piątek, 29 marca 2013

MIłość ponad wszystko

Taka myśl musnęła teraz mą pamięć, że dzisiaj, kiedy większość dzieci z oddziału zostało wypisanych na święta do domu, zrobiło się cicho i pusto na oddziale. Słychać tylko z korytarza głośne pikanie pulsoksymetru Marysi, bulgotanie tlenu i szum ssaka. Obok naszej sali "mieszkały" 2 dziewczynki niepełnosprawne. Zdziwiło mnie, że nikt ich nie odwiedza i leżą same. W zasadzie myślałam że to chłopcy, bo miały ścięte włosy na jeżyka. Wchodziłam właśnie do sali, ale nie mogłam przejść obojętnie i zajrzałam do naszej sąsiadki- bo została jedna z nich. Dziecko płakało, a pielęgniarka próbowała je uspokoić. Zaczęła się rozmowa. Zapytałam najpierw o rodziców dziewczynki - nie ma- padła odpowiedź. TO dzieci z caritasu. Rodzice je porzucili. 3 letnia Natali, bo tak ma na imię, płakała, była niespokojna i miała według mnie lekkie drgawki. Dziewczynka była znacznie grubsza od Marysi i wyglądała na starszą. Kształt mózgoczaszki zwrócił mą uwagę i zapytałam pielęgniarkę, czy ona nie ma czasem małogłowia - zgadałam. Tę jedną z chorób ona i moja córeczka miały wspólną. Dziecko z lekka reagowało na mój głos i figlarne zaczepki, łypało na mnie oczkiem. Całkiem jak Marysia, gdy jest w dobrej kondycji. Zapytałam jak jest karmiona. Sondą, odpowiedziała pielęgniarka. Więc gdzie ma sondę? zapytałam. Za każdym razem wkładamy jej sondę i po karmieniu usuwamy. To straszne! - rzekłam wzburzona. DLaczego ona nie ma takiej sondy jak Marysia? - silikonowej, 6 tygodniowej. Przecież wkładanie dziecku kilka razy dziennie rurki przez nos do żołądka to paskudna ingerencja i duży dyskomfort dla dziecka. Pielęgniarki ze smutkiem w głosie odpowiedziały: "A kto jej kupi taką sondę w caritasie? One są drogie.
TO jakiś koszmar powiedziałam. WIem, że zdobycie takiej sondy wymaga niemało zachodu i faktycznie są problemy z kupnem, ale jak się chce, to góry można przenieść. Nam udało się dotrzeć do producenta i zamówić Marysi 10 takich sond. Zostało nam 5, wiec ja jej dam- odrzekłam. Jutro jej przywizę. NIech jakiś zajączek do niej też przykica. Ucieszyłam się, że mogę jakośc pomóc mojej szpitalnej sąsiadce, bezbronnej, cierpiącej, niepełnosprawnej dziewczynce, którą nikt nie pocałuje, nie powie, że kocha i nie przytulili z miłością. Żal mi się zrobiło tej małej istoty i najchętniej zabrałabym ją do domu razem z Marysią, by i to dziecko miało swój dom, ale wiem, że to nie zmieni sytuacji tysięcy takich porzuconych dzieci. Czy ważny w życiu jest perfekcjonizm ciała? CHyba nie do końca. Co z tego, że jesteśmy piękni, czy brzydcy, grubi czy szczupli, kiedy człowiek nie zna miłości? Kiedy to dziecko leży godzinami samo, i nie ma żadnej osoby, która kocha je całym sercem. Takie dzieci przychodzą na świat w ściśle określonym celu. Porzez swoje cierpienie, chcą przekazać nam prawdziwą naukę i Boże przesłanie o miłośći. To ona jest fundamentem i kresem wszystkiego. Dlatego , gdy zasiądziecie przy Wielkanocnym stole, powiedzcie zgromadzonym tam ludziom, że ich kochacie. To najpiękniejszy dar, jaki można ofiarować innemu człowiekowi.

2 komentarze:

  1. Łzy same cisną się do oczu...Ja też wielokrotnie spotkałam na swojej drodze samotne dzieci ciężko chore bez rodziców i bez miłości. Ja nie wyobrażam sobie tego, bo oddałam i poświęciłam Majusi siebie całą i ona zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu, i tak bardzo za nią tęsknię...i chciałabym ją znów kiedyś mocno przytulić i wycałować... Aniu wycałuj ode mnie Marysię i powiedz , że ciocia ją bardzo kocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, kochanie, wiem jak tęskisz za Mają, bo ja choć mam nadal Marysię, tęsknie za nią, gdy nie ma mnie przy niej. Marysia wie, że ma wokół siebie kilka takich cioc, które ją kochają, Jesteś w czółówce :)
    WIesz, nasze córki miały i wciąż mają szczęśliwe życie pełne prawdziwej wyższej miłości::)

    OdpowiedzUsuń