Tak wiele słów napływa do mojej głowy, że nie mogę ich ujarzmić, by je uporządkować i chronologicznie przedstawić. Chciałabym opisać wszystko co czuję, ale to z pewnością wyszłoby poza ramy blogowego okienka.
Przedwczoraj, kiedy dzień był nostalgiczny, niebo ciężkie od mosiężnych chmur, serce moje również zdawało się być przygnębione tęsknotą. I chociaż w takich chwilach zawsze stosuję samo mobilizację by zatrzymać łzy, to cień przygnębienia czasami nie chce mnie opuścić i ciągnie się mozolnie za mną nawet do łóżka. I tak było tego dnia, kiedy całując fotografie Marysi, tuląc gorset, który po niej pozostał, i odciski jej rączek w masie solnej, prosiłam Ją, by przyszła do mnie nocą. Pamiętam, że czekałam i nawet przebudzałam się dwukrotnie, by być może ją ujrzeć. Ale ona zdecydowała inaczej. Przyszła do mnie na chwilę we śnie. Przyszła tej nocy, bo śni mi się bardzo rzadko, a wtedy przyszła i wiedziałam w tym śnie, że mam tylko chwilę, by się nią nacieszyć. Wzięłam ją w ramiona- jak zawsze. Tuliłam jej główkę przyciskając do serca. Odgarniałam jedwabiste, mięciutkie długie włoski opadające na twarzyczkę, całowałam ją w skroń, bo tam zawsze pachniała najbardziej, całowałam policzki i główkę, czułam jej ciepło i ten niemowlęcy zapach, za którym tak tęsknię... Czułam ciężar jej ciała i ciepło, takie jak kiedyś... Dotykałam dłoni, jej cienkie, delikatne paluszki, które się naddawały i błyszczały czerwonymi paznokciami. Całowałam i tuliłam, to trwało kilka chwil, bo potem znowu musiałam ją oddać. Marysia mówiła coś do mnie w tym śnie, ale nie wiem co????? Uśmiechała się i tak jak zawsze poddawała lawinie moich pocałunków. Potem zasnęła, na lewym boku, jak zawsze, zamknęła oczka, lekko podgięła kolanko i zasnęła. Ona wiedziała, że musi odejść, a ja wiedziałam, że muszę ją zwrócić. Choć trwało to tylko chwilę, było tak namacalne, realne.
Teraz, kiedy dostaję od Was maile ze słowami, że książka Życiowa zwrotnica, pozostawiła ślad w Waszym życiu, że wniosła chwilę refleksji - to serce moje szaleje ze szczęścia. Bowiem uświadamia to , że życie Marysi miało głęboki sens i nawet to, nie ma jej fizycznie, jej energia i przesłanie jeszcze długo będzie napełniać kolejne serca radością. A dla mnie, jako jej mamy, to najlepsze, co mogę otrzymać po jej śmierci....
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz