sobota, 23 marca 2013

Znowu stan padaczkowy:(

Jak to u nas bywa, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Wczoraj byliśmy w szpitalu u naszej zaprzyjaźnionej Pani doktor, która zna dobrze Marysię i potrafi trafnie ją zdiagnozować. Wczoraj wieczorem, pomimo nasilonych ataków padaczkowych, Marysie dobrze się czuła i wyglądała. Doktor była zdumiona, że osłuchowo jest czysto i stan Marysi jest naprawdę zadowalający. Nasza radość trwała dość krótko, ponieważ po powrocie do domu, Marysia zaczęła mnieć napad za napadem. Dostała w sumie 3 wlewki Relsedu - silnie uspokająjący przeciwdrgawkowy lek i na chwilę zasnęła. Zaraz potem jednak, ataki ponownie rozkręciły się na dobre. W mgnieniu oka straciła całe napięcię mięśniowe i jest niczym szmaciana lalka. Każdy napad powoduje także zaflefmienie i zalewa płuca. Marysia całą noć miała stan padaczkowy, który nawet tera trwa. NIe spałam tej nocy, czuwałam przy niej, odsysałam, przebierałam kilkakrotnie, gdyż wydzilenina spowodowana atakami skutecznie zmoczyła poduszkę, body i całą resztę. Dzięki Bogu mamy w domu generator tlenu, gdyż saturacja była przerażająco niska 41%, podczas gdy prawidłowe jest 99-100%. Saturacja to procentowe określenie dotlenienia mózgu i organizmu. Marysia miała już szare paznokcie , skórę i nosek. Podkręciliśmy tlen i nieustannie od wczoraj oddycha tlenem. Na bieżąco sprawdzam także jej stan dotlenienia, dzięku temu, że także posiadamy w domu pulskoksymetr, który jest w stanie zmierzyć akcję serca i stan doltenienia. Na bieżąco odciągam Marysię, bo strasznie harczy pry każdym z trudem łapanym oddechu. Niestety Marysia nie jest w stanie nic przełknąć samodzielnie i od dzisiejszego ranka ma założoną przez mojego męża sondę przez nos do żołądka, dzięki czemu mogę podawać jej leki, płyny i pokarm. Ponieważ wielokrotnie przebywaliśmy miesiącami w szpitalach, zdążyłam się nauczyć wszelkich czynnośći pielęgnacyjnych, które na co dzień wykonują w szpitalu pielęgniarki. Nawet często wiem, który lek zastosować np do inhalacji, czy pulmicort, berodualn, czy atrovent, bądź mucosolvan, zależnie od stanu Marysi. Mamy więc w domu domowy szpital i jesteśy umówieniu na jutrzejszy poranek na wykonanie Marysi trg płuc i pobranie krwi na badanie morfoliczne i CRP. Podejrzewam, że stan padaczkowy, który Marysia ma jest związany z zapaleniem płuc, niestety. Martwię się tylko tym, że za 2,5 tygodnia wyruszamy na delfinoterapię i muszę koniecznie do tego czasu ją podleczyć.To priorytet. Marysia dostaje naturalne środki wzmacniające jej odporność - sok z żurawin z czosnkiem i cytryną- przepis znajdziecie na blogu http://kulinarnytemat.blogspot.com/ . Dostaje także zrobione przeze mnie syropy z mniszka lekarskiego i z lukrecji- przepisy w mojej zakładce ciekawe przpisy. Marysia źle wygląda i zapewne jest powód do pakniki, ale zawsze staram się zachować zimną krew i świeży umysł, bo emocje często są złym doradcą. WIem, co mam robić, bo robię rutynowo wszytko co robi się w spzitalu, jednak dopiero jutrzejszy rtg potwierdzi bądź wykluczy moje podejrzenia. Może trzeba będzie włączyć kolejny antybiotyk. Dzisiaj chciałabym Was prosić w wsparcie w modlitwie za Marysię, ale proszę, pomódlcie sie w sposób dziękczynny. Podziękujcie Bogu,  że zaczął się proces uzdrawiania i za to , że Bóg obdarza ją zdrowiem. Taka modlitwa jej znacznie bardziej pomoże, niż prośba o zdrowie, wyrażająca jednynie manifestację tego, czego nie ma. Wiem, możecie tego nie rozumieć, jednak proszę was o zwykłe słowo dziękuję Boże, że rozpoczynasz proces uzdrawiania Marysi.
Bardzo bardzo Wam za to dziękuje i imieniu córeczki. Napiszę jutro jak wyszły badania.

1 komentarz: