czwartek, 28 marca 2013

Diagnoza...

Dzisiaj Marysia miała wykonany ponowny TRG płuc, aparatem przyłóżkowym. Zrobiłam szybko zdjęcie telefonem jak przygotowywano Marysię do tego zdjęcia. Na wyniki czekaliśmy półtorej godziny w nadziei, że wyjdą pozytywnie. NIestety nie mam dobrych wieści. Oczywiście zapalenie płuca lewego, ale stan ogólny jest kiepski. Na szczęście Marysia ciągle śpi, trzeba ją jedynie oklepywać, odsysać, karmić sondą. przekładać i zmieniać jej pozycję. Bacznie nasłuchuję pulsoksymetr i sprawdzam parametry. Dzisiaj byliśmy o krok od OIOM-u i respiratora. Jednak sytuacja z saturacją jest stabilna, więc po rozmowie z anestezjologiem i lekarzami, zapadła decyzja o dalszym leczeniu Marysi na oddziale. IOIM nie byłby dla niej dobry, panuje tam wbrew pozorom mnóstwo zarazków, dodatkowe interwencje z wkłuciami, a respirator nie leczy a jedynie podtrzymuje sztucznie oddech, z czym Marysia sobie radzi całkiem dobrze. Marysia nadal ma założony cewnik i po otrzymaniu kroplówki moczopędnej, jej nerki zaczęły lepiej pracować. DOstaje nadal dożylnie antybiotyk, wzmacniające kroplówki, naturalne priobiotyki, kwasy Omega i domowe zupki przez sondę. Lekarze poraz kolejny poinformowali nas o jej krytycznym stanie i o tym, że w każdej chwili musimy być gotowi na wszsytko. Oczywiście opiekę medyczną mamy zapewnioną i lekarze robią wszystko , by pomóc Marysi. My również modlimy się za nią i choć łzy cisną się do oczu, zniekształcając obraz, pragniemy wierzyć, że Marysia zdecyduje się jeszcze pobyć z nami. Wiem, że musimy być przygotowani na wszystko, i chociaż słyszymy to poraz piąty w krótkim życiu Marysi, ciągle jest ta nadzieja, że może jeszcze nie tym razem. Oczywiście kochamy Marysię ponad wszystko i pragniemy dla niej tylko tego, co piękne i dobre. Zdajemy sobię sprawę z jej cierpienia i dojrzeliśmy przez te wszyskie lata do tego, że uszanujemy jej wolę o zostaniu lub odejściu. CIeszę się każdą chwilą spędzoną z Marysią, że mogę upajać się jej niemowlęcym zapachem, całować jedwabną skórę, mogę ją przytulić, powiedzieć , ze kocham.... NIe wiem , czy mnie słyszy, jednak pragnę by wiedziała jak bardzo ją kochamy i chociaż chętnie zaminiłabym jej cierpienie na swoje, nie jest to możliwe. My cierpimy mentalnie, ona fizycznie. Sama nie wiem które jest gorsze. Każdy z nas ma w życiu przesłanie, które musi wypełnić. Każdy z nas urodził się w jakimś konkretnym celu. Ja wiem, jak bardzo cenne i wartościowe jest życie Marysi i jak wiele mnie nauczyła. Dzięki niej odkryłam tajemnicę życia, którą opisałam w mojej książce i którą stosuje na codzień. Dzięki Marysi żyję, cieszę się, wypełniam swoją misję i pragnę podzielić się tym entuzjazmem z innymi. Proszę tylko pomoc w modlitwie, by Bóg nie pozwolił jej cierpieć. Marysia choć przybyła z Raju i do niego wróci, bardzo cierpi. To jednyna rzecz, która mnie boli. Widok jej kalekiego , poskręcanego ciałka, nie rani mnie tak bardzo jak świadomość, że odczuwa fizyczny okropny ból i dyskomfort. CHoć nie wiem, co czuje, gdy targają nią napady padaczkowe, jednak jej strach w oczach i płacz, sugeruje, że jest to dla niej coś bardzo przykrego i bolesnego. Dlatego jedyne, co możemy zrobić, to wierzyć, że Bóg uchroni ją od bólu.
Posted by Picasa

3 komentarze:

  1. Boże daj siłę Marysi aby i tym razem dała radę. To taka kochana dziewczynka, a tak musi cierpieć.
    A Wam rodzicom życzę dużo siły i wiary, że przetrwacie wszystko.
    Mam nadzieję, że z Marysią jest już lepiej.
    Pierwszy raz komentuję ale czytam Was od dawna. Też mam 4 letnią niepełnosprawną córkę (bez diagnozy do dziś).
    Jestem z Wami myślami.....
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękujemy za wszystkie miłe słowa! To cenne i niezwykle ważne poczucie energetycznej jedności. Dziękujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj Marysi zdrowie. Boże proszę Cię. Marysiu Wujek Bartek bardzo bardzo cię pozdrawia i mocno trzyma kciuki.

    OdpowiedzUsuń