wtorek, 19 marca 2013

Jak wytłumaczyć niewytłumaczalne?

Marysia jest dzielną dziewczynką, bohaterką, cierpliwą , grzeczną , cudowną. Ach wielu rodziców może pozazdrościć mi takiej Marysi. Wiem, wiem, niektórzy z Was zrobili wielkie oczy ze zdziwienia, co ona gada? Czego tu zazdrościć, raczej współczuć! CHorego dziecka? - zazdrościć? !
CO za bzdury!
Ale się ani nie gniewam, ani nie dziwię, jednak powiadam Wam, że moje choć ciężko chore i opóźnione dziecko jest najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać. I choć wiem to od niedawna, bo zaledwie świadomość ta dotarła do mnie przed rokiem, to czas ten był życiową zwrotnicą, która dodała blasku mojemu życiu i odnalazła jego sens. NIe ubolewam już nad niepełnosprawnością córeczki i choć faktycznie mam czego żałować, bo Marysia przez przebyte stany padaczkowe a w efekcie paraliż 4 kończynowy, nie wykonuje żadnych prostych czynności, nawet takich jak podniesienie rączki, co potrafiła zanim dopadły ją te paskudne ciężkie stany drgawkowe .
Jednak dzisiaj z perspektywy czasu, wiem, że niczego bym nie zmieniła i choć oczywiście pragnę zdrowia dla mojej kruszynki, to nie wiem, czy cofnęłabym czas???? sprzed 4,5 lat, gdy Marysia się rodziła. Dlaczego? Zastanawiacie się dlaczego? Wcale nie dlatego że sprawia mi przyjemność zajmowanie się niepełnosprawnym dzieciem i widok mojej niedoskonalej córki. NIe , nie dlatego, ale nie zmieniłabym nic, nie usunęła ciąży, nawet, gdybym wiedziała o jej chorobie jeszcze za życia w łonie, ponieważ Marysia nauczyła mnie życia. Jej pojawienie się na świecie, cała trauma, przez którą przedzierałam się ze łzami w oczach przez niemal 4 lata, przewartościowała wszystko co wiedziałam, myślałam i w co wierzyłam. To niewiarygodne, ale dopiero teraz moje życie jest pełne. Dopiero teraz, kiedy poszukiwałam prawdy o przyczynach choroby Marysi, odnalazłam prawdę o sobie. Miałam mnóstwo czasu zamknięta w złotej klatce z moją córeczką, która okazała się księżniczką zaklętą w żabą, by odnaleźć sposób na rozszyfrowanie rzuconego na nas zaklęcia. Podczas gdy ja paranoicznie poszukiwałam odtrutki na to, co los nam zgotował i jak bardzo zranił moje serce pragnące i oczekujące narodzin córeczki, poczym jak jeszcze mocniej niczym sęp żerował na mojej skaleczonej i ociekłej krwistymi łzami cierpiącej duszy....to dotarłam do miejsca, w którym ujrzałam światło. NIe znalazłam antidotum na kalekie ciało mojej upragnionej córeczki, ale jej wola walki i chęć życia tak wielka, która przetwała w dżungli życia, przedarła się przez huragan cierpienia , a swoją niczym nie zmąconą subtelnością niczym kojący złocisty i słodki miód leczyła moje krwiste szarpane rany serca. To ONA, moja dzielna córeczka uwięziona w swoim ciele nauczyła mnie patrzeć oczyma duszy. To Ona zaprowadziła mnie tam, gdzie nigdy przedtem nie byłam, to ona nauczyła mnie prawdziwie kochać, miłością czystą, bezwarunkową, miłością boską. To ona niemym głosem śpiewała mi kołysanki, a często jednym bardzo krókim spojrzeniem, mówiła Mamo, nie płacz, przecież kochamy się miłością, której nie każdemu jest na tej Ziemi doświadczyć.....
Tak to Marysia sprawiła, że odnalazłam szczęście, cel życia , swoje przeznaczenie, to ona mnie tego nauczyła i to jej istnienie spowodowało, że zapragnęłam się tym podzielić i nauczyć ludzi czerpać nieprzebraną radość z życia nawet w obliczu tragegii, która wydaje się nie do przeżycia. To Marysia spowodowała, że napisała mi się ta książka.....

2 komentarze:

  1. Aniu jak to pięknie ujęłaś, nic dodać nic ująć. Sama przeżyłam to co Ty nadal z Marysią przeżywasz. Majunia nauczyła mnie pokory i miłości bezgranicznej...teraz odczuwam jej brak i jest mi trudno, ale Maja już tak bardzo cierpiała, że wybrała lepsze życie i teraz wspiera mnie swoją duszą z Nieba, gdyż zajęła miejsce u samego Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIem kochana, jesteś ikoną waleczności:) Dla mnie zawsze WIELKA malutka Kasia"_

      Usuń