poniedziałek, 23 września 2013

Marysia naprawdę działa cuda!

Witajcie kochani! Cieszę się, że po weekendzie bez dostępu do neta, mogę znowu się z Wami spotkać. Chciałabym Wam coś opowiedzieć i dodam, że to prawdziwa opowieść sprzed kilku dni:
Pewna kobieta przypadkowo trafia na ten blog. Śledzi losy Marysi. Jest matką niechodzącej  córki Niny. Zagląda na bloga, staje się wirtualną przyjaciółką. Po czasie zżywa się z historią Marysi i w dziwny sposób, wiąże nawet emocjonalnie. Potem ukazuje się książka - Życiowa zwrotnica. Kobieta kupuje książkę i jeszcze bardziej Marysia wkracza w jej życie. Mijają dni, tygodnie. Pewnego dnia, córeczka tej kobiety jedzie na operację, bardzo poważną operację na rdzeniu kręgowym. Dziecko jest niepełnosprawne, niechodzące. Matka dziewczynki czeka przed salą operacyjną, blisko wind. Bywała w tym szpitalu z dzieckiem wielokrotnie, ale tym razem, chodziła z kąta  w kąt pomimo, iż na korytarzu stały krzesełka. Nerwy zatroskanej kobiety sięgają zenitu i wtedy przychodzi s pomocą MARYSIA. Pod stopami zdenerwowanej przebiegiem operacji matki dziewczynki, pojawia się znak. Dlaczego spojrzała w dół? Przechodziła korytarzem wielokrotnie, nigdy nie zauważając tego, co dostrzegła właśnie wtedy. Pierwszą myślą kobiety było - To Marysia! Uczucie - dziwne, ale dające poczucie bezpieczeństwa i pewnego spokoju, że Ona tam jest, czuwa nad jej córeczką i przyszła ją pocieszyć, nasycić nadzieją. Druga myśl matki : "Pomyślałam MARYSIA, potem że piszesz na blogu o tych znakach, potem że na pewno to znak ,że Marysia się opiekuję Niną tam na sali, a na końcu, że muszę to uwiecznić Dodam że opieka Marysi zdziałała naprawdę cuda- Nina już nie chodziła przez ucisk a 3 dni po zabiegu chodziła po korytarzu za jedną rękę ! (a przecież jest dzieckiem niepełnosprawnym- nie chodzącym)!".
Mama dziewczynki napisała  że to cud i jest pewna, że Marysia pomogła jej córeczce.;) Czuje się szczęśliwa, chociaż zmęczenie daje o sobie znać. 
 
Wiecie to niesamowite, bo jest to kolejna osoba, która daje świadectwo duchowego wsparcia Marysi. Ja wierzę, że tak jest, bo sama to czuję, a ludzie, którzy zetknęli się z nami, z książką, z myślami i emocjami związanymi z Marysią - są w pewnym sensie cząstką naszej historii. I na pewno nie jest to przypadek, że ten blog lub żywe emocje zawarte w książce są zbiegiem okoliczności i trafiają przez przypadek do wybranych osób. Wiem, że tak nie jest...
Pisząc ten post, czułam ogromną radość, że Marysia pomaga i wspiera innych i że to właśnie ci ludzie, nie myśląc przecież o Marysi na co dzień - bo każdy ma swoje życie i sprawy - to kiedy pomoc z jej strony nadchodzi -Oni to czują, wiedzą, są przekonani. To siła energii duszy, która odbiera takie sygnały sercem w sposób bardziej wyraźny niż słowa. I kiedy dziękując Marysi za to, z lekkim zdumieniem, może nutką wątpliwości, czy oby na pewno, spojrzałam w bok. Przez szybę mojego pokoju na wprost mojej twarzy ujrzałam To:
 ach, zdjęcie robiłam przez szybę i to z dużej odległości, ale serduszko było mega wyraźne i wiedziałam, że Marysia chciała potwierdzić w tym momencie , że nie powinnam mieć wątpliwości, co do jej pomocy i działania. Tym bardziej się cieszę i jestem wdzięczna, że wnosi radość do życia innych ludzi.....
 

1 komentarz:

  1. A ja myślę, że Pani powoli odbija :/ Najgorsze jest to, że pewnie niedługo stworzy się coś ala sekta, gdzie Pani będzie guru, a Marysia bóstwem. Niech Pani da temu dziecki w spokoju odpoczywać, bo ta internetowa ballada jest już męcząca. Marysia umarła i zgodnie z wiarą katolicką jej dusza jest w niebie, a nie lata po ziemie i ukazuje się na posadzce szpitalnej

    OdpowiedzUsuń