piątek, 29 marca 2013

Walka o każdy oddech

 Marysia faktycznie walczy o każdy oddech. Jestem dumna z mojej kruszynki, bo wbrew skokom saturacji radzi sobie w pojedynkę. Dzisiejszy dzień Marysia gorączkowała, ale z jednej strony to dobrze, bo organizm produkuje wówczas przeciwciała. Dostała 4 razy paracetamol i zrobiłam jej dodatkowo zimny okład. Rozmawiałam dzisiaj z moją kruszynką. Myślę, że mnie słyszała. Opowiedziałam jej , że czekają na nią delfinki i żeby szybko zdrowiała. Doktor z którą dzisiaj rozmawiałam wniosła w moje życie mnóstwo radośći. I chociaż rankiem łzy ciężko było mi opanować, to podpytałam doktor, czy Marysia ma szansę sama rozwentylować płuca i odzyskać sprawność oddechową. DOktor powiedziała, że mieli takie przypadki, kiedy dziecko było jedną nogą po drugiej stronie, a potem cudownie zdorwiało i samodzielnie przezwyciężało chorobę. WIdzę, jak Marysia walczy. I chociaż próbuje otworzyć czasem oczka,  są one nieobecne, lekko zwrócone ku górze, jednak wiem, że mnie słyszy i tym bardziej pragnę, by czułą i wiedziała, że ma normalną opiekę, taką jak w domu, że jestem stale przy niej i robię wszystko dokładnie tak, jak na co dzień. ZObaczymy, co przyniesie następny dzień. Znowu będę z niecierpliwością czekać na wyniki gazometrii. Wczoraj były to parametry wielkości 130, przy normie 70. Dzisiaj spadły do 90, więc spora poprawa dotlenienie organizmu. Niestety saturacja faluje i raz jest dobrze, raz słabiej. Wierzę jednak , że Marysia odzyska siły. Nowiutki paszport czeka już na nią. Nie tylko on, oczywiście cała rodzina i jej łożeczko, świeżutkie poprane kocyki, misie i zdezynfekowany cały sprzęt medyczny. Synek pyta gdzie Marysia, ale staramy się zmieniać temat, żeby go nie stresować. Kiedy Pisia się urodziła, Marcinek straszeni przeżył naszą rozpacz i bardzo odbiło się to na jego psychice., Jest chłopcem bardzo bardzo wrażliwym, lękliwym i wstydliwym. Reaguje bardzo emocjonalnie nawet na najmniejsze niepowodzenie. Dlatego póki możemy, staramy się odwrócić jego uwagę. No cóż, jutro wpadnę do domu na 2 godzinki , upiekę 2 serniki, jednen do szpitala dla przemiłych Pań pielęgniarek i lekarzy, a drugi dla rodziny. Będziemy świętować na zmianę trochę w szpitalu, trochę w domu. Mamy wszystko skrzętnie zaplanowane. Ja rankiem maluję z dziećmi jajka, biegniemy do kościoła, potem wracam do szpitala, mąż musi chwilę popracować , podomykać tematy biznesowe:) i potem znowu mnie zmieni, bym mogła upiec ciasto. I tak przeminie kolejny dzień. No cóż dziękuję Bogu, że Marysia żyje, oddycha i daje nam nadzieję. Ona zawsze umiera na szczęście ostatnia.
Posted by Picasa

2 komentarze:

  1. Marysiu tak bardzo chciałabym,abyś wróciła do zdrowia,aby choroba ustąpiła, aby leczenie przyniosło poprawę, modlę się codziennie i proszę Majusię, aby wstawiła się za Tobą kochana, abyś miała dużo sił i mogła wrócić do domu no i delfinki czekają,aby pomóc. Całuję Cię Marysiu kochana :* Aniu trzymajcie się dzielnie, jestem z Wami myślami-wiesz o tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. DUŻO ZDRÓWKA MARYSIU :D TRZYMAM ZA CIEBIE MOCNO KCIUKI.
    WUJEK BARTEK ;D

    OdpowiedzUsuń