poniedziałek, 30 września 2013

Marysia i jej serduszka:)

Miałam zabiegany weekend, i dzisiaj od rana też się troszkę działo. Najpierw szybkie spotkanie w TV Elbląg - rozmowa o wieczorku autorskim, potem wywiad w radio i dopinanie reszty spraw na  ostatni guzik. Rano prośba do Marysi o wsparcie duchowe i wszystko poszło świetnie:) jeszcze ostatnie plakaty i teraz czekam i myślę, jak wypadnie spotkanie, czy się spodoba przybyłym gościom, czy ciasta, które będziemy piec się na tą okazję wyjdą pyszne jak zawsze, i czy ogarniemy temat organizacyjnie? Mam nadzieję, że tak i na pewno podzielę się z wami informacją, jak już będzie po wszystkim. Ponieważ jestem bardzo wdzięczna Anecie Szczepińskiej, prezes fundacji Dlaczego pomagam z Elbląga, też chciałabym się przyłożyć do jej akcji charytatywnych, które przeprowadza dla potrzebujących dzieci. W następny weekend będzie organizowała Dzień dawcy szpiku - szykuje się olbrzymia impreza  - bo pewien chłopiec niezwłocznie potrzebuje tego szpiku. Mam kilka pomysłów na to, co przekazać na listopadową licytacje na balu Halloweenowym dla dzieci.  Jeśli macie coś, co chcielibyście przekazać na cele fundacji- to będzie niezwykle miły gest - strona www.fundacjadlaczegopomagam.pl

Myśli o Marysi krążą po mojej głowie codziennie. Czasami mam gorsze chwile, gdzie myślę inaczej niż zwykle, myślę kategoriami egoizmu, myślę jak cierpiąca matka po stracie dziecka, a nie jak matka , która rozumie, że ona jest teraz w miejscu doskonałym i jest szczęśliwa. Kiedy czuję smutek, bo moje myśli krążą wokół straty ukochanego dziecka i tego, co ja odczuwam, mojego cierpienia - bo Marysia przecież już nie cierpi - to wtedy zawsze proszę ją o znak, że jest jej tam dobrze, że nie powinnam się martwić, że jest szczęśliwa i słyszy co mówię , że wie o tym, że nadal ją kocham i będę kochać nieprzerwalnie i wtedy dzieją się te niezwykłe rzeczy. Kiedy minie jakiś czas, czasami następny dzień, a  moja głowa jest wolna od oczekiwań  znaków, one wtedy się pojawiają;)
I to wspaniałe uczucie, że to Ona. po prostu to wiem i czuję:)
 
to ziemniak który postanowił towarzyszyć nam w obiedzie:)


Dziękuję Marysiu:)

piątek, 27 września 2013

Zabrakło książek!

To niewiarygodne, ale książka musi faktycznie zawierać w sobie wyższą energię, bo niemal każdego dnia zgłasza się do mnie ktoś z prośbą o nią. Dzisiaj, kiedy byłam w szpitalu na oddziale dziecięcym, na którym wielokrotnie przebywałam z Marysią i na którym zresztą ona odeszła w ramionach taty.... , rozmawiałam z pielęgniarkami. Książkę, którą przeczytała nasza wspaniała Pani doktor Agnieszka D. i jej kilka słów, które dostałam w smsie po lekturze książki poruszyły mnie dogłębnie. Przepiękny przekaz... Wiem, ze Panie pielęgniarki czytają teraz historię Marysi po kolei :) Wiem też, że niektóre zamieniały dyżury, by przyjść na mój wieczór autorski, co bardzo ale to bardzo mnie cieszy, bo pragnę rozdzielić wszystkim tam obecnym moją radość życia. To zadziwiające, chociaż targają mą duszą zmienne uczucia - dzisiaj rano płakałam jak dziecko za Marysią, wierząc jednocześnie, że jest blisko mnie.. to Marynia zaszczepiła we mnie niebywałą siłę i radość, bo chyba właśnie dzięki niej i tej książce, mogę realizować swoje przeznaczenie... Ach to taka długa historia, którą skrzętnie opisuję w kolejnej książce - "Odbicie". Ale to inna bajka...
Napisała dzisiaj do mnie kobieta z USA, z prośbą o książkę i z wiarą, że ona jej pomoże. Nie mogę zdradzić naszej rozmowy, ale bardzo zmartwiło mnie to, co napisała. Jestem jednak głęboko przekonana, że skoro trafiła na bloga Marysi będąc tak daleko, to nie stało się to bez przyczyny.... Wierzę, że odnajdzie w jej treści to, czego potrzebuję, a z ogromną radością wesprę ją chociaż mailowo. Takie chwile udawadniają, jak wielką moc ma energia miłości, którą Marysia zarażała od momentu przyjścia na świat do teraz. Gdy się rodziła, nawet w najśmielszych snach nie przyszło mi na myśl., że będę kiedyś myślała tak, jak myślę dzisiaj, że będę prowadziła tego bloga, zaczęłam przecież tak niedawno...a tak wielu ludzi poznałam. O tak wielu rodzinach myślę, proszę Marysię o wsparcie dla każdego naszego blogowego przyjaciela i szczególnie dla tych, którzy tego najbardziej potrzebują.... Co więcej, nie przypuszczałam, ze po 2 tygodniach funkcjonowania Życiowej zwrotnicy na rynku, będzie taki odzew osób, które pragną ją przeczytać i którym ta książka pomaga.
To marzenie, które się spełnia, a w zasadzie już się spełniło i wciąż mnie zadziwia. Dlaczego? Bo pisząc tę książkę nie używałam fachowych poradników pisarza, żadnych informacji od profesjonalisty, po prostu użyłam serca i pragnienia, by życie Marysi i przesłanie, które niosło, zmieniło nie tylko moje życie ale i życie innych ludzi. Po prostu zapragnęłam się tym podzielić i nieważny był koszt. Dokonałam tego i dzisiaj, czuję ogromną wdzięczność , radość i szczęście, że mój trud i gehenna, przez którą przeszłam ma tak cudowne odzwierciedlenie.. , bo dzięki tej książce, Marysia żyje w sercach innych ludzi...do tego stopnia, że pierwszy nakład książek się skończył i dodrukowują kolejne egzemplarze... Marzę o tym, żeby Marysię poznał cały świat, nie tylko polskie rodziny, ale takie, gdzie za pomocą tej książki mogłoby ich życie stać się bardziej świadome, wartościowe i pełne. Marysiu! dziękuję kochanie! Dziękuję również Wam czytelnicy i moi przyjaciele.. Modlę się za was do mojej cudownej Marysieńki...

Czy mogło mnie spotkać coś lepszego?

Jestem wzruszona. Łzy szczęścia, nieprzebranej miłości spływają po policzku... Obraz z lekka zatraca ostrość. Całuję fotografię Marysi, a zły jak grochy spływają po szkle ramki, w której Ona mieszka... Błękitny miś porzucił zapach Marysi, jedynie zakamarki błękitnej czapeczki skrywają ulotny feromon, który z trudem wychwytują moje zmysły. Czy jestem gotowa? Być może tak, by pozwolić mu odejść, ulecieć w przestworza. Dziś tęsknię, jak co dzień, ale uśmiech Marysi zapewnia, że kiedyś ją spotkam, uściskam, przytulę, wypieszczę i wycałuję, że będę z nią tańczyć wśród łąk zielonych, zrywając polne kwiaty i pachnące zioła. Wiem, że będzie czekać.. Szczęśliwa.... Energia Marysi obejmuje wzruszeniem i nadzieją, coraz większe kręgi ludzi, rodzin, społeczności... Wciąż otrzymuję przepiękne świadectwa fenomenu jej istnienia - Marysia koi ludzkie serca, tak jak dzisiaj, za pomocą słów kolejnej czytelniczki:
,,Życiowa Zwrotnica,, Wspaniała książka , która przedstawia los przesłany cudownej kobiecie walczącej o życie najdroższej i ukochanej córeczki Marysi...Wielki ból, cierpienie i ogromna walka...Cudowna mama i cudowna córeczka...ogromnie poruszająca opowieść,...Nikt nie zdaję sobie sprawy jakie wartości są w życiu najważniejsze... Ania mama Marysi wie...nie poddała się!! walczyła do końca...Ludzie POLECAM!!! Nie jestem w stanie napisać...Ukochana Marysia odeszła.. już nie cierpi...Mama Marysi to anioł...autorytet cudownej i wspaniałej mamy...Jestem wzruszona...
                                                                                     Joanna Gołębiewska


Ps. Czy mogłabym żądać czegoś więcej??? Z pewnością NIE.
Dziękuję ! To Wy, czytelnicy bloga, czytelnicy Życiowej zwrotnicy leczycie rany cierpiącego serca matki, której na zawsze odebrano ukochane dziecko. Dzięki Wam, mam w sobie moc i siłę miłości by walczyć, wierzyć i czuć radość nawet w obliczu tragedii tych wszystkich wydarzeń. Dziękuję!
Zapraszam Was wszystkich bardzo serdecznie na spotkanie ze mną podczas wieczorku autorskiego..
szczegóły pod linkiem :
https://www.facebook.com/events/164062813795430/


Dziękuję.....

środa, 25 września 2013

Zaproszenie!

Kochani!
Z wielką przyjemnością zapraszam wszystkich zainteresowanych na wieczór autorski poświęcony mojej książce "Życiowa zwrotnica"
który odbędzie się dnia 4 października 2013 r. w Ratuszu Staromiejskim ul. Stary Rynek 25 w Elblągu o godz. 18.00 - do ok 20.00
Współorganizatorem spotkania jest Fundacja Dlaczego pomagam z Elbląga, na czele której stoi Aneta Szczepińska. Przesympatyczna osoba, która naprawdę prężnie działa i organizuje przeróżne akcje dla potrzebujących dzieci.
Spotkanie planujemy na 100-120 osób, WSTĘP WOLNY!
Na wieczorze przeczytam fragmenty książki, kilka recenzji, będzie czas na pogawędkę, otrzymanie autografu, zakup książek, a wieczór uwieńczy kawa i słodki poczęstunek.
Każdy jest mile widziany, zarówno ten, kto zdążył przeczytać już książkę, jak i ten, kto pierwszy raz o niej  słyszy. ;)
Kochani! Miejsca jest dużo, zabierzcie ze sobą rodzinę, znajomych, przyjaciół. Mam nadzieję, że wieczór upłynie w miłej i klimatycznej atmosferze. Serdecznie zapraszam!!!


Składam serdecznie podziękowania Pani Anecie Szczepińskiej,  za okazaną sympatię i zaangażowanie w organizację tego wieczorku. Dziękuję! :)

wtorek, 24 września 2013

Marysiowe puszki przekazane...

Cieszę się, bo wczoraj miałam okazję przekazać Marysiowe puszki na szczytny cel. Co prawda większość z nich była już oklejona wizerunkiem Marysi, ale można je okleić ponownie i założyć nowe plomby. Skoro je kupiłam i nie zdążyłam wykorzystać, inni zatroszczą się o to, aby uczynić z nich dobro dla potrzebujących dzieci. Puszki do zbiórek publicznych pojechały do Krakowa do Fundacji Szansa dla niewidomych;)
 
Chciałam jeszcze podziękować wszystkim naszym blogowym przyjaciołom za to, że są :) Cieszę się że grono osób, które poprzez książkę stają się nam bliższe - wciąż się poszerza.. Dziękuję!
Odnośnie naszego wieczorku autorskiego - czekamy na odpowiedź prezydenta miasta w sprawie udostępnienia sali Ratuszu Staromiejskim. Jeśli tylko dostanę odpowiedź, napiszę szczegóły, ponieważ wiem, że sporo naszych blogowych przyjaciół jest tym spotkaniem zainteresowana;)
Tymczasem życzę miłego dnia :)

poniedziałek, 23 września 2013

Marysia naprawdę działa cuda!

Witajcie kochani! Cieszę się, że po weekendzie bez dostępu do neta, mogę znowu się z Wami spotkać. Chciałabym Wam coś opowiedzieć i dodam, że to prawdziwa opowieść sprzed kilku dni:
Pewna kobieta przypadkowo trafia na ten blog. Śledzi losy Marysi. Jest matką niechodzącej  córki Niny. Zagląda na bloga, staje się wirtualną przyjaciółką. Po czasie zżywa się z historią Marysi i w dziwny sposób, wiąże nawet emocjonalnie. Potem ukazuje się książka - Życiowa zwrotnica. Kobieta kupuje książkę i jeszcze bardziej Marysia wkracza w jej życie. Mijają dni, tygodnie. Pewnego dnia, córeczka tej kobiety jedzie na operację, bardzo poważną operację na rdzeniu kręgowym. Dziecko jest niepełnosprawne, niechodzące. Matka dziewczynki czeka przed salą operacyjną, blisko wind. Bywała w tym szpitalu z dzieckiem wielokrotnie, ale tym razem, chodziła z kąta  w kąt pomimo, iż na korytarzu stały krzesełka. Nerwy zatroskanej kobiety sięgają zenitu i wtedy przychodzi s pomocą MARYSIA. Pod stopami zdenerwowanej przebiegiem operacji matki dziewczynki, pojawia się znak. Dlaczego spojrzała w dół? Przechodziła korytarzem wielokrotnie, nigdy nie zauważając tego, co dostrzegła właśnie wtedy. Pierwszą myślą kobiety było - To Marysia! Uczucie - dziwne, ale dające poczucie bezpieczeństwa i pewnego spokoju, że Ona tam jest, czuwa nad jej córeczką i przyszła ją pocieszyć, nasycić nadzieją. Druga myśl matki : "Pomyślałam MARYSIA, potem że piszesz na blogu o tych znakach, potem że na pewno to znak ,że Marysia się opiekuję Niną tam na sali, a na końcu, że muszę to uwiecznić Dodam że opieka Marysi zdziałała naprawdę cuda- Nina już nie chodziła przez ucisk a 3 dni po zabiegu chodziła po korytarzu za jedną rękę ! (a przecież jest dzieckiem niepełnosprawnym- nie chodzącym)!".
Mama dziewczynki napisała  że to cud i jest pewna, że Marysia pomogła jej córeczce.;) Czuje się szczęśliwa, chociaż zmęczenie daje o sobie znać. 
 
Wiecie to niesamowite, bo jest to kolejna osoba, która daje świadectwo duchowego wsparcia Marysi. Ja wierzę, że tak jest, bo sama to czuję, a ludzie, którzy zetknęli się z nami, z książką, z myślami i emocjami związanymi z Marysią - są w pewnym sensie cząstką naszej historii. I na pewno nie jest to przypadek, że ten blog lub żywe emocje zawarte w książce są zbiegiem okoliczności i trafiają przez przypadek do wybranych osób. Wiem, że tak nie jest...
Pisząc ten post, czułam ogromną radość, że Marysia pomaga i wspiera innych i że to właśnie ci ludzie, nie myśląc przecież o Marysi na co dzień - bo każdy ma swoje życie i sprawy - to kiedy pomoc z jej strony nadchodzi -Oni to czują, wiedzą, są przekonani. To siła energii duszy, która odbiera takie sygnały sercem w sposób bardziej wyraźny niż słowa. I kiedy dziękując Marysi za to, z lekkim zdumieniem, może nutką wątpliwości, czy oby na pewno, spojrzałam w bok. Przez szybę mojego pokoju na wprost mojej twarzy ujrzałam To:
 ach, zdjęcie robiłam przez szybę i to z dużej odległości, ale serduszko było mega wyraźne i wiedziałam, że Marysia chciała potwierdzić w tym momencie , że nie powinnam mieć wątpliwości, co do jej pomocy i działania. Tym bardziej się cieszę i jestem wdzięczna, że wnosi radość do życia innych ludzi.....
 

piątek, 20 września 2013

Musiałam to wam pokazać;)

Po prostu musiałam, musiałam się z Wami tym podzielić;) Dzisiaj napisała do mnie kolejna blogowa przyjaciółka, która jest po lekturze Życiowej zwrotnicy.
Myślałam, że jestem twardzielką, ale kiedy czytam takie maile, to płaczę jak dziecko. I to są łzy radości, szczęścia i wdzięczności. Zobaczcie, co napisała: (ps. dostałam pozwolenie na upublicznienie;)
Jeszcze informacja dla Gosi z zagranicy - Gosiu nie wiem skąd jesteś, ale oczywiście jest możliwość wysłania książki za granicę. Skontaktuj się proszę ze mną na maila i ustalimy opcję, która Ci odpowiada. ;)
 
Droga Aniu (przepraszam ze przechodzę na „Ty” ale czuję że jesteś bliska memu sercu ).

Książkę przeczytałam jednym tchem w nocyJ  mamy podobne odczucia ,emocje i refleksje…nas (mnie i męża) choroba naszej córeczki tez bardzo zbliżyła do Boga…od początku nie miałam pretensji do Boga do losu nie zadawałam pytań dlaczego ja?? Odpowiadałam zawsze ‘a dlaczego nie?” w czym miałaby być lepsza?? Ktos miał na nas taki plan…tego planu się trzyma i z tym żyjemy…
Dziś czuję spokój…wiem że będzie dobrze…Nika jest z nami i choć przyszłość jest niepewna to cieszymy się tym co mamy tym co Bóg nam daje. Tym ze otworzyliśmy oczy na cierpienie innych… widzimy więcej . Mamy w sobie chęć pomocy drugiemu człowiekowi …czy mielibyśmy tyle nie doświadczając cierpienia?? Pewnie nie… pewnie zabiegani i zatraceni w cągłej pogoni za pieniędzmi chęcią posiadania lepszych rzeczy materialnych nie widzieli byśmy… miłości, która nas otacza nie dostrzegali byśmy potrzebujących…

Tak, jesteśmy innymi ludzmiJ dostrzegamy, widzimy, czujemy, czerpiemy radość z rzeczy małych …czerpiemy  radość i energie z miłości do siebie J

Planujemy że wkrótce pojawi się w naszej rodzinie koleje dzieckoJJJ Kolejny dar od BogaJ i jeśli będzie to dziewczynka to w nocy obiecałam sobie że będzie to MARIA…

Książka ląduje na honorowym miejscu w biblioteczceJ i to nie był ostatni raz kiedy sięgnęłam po nią… przeczytam na pewno jeszcze nie raz…

Dziś będzie czytał mój mążJ i mam nadzieje i liczę na to że pojawi się kolejnaJ czego Tobie i sobie życzę…

Cieszę się że „spotkałam”  na swojej drodze Ciebie i dziękuję:* Jesteś mega silna kobietą. Przepraszam że piszę chaotycznie ale to natłok myśli i emocjiJ

Pozdrawiam ciepło. Magda Niewolewska.

 

czwartek, 19 września 2013

Wkrótce spotkanie autorskie:)

Kochani, bardzo mnie zmobilizowaliście, bo wzięłam się ostro do roboty i dzisiaj od wczesnych godzin porannych , od 6,10 ! rano pisałam, pisałam i pisałam. Mąż wyjechał do pracy, chłopcy jeszcze spali, a ja zrobiłam kawę z cykorią, odpaliłam komputer z plikiem nowa książka - "Odbicie". Tak to roboczy tytuł mojej kolejnej książki, która wprawdzie zaczęłam pisać jakieś pół roku temu, ale z uwagi na wiecie jakie wydarzenia - odłożyłam to na później. Teraz po prostu jestem Wam to winna! O tak wspaniałych recenzjach nawet nie marzyłam, a skoro powiedziałam A , to musze dopowiedzieć także B. O czym jest książka???? Opowiem Wam później.
Najpierw chciałabym opowiedzieć Wam o  moim dzisiejszym spotkaniu. Za przyczyną dobrze znanej blogowej babci Gosi- poznałam wspaniałą osobę. Umówiłyśmy się na kawę i rozmawiałyśmy 2 godziny, jakbyśmy się znały od zawsze. Aneta - tak ma na imię kobieta, która 2 lata temu przeżyła podobne emocje i wstrząs najgorszy, jaki może spotkać matkę - pożegnała swoją 5 miesięczną córeczkę. 3 miesiące ciągłego poszukiwania odpowiedzi na pytanie ; Dlaczego ? - doprowadziło ją do miejsca, w którym jest dzisiaj.   Aneta to założycielka fundacji Dlaczego pomagam. Działa na terenie naszego miasta i ma spore osiągnięcia. Jest kobietą szczerą, pomocną, wrażliwą i mądrą. Pod patronatem jej fundacji będziemy organizować wieczór autorski. Dzisiaj padły wstępne ustalenia, aczkolwiek mamy ogólny zarys owego wydarzenia. Mam nadzieję, że uda nam się pozyskać salę w Ratuszu Staromiejskim i tam na 120- 130 osób pragniemy zorganizować spotkanie. Wiem na razie tyle, że wstęp będzie wolny, każdy, kto będzie chciał się z nami spotkać, wysłuchać fragmentów książki, posłuchać o dokonaniach fundacji, kto będzie chciał się  z nami rozmawiać, śmiać się i wzruszać, drzwi  są dla niego  otwarte. Pragniemy, aby spotkanie było klimatyczne, pomimo planowanej sporej liczby osób, dlatego w tym celu oprócz pogawędek, spotkanie zakończy wspólna kawa i ciasto:) Osoby, na które czekają odłożone książki, będą mogły je wówczas odebrać oraz każdy, kto zechce przeczytać Życiową zwrotnicę, będzie mógł nabyć książkę na miejscu z dedykacją specjalnie dla Niego:) Już dzisiaj wszystkich Was zapraszam, ale zrobię to jeszcze raz oficjalnie, kiedy będziemy miały potwierdzony termin wolnej sali. Wstępnie - planujemy się z Wami spotkać w piątek - 4 października, ok godz. 18. Czy uda się w tym terminie? - zobaczymy....
Wracając jeszcze do książki, kiedy pisałam i pisałam, a między wierszami krążył wątek Marysi, łza spłynęła mi po policzku. Wspomnienia ożyły i wpadłam w zadumę. Gdy podniosłam twarz znad klawiatury komputera i spojrzałam w okno naprzeciwko mnie - ujrzałam znak. ;) Wiedziałam, że to Marysia. To był dobry znak, który utwierdził mnie w przekonaniu, że jest przy mnie i wspiera mnie jak może, kochana Marysieńka...


Jak zwykle znak jest widoczny kilka sekund, dopóki go sfotografuję. W ciągu kilku sekund potrafi zniknąć bezpowrotnie. Niebo było całe pokryte pierzyną z chmur, a serce które wyraźnie widziałam na białej tafli chmurek było jakby czystym kawałkiem nieba. I choć zdjęcia tego nie oddają, bo robiłam je telefonem w dodatku wprost pod słońce, to możecie dostrzec kontur. Ja widziałam to wyraziście i dokładnie:) Dziękuję córeczko....

środa, 18 września 2013

Dzisiaj znowu były łzy wdzięczności...

Kochani, nie chcę być monotematyczna, ale czuję się zobowiązana wobec Marysi i wobec tego, co czyni za sprawą książki, która dzięki niej powstała. Recenzje, które do mnie napływają są najlepsze, jakie mogłam sobie wymarzyć. I nie dlatego, że ludzie wspaniale oceniają książkę (chociaż nie ukrywam bardzo mnie to cieszy), ale z uwagi na to, że odczytuję między słowami cudowną energię wdzięczności, zadumy i głębokiej refleksji ze strony czytelników. Powiem szczerze, że zanim książka trafiła na rynek, targamy mną skrajne emocje i zastanawiałam się, czy dobrze robię. Ogromna siła wewnątrz nakazywała mi podzielić się z paradoksem moich uczuć ze światem. Wiecie, to niesamowite, ale jedna z czytelniczek, zasugerowała, że ktoś musi się tym zająć i powinni nagrać film na podstawie tej książki. Zupełnie nie wiem, kto mógłby się tym zająć, ale wierzę, że jeśli i taką formę wybrała Marysia na przekazanie przesłania, które niosło jej życie, to zapewne tak się kiedyś stanie. Bardzo wam dziękuję za te chwile wzruszenia, kiedy przeżywam każdego dnia, czytając kolejne recenzje. Dzisiaj także chciałabym przytoczyć jedne z nich. Zanim to zrobię, odpowiem jeszcze na pytanie, które ostatnio dość często pada - otóż tak, kolejna książka jest w drodze. Zaczęłam ją pisać, kiedy oddałam do wydawnictwa tę pierwszą, ale kiedy Marysia odeszła, kolejne myśli, zbiegi okoliczności i kolejne wartości, których doświadczyłam i którymi chciałabym się z wami podzielić. Kiedy będzie kolejna książka??? Jeszcze nie wiem. chciałabym ją skończyć jeszcze w tym roku. tak jak postanowiłam z pierwszą i z końcem roku udało mi się ją złożyć, tak samo teraz mam nadzieję, że wykonam plan:)
Kiedy czytam takie recenzje, moje serce mniej krwawi. Niebieski miś Marysi przestał pachnieć, ale nastał kolejny etap pocieszenia. Kiedy feromon Marysi uwieczniony przez 4 miesiąca na błękitnym misiu ocierał łzy, teraz robią to Wasze słowa. Dzięki temu wiem, że Marysia jest obecna energetycznie w wielu domach polskich rodzin. Wiem także, że niektórzy się do niej modlą i proszą o wsparcie, tak jak robię to ja;) Wiem, ze Marysia zmieniła dotąd wiele ludzkich istnień i wciąż to robi! Chociaż matczyne serce rozrywa żal tęsknoty i świadomość, że nigdy więcej jej nie dotknę, nie pocałuję, nie poczuję zapachu, nie przytulę i nie spojrzę w jej oczka, to wiem także, że ona jest wciąż żywa , chociaż fizycznie nieobecna i nie będzie mi dane jej dotknąć. Wiem to, bo gości w sercach innych ludzi i sprawia, że ich życie nabiera innego, głębszego wymiaru....
Oto kolejne recenzje:


Rozmowa Boga z Aniołem (str.13 książki) dokładnie to opisuje! Zawsze tak myślałam o matkach dzieci „dalekich od doskonałości”, Wasz upór w dążeniu do celu, intuicja, wiara w siłę swoich dzieci i przede wszystkim bezkresna miłość do nich! Chociaż chwil i dni beznadziei nie brakuje. Jest Pani wspaniałym człowiekiem, który daje ludziom promyk nadziei, że  końcu będzie lepiej. Marysia była tylko (a raczej aż) przyczyną, takim bodźcem, który odkrył Pani piękną duszę! Nie każdy może tego doświadczyć, nie każdemu jest to pisane. Marysię widzę jako Aniołka Miłości, który zszedł na ziemię, aby spowodować zmiany w myśleniu i postrzeganiu świata wielu, wielu osób J Ona nie była zwykła dziewczynką! Więź między Wami była ogromna i wyczuwalna w książce, od momentu jak potwierdził lekarz, że to dziewczynka-której tak bardzo Pani pragnęła- do znaków, które do dziś Marysia daje z Nieba J
„Bóg nie daje ludziom krzyża większego, aniżeli ten, który są w stanie sami udźwignąć.” I to jest prawda, Pani ten krzyż uniosła! Odnajdując w swym ogromnym matczynym cierpieniu - wielką mądrość i miłość. Jestem też matką i często żalę się (z uśmiechem na twarzy :) ) na moją córeczkę, a że to brój jest, że wchodzi wszędzie, otwiera szafki, nie chce siedzieć w wózku, grymasi przy jedzeniu… J aż mi kiedyś tata powiedział: „ciesz się, że nie leży jak kłoda, jak warzywko, wtedy miałabyś problem” i miał rację! Ja nie udźwignęłabym większego krzyża, ale staram się cieszyć każdym dniem, choć problemów życiu nie brakuje. To Pani książka pozwoliła mi spojrzeć inaczej na moje życie, na codzienność. Cenne nauki płynące z niej wzięłam sobie do serca, mam tylko nadzieję, że nie na dzień czy dwa ale znacznie dłużej J Wystarczy myśleć pozytywnie, „porażka może okazać się sukcesem” to będę sobie powtarzała w gorszych chwilach!
Nic nie dzieje się bez przyczyny… ! J

Mało, mało J czuję też niedosyt jak większość czytelniczek J Tyle jeszcze pytań…
                                                                                                  Malwina Wilma
 

Cóż mogę napisać?: przeczytałam książkę błyskawicznie, mam wrażenie, że każdy rodzic niepełnosprawnego dziecka czytając Pani historię ma wrażenie jakby czytał swoje życie, przynajmniej ja tak miałam. Teraz już wiem, skąd w Pani taka siła i wiara. Książka wyciska łzy z oczu ale daje też ogromną radość. Już wiem, że żyjąc z dzieckiem niepełnosprawnym, trzeba przestać być ofiarą. Ja już jakiś czas temu zaakceptowałam inność mojego dziecka, po przeczytaniu Pani historii głęboko wierzę w to, że stanę się jeszcze lepszą matką dla mojego dziecka.
     Uważam też, że Pani książka powinna trafić do mam zdrowych dzieci aby doceniły i zrozumiały swoje szczęście bycia rodzicem zdrowego dziecka.

Ja też nauczyłam się być szczęśliwą mamą niepełnosprawnego dziecka a Pani książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że właściwie nikt, tylko ja sama jestem odpowiedzialna za swoje życie i za to jak je przeżyje.

Bardzo serdecznie dziękuję za możliwość poznania Pani (wirtualnie), choć to pewnie nie przypadek, że trafiłam na Pani bloga:-) tak po prostu miało być.

pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy

 Lidia Kucharzewska – Woźniak  - mama Alexa

 P.S TERAZ LEKTURĘ PRZEJĄŁ MÓJ MĄŻ :-)





Kochana Pani Aniu,
dziękuje za książkę z dedykacją i kamyczkiem od Marysi.
Odebrałam ją z poczty po 16,wróciłam do domu i myślę sobie tylko
kilka stron bo miałam dużo obowiązków.
Usiadłam i czytałam, czytałam i czytałam....mąż coś do mnie mówił,
nic do mnie nie docierało....o godz 22 skończyłam.
Dziękuje Pani bardzo za możliwość poznania Waszej drogi, czuje się
jakbym tam była obok. Jest Pani niewyobrażalnie silną kobietą i do tego
bardzo mądrą. Książka jest wspaniała, czyta się lekko z zapartym
tchem. Człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy ile jest w stanie
unieść....ile wytrzymać. Absolutnie nie docenia tego co  ma, wydaje mu
się to normalne, zwykłe...od wczoraj postanowiłam trochę się
zatrzymać w tym pędzie i zastanowić co jest naprawdę ważne.
Dziękuje za chwile wzruszeń, zastanowienia, przemyśleń, płynącej od
Pani mądrości życiowej...czekam na więcej
 Za 2,5 tyg przyjdzie na świat moja córka...Marysia 
ściskami dziękuje
                                                                                                           Katarzyna Czaj-Trzcińska
 

 

 

wtorek, 17 września 2013

Marysia wciąż pomaga


Od kilku dni w moim sercu żyje Marysia życiem innym niż dotychczas, bardziej radosnym, choć tęsknota wyciska z oczu łzy, to moja dusza śpiewa. Dlatego,  że Marysia jednoczy i pomaga ludziom. Skąd to wiem? Ze źródła - od ludzi, którzy piszą do mnie słowa najpiękniejsze, jakie mogłabym sobie wymarzyć po stracie dziecka. Nie są to słowa typu wszystko będzie dobrze.... ale zupełnie inne, płynące z głębi serca. Wiem to , bo Marysia jest blisko mnie i tych ludzi... Wychodząc z domu, kiedy cały dzień byłam szczęśliwa, że pamięć o niej nie umarła, że dzięki Życiowej zwrotnicy Marysi energia aż daje wyczuć się w powietrzu, kiedy jej dziękowałam za to dzieło, za to, że pomaga, że wspiera innych, kiedy moje serce mało nie pękło z wdzięczności, dostałam znak: Nietypowy i zupełnie nieoczekiwany. WYchodząc z domu, minęłam auto, które dziwnym trafem ugościło pająka, który zaplótł pomiędzy przednią boczną szybą a lusterkiem - przepiękną pajęczynę. Nie wiem czemu spojrzałam w jej kierunku, ale kiedy spojrzałam, idąc szybkim krokiem, to coś spowodowało, że musiałam zrobić krok wstecz. Co zobaczyłam? ;)
Nie wiem co wplątało się w tę pajęczynę - jakby cienka gałązka, nie mam pojęcia - tym bardziej mnie to zadziwia;) Marysiu! Jesteś niezwykła, dziękuję ci za to , kochanie i dziękuję za każdą osobę, która dzięki Tobie, dzięki treści książki poczuje się lepiej!
kocham Cię nad życie i śmierć - mama....
 
Zobaczcie, dlaczego Marysia jest niezwykła....


     Książka "Życiowa zwrotnica" na pozór może się wydawać nauką życia głównie dla mam dzieci pokrzywdzonych przez los, dla mam aniołków, jednak po przeczytaniu jej, po głębszej analizie wiem, że my, mamusie zdrowych dzieci możemy zaczerpnąć z niej ogromny, ogromny bagaż nauki.

często potrafimy gderać, narzekać??? Jak rzadko doceniamy to, co mamy? Żyjemy w przekonaniu, że to przecież takie oczywiste, że nasze dzieci są zdrowe, w dodatku towarzyszy nam przeświadczenie, że tak będzie zawsze...

Teraz już wiem, że tak naprawdę jestem szczęśliwa i wstyd mi za to, że czasem przejmowałam się pierdołami o których nawet nie wspomnę..., jednym słowem - bywałam snobem.

Historię Marysieńki znam z bloga, jednak książka to swoiste studium psychologiczne, niektóre fragmenty czytałam po kilka razy, niektóre chciałoby się wyryć w pamięci, zapisać na stałe na naszym twardym dysku aby stale pamiętać, co jest w życiu najważniejsze. Mam wrażenie, że poznałam osobiście Marysię, i Panią Pani Aniu i jestem z tego dumna. Z całą pewnością jestem teraz lepszą mamą, lepszą żoną, lepszym człowiekiem.                       Marta Pawłowska

Co jeszcze o książce???

Kochani, pytacie, czy można jeszcze nabyć książkę. Ponieważ wiele osób pyta mnie o to, odpowiadam na blogu, TAK, możecie wciąż zamawiać książki, ponieważ z uwagi na duże zainteresowanie, zamówiłam ich bardzo dużo. Każdą książkę, która zostanie nabyta ode mnie- opatrzę dedykacją specjalnie dla czytelnika i autografem. Będę także dokładać do każdej książki zakładkę - do wyczerpania zapasów. Wystarczy, że zainteresowana osoba zapyta o książkę w kontakcie mailowym rybcia303@o2.pl lub na facebooku, albo w komentarzu na blogu. Z przyjemnością wypiszę każdemu imienną dedykację;)
Chciałam jeszcze się z Wami podzielić inną recenzją, która dzisiaj do mnie trafiła:
Monika pisze:
"Twoja książka jest dla mnie po prostu prawdą, która płynie z głębi serca. Jest wskazówką i dobrą nowiną dla osób nie potrafiących radzić sobie z przeciwnościami losu, jest Twoim świadectwem wiary i bezwzględnej miłości. Uczy każdego jak pozytywnie patrzeć na los, który nas spotyka i pomimo przeciwności iść do przodu. Przesłanie, które dajesz czytającym Twoje dzieło jest niby bardzo proste ''kierować własnymi myślami w sposób pozytywny", ale jakże ciężko tą zasadą kierować się w życiu. Bywają momenty kiedy łza spłynie po policzku czytając Twoją książkę aby po chwili się uśmiechnąć lub zapaść w zadumę. Książka ta jest dla mnie słuchaniem Twoich zwierzeń, bo chociaż się znamy osobiście to nigdy nie miałyśmy czasu na dłuższą rozmowę. Mogłabym pisać i pisać o odczuciach związanych z ''Życiową zwrotnicą" ale nie o to chodzi. Bóg zawsze nam we wszystkim pomaga i to nadaje sens naszemu życiu. Dziękuję Ci Aniu za tą lekturą i czuję mały niedosyt więc czekam na ciąg dalszy. Szczerze POLECAM kupujcie i czytajcie, a po przeczytaniu jestem pewna, że nie raz do niej powrócicie."
                                                                                                Monika Hassa
Cóż mogę więcej dodać, jeśli nie tylko szczere - z głębi serca - dziękuję!

poniedziałek, 16 września 2013

Czytając to spłakałam się okropnie....

     Zobaczcie co napisała jedna z niezwykłych kobiet.. babcia Gosia - zamieszczę link poniżej do jej bloga, chociaż mam go w zakładce blogi przyjaciół:)
Przeczytajcie, a zobaczycie, dlaczego łzy zalały mi twarz.....

” ŻYCIOWA ZWROTNICA”- książka niezwykła!

Autor: BabciaGosia
Czytałam, nadal czytam wiele książek .Możliwości kontaktu z Internetem faktycznie u wielu z nas może oddalić chęć poczytania tekstu zapisanego na kartach książek . Net- , to źródło ogólnej wiedzy w każdym temacie . Nic jednak nie odda emocji, kiedy otwierasz karty książki, przerzucasz je . Ciekawość…co dalej, los bohatera , opis sytuacji wciąga . Wzrok , myśl …i nie da rady oderwać się od  czytania dalej tekstu . Ten zapach druku ma swoją magię .Od kilku lat fascynują mnie książki pisane w oparciu o prawdziwe historie . Przyczyna ?- znacie ją. Kilka dni temu pozyskałam książkę przepiękną „ Życiowa Zwrotnica” . Autorem jest Ania Brzóska . Nieznane nazwisko w świecie literackim…wiem.  Książka – to debiut jednej z Mam , którą czas jakiś temu poznałam wirtualnie .
zyciowa_zwrotnica_plakatDebiut powstał w oparciu o dramatyczne doświadczenia życiowe , w których  trwała autorka wraz ze swoją Rodziną cztery długie lata . Opis heroicznej walki o życie swojego dziecka – córeczki Marysi. Dziewczynka przyszła na świat jako trzecie dziecko. W domu dwóch wspaniałych synów.
Marzenie o powiększeniu Rodziny z ogromną wiarą, że to właśnie będzie dziewczynka ziściło się 6 lipca 2008 r. Najpiękniejsze chwile w życiu , kiedy wydajesz na świat owoc Miłości . Każde nowe życie jest DAREM – jedynym, niepowtarzalnym, pięknym. Maleńki człowieczek , cząstka nas samych . Snujesz plany, wyobrażasz sobie kolejne jutra , przyszłość radosną .. Chciałoby się już od narodzin widzieć tylko uśmiech ma twarzyczce , słyszeć gaworzenie .Czekanie na dyktowane zegarem biologicznym etapy rozwoju . Hormony szczęścia buzują we wnętrzu Rodziców.
Ania- MATKA , Jej  mąż – Ojciec, rodzeństwo ; im nie było dane doznać tych pięknych emocji po narodzinach Marysi.
Dziewczynka  w pierwszych godzinach życia  zrodziła u Rodziców lęk . Symptomy jakiejś choroby widoczne były już na sali noworodków . Dalej przekaz lekarzy-niezrozumiały, nijaki. Psychika przyjmuje bolesne wiadomości w zwolnionym tempie .
Niby rozumiemy słowa, przekaz,,,,ale, czy one kierowane są naprawdę wobec nas? Potrzeba czasu, aby przyswoić, zrozumieć sens słów . Dziwny bunt , miliny pytań bez odpowiedzi . Akceptacja stanu lub poddanie – to próba , którą musimy przejść .Ania w swojej książce opisuje najważniejsze sytuacje , które  szły z boku niczym cień.
Tułaczka po gabinetach różnych specjalistów . Niepojęte diagnozy mogłyby doprowadzić  do obłędu zatroskanych Rodziców. Oni szukali ratunku z przeogromną nadzieją, że pasmo dramatu zostanie gdzieś przerwane. Może ktoś w końcu wskaże drogowskaz, jakieś źródło, które pokona kolejne zdiagnozowane zaburzenia u Marysi. Pielgrzymka z chorym dzieckiem …tylko Mety zwanej zdrowiem nikt nie oznaczył. To nic….Oni ciągle szukali  ratunku trzymając w objęciach swoje najdroższe dziecko .Wartości , marzenia, plany…zmieniły swój wymiar. 
Kilka z nich bezustannie rosło w potęgę :Wiara, Miłość, Pokora, Cierpliwość , Nadzieja , SIŁA  – motta na każdą kolejną sekundę wspólnego trwania .Książka wzruszająca  niewyobrażalnie . Przekaz pisany zbolałym SERCEM MATKI , Wyjątkowej Matki , która walczyła o swoje dziecko . Przekaz ,to niezwykła nauka , lekcja życia dla każdego z nas . Wskazania między wierszami , ile jesteśmy w stanie znieść jako ludzie obdarzeni  wnętrzem wypełnionym WIARĄ . Wiele odniesień do Boga , którego nie odrzucili pytając – czy JESTEŚ, gdzie jesteś ? – Prosząc bezustannie – bądź w Nas , a damy radę . Miłość od poczęcia ….do końca .
Zaburzenia Marysi były rozsiane w całym organizmie , ich nazwy zupełnie obce, o których w życiu nie słyszałam . Medycyna stała się i w tym przypadku bezradna.
23 kwietnia 2013 r. Bóg zabrał dziewczynkę do swojego Domu , jest Aniołkiem , który czuwa na CUDOWNYMI RODZICAMI z woli Ojca . Odeszła w wieku czterech lat . Nie poznała beztroskiego dzieciństwa .. nie biegała, nie tańczyła, nie śpiewała…Mimo tego dramatu miała gwarancję czegoś, czego niekiedy brakuje w domach , gdzie dorastają zdrowe dzieci . Gwarancję WIELKIEJ MIŁOŚCI dawanej , co dnia, w nocy . Pozostawiła po sobie ślad…Ania kontynuuje dzieło , którego ziarno zasiała Marysia .Wspiera innych swoim doświadczeniem radząc – jak żyć , kiedy w Sercu jest rana bólu . Ona się nie zabliźni , można ją tylko okrywać opatrunkami ; to emocje – nadal WIARA, POKORA, MIŁOŚĆ .
Polecam książkę każdemu , kto wielu spraw w życiu nie rozumie – tym wrażliwym, i mniej wrażliwym . Wiem, że każdy z czytelników znajdzie wskazówkę wobec swojego losu . Wiem, że znajdzie w niej receptę na stany, które zaskakują , które  KRZYCZĄ – zostaw już, daj sobie spokój , zmień trasę swojego szlaku , nie pokonasz przeszkody , bo jest nie do przeskoczenia.Zapisy w książce wskazują, że trzeba podejmować każde wyzwanie . Zwątpienie , to klęska wielu istnień . „ Życiowa Zwrotnica „ – to link, jak ją nabyć .
http://www.cudownedzieci.blogspot.com/
 Nigdy w takich chwilach nie zapominam o Matkach , które dane było mi poznać, które  tożsamy dramat przeszły i idą dalej. Przytulam serce Małgosi Laskowskiej, Kasi Kropiwnickiej, Moniki Gacioch , Mamy Sadruni, Krzysia-Wszystkich, które  szły szlakiem trudnym dłużej, krócej..,.które nie zwątpiły w sens tej nierównej walki . Czy one przegrały swoje życie ???Ja sądzę , że przegrała medycyna , która wiele tajników musi jeszcze odkryć.One…poznały smak życia innego niż Ty, ja….Są WIELKIE swoją siłą, która pcha do przodu na kolejne szlaki różnych dróg .
Babcia Gosia

link do bloga niezwykłej babci:
http://pokochajciekubusia.pl/?p=7333&cpage=1#comment-4122

Wasze zdanie jest najważniejsze!

Kochani, tyle wzruszenia mnie ostatnio dotyka, że niemal każdego dnia płaczę ze szczęścia. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo nie spodziewałam się, że otrzymam tyle ciepłych słów od Was odnośnie treści książki Życiowa zwrotnica. Faktycznie jej karty odkrywają zakamarki mojej duszy, są tam rzeczy, myśli, uczucia, emocje z najgłębszych warstw mojego serca. Ta książka poniekąd obnaża moje wnętrze, ale chciałam, aby taka była, a w zasadzie to chyba Marysia chciała, bo pisząc ją nie zastanawiałam się nad jej formą, a jedynie na tym jak mogę w sposób najbardziej zbliżony przelać na papier to wszystko co czułam, czym żyłam i co myślałam. Moje życie dostarczało mi skrajnych emocji i czułam obowiązek, że muszę tymi dobrymi podzielić się ze światem, że przecież nie jestem sama. Jestem jedną z wielu matek cudownych dzieci, a jednak moje życie doznało wielu transformacji w przeciągu zaledwie kilku lat. Przesłaniem tej książki była myśl, że czasem jedno zdarzenie, czy jeden człowiek wystarczy, aby  zmienić swoje życie na zawsze....
Dlatego czuję się szczęśliwa, że kolejni czytelnicy odnajdują w tej książce "coś" , co być może także ich życie odmieni....
Oto kolejne wypowiedzi:

"Witam, pozwolę sobie zwracać się do Pani po imieniu.
Aniu, książka którą napisałaś będzie skarbnicą wiedzy nie dla jednego rodzica. Książkę czyta się rewelacyjnie, szybko i z zapartym tchem, ledwie zaczęłam czytać a już był koniec. Po przeczytaniu człowiek staje się mądrzejszy i inaczej patrzy na nadchodzący dzień. Cieszę się ogromnie, że zechciałaś się podzielić się z Nami wszystkimi Swoim życiem i przedstawić swoją Najukochańszą córeczkę Marysię. Dzielnie walczyłyście o kolejny następny dzień.  Ja cieszę się że poznałam Kasię z Mają bo to dzięki Nim poznałam Was. Jesteś bardzo dzielna życzę dużo siły w pisaniu kolejnej książki na którą czekam od dziś."

                                                                          Marzena Macuda
 
 
"Pani Aniu gratuluje!!! Książka pochłania, czytałam w każdej wolnej chwili. Wiele fragmentów jakby z naszego życia.  Teraz to już ode mnie zależy, czy będę szczęśliwa.
 Dziękuje i czekam na następną."                                                Iwona Trapp 
 
 
Bardzo dziękuję za to, że mogę poznać Wasze refleksje na temat książki. Teraz wiem, że kolejna, którą piszę, będzie kontynuacją tej pierwszej, w której odkryje swoje JA - do końca...
Ps. Teraz możecie już bez problemów zamieszczać komentarze, bez konieczności wpisywania tych nieczytelnych liter w ramkach. :) Życzę Wszystkim radosnego dnia i czekam na kolejne wiadomości od WAS:)
 
 
 



 

 

niedziela, 15 września 2013

Czy to przypadek??????????????

Kochani, ponieważ dostałam zgodę od pewnej mamy, chciałam zacytować mail, któy do mnie wysłała. Jak myślicie, czy to przypadek, zbieg okoliczności, czy może coś, czego ludzki umysł nie jest w stanie objąć zrozumieniem???
Lila pisze:
"Książka dotarła i jak tylko wziełam ją do ręki przeczytałam całą od deski do deski.  Ogólnie czytając miałam przed oczmi często samą siebie. Dokładnie takie same myśli, te same uczucia. Wycisnełaś ze mnie wiele łez... W niektórych momentach pękało mi serce. Współczuje z całego serca wszystkich waszych przejść ale za razem podziwiam siłę, wytrwałość. Uświadomiło mi to, że, wielkokrotnie można przesunąć barierę swoich własnych możliwość i wytrzymałości. Czytałam Waszą opowieśc a w mojej głowie toczył się film. Wyobrażałam sobie wszystko co czytałam... Wizyty w szpitalach, rozmowy z lekarzami, codzienność i wspaniałą poróż do Brazylii oraz towarzyszące temu uczucia.
 Pytasz czy coś powinnaś zmienić?? Nie ma takiej opcji aby cokolwiek trzeba by było zmieniać, bo to, co tam jest - to jesteście WY. Wyobrażasz sobie, aby napisać lepiej czy inaczej "Pana Tadeusza"  czy "Romeo i Julie"??!! Nie wydaje mi się, aby było to możliwe. Wszystko mi się podobało i ze zniecierpliwieniem czekam na drugą część.
Kiedy skończyłam ją czytać,  miałam tysiące myśli w głowie, ale ta najważniejsza to to, że utwierdziłam się w przekonaniu i jeszcze mocniej sobie to uświadomiłam, ze nigdy nie można tracić nadziei na to, ze będzie dobrze i niezależnie od wszystkiego trzeba przy tym TRWAĆ, TRWAĆ, TRWAĆ!!!
                                                                                                                Lidia Nizioł....

p.s. Tej nocy po przeczytaniu Twojej książki miałam dziwny sen. Śniło mi się, że spacerowałam z moją córką Zuzią po dworze i w pewnym momencie dołączyła do nas dziewczynka. Stanęła przed nami i zapytała : "Pani jest mamą Zuzi" ja na to "Tak to moja córcia" a Ona " A mogłabym z Wami pospacerować?" Ja że oczywiście. I szłyśmy tak sobie naszą stałą drogą milcząc, a w brzuchu miałam taki delikatny strach bo czułam, że to Marysia jednocześnie wiedząc, że przecież nie jest to możliwe. Następnego dnia pojechaliśmy zrobić mojej córce testy alergiczne na godzinę 7 rano. Weszliśmy do laboratorium i od razu wpadła mi w ręce ulotka. Pierwsze co pomyślałam.  - Marysia... Dziewczynka na zdjęciu wydała mi się podobna do Niej. W załączniku przesyłam skan tej ulotki. Czy to przypadek???
                                                                                                                                       Lidia Nizioł..
 
 

A to Pisia;)





Która z nich to dziewczynka z ulotki, a która Marysia?????




Łzy radośći....

Tak wiele słów napływa do mojej głowy, że nie mogę ich ujarzmić, by je uporządkować i chronologicznie przedstawić. Chciałabym opisać wszystko co czuję, ale to z pewnością wyszłoby poza ramy  blogowego okienka.
Przedwczoraj, kiedy dzień był nostalgiczny, niebo ciężkie od mosiężnych chmur, serce moje również zdawało się być przygnębione tęsknotą. I chociaż w takich chwilach zawsze stosuję samo mobilizację by zatrzymać łzy, to cień przygnębienia czasami nie chce mnie opuścić i ciągnie się mozolnie za mną nawet do łóżka. I tak było tego dnia, kiedy całując fotografie Marysi, tuląc gorset, który po niej pozostał, i odciski jej rączek w masie solnej, prosiłam Ją, by przyszła do  mnie nocą. Pamiętam, że czekałam i nawet przebudzałam się dwukrotnie, by być może ją ujrzeć. Ale ona zdecydowała inaczej. Przyszła do mnie na chwilę we śnie. Przyszła tej nocy, bo śni mi się bardzo rzadko, a wtedy przyszła i wiedziałam w tym śnie, że mam tylko chwilę, by się nią nacieszyć. Wzięłam ją w ramiona- jak zawsze. Tuliłam jej główkę przyciskając do serca. Odgarniałam jedwabiste, mięciutkie długie włoski opadające na twarzyczkę, całowałam ją w skroń, bo tam zawsze pachniała najbardziej, całowałam policzki i główkę, czułam jej ciepło i ten niemowlęcy zapach, za którym tak tęsknię... Czułam ciężar jej ciała i ciepło, takie jak kiedyś... Dotykałam dłoni, jej cienkie, delikatne paluszki, które się naddawały i błyszczały czerwonymi paznokciami. Całowałam i tuliłam, to trwało kilka chwil, bo potem znowu musiałam ją oddać. Marysia mówiła coś do mnie w tym śnie, ale nie wiem co????? Uśmiechała się i tak jak zawsze poddawała lawinie moich  pocałunków. Potem zasnęła, na lewym boku, jak zawsze, zamknęła oczka, lekko podgięła kolanko i zasnęła. Ona wiedziała,  że musi odejść, a ja wiedziałam, że muszę ją zwrócić. Choć trwało to tylko chwilę, było tak namacalne, realne.
Teraz, kiedy dostaję od Was maile ze słowami, że książka Życiowa zwrotnica, pozostawiła ślad w Waszym życiu, że wniosła chwilę refleksji - to serce moje szaleje ze szczęścia. Bowiem uświadamia to , że życie Marysi miało głęboki sens i nawet to, nie ma jej fizycznie, jej energia i przesłanie jeszcze długo będzie napełniać kolejne serca radością. A dla mnie, jako jej mamy, to najlepsze, co mogę otrzymać po jej śmierci....




piątek, 13 września 2013

Co myślą inni????

Oto kolejny piękny mail, jaki otrzymałam od jednej z moich blogowych przyjaciółek- którą znam tylko wirtualnie jako mamę Nadusi;)
Zobaczcie , co napisała:
"
1.      Droga Aniu,

Twoja książka dotarła do mnie wczoraj. Mąż odebrał przesyłkę i jedząc

obiad zaczął czytać pierwszą, drugą, trzecią stroną,  aż przeczytał całość.

To było niesamowite, patrzyłam na niego tak zaciekawionego po uszy lekturą

i nie wierzyłam własnym oczom, bo co jak co, ale widok mojego męża z książką

w ręku to wieelkie wydarzenie. Ostatnio czytał coś chyba w podstawówce,

"Dzieci z Bullerbyn" o ile dobrze pamiętam:) Po przeczytaniu był wzruszony,

ale dziwnie spokojny. Powiedział mi tylko, że ta książka to opowieść o

naszej Nadusi i ze musimy inaczej spojrzeć na nasze cierpienie, bo ono

także może dawać radość.. Dziś książkę  przeczytałam ja i stwierdzam to samo.   

Dlatego podziwiam Cię jako kobietę, matkę i jako bohaterkę;) Walczyłaś
dzielnie z lekarzami, z chorobą  Marysi i z trudną rzeczywistością, mało tego miałaś na głowie prowadzenie domu i  wychowywanie jeszcze 2 synów.. Udało Ci się to wszystko pogodzić i mimo
wszystko czerpać radość  z życia.
Tak jak napisałaś w książce  - miałaś zaszczyt być  matką prawdziwego anioła i to zdanie niech beęzie i moja dewizą życiową;) Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś tą książką, pokazałaś mi, ze czasem trzeba postawić , wszystko na jedną kartę, wziąć życie w swoje ręce, a nie codziennie płakać i biernie trwać w beznadziei.

Aniu, ja i mój mąż dziękujemy Ci za piękną i pouczającą lekturę,  która
wniosła w nasze życie nadzieje, ze jeszcze wszystko się ułoży i będziemy

szczęśliwi, ale to zależy już tylko od nas i naszego sposobu myślenia.

Jesteś Wielka;*
 
pozdrawiam
Iwona Burnat - mama 14mies. Nadulki



i jeszcze wycinek jednej opinii mojej drogiej Kasieńki:)

Aniu gratuluję wspaniałej książki, którą czyta się rewelacyjnie ! Wiele wspaniałych treści, które tam są zawarte wprowadzę w swoje życie , gdyż warto zmieniać wszystko tak, aby przyniosło poprawę patrzenia na świat z innej perspektywy.

Katarzyna Kropiwnicka

 

Pierwsze recenzje:)

Kochani, bardzo się cieszę, że książki do Was dotarły i dziękuję za sygnały od Was, że czytacie, kończycie i że wyrazicie swoje opinie. Bardzo jestem za to wdzięczna. Pytacie też o termin spotkania autorskiego. Szczegóły będę znała w przyszłym tygodniu, ponieważ dopiero wówczas mam zaplanowane spotkanie z Paniami z wolontariatu i fundacji wsparcia rodziny, gdyż pomyślałam sobie, że fajnie będzie połączyć te idee. Dlatego jak tylko ustalimy harmonogram, termin i miejsce spotkania, bezzwłocznie będę o tym informować;) Dziękuję , naprawdę dziękuję za wszystkie opinie, które do mnie napływają;) Chciałam podzielić się z Wami pierwszymi "recenzjami", ale zanim to zrobię, to dodam tylko, że w ostatnim czasie, kiedy tak wiele osób czyta o Marysi, myśli o niej, jej energia jest znacznie bardziej skumulowana i daje ona o sobie znać niemal codziennie:)
Jestem tego pewna, bo każda z tych sytuacji jest przypadkowa, niespodziewana i każdej z nich towarzyszy to uczucie pewności, że to Ona, że to ten znak. A oto kilka ostatnich sygnałów Marysiowych serduszek:) to zdjęcie zrobiłam telefonem jadąc autem, dlatego zanim zdążyłam wyjąć telefon i cyknąć, serduszko zdążyło się rozmyć, ale na początku kiedy spojrzałam, było bardzo wyraźne;)


Kiedy nalewałam wodę do wanny, a zawsze dodaję płyn, nie zdarzyło mi się jeszcze, aby z piany powstało serduszko:) Puściłam wodę i wyszłam z łazienki , a kiedy wróciłam, serduszko pulsowało w moją stronę i poczułam to samo ciepło, co przy innych znakach;) Marysiu, dziękuje...
 
A to , kiedy dzisiaj przygotowywałam rybkę i kroiłam seler naciowy, do sosu, niezauważalnie spadł jeden kawałek. Potem na niego przypadkiem stanęłam i wtedy ujrzałam...:)
 
a oto dwie pierwsze recenzje książki Życiowa zwrotnica, na których upublicznienie dostałam zgodę:), a  które napełniły moje serce radością;)
1.    Książkę dziś otrzymałam i już przeczytałam i proszę o więcej!!!!!!!Cudowna i niepowtarzalna Aniu ...
 
                                                     Katarzyna Draheim
 
2.    ANIU!! książka pochłonięta.  Czytana do nocy pomimo zmęczonych i piekących ze wzruszenia oczu...mogłabym tak czytać i czytać w nieskończoność...tak pięknie szczerze plastycznie i prosto zarazem piszesz o wszystkim ze czyta się to niemal jednym tchem. Książka jest bardzo energetyczna. Ja się czułam czytając jakbym była wszędzie tam gdzie ty i na twoim miejscu..no i bardzo piękne przeslanie na końcu książki które obiecałam sobie z dnia na dzień wcielać w życie i powoli zmieniać je na lepsze.  Z niecierpliwością będę oczekiwać drugiej i trzeciej i.....części:) czy jeszcze można gdzieś dostać tę książkę? Moje koleżanki również są zainteresowane:) Ściskam cię mocno i bardzo dziękuje!!!!
Monika Szydlarska