niedziela, 15 września 2013

Łzy radośći....

Tak wiele słów napływa do mojej głowy, że nie mogę ich ujarzmić, by je uporządkować i chronologicznie przedstawić. Chciałabym opisać wszystko co czuję, ale to z pewnością wyszłoby poza ramy  blogowego okienka.
Przedwczoraj, kiedy dzień był nostalgiczny, niebo ciężkie od mosiężnych chmur, serce moje również zdawało się być przygnębione tęsknotą. I chociaż w takich chwilach zawsze stosuję samo mobilizację by zatrzymać łzy, to cień przygnębienia czasami nie chce mnie opuścić i ciągnie się mozolnie za mną nawet do łóżka. I tak było tego dnia, kiedy całując fotografie Marysi, tuląc gorset, który po niej pozostał, i odciski jej rączek w masie solnej, prosiłam Ją, by przyszła do  mnie nocą. Pamiętam, że czekałam i nawet przebudzałam się dwukrotnie, by być może ją ujrzeć. Ale ona zdecydowała inaczej. Przyszła do mnie na chwilę we śnie. Przyszła tej nocy, bo śni mi się bardzo rzadko, a wtedy przyszła i wiedziałam w tym śnie, że mam tylko chwilę, by się nią nacieszyć. Wzięłam ją w ramiona- jak zawsze. Tuliłam jej główkę przyciskając do serca. Odgarniałam jedwabiste, mięciutkie długie włoski opadające na twarzyczkę, całowałam ją w skroń, bo tam zawsze pachniała najbardziej, całowałam policzki i główkę, czułam jej ciepło i ten niemowlęcy zapach, za którym tak tęsknię... Czułam ciężar jej ciała i ciepło, takie jak kiedyś... Dotykałam dłoni, jej cienkie, delikatne paluszki, które się naddawały i błyszczały czerwonymi paznokciami. Całowałam i tuliłam, to trwało kilka chwil, bo potem znowu musiałam ją oddać. Marysia mówiła coś do mnie w tym śnie, ale nie wiem co????? Uśmiechała się i tak jak zawsze poddawała lawinie moich  pocałunków. Potem zasnęła, na lewym boku, jak zawsze, zamknęła oczka, lekko podgięła kolanko i zasnęła. Ona wiedziała,  że musi odejść, a ja wiedziałam, że muszę ją zwrócić. Choć trwało to tylko chwilę, było tak namacalne, realne.
Teraz, kiedy dostaję od Was maile ze słowami, że książka Życiowa zwrotnica, pozostawiła ślad w Waszym życiu, że wniosła chwilę refleksji - to serce moje szaleje ze szczęścia. Bowiem uświadamia to , że życie Marysi miało głęboki sens i nawet to, nie ma jej fizycznie, jej energia i przesłanie jeszcze długo będzie napełniać kolejne serca radością. A dla mnie, jako jej mamy, to najlepsze, co mogę otrzymać po jej śmierci....




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz