Często spoglądam w niebo szukając mojego aniołka, widzę pięknie ułożone chmury, cudowny błękit nieba i spokój, jaki tam panuje. Moje rozgoryczone serce pragnie wzlecieć do mojej kruszynki, by choć raz jeszcze powiedzieć to, czego być może nie powiedziałam, przytulić tak jak niegdyś, pocałować jedwabne policzki i spojrzeć w jej cudne oczka osłonięte firaną rzęs. To wszystko żyje w mej pamięci. Marysia zostawiła mi swojego błękitnego misia, z którym codziennie spała. Wszystkie pozostałe maskotki były wyprane, ale nie on. On nadal ma jej zapach i ten cudowny feromon, który czują tylko matki. Teraz ja przytulam misia, który tuli mnie do snu. Każdej nocy nie mogę spać. Myśli i tęsknota za Marysią kumulują się wtedy, a serce samotnie krwawi. CHoć wiem, że jest jej lepiej w Domu Ojca to ja wciąz szukam jej w swoim domu. Każdego ranka witam się z nią całując zimną fotografię. Tak bardzo jest jej tu brak. I chociaż nigdy nic nie powiedziała, nie wzięła do rączki, nie złapała za spodnie, i nie postawiła żadnego kroku, dom wypełniony był miłością. Teraz pustka daje o sobie znać, a ja muszę iść na przód. Napisałam wiersz dla mojej córeczki, jutro go zamieszczę.
Dzisiaj jeszcze moje ulubione zdjęcie zrobione w marcu, Marysia i jej miś o poranku..
ps. Pytacie, czy będę nadal prowadzić bloga? - Tak, na pewno, wierzę, że Marysia będzie podsuwać mi pomysły i tematy, które warto będzie poruszyć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDla Ciebie Aniu..
OdpowiedzUsuńhttp://images49.fotosik.pl/1888/8ebf6835213aaf7dmed.jpg
http://sercezaserce.blogspot.com/2013/04/wiersz-dla-rodzicow-marysi.html
OdpowiedzUsuń