Ja chciałabym jeszcze raz powiedzieć, że ja osobiście jestem przeciwna szczepieniom z różnych względów, ale ta decyzja pozostaje zawsze po stronie rodzica. Jeżli wahacie się czy szczepić wasze dziecko, czy nie, to tak sobie pomyślałam aby skonsultować ten problem z jakimś specjalistą, może neurologiem dziecięcym - jak on to postrzega, może z jakimś chemikiem? Przecież można wyszukać skład szczepionki na daną chorobę w internecie i skonsultować to z kimś, ale nie z pediatrą! Każdy pediatra powie, że to jest super bezpieczne, bo jego obowiązkiem jest zaszczepić dziecko. I tak jak przetaczałąm kiedyś w jednym z postów, kiedy poruszaliśmy temat szczepień- słowa znanej mi neurolog z Gdańska z Akademii Medycznej Pani Marii Mazurkiewicz na podstawie artykułu z gazety Nieznany Świat. Częściej szczepią się pediatrzy, rzadziej neurolodzy - pierwsi częściej obseruwją skutki choroby, drudzy - skutki szczepień. W mojej klinice nie zaszczepił się ani jeden lekarz. Pediatrzy, którzy do nas trafiają, też zmieniają zdanie. Uważam jednak, że do szczepienia, należy podchodzić indywidualnie". Kochani, przytoczę wam jeszcze słowa mojej koleżanki, która ma również dziecko chore, uszkodzone, z grupy ryzyka. Przeczytajcie jej opinię:
Nie jestem pewna, czy będę Ci w stanie pomóc, bo nie ufam absolutnie żadnym szczepionkom oraz absolutnie nie czuję się żadnym autorytetem w tej sprawie. Moim zdaniem szczepionki są szkodliwe i niebezpieczne i mówię to nie jako autorytet, tylko jako matka. Stwierdzenie pana z sanepidu, że szczepionki są bezpieczne świadczy wyłącznie o jego ignorancji, bo ich bezpieczeństwa jeszcze nikt nie udowodnił! Fakt, Thimerosal powoli zostaje wycofywany ze szczepionek, ale co z tego, skoro oprócz rtęci zawierają one mnóstwo innych składników, konserwantów, choćby aluminium, które również jest toksyczne. Oprócz konserwantów są tam także substancje czynne, np. żywe wirusy zawarte w szczepionce, które są ogromnym obciążeniem dla organizmu dziecka. Moim zdaniem nie ma bezpiecznej szczepionki, dlatego absolutnie żadnej nie jestem w stanie Ci polecić.
Nie zrozum mnie źle, ale ja nie mogę powiedzieć Ci, że np. szczepionka X będzie bezpieczna dla Twojego dziecka, bo tego po prostu nie wiem. To, że jakaś szczepionka nie wywołała powikłań u mojej córki, nie oznacza, że ich nie wyoła u innych dzieci. Każdy organizm przeciez jest inny i każdy reaguje inaczej. Gdyby szczepionka, którą Ci polecę wywołała u Twojego dziecka powikłania, to ja nigdy w życiu bym sobie czegoś takiego nie wybaczyła. Absolutnie nie jestem w stanie ręczyć za bezpieczeństwo żadnej z tych szczepionek, zwłaszcza, że ostatnio moja córka dostała silnego ataku epilepsji, którego o mały włos nie przypłaciła życiem. Epilepsja nie została zdiagnozowana i lekarze nie znają jej podłoża - kto wie, czy do jej wywołania nie przyczyniły się właśnie te nieszczęsne szczepionki?
Ja mam na szczepienia jedną radę - staram się maksymalnie opóźnić je w czasie. Nie szczepię też szczepionkami skondensowanymi typu kilka w jednym - zawszę szczepię tylko po jednym wkłuciu w odstepach minimum 2-tygodniowych. Córka do tej pory miała bardzo mało szczepień, a po ostatnim napadzie epilepsji reszczta szczepień została wstrzymana do odwołania. Wcześniej już zrezygnowałam całkowicie ze szczepienia przeciwko MMR (odra, świnka, różyczka), gdyż jest to najniebezpieczniejsza ze wszystkich szczepionek.
Inny przykład mojego kolegi z dawnych lat z klasy Dariusza CH, który wyraził zgodę na przytoczenie jego słów:
Posłuchajcie:
W wieku 4 lat rodzice zgodnie z harmonogramem po skończonej pracy pojechali do przychodni zaszczepić na odrę , swoją pierworodną córkę. Siostra w wieku 7 lat normalnie poszła do Szkoły, uczyła się nie źle. W wieku lat 12 siostra zaczęły się problemy z pisaniem, czytaniem, pogarszające się oceny w szkole. Rodzice dostali skierowanie dla córki na badania do szpitala w Elblągu, nasi elbląscy lekarze nie za bardzo wiedzieli o co chodzi więc wysłali siostrę do Akademii Medycznej w Gdańsku na Oddział Psychiatrii, gdzie nie znaleziono objawów dla choroby psychiatrycznej sugerując wysłanie siostry do Instytutu Neurologii w Warszawie.
W Instytucie Neurologii w Warszawie rozpoznano chorobę, była to choroba powikłaniowa po wszczepieniu przeterminowanej szczepionki na odrę i przedostaniu się do płynu mózgowo - rdzeniowego. Pamiętam ten dzień kiedy mama przyjechała z Instytutu z tymi wieściami, była załamana , zrozpaczona nie dawano złudzeń - choroba jest śmiertelna nie do wyleczenia.
Walka o każdy dzień życia była batalią, w pierwszym roku choroby siostra przestawała chodzić, więc rodzice podjęli starania oto by mogła dokończyć chociaż podstawówkę, nauczyciele przychodzili na indywidualne nauczanie. W Warszawie w czasie pobytu w Instytucie spotkaliśmy Inne dzieci z tą samą chorobą co siostry, między innymi Wioletę z Młynar czy Filipa z pod Gorzowa Wielkopolskiego.
Lek, który dawał jako takie powstrzymywanie choroby w Polsce był tylko w obrocie szpitalnym, rodzice nie chcąc żeby siostra była cały czas w szpitalu, znali człowieka, który maił rodzinę na Łotwie, i ten lek można było kupić w aptece, a więc staraliśmy sięo dolary, i wysyłaliśmy do rodziny tego człowieka a oni te leki przysyłali.
Siostra po dwóch latach choroby zaczęła tracić mowę, niestety robić pod siebie, a więc nie chodziła, nie mówiła, choroba zaatakowała półkulę mózgu odpowiedzialną za funkcje ruchowe. Palce u rąk zaczęły się zginać w zaciśniętą pięść. Zaciśniętą pięść otwierała się tylko wtedy gdy pies polizał po dłoni.
Dalsze lata choroby to była kompletna męczarnia zaczęły się coraz częstsze wizyty w szpitalu, operacja na ropień zębowy, a na w końcówce życia karmienie sondą , bo siostra dostawała bólów brzucha z potwornym krzykiem z bólu. Walka z chorobą po szczepionce odry trwała 7 długich lat, długich bo dzięki nam siostra miała komfort psychiczny , który dawał dużo jak w każdej chorobie.
Inne dzieciaki między innymi Wioletta czy Filip umarli po 2 , 3 latach tego choróbska, więc mamy tylko tę jedyną satysfakcje że robiliśmy wszystko, żyła jak najdłużej.
Kochani, chyba nie muszę nic więcej dodawać? Znam jeszcze sporo takich dzieci, ale nie o to chodzi, by przytaczać te przykłady. Znam także sporo dzieci , które po zaszczepieniu są zdrowe. Mój syn jeden i drugi był szczepiony do momentu, aż urodziła się Marysia i otworzyła mi zamnknięte dotąd na wiele spraw - oczy. Ja nie szczepię, bo nie mam pełnej i rzetelnej informacji ani żadnej osoby z personelu medycznego, która poświadczyłaby mi, że dana szczepionka jest w 100% bezpieczna.
Kochani jest strona internetowa STOP NOP czyli stop niepożądanym odczynom poszczepiennym - poszukajcie i internecie, jest tak obszerna wiedza, forum dla rodziców, możecie napisać maila, zapytać o swoje wątpliwości. Pamiętajcie! Każdy musi podjąć decyzję indywidualnie, taką, jaką podpowiada mu serce!, nie rozum, bo rozum jest zwodniczy i patrzy na wiele spraw bardzo powierzchownie. Serce to mieszkanie dla duszy, która jest znacznie mądrzejsza od rozumu. Słuchajcie głosu swojego serca. :) Pozdrawiam was serdecznie Ania
ps. Jeśli jesteś rodzicem i chciałbyś, aby twoje dziecko przeżyło niezwykłą przygodę z delfinami, bez względu na to, czy jest to dziecko chore, czy zdrowe, to przeczytajcie krótką informację, którą zamieściłam w zakładce Delfinoterapia:)
Ja ciągle borykam się z tym problemem, szczególnie w przychodni jak ciągle toczą ze mną dyskusje i uświadamiają mi jaka to ja zła matka jestem ale cóż pediatra swoje a neurolog swoje a ja oczywiście jestem za tym co mówi neurolog.
OdpowiedzUsuńMama Emilki
Najgorsze jest to jak laik usiluje byc medrcem.Istne rady rodem z targu jedna pani drugiej pani powiedziala zeby tych rozowych tabletek nie brac.Moze lepiej bedzie jak Szanowna Pani zajmie sie nastepna grafomania a nie medycyna.Juz samo to o czym Pani pisze w tej swojej ksiedze przeraza.Ale coz narod jest ciemny polknie wszystko
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń