Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
poniedziałek, 27 maja 2013
MIesięcznica...
Tak, wczoraj minął miesiąc od pogrzebu Marysi. Pragnę podziękować każdemu, kto znalazł czas oraz miał taką możliwość by uczestniczyć we mszy świętej w intencji Marysi. Dziękuję także za piękne kwiaty, które Marysia dostała:) CHoć minął miesiąc, mnie wydaje się jakby to było wczoraj. Jednak zawsze, kiedy dopada mnie uczucie strasznego żalu i tęsknoty, mówię do siebie: nie jesteśmy swoim ciałem! Tak wiem to, potrafię tego doświadczać podczas medytacji. Niestety nie jestem jeszcze tak dobra, by potrafić je opuścić, ale potrafię tak głęboko się zrelaksować, że jestem jakby obserwatorem swojego ciała zupełnie go nie czując. To fantastyczne uczucie, które zaczęłam opisywać w kolejnej książce. Marysia zawsze mnie motywowała, a jej odejście dało mi porządnego kopniaka. Poza tym, że nadal chodzę na kurs j.angielskiego i na szczęście otrząsnęłam się, by niemal od razu po pożegnaniu Marysi tam powrócić, to kiedyś obiecałam sobie, że już żadnych więcej studiów! ani nauki!. A co chcę teraz zrobić? No właśnie, najpierw intensywny 3 dniowy kurs w Warszawie prowadzony przez mojego idola Harve Ekera, teraz siedzę codziennie i czytam, uczę się, zgłębiam tematy, które mnie interesują, to na dodatek wymyśliłam sobie znowu zdobycie certyfikatu coacha. Tak, to było od zawsze moje marzenie, w końcu w tym środowisku tkwię od lat. Odkąd pamiętam uczyłam koleżanki na podwórku, potem w wieku 10 lat w garażu taty, w końcu ukończyłam studia, zdobyłam kwalifikacje pedagogiczne i podjęłam pracę w charakterze nauczyciela. Ach, uwielbiałam tę robotę! Często powracam do niej we wspomnieniach z uśmiechem na twarzy. Międzyczasie zapragnęłam być wykładowcą akademickim i udało mi się ukończyć studia doktoranckie. Potem urodziła się Marysia i odkąd moją pracę doktorską rzuciłam w kąt na strych, tak leży tam do tej pory przykryta zapewne kilkoma centymetrami kurzu. Kiedy jechałam do Warszawy na szkolenie prosiłam Marysię o inspirację. Już w trakcie szkolenia stało się jasne, że chcę kontynuować dzieło. Dlatego postanowiłam robić w życiu to, co sprawia mi naprawdę wiele radości. Tak jak wspominałam organizuję grupę kilku rodzin na delfinoterapię w Turcji - więcej na ten temat w zakładce delfinoterapia oraz z uwagi na moje doświadczenia, dotychczasową pracę zawodową i pasję, marzę o tym, żeby pomagać ludziom w sposób profesjonalny. Dlatego podjęłam decyzję o zdobyciu certyfikatu akredytowanego coacha w oparciu o Certification Coaching Federation. Będzie mnie to kosztowało albo ukończenie kolejnych studiów, albo profesjonalnego kursu z egzaminem praktycznym na wizji. Ach, lubię ten dreszczyk emocji, chociaż miałam ich tak wiele w ciągu ostatnich kilku lat, że teraz powinnam odpoczywać. ALe ja nie umiem odpoczywać biernie. Nawet rano, kiedy piję kawę, czytam, słucham wywiadów, notuję, uczę się. Ciągle coś robię. Nie lubię nudy i bezczynności. Dlatego może moje życie jest pełne ekspresji i ciągłych wyzwań. Wierzę, że uda mi się zrealizować wszystkie moje cele i marzenia. Wiem, że będzie mnie to kosztowało sporo wysiłku, zaangażowania i pieniędzy. Ale znam to wspaniałe uczucie, kiedy czerpie się radość z tego czego się dokonało, a przede wszystkim wtedy, kiedy pokonaliśmy własny strach i uprzedzenia. Dlatego jestem absolutną zwolenniczką tego, żeby robić w życiu rzeczy, które robimy z sercem:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz