niedziela, 5 maja 2013

Radosne wspomnienia

 To zdjęcie jest z zeszłego roku z września, podczas pobytu na delinoterapii. Ponieważ wciąż mam w głowie ostatnie pożegnanie Marysi i codziennie, kiedy idę się z nią spotkać przy alejce wśród dziecięcych mogił, widzę, jak leży głęboko w swoim białym łóżeczku tuląc lalę. Tam głęboko pod ziemią, zasnęła na wieki. I ten brak jej fizyczności jest dla mnie kornoną cierniową, która każdego dnia kłuje moje serce wydobywając żal, który wciąż daje o sobie znać. Pragnę mieć w najwyższych szufladkach pamięci te radosne chwile, kiedy Marysia dawała mi tak wiele radości i szczęścia, czyli zawsze, kiedy była zdrowa. To niesamowite, ale byliśmy szczęśliwi każdego dnia, kiedy Marysia chociażby nie miała napadu bądź zwyczajnie była w dobrej formie ogólnej. A kiedy po raz pierwszy na wpół świadomie śmiała się w głos i odwwracała w naszą stronę główkę, to wiedziałam, że doświadczam cudu. To było coś tak wspaniałego, jak wygrana w toto lotka, jak dom marzeń, wspaniały samochód, wymarzona praca,... to było po prosu spełnienie marzeń. To było uczucie, jakiego człowiek nie jest w stanie wyrazić słowami. Pamiętam tylko, że za każdym razem ze wzruszenia płynęły mi łzy i byłam prawdziwie szczęśliwa. Pragnę przywoływać wpomnienia, kiedy pisałam posty na bloga ( w marcu, przed trafieniem Marysi do szpitala) , a ona siedziała obok mnie w wózeczku, machała nóżką i uśmiechała się, poczym zasypiała na moich kolanach położona na brzuszku - uwielbiała tę pozycję. Pragnę przywoływać te myśli, bo chcę pamiętać ją żywą, radosną i uśmiechniętą. Pragnę pamiętać te najlepsze chwile. I choć każdej nocy jest mi bardzo ciężko zasnąć, i nie ma godziny w ciągu  dnia, bym o niej nie myślała, to wiem, że muszę iść dalej, że muszę nadal pełnić rolę matki i żony, koleżanki, przyjaciółki i siostry, że mam wokół siebie ludzi, dla których jestem ważna i potrzebna, dla osób, które mnie kochają. I chociaż byłam jednością z Marysią, to moje serce nadal należy do niej, a ja muszę przekazać swoim dzieciom - chłopcom to co matka może zrobić najlepiej. Muszę nauczyć ich kochać i żyć. Być asertywnymi, ale jednocześnie altruistami, muszę jeszcze wiele ich nauczyć i przekazać, to , czego nauczyła mnie Marysia.....
Posted by Picasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz