawię przy mogiłce. I mogę znowu ucałować zdjęcie i zapalić świecę w domu, wyprać jej białe misie,, które wiosną powrócą i czekać na kolejny znak. A Marysia do tej pory przesyła mi serca, zawsze wtedy, gdy tego potrzebuję, ona daje znać, że nie umarła, że żyje, chociaz jej nie widzę i nie czuję. Czasem, gdy jestem w obcym miejscu, nawet ostatnio w restauracji - zdarza się, że przez moment poczuję bardzo intensywnie jej zapach - to trwa bardzo krótko - jakieś 3 sekundy, ale zapach jest bardzo mocno intensywny i o dziwo - czuję go tylko ja. Gdy zapytam męża, czy chłopców, czy czuli  - oni nic nie zauważają. NIe wiem dlaczego tak się dzieje, ale się dziej i już. Dlatego dziękuję Marysiu, że jesteś, choć w innej postaci.... Dziękuję ci za sen, w którym czułam ponownie do ogromne uczucie niewyobrażalnie silnej miłości, kiedy śniłam i wiedziałam, że nie umarłaś, że jesteś i mogłam wziąć cię w ramiona i przytulić. I wtedy przez ( nie wiem jaki to był czas), ale może 5 minut , moje serce szalało z miłości do Ciebie, a ja przebudziłam się z oczami pełnymi łez wzruszenia. Dziękuje kochanie...




środa, 10 grudnia 2014

Gdzie zabrać dzieci na rodzinny weekend?

W ostatni weekend wybraliśmy się z dziećmi do Wrocławia na rodzinny weekend. Choć mieszkamy na północy Polski, postanowiliśmy spędzić razem trochę czasu z dala od pracy, obowiązków i telewizji. Dlaczego wywiało nas aż do Wrocławia?
Otóż od października tego roku funkcjonuje tam największy w Europie obiekt prezentujący życiodajne wody Afryki, - tzw. AFRYKARIUM.
 To kompleks przedstawiający różne ekosystemy związane ze środowiskiem wodnym Czarnego Lądu. Łącznie znajduje się tu 19 basenów i zbiorników przedstawiających m.in. rafę koralową Morza Czerwonego, hipopotamy nilowe, ryby słodkowodne jezior Malawi i Tanganiki.
Głębiny Kanału Mozambickiego, gdzie występują rekiny, płaszczki i inne duże ryby pelagiczne można podziwiać z podwodnego, akrylowego tunelu o długości o 18 m. 
Kolejna ekspozycja poświęcona jest Wybrzeżu Szkieletów w Namibii, gdzie prezentowane są pingwiny przylądkowe (tońce) oraz kotiki afrykańskie.
Dżunglę otaczającą rzekę Kongo reprezntują zaś krokodyle i manaty - niezwykłe, roślinożerne ssaki zwane także syrenami.
W kompleksie Afrykarium znajdą się też: sala konferencyjna i edukacyjna, restauracja, taras widokowy i sklep z pamiątkami.
No cóż - brzmi ciekawie i faktycznie obiekt robi wrażenie. Dodatkowo jest przy obiekcie słynne ZOO "Gucwińskich" które można zwiedzać cały dzień. Ceny kształtują się już od 50 zł za rodzinę 2+3 ale tylko w poniedziałki, a w pozostałe dni tygodnia z weekendami, jest trochę drożej. Pojedynczy bilet dla osoby dorosłej to 30 zł a ulgowy 20 zł.
ZOO nie zwiedziliśmy, bo zaczął padać marznący deszcz, a mnie złapało dzień wcześniej przeziębienie. Nic przyjemnego chodzić po dworze kilka godzin gdy siąpi deszcz i zamarza na szkłach okularów.
Dlatego jak chcecie zwiedzić całość (cena jest za cały kompleks) to warto wybrać się tam wiosną;)
Ale samo Afrykarium robi wrażenie. Przepiękne ryby, które można oglądać z bardzo bliska, różnorodna tęcza barw pływających rybek - coś pięknego. Kolorowe rafy, płaszczki  przepływające nad głową, duży żółw i inne zwierzęta wprowadzają człowieka w zachwyt.
Ponieważ Afrykarium wyjątkowo w poniedziałki jest otwarte od godz. 12, a kasy biletowe już od 9 rano - kupiliśmy wcześniej bilety i postanowiliśmy te kilka godzin spędzić jeszcze bawiąc się razem - jako ciekawsza alternatywa niż zwiedzanie ZOO, podczas nieprzyjemnego ziąbu. Wybraliśmy sie więc na ulicę czekoladową do LOPPY PARK, - ponoć największy w Polsce obiekt zabaw dla całej rodziny. Ogromne konstrukcje do wspinania się, przechodzenia tunelami, zjeżdżalnie, boisko, baseny piłeczkowe, armatki kulkowe, maszyny do gier , trampoliny i inne. Najważniejsze jest to, że dorośli bawią się tam razem z dziećmi - mogliśmy wchodzić wszędzie, gdzie dzieci, a nie jak wygląda to zazwyczaj, że dorośli piją kawę a dzieci i tak same się bawią- to jest park rodzinny i ten pomysł bardzo mi się podobał. Godzina za tradycyjną rodzinę 2+2 to koszt ok 35 zł, za dwie godziny ok 50 i do 3 godzin chyba 65 zł. Byliśmy tam trochę ponad godzinę i mieliśmy dość szaleństw. Wybawiliśmy się, że hej. A co lepsze- byliśmy tam sami! w poniedziałek rano - wszystkie dzieci sa w szkołach i przedszkolach, a my mieliśmy do dyspozycji obiekt tylko dla siebie;)
Po szaleństwach zasłużona  kawa i obiad w położonej na terenie parku IKEI - i tam zdążyłam przeczytać dzieciom ( synkowi i siostrzenicy) dwie książki z Ikeowej półki. Ogólnie wyjazd był udany i wszyscy zadowoleni. Na wyjeździe zrobiłam jeszcze jedną rzecz, o której wcześniej marzyłam. Chciałam zjeść homara w ekskluzywnej restauracji - i udało się;) Byliśmy w restauracji LOBSTER we Wrocławiu - gdzie przeprowadzała rewolucje Magda Gessler. Zjadłam homara, którego wcześniej złowiłam w akwarium. Mąż steka, starszy syn steka z jagnęciny , dzieci frytki, grillowane warzywka i soczki. Rachunek - bagatela 490 zł. No cóż, homar ponad 150 zł, każdy stek w granicach 100-130 zł , frytki 15 zł itd... Wiedziałam, że nie jest najtaniej, ale ten rachunek szczerze mnie zaskoczył. Umiem juz jeść homara i obchodzić się z jego pancerzem:) , wiem co pominąć, co zjeść, gdzie jest najlepsze mięsko i z czym skakuje wybornie. Następnym razem planuję zrobić go sama. Koszt w sklepie żywego homara to ok 50 zł, więc trzykrotnie taniej. Teraz planuję nauczyć się "obchodzić" z krabem i też go sama przyrządzić;) Według nas - restauracja - hmmm obsługa super, ale ceny do smaków zbyt wygórowane. Co najmniej o 40% za wysokie. Zobaczcie zdjęcia z Afrykarium , restauracji oraz parku zabaw:)


























piątek, 5 grudnia 2014

lekki pasztecik z marchewki

Kochani, wrzuciłam na fb zdjęcie pasztetu - pysznego, innego , wegetarianskiego, z marchewki . No i zrobił furrorę, bo zyskał wielu chętnych na przepis. Dlatego zachęcam Was do wypróbowania. Fajnie komponuje się nawet na kanapce z wędliną. Ciekawa propozycja na Święta - jak chcecie czymś zaskoczyć:) Sądzę, że do rybki też będzie ok;)
podaję przepis: acha, no i całkowity koszt to poniżej 10 zł.
co potrzebujesz?
1,5 kg marchewek
2,5 szklanki bulionu warzywnego
1 pęczek koperku
2 łyżki masła
2 łyżki cukru
100 ml białego wina
5 jajek
4 łyżki mąki
sok z 1/2 cytryny
250 ml śmietany 18%
sól, pieprz i gałka muszkatołowa do smaku

wykonanie:
1. Obieramy marchewki, myjemy i połowę z nich o podobnej grubości odkładamy na bok. Pozostałe kroimy w plasterki i gotujemy w 2 szklankach bulionu przez ok 20 minut.
2. Całe marchewki smażymy na maśle 10 minut dodając 0,5 szklanki bulionu ( tego co pozostało) i wino. Doprawiamy solą i cukrem i gotujemy do odparowania  połowy płynu.
3. Ugotowane marchewki w plastrach zmiksuj blenderem. Dodaj do niej jajka, mąkę, śmietanę posiekany koperek i sok z cytryny. Dopraw do smaku solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
4. Formę keksówkę wysmaruj tłuszczem i układaj w niej na przemian warstwy marchewek i masy marchewkowej. Przykryj całość folią aluminiową.
5. Formę z pasztetem ustaw na większej blasze wypełnionej wodą i piecz 1,5 godiny w temperaturze 180 stopni C.
Taki pasztecik chętnie zjedzą dzieci, a jako dodatek do innych dań mięsnych rybnych, na ciepło i na zimno - smakuje wybornie. Polecam:)



poniedziałek, 1 grudnia 2014

Jest kolejna opinia...

Agnieszka Kwaśniak pisze:

„Aniu , przeczytałam Odbiecie i bardzo Ci dziękuję za tę książkę. Przyszła do mnie w bardzo dobrym momencie ( jestem pewna że Marysia maczała w tym swoje paluszki ) . Książka daje WIELE do myślenia , nie przeczytałam jej jednym tchem tak jak Życiową Zwrotnicę bo poprostu jej się nie da tak czytać. Daje dużo do myślenie , przemyślania i refleksji. To jest bardzo osobisty poradnik i jestem Ci wdzięczna iż jest w moim posiadaniu. Myślałam że potrafie sobie poradzić z wieloma sytuacjami , ale dzięki Twojej książce wiem że mogę jeszcze wiele zmienić i tego będe sie trzymać :-)

Czy to dobrze, czy źle, że Odbicia nie czyta się już jednym tchem? Dlaczego? Dlatego że książka jest pisana trochę inaczej. Przejawia się wątek o charakterze powieściowym - chociaż wszystko jest na faktach. Ale całość, to jakby rozmowa coachingowa z czytelnikiem, o sposobach odkrywania jego osobowości, wnętrza, potrzeb, pasji, nazywania emocji i pozbywania się tego, co toksyczne...Ta książka wymaga przemyśleń i chwili zastanowienia. Dlatego każdy powinien mieć swój osobisty egzemplarz.. 

niedziela, 30 listopada 2014

CO odbija "Odbicie"?

Moja dusza się raduje. Nie nazywam się pisarką- chociaż inni tak uważają. Jestem autorką dwóch książek. Piszę kolejną, magiczną, niezwykłą opowieść na faktach. Jak Bóg mnie wspomoże, to uda mi się cały przekaz zawszeć w słowie pisanym, choć jest to niezwykle trudne - biorąc pod uwagę magię tej opowieści...ale o tym trochę później.
Chciałam się z Wami podzielić recenzjami, które otrzymuję:)
I podobnie jak było z Życiową zwrotnicą - moje oczekiwania nie były tak wysokie. Jestem szczęśliwa. I chociaż dokładam do książkowego biznesu ( może kiedyś finanse  się zwrócą) to jednak w ogóle mnie to nie martwi - bo cel jest inny. Przekazać ludziom wartość cenniejszą od pieniędzy.,
Dać wędkę, a nie rybę. Dać inspirację. Nadzieję, zrozumienie, drogowskaz. To, co sama rozumiem najlepiej - przekazać innym, którzy poszukują. Każdy z nas ma pewien dar, bądź umiejętność,  którą może się dzielić. Każdy z nas ma na to swój sposób. Jedni wykonują to na co dzień poprzez swoją pracę. Inni robią to anonimowo., Każdy ma swój sposób. Bo w końcu żyjemy nie dla samego przeżycia życia. Cel jest inny. Zostawić po sobie ślad, po którym inni z przyjemnością, bądź mądrością będą kroczyć. Ja wybrałam formę książki - zupełnie wcześniej nieplanowaną. Dzisiaj czuję radość, bo inni odnajdują w niej kawałek tego, czego potrzebują. Każdy na swój sposób. I to jest piękne -  posłuchajcie:

Irena mówi, że "Odbicie" jest znacznie lepsze niż "Życiowa zwrotnica".

Inna czytelniczka H.M - mówi, że: "Czytam Twoją książkę z wypiekami na twarzy już kolejny raz i ciągle odkrywam nowe treści. Tak pięknie znajdujesz słowa by nazwać to, co najpiękniejsze w życiu. "Odbicie" za każdym razem odbija inny aspekt mojego życia. Wartościowe książki tak mają:) Już dziś czekam na kolejną książkę, wspaniała pisarko spraw najważniejszych!"

A jakie jest wasze zdanie? Czy także odkrywasz w "Odbiciu"- brakujące elementy układanki twojego życia???



czwartek, 27 listopada 2014

"Pigułki śmierci"

Napisała do mnie koleżanka, która od lat zmaga się z pewną dolegliwością. Jak to często w życiu bywa. leczenie nie zawsze jest skuteczne i nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Koleżanka ta napisała do mnie maila.:
"Witaj Aniu.
Sledzę z zaciekawieniem Twoje wpisy na blogu. Ale dzis to ja chciałabym sie podzielić pewnym odkryciem.
Wiem jak wielką wagę przywiazujesz do zdrowego stylu życia, dlatego tez polecam Twojej uwadze nastepujaca książkę, którą obecnie czytam z wielkim zaciekawieniem:
Jerzy Zieba ' Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie'.
Książka jest dostepna tylko w Internecie i trzeba ja zamówic z nastepujacej strony www.ukryteterapie.pl   koszt to ok.50zl i trzeba tez troszke na nia poczekac. Moze to byc wynik jej popularnosci i ciaglego jej w zwiazku z tym dodrukowywania.
Kilka słów na temat autora: to Polak,ktory wiele lat mieszkal w Australii i wrszcie powrocil do kraju. Jest zapalonym poszukiwaczem i piewcą zasady, ze lekarz po pierwsze nie powinien szkodzić, o czym mowi przysiega Hipokratesa. Patrząc na sposoby współczesnego leczenia już dawno zapomniana. 
Książka ta pokazuje, jak pokrętna jest dzisiejsza medycyna, która coraz mniej niestety ma wspólnego z leczeniem chorych. Tu sie dowiesz dlaczego doszło do chorby i co w takiej sytuacji zrobic. I nie znajdziesz tu recepty z nazwą drogiego leku, tylko ku wielkiemu zdziwieniu tanie substancje, która pomoże i nie zaszkdzi. O wielu powszechnie krążących mitach medycznych słyszałam i czytałam, żeby tylko wspomnieć obwinianie podwyższonego cholesterolu za powstanie chorób układu krążenia, czy ograniczanie spożywania jajek. 
Lekarz nie powie, by ciagle dbać o poziom wit.C i D, czy zbadac poziom Magnezu, od którego zalezy poprawne funkcjonowanie naszego organizmu itd.
Przyklady możnaby tu mnożyć,ale nie o to tu chodzi. Nasza świadomość i wiedza oraz zrozumienie przyczyn powstawania chorób pozwoli uchronić nas przed zażyciem 'tabletek smierci' od lekarza z przychodni".

Justynko, zgadzam się z Tobą w 100%. Wiem, jak takie książki są cenne, bo przekazują bogatą i niedocenianą wiedzę z dziada pradziada. Nawet jeden z lekarzy, których znam - poszukiwał i znalazł w końcu książkę o dawnej medycynie stosowanej na statkach. Nie było wtedy super maści, antybiotyków, a przecież leczono ludzi i wykonywano operacje. Zawarte tam przepisy "samoróbki" z ziół i innych korzeni, nasion ito - działały cuda. Leczyły, a nie zaleczały. Doskonale to rozumiem, bo sama swego czasu odstawiałam niektóre leki przeciwpadaczkowe mojej córeczce, które ewidentnie jej nie służyły i po których zamiast jakiejkolwiek poprawy miała milion skutków ubocznych. Lekarz kazał dawać, ale tak jak  piszesz - czasem może być to pigułka śmierci. podobno taką pigułką są długotrwale przyjmowane leki na osteoporozę. Lekarze każą brać, bo z wiekiem kości się rozrzedzają. Ale to absurd -bo nie można pewnych praw natury uniknąć. To tak, jakby trzeba było brać leki na zmarszczki, bo skóra wiotczeje. Kurcze mając lat 20 i 30 i prawie 40 wygląda się inaczej, a co dopiero po 50 i 60. My nie mamy cerey niemowlaka, a babcie nie mają cery naszej. Normalne i zrozumiałe, jak 4 pory roku. W zimę nie zakwitnie jabłoń w latem nie spadnie śnieg. Normalne, to dlaczego ludzie na siłę próbują zmieniać prawa natury??? No cóż, myślę że warto zajrzeć do tej książki;) Będę starała się ją zdobyć;) ,

a tych, którzy potrzebują zastrzyk energii i wprowadzenie zmian we własnym życiu,  zapraszam do lektury "Odbicia":
Jest pierwsza recenzja od Pani Halinki M z Krakowa:
"KSIĄŻKA JEST NIEZWYKŁA:) CZYTAM I JESTEM ZACHWYCONA. PIĘKNA I MĄDRA. TWOJA KSIĄŻKA CAŁY CZAS MNIE BUDUJE"
A mnie budują takie opinie jak ta;) dziękuję

wtorek, 25 listopada 2014

Czy jest sens pisać książki???

"Czy wydawnictwo faktycznie odwala całą robotę za autora"?
Oczywiście każde wydawnictwo to obiecuje, albo przepraszam - prawie każde. Ale niestety można się naciąć. Ja też dałam się uwieść tym obietnicom. Wydawnictwa często deklarują, że zajmują się promocją i dystrybucją wydawanych książek. Niestety młodzi autorzy! - polega to na tym, że zamieszczają na swoich stronach informację o nowych publikacjach, o premierze książki, o nowościach , które wydają. Dodatkowo wysyłają informację do księgarni internetowych że wydali ostatnio taką lub inną książkę. I teraz wszystko zależy od tego, czy dana księgarnia internetowa będzie zainteresowana publikacją i weźmie na próbę trochę egzemplarzy - czy nie. Oczywiście nazwiska celebrytów, bądź lansowane przez media - chętniej są kupowane i sprzedawane, bo wynika to ze zwykłej ludzkiej ciekawości - cóż to ten celebryta napisał? Ba, często , to ktoś pisze, a tylko nazwisko celebryty jest na okładce. No ale tak czy siak - znani mają łatwiej. A co, kiedy młody człowiek chce ujawnić swoje notatki z szuflady, może jakieś wiersze, opowiadanie? Już jest znacznie trudniej. Mnie się w pewnym sensie udało, że Życiowa zwrotnica zachwyciła i wynegocjowałam cenę wydania książki. Inaczej koszt przeciętnego nakładu to często 10.000 zł . Ogromna kasa, a trzeba sprzedać tysiące egzemplarzy, aby zwróciły się pieniądze. No coż - nie jest to dochodowa działalność, i każdy kto myśli że zbije fortunę na swoim dorobku - powinien się mocno zastanowić. Tak naprawdę cała dystrybucja zależy od autora, od jego zaangażowania i pomysłu na siebie i książkę. Nie jest to łatwe. A często kiedy książka się spodoba - to krąży pożyczana z rąk do rąk. To wspaniale, tylko że autor zostaje ze stosem swoich książek, za które sporo zapłacił i czeka i czeka i czeka.... Dlatego ja traktuję tę przyjemność nie jako biznes, ale jako moją misję życia. Dzielę się słowem i przekazaniem tego, co zrozumiałam, a co niegdyś było dla mnie wielką zagadką. Pieniądze z tego żadne, ale satysfakcja - ogromna;)!

Jeszcze nie zajęłam się na dobre promocją "ODbicia" a już piszę kolejną - ostatnią książkę. Przynajmniej nie planuję więcej. Myślę że ta ostatnia powinna zostać przeczytana przez każdego. To historia, która porusza mną do dzisiaj. To ogromna lekcja życia, nauczycielka, ale także sroga opiekunka w jednym. 

Poniżej krótki fragment wstępu:

         Historia, którą opiszę, odcisnęła na moim życiu znaczący ślad, i choć samą mnie szokuje, pomimo że byłam jej świadkiem, to wciąż stawia wiele znaków zapytania i nieudzielonych odpowiedzi. I choć ciężko uwierzyć w tę historię, nie oznacza, że jest nieprawdziwa. Byłam cieniem dziejących się zmian. Tym bardziej wydaje się niewiarygodna...
         Iza poprosiła mnie, żebym spisała tę opowieść, dla dzieciaków i Grzegorza. Nie dlatego, że pisanie jej nie idzie - wręcz przeciwnie. To bardzo mądra i inteligentna kobieta. Pięknie pisze, maluje, fotografuje – prawdziwa artystka. Iza chciała przez tę opowieść nie tylko wyrazić głębię swojej miłości, ale także pokazać dylematy swojej duszy. Upokarzające CFS, nie pozwoliło jej spisać samodzielnie własnej historii, która z jednej storny wyraża paradoks tragizmu, z jakim przyszło jej się zmierzyć, a z drugiej niebywałą siłę człowieka, która niejednokrotnie wielokroć go przerasta. “Szalejący” w chorobie człowiek, potrafi niczym mrówka dźwignąć dziesięciokrotnie cięższy od własnego ciała ciężar. Ale jak ma się ciężar fizyczny do wytrzymałości psychicznej? Czy da się te wielkości postawić na jednej szali? Co się dzieje w wewnętrznym świecie człowieka, który w besilności traci zmysły? Czy człowiek jest w stanie pokonać własne zniewolenie?
          To, co przeczytasz w tej książe, spędzało mi sen z powiek przez wiele miesięcy. Wielokrotnie zastanawiałam się jak to wszystko opisać. Jest w tej historii trochę... no, cóż, dużo materii poza ziemskiej. Czy wszystko jest prawdą, nie mnie osądzać. Ale sama doświadczyłam niezwykłości tejże magii, choć do dzisiaj nie wiem, jak to się stało. Nie upieram się przy tym, by znaleźć logiczne wyjaśnienie tych wszystkich zdarzeń, bo choć niektórych rzeczy nie da się udowodnić naukowo, nie oznacza to, że nie są prawdziwe. Powiem ci szczerze, że udział w tej historii do dzisiaj mną porusza. Odkryłam w sobie miejsca, w których nigdy wcześniej nie byłam i nawet nie przypuszczałam, że mogę być ich częścią.
         Historię spisaną żywym słowej Izabeli - starałam się oddać jak najwierniej, dlatego proszę Cię o wyrozumiałość. Nie łatwo o tym mówić, ani pisać – sam się przekonasz…










wtorek, 18 listopada 2014

Co jest w tej książce???

Miewasz czasem gorszy dzień? Chcesz coś zmienić w swoim życiu, ale nie wiesz od czego zacząć? Słyszałaś o wielu sposobach zmiany osobistej, ale nie wiesz, które z nich są skuteczne? Męczy cię twoja praca, a cele, które sobie wyznaczyłaś wydają się takie dalekie?
Jest na to sposób. Przetestowałam kilka rzeczy, które można wprowadzić w życie i które przynoszą naprawdę wymierne efekty:
Po pierwsze:
-  jak odnaleźć swoją pasję?
- jak zerwać z uporczywą teraźniejszością i odważnie wprowadzić nowy pierwiastek w swoje życie?
- Czy warto zwracać uwagę na zbiegi okoliczności? Jeśli tak, co ważnego nam komunikują?
-  po co nam własna "niewidzialna" energia - jak możemy nauczyć się z niej korzystać?
- który ze sposobów szybkiego pozbycia się stresu - naprawdę działa?!
- jak się odnaleźć w życiu, kiedy traci się miłość życia?
- czy głęboka relaksacja może zdziałać cuda???
Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź w kontrowersyjnej książce "ODBICIE"

 "ODBICIE" to historia kierowana bardzo indywidualnie do czytelnika. Jest napisana w taki sposób, by autor z czytelnikiem za pomocą zawartej treści mógł spotkać się na osobistej rozmowie.
W książce oprócz "części" do czytania i refleksji, znajduje się miejsce do własnych notatek, przemyśleń, wytyczania celów, odnajdywania pasji, i sposobu materializowania własnych marzeń i prostych metod na pozbycie się stresu i innych negatywnych emocji.
Wiele z tych rzeczy mi się udało. Dlatego zawarłam wskazówki, a nawet ćwiczenia, które pomogły mi dostać to, czego pragnęłam, choć wcześniej wydawało mi to niemożliwe.
W tym celu krok po kroku opisałam jak skutecznie wprowadzić w swoim życiu takie zmiany, które będę nie tylko proste w zastosowaniu, ale przede wszystkim przyniosą wymierny efekt.
Aby ułatwić  opanowanie efektywnych technik, które sama "przetestowałam na sobie" i sprawdziłam co działa, a co należy odrzucić. Dlatego nagrałam  płytę CD adekwatną do treści książki. Jest ona wspaniałym dodatkiem tworzącym idealną całość, ponieważ nagranie wprowadza w krainę relaksu i odpoczynku, podczas których można delektować się tymi wspaniałymi chwilami, ale także skutecznie usunąć "toksyny" z organizmu.
Niczego niczego nie trzeba uczyć się na pamięć, tylko poddać się oczyszczającej relaksacji w swoim własnym domu.

Książka kosztuje 25 zł i również 25 zł kosztuje płyta.
Ale...

Mam jednak świetną ofertę na start!
Tylko część płyt objętych jest promocją! i przy zakupie książki płytę z nagraniami można dostać w super niskiej cenie za jedyne 10 zł!
Ilość płyt ograniczona.
I opcja:
Dlatego już dzisiaj możesz zarezerwować książkę i płytę wpłacając 25zł za książkę + na życzenie 10 zł za płytę + koszt przesyłki listem poleconym za 7,90 = taki zestaw kosztuje 42,90zł. Myślę, że może być on idealnym prezentem pod choinkę dla każdego!
II opcja
Książka Odbicie 25 zł + koszt przesyłki 7,90 = 32,90 zł
III opcja
pakiet Życiowa zwrotnica 24 zł i jej siostrzana kontynuacja 25 zł + przesyłka = 56,90 zł
IV opcja
full pakiet Życiowa zwrotnica 24 zł + Odbicie 25 zł + płyta CD 10 zł + koszt przesyłki 7,90 zł = 66,90 zł.

osoby zainteresowane proszę o kontakt na maila: rybcia303@o2.pl

niedziela, 16 listopada 2014

Czego mogą nauczyć nas własne dzieci?

Nam dorosłym wydaje się często, że z racji wieku, doświadczenia jesteśmy znacznie lepsi i mądrzejsi od naszych dzieci. Po części tak jest. Uczymy ich, wychowujemy, przekazujemy tradycję, przestrzegamy, chronimy, pielęgnujemy. Ale wiele z tych zachowań ma charakter zachowawczy. Gdy nasze dziecko jest złe i zaczyna płakać, mówimy: "Nie płacz, jesteś już dużym chłopcem..." Płaczą tylko maluchy", lub coś w tym stylu. Czy to dobre zabraniać dziecku płakać? Mówić mu, że wyrzucanie z siebie złości i innych negatywnych emocji za pomocą płaczu jest złe?, wstydliwe? I potem rośnie nam dziecko, które kumuluje przez lata w sobie różne toksyczne emocje, bo zostało tak nauczone: "nie wolno tobie, tak nie wypada, co inni powiedzą" No właśnie, na kim zależy nam bardziej? Na innych? Czy na naszych dzieciach? Przecież opinia publiczna zawsze będzie różnoraka i ilu oceniających - tyle ocen. Ważne, aby wzbudzać w dziecku poczucie własnej wartości, by go słuchać, liczyć się z jego zdaniem i traktować problemy dziecka- jako godne uwagi tematy do dyskusji. Sama wielokrotnie się na tym przyłapałam, że moje dziecko miało swój dziecięcy "problem", z zabawką, kolegą w przedszkolu, czy czymkolwiek innym. Wydawało mi się to tak błahe i bez znaczenia, że mówiłam, daj spokój, nie przejmuj się, to nieistotna drobnostka. Tym czasem, gdy się głębiej zastanowić, każdy problem dziecka na etapie jego rozwoju - jest dostosowany do jego wieku, potrzeb i otaczającego go świata, który rozumie w tym momencie tak, a nie inaczej. Kiedy tak naprawdę dzieci zaczynają mieć swoje problemy. Jak twierdza naukowcy, po wkroczeniu w 5 rok życia. Dziecko wówczas ma świadomość swojej odrębności i uczy się różnych emocji. Kiedy  nie pozwalamy dziecku na ekspresję emocji - krzywdzimy go, narzucając która z emocji jest lepsza od drugiej. A przecież każdy z nas odczuwa dokładnie te same emocje w różnych sytuacjach. złość, gniew, irytację, wściekłość, czy radość, współczucie, miłość, podekscytowanie. A gdyby role się odwróciły i byłby nad nami ktoś, kto w naszej złości zabraniałby nam przekląć, trzasnąć drzwiami, krzyknąć? Czy czulibyśmy się z tym dobrze? Nie sądzę. Emocjom trzeba dać upust. Co ważniejsze - każdym emocjom. Tym pozytywnym, radosnym i tym negatywnym, związanym ze złością. Jeżeli będziemy je kumulować w sobie, to przyjdzie moment, ze miarka się przebierze i zwyczajnie eksplodujemy. Wówczas dopada nas depresja, chandra, i może się zdarzyć, ze powiemy o wiele za dużo, że zrobimy coś głupiego, czego potem bardzo żałujemy i na nowo źle się z tym czujemy i tak koło się zamyka. Dlatego to my powinniśmy uczyć się od naszych dzieci, po pierwsze:
CIESZYĆ SIĘ BEZ POWODU
po drugie:
BYĆ CIĄGLE CZYMŚ ZAJĘTYM
po trzecie:
DOMAGAĆ SIĘ Z CAŁYCH SIŁ TEGO, CZEGO SIĘ PRAGNIE.

A jak radzić sobie z czyhającym na każdym rogu stresem? Jest kilka naprawdę prostych technik, które przynoszą spektakularne efekty. Odkąd zaczęłam je stosować, moje życie nabrało zupełnie innych barw. O tym i innych przydatnych "trikach"na życie - napisałam w swojej książce: 
"ODBICIE"