Dzisiejszy dzień rozpoczął się melancholijnie. Minęły dzisiaj 3 tygodnie od śmierci Marysi, jakaś cześć mnie wciąż nie może się z tym pogodzić. Miewam chwile nieopanowanego płaczu i czuję się podobnie jak czułam się przed 4 laty, kiedy Marysia była malutka. Słodko spała w wózeczku, wyglądała jak cudowna laleczka, przechodzący ludzie zachwycali się mówiąc, jakie śliczne maleństwo, a ja miałam świadomość, jak dalece niedoskonałe jest to dziecię. W moim wnętrzu szalał ogromny ból, który nie był zauważalny przez tych wszytkich ludzi. Krzyczałam niemym głosem zranionego i zawiedzionego serca, które przepełnione ogromną miłością do córeczki przygniatane było niezrozumieniem, szokiem, buntem i rozpaczą. Podobnie jest dzisiaj, kiedy idę ulicami, w mojej głowie wciąż widnieje obraz samotnej Marysi pozostawionej w trumnie, w moim sercu są podobne uczucia jak niegdyś, a mój ból jest głuchym wołaniem, którego żaden z przechodniów nie słyszy.
Każdego dnia proszę Marysię o opiekę, wsparcie i pocieszenie dla mojej strapionej duszy. Kiedy przeglądam zdjęcia z pobytu w szpitalu, czy filmik z okresu świat Wilkanocy, kiedy za oknem sypał śnieg, a Marysia leżała w szpitalu z trudem łapiąc płytkie oddechy, przerywane napadami, dociera do mnie świadomość, że jest jej lepiej. Że jest szczęśliwa, przecież chciałam dla niej szczęścia i zdrowia i właśnie teraz tego doświadcza. Chociaż zmiana fizyczności dziecka, nie jest najlepszą formą szczęścia dla matki, to podtrzymywanie jej życia na siłę i świadome skazywanie na męczarnie, ból i cierpienie byłoby straszną formą okrucieństwa i niezrozumienia. Dlatego wiem, że Marysia przygotowała nas do swojej decyzji i wybrała moment, gdy byliśmy świadomi jej cierpienia oraz tego, że jej życie się nie kończy. Ona jest tak, gdzie defacto każdy z nas zmierza, pokonując wyzwania związane z zamieszkiwaniem ludzkiego ciała. Kiedy skończy się przygoda na ziemi, rozpocznie się coś znacznie lepszego. Jeszcze raz dziękuje CI Marysiu, że dzięki Tobie poznałam miłość, jakiej w inny sposób nie byłabym w stanie zaznać, doświadczyć i zrozumieć. Kocham Cię Aniołku!
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz