Po dzisiejszym porannym rytuale malowania jaj wielkanocnych i oczywiście poświęceniu pokarmów, pobiegłam do Marysi, by zmienić z nocnego dyżuru mojego męża. Marysia dzisiaj miała troszeczkę słabszy dzień, bo od wczoraj gorączkuje i nawet po zaaplikowaniu czopka z nurofenu, gorączka nie spadła poniżej 37,8 stopni. To dość niepokojący objaw, ale z drugiej strony organizm wytwarza wówczas przeciwciała i jest to jakieś pocieszenie. W szpitalu odwiedziła nas dzisiaj moja mama, więc pomogła mi przy czynnościach pielęgnacyjnych Marysi. jest to nieco trudniejsze niż na co dzień, bo Pisia jest podoczepiana pod różne kabelki i przebranie jej czy umycie ząbków, wymaga nie tylko ciągłego dostępu do tlenu, ale i ssaka w pogotowiu oraz prawidłowego utrzymania jej , gdyż jest nieprzytomnie wiotka. Marysia dzisiaj miała znowu mnóstwo napadów, jeden za drugim w zasadzie nie wiem ile ich było, na pewno kilkaset, i pomimo iż miała podawany clonozepan dożylnie, wciąż się napinała. Podczas napadów, spada jej saturacja. Dzisiejszy dzień spędziłam z Marysią bardzo blisko, długo była na rękach u mnie i na zmianę u babci. Mogłam ją wycałować , pośpiewać jej, przytulić i dodatkowo zrobiłam jej seans z muzyką relaksacyjną wprost przez słuchawki mojego telefonu. Zrobiłam jej zdjęcie na szybko berz maseczki tlenowej, żeby było widać jej twarzyczkę:)
Chociaż niedawno wróciłam do domu, już w piekarniku siedzą 2 blachy sernika rosy. Marysia go uwielbia, więc jutro na pewno go dostanie. Co prawda nie poczuje jego smaku podanego przez sondę, ale jej brzuszek na pewno go dostanie. Marysia uwielbia też wędzonego łososia z jajkiem, i w Wielkanoc zmiksuję jej ulubione danie z lipową herbatką. Och Piśka! Wracaj do domu! Puste łóżeczko pokrywa kurz i tęskni za jego właścicielką. ... No cóż, zobaczymy, co przyniesie dzień jutrzejszy.
Marysia i babcia.
Marysiu miłość , która Cię otacza pozwoli na powrót do zdrowia,całuję Was mocno :*
OdpowiedzUsuń