piątek, 23 sierpnia 2013

Śniła mi się Marysia

Sen dzisiejszej nocy był trochę przerażający, bo realistyczny. W tym śnie wiedziałam, że jest przeddzień przed 4 miesiącem od śmierci Marysi, a nadal miałam ją w domu na łóżku. Był to dom mojej babci, a Marysia leżała na boczku przykryta kocykiem. Wiedziałam, że jej ciałko jest zimne i że nie żyje, ale chciałam ją mieć blisko. Marysia w tym śnie przeciągała się, otwierała piąstki i uśmiechała do mnie, po czym znowu była w wyjściowej pozycji. Kiedy zauważyłam, że już czas, aby ją pochować, przyjechał ksiądz z pielęgniarką i zabrał ją, aby ją pochować. Powiedziałam księdzu, że jutro mija 4 miesiące, kiedy Marysia zmarła, a ja miałam ją cały czas przy sobie, ale jej ciałko potrzebuje już pochówku. Przeraził mnie ten sen, bo wiedziałam, że skoro przychodzę na cmentarz a tam jest tylko jej trumienka, to gdzie ten ksiądz pochowa ją/ Gdzie będę ją odwiedzać? Obudziłam się i kiedy zorientowałam się, że to sen, spojrzałam na datę i faktycznie, jutro mijają 4 miesiące. Nie wiem, co znaczy ten sen, ale pamiętam jej szczery uśmiech i wiem, że jest spokojna i szczęśliwa. Niewiarygodne, że to już 4 miesiąc. Wydaje mi się jakby to było wczoraj.

Ps. chciałam Wam podziękować za przepiękne maile które dostaję od Was. Jestem szczęśliwa, że Marysia pozytywnie wpłynęła na Wasze życie i zmieniła priorytety, a także pozwoliła inaczej spojrzeć na wasze dzieci. To bardzo cenne i myślę, że właśnie taką rolę miała odegrać i jej krótkie życie przeplatane chorobą i cierpieniem, pomogło choćby w niewielkim stopniu wielu z was. Ja jestem jej absolutnie wdzięczna za to doświadczenie, bo patrzę na życie zupełnie inaczej, niż przedtem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz