wtorek, 28 maja 2013

Come back do szczepień...

Kochani! Zanim przejdę do esencji sprawy, pragnę Wam bardzo serdecznie podziękować za każdego maila i każdy komentarz, który dostaję. To niesamowite, że odkąd zaczęłam prowadzić bloga - 2 miesiące przed śmiercią Marysi, zdążyła ona sobie zjednać tak wielu ludzi, rozpalić tak wiele serc. I kiedy odeszła, ja po prostu nie mogłam przestać pisać. NIe wiedziałam co będę pisać na blogu, skoro Marysi już nie ma? Jednak czułam wewnętrzny obowiązek dzielenia się swoimi przemyśleniami. Choć minął miesiąc od odejścia mojej najdroższej perełki, to jej przyjaciele wciąż są przy nas. Dlatego dziękuję Wam kochani, za to że czytacie, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami, to dla mnie bardzo ważne i cenne!
Dzisiaj za zgodą jednej z mam , chciałabym powrócić jeszcze na chwilę do sprawy szczepień - każdy kto nadal nie wie, jaką podjąć decyzję, musi przeanalizować ją z własnym sumieniem, ale może kolejna historia, pomoże Wam obiektywnie spojrzeć na problem, nie sugerując się tylko opiniami lekarzy.
Pani Monika pisze:
Całkiem przypadkiem (chociaż nie wierzę w przypadki) trafiłam dzisiaj na Pani bloga.
Popłakałam się jak bóbr...a sama nie miałam łatwego życia, jednak rozumiem Panią jako matka i z drugiej strony jako ktoś kto był chorym dzieckiem...
Pomimo tego, że w swoim życiu przeszłam bardzo dużo, urodziłam się jako bardzo zdrowe dziecko i taka byłam do 6 miesiąca to później ciągłe infekcje, zapalenia płuc, oskrzeli, operacja na płuca wynikająca z ciągłych infekcji, później operacja jedna, druga, trzecia na kręgosłup, a to z powodu tej operacji na płuco i powstałej blizny...jedno wielkie pasmo nieszczęść, lata spędzone w szpitalu z dala od rodziców bo tata pracował, a mama musiała zajmować się moim rodzeństwem, później ciągłe siedzenie w domu żeby ktoś mnie czymś nie zaraził, nauka w domu do szkoły średniej... Moje życie, zdrowie posypało się jak domino, dzisiaj już wiem, że jest to wynikiem szczepień które otrzymywałam jako dziecko i z każdym dodatkowym szczepieniem przeciw grypie byłam nieświadomie "dobijana" . Dziękuje Bogu, że dziś pomimo swojej przeszłości i latach ciężkiej walki, rehabilitacji, cierpień jestem kochana, mam męża, dwa cudne małe skarby oczywiście nie szczepione!
Proszę trzymać się swojego zdania co do szczepień bo jest to straszne zło.
Podziwiam Panią, jest Pani jak moja mama, która walczyła o mnie i wygrała tę walkę, Pani też wygrała, bo dała Pani Marysi swoje serce, miłość, całą siebie i kiedyś w niebie na pewno się spotkacie i będziecie razem!
Pozdrawiam Monika
Dziękuję za tego maila i jeśli Was coś trapi, może potrzebujecie pomocy merytorycznej, może jest ktoś, kto podobnie jak ja  potrzebowałam wielokrotnie wsparcia, proszę piszcie! Napiszcie do mnie maila, lub dodajcie komentarz odnośnie tego, jaki temat warto poruszyć, co Was zastanawia, martwi. Ten blog jest teraz zgromadzeniem przyjaciół Marysi i to właśnie dzięki niej świat staje się lepszy. Ja chętnie podejmę się każdego, nawet najbardziej trudnego tematu, i będę starała się ze wszystkich sił pomóc w rozwiązaniu Waszego problemu. Ponadto wiele z Was dzieli się ze mną własnymi przemyśleniami, dlatego wierzę, że każdy ma coś ciekawego do powiedzenia i na pewno znajdą się osoby chętne, które za moim pośrednictwem na blogu zechcą przyłączyć się do dyskusji.  Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do usłyszenia;) Ania

 
                                               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz