środa, 27 marca 2013

Jakby tego było mało....

Napisałam właśnie cały elaborat o tym co się u nas zmieniło, o tym że życie wciąż sypie nam w oczy piaskiem , przez który musimy się przedzierać, że stawia przed nami coraz to nowe wyzwania, z któymi się borykamy, a czas płynie jakby pod prąd. Miałam cudowną wenę twórczą, gdzie wszyskto poetycko opisałam i po pół godzinnych wywodach kliknęłam na coś, tekst się podświetlił i wszytko przepadło. Ponieważ piszę szybko i bezwzrokowo, czasami pojawiają się literówki, a czasami gorzej - tak jak teraz ginie cały tekst!
Noi cóż, postaram się w pigułce przedstawić to co wcześniej dokładnie opisałam. Jest 23.17 , piszę ten post, a w między czasie czekam aż pralka skończy co do niej należy i będę mogła wywiesię pranie. Wróciłam ze szpitala na nocny dużur do domu, a mąż zmienił mnie przy czuwaniu przy Marysi. Na razie nie ma żadnej zmiany w jej stanie zdrowia. CHoć wygląda ona agonalnie, bez żadnego kontaktu, wiotka ze spadającą drastycznie saturacją, to ja dziękuję dzisiaj Bogu, że dzięki clonozepanowi - zasnęła i udało jej się przespać niemal cały dzień. NIestety nie było to dla niej zbyt komfortowe, ponieaważ była zmuszona spać na siędząco. Ta pozycja okazała się jedyną możliwą, gdzie udało się utrzymać minimalne dotlenienie organizmu. Każda zmiana pozycji, odchylenie głowy powodowało, że saturacja spadała nawet do 8-20%, co jest drastycznie nisko. Jednak głęboko wierzę, że pod skorupą ciężkiego stanu Marysi kryje się boska niespodzianka powracającego zdrowia. Dlatego dziękuję Bogu za jej sen i wierzę, że każda nawet najbardziej beznadziejna sytuacja ma swoje drugie dno, które trzeba odszukać i dostrzeć. Jeśli już je znajdziemy, to należy je docenić i okazać wdzięczność:) Wszystko było by łatwiejsze, gdyby nie nowe wieści z domu. Gdy wróciłam, synek zaczął płakać i skarżyć się na ból gardła i ucha. Zajrzałam mu do buzi świecąc specjalną latarką i diagnoza była jednoznaczna. ANGINA. Synek ma dość częste problemy z gardłem i gdy ujrzałam ropne czopy na migdałkach, nie było wyjścia jak podać antybiotyk. Z medycyną jestem za pan brat, i choć nie jest to moja specjalność, to mam w domu specjalnie wydzielony mebel na leki , głównie te naturalne, ale i zawsze mam w zanadrzu kilka antybiotyków. Nie miałam wyjścia jak zaaplikować mu odpowiednie leczenie. Zadzwoniłam do męża poinformować go o tej sytuacji i dostałam kolejną dozę ocucających informacji, a mianowicie, że mojego męża atakują zatoki. Łzawi, boli go głowa i jest wrażliwy na różne dźwięki. Cóż mam zrobić w takiej sytuacji? Sama czuję się nie najlepiej bo od kilku dni drapie mnie w gardle i miewam wieczorami dreszcze. Piję rogący napar z malin, płuczę gardło i jakoś funkcjonuję. Muszę jedank podzielić moją opiekę jeszcze na syna i męża i zająć się nimi odpowiednio. w takiej sytuacji nieocenione są babcie. Nie mogę być przecież w kilku miejscach jednocześnie. Ponieważ zawsze zaczynam leczenie infekcji od naturalnych preparatów i kiedy wiem, że potrzebny jest silniejszy środek, muszę zastosowac antybiotyk. Zamierzam jednak jeszcze dzisiaj naenergetyzować synka i przygotować mu specjalną miksturę na anginę, któej recepturę zamieszczę w zakładce ziołolecznictwo. Badzo dziękujemy za wsparcie, modlitwę i słowa otuchy. Dziękuję naszym przyjaciołom, którzy służą pomocą, a także odwiedzającym nas przyjaciołowm blogowym. Marysia jest taka malutka, a ma tak wiele gorących serc wokół! Czyż to nie jest piękne? Życzę Wam dobrej nocy i do jutra!

1 komentarz:

  1. Aniu zawsze wstaje nowy dzień, który niesie poprawę, liczę , że u Was tak się dzieje! Całuję Was i przesyłam pozytywną energię :)

    OdpowiedzUsuń